Otworzyłam po woli oczy i prawie się uśmiechnęłam. Na moje szczęście pohamowałam się. Harry wpatrywał się we mnie jakby szukał jakiejś części mnie którą zgubił.
- Witaj śpiąca królewno.- Uśmiechnął się do mnie uroczo a w mojej głowie zrodziła się myśl iż mogłabym codziennie patrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Niby wszystko ładnie i w ogóle ale dlaczego ja się nie odezwę? Przecież w tej chwili mogłabym powiedzieć co czuję i było by wszystko dobrze. Chyba... Możliwe, prawdopodobnie tak.
Spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie i moje oczy zrobiły się dwa razy większe. Było już po dwunastej.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?- Szepnęłam i opuściłam głowę chowając się za włosami. Harry usiadł obok mnie i podniósł moją głowę.
- Nie było potrzeby. Harriet czy.... No czy zgodziłabyś się pójść ze mną na dzisiejsze przyjęcie do Paula?- Spuściłam wzrok i sama nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. No bo właściwie to chcę z nim tam pójść ale wiem też, że na pewno spotkamy tam pannę Swift co wcale nie jest takie świetne jakby się mogło wydawać.
Spojrzałam na Harry'ego który czekał w skupieniu na moją odpowiedź. Próbował zachować względny spokój ale...widać było, że się denerwuję. Nawet bardzo denerwuję. Wzięłam głęboki wdech i lekko, prawie niezauważalnie skinęłam głową na znak zgody. Momentalnie na twarzy Harry'ego pojawił się wielki uśmiech. Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju zostawiając samego szczerzącego się do siebie Harry'ego. Spokojnie zeszłam na dół gdzie przeżyłam nie mały szok. Mianowicie Danielle i Eleanor zrobiły sobie z salonu jakiś salon kosmetyczny, a chłopcy wpatrywali się w nie. A właściwie to nawet nie wiem kiedy Louis i El się pogodzili ale cieszę się, że już jest między nimi dobrze. Właściwie to czułam się trochę winna. gdyby nie moje zachowanie po wyjeździe Niall'a Lou zachowywałby się normalnie i wtedy by się nie pokłócili. A właśnie Niall. Coś czuję, że z mojego planu znienawidzenia chłopaków nici. Przecież ja nie potrafię tego zrobić. Nie potrafię znienawidzić osób których kocham. A po za tym.... Ja nie chcę tego robić. Chcę aby znów wszystko było tak jak wcześniej.
- Oo Harriet jak dobrze, że już wstałaś. Słyszałyśmy, że idziesz z Harrym do Paula więc przybyłyśmy na pomoc.- Eleanor uśmiechnęła się do mnie promiennie. Harry który stanął obok mnie zaczął kręcić głową ale było już za późno. Spojrzałam na niego i czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony.
- No wiesz, jesteś przewidywalna.- Wzruszył ramionami i zniknął w kuchni podśpiewując sobie pod nosem. Uśmiechnęłam się lekko. Westchnęłam i pokręciłam głową. Nie czekając ani chwili dużej podeszłam do Horana i bez żadnych słów przytuliłam się do niego zaciskając mocno powieki w celu powstrzymania małych słonych kropelek.
- Ja też cię kocham i bardzo przepraszam.- Szepnął mi do ucha. Przez jego słowa poczułam jak jakaś mała bańka pęka w moim wnętrzu przez co łzy wylały się na światło dzienne. Odsunęłam się od niego i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam się szczerzyć jak głupia. Właściwie to tak bez powodu. Albo może był powód? Prawdopodobnie właśnie zrobiłam krok ku lepszej przyszłości.
Dziewczyny kazały wziąć mi szybki prysznic ponieważ zaraz będą się znęcać nad moim ciałem. W tym momencie wpatrywałam się w odbicie dziewczyny w lustrze której ciało było całkowicie zaniedbane i wyniszczone. Spokojnie mogłam policzyć wystające żebra. Kości biodrowe odznaczały się pod cienką warstwą skóry. Przerażający obraz, do którego powstania sama się przyczyniłam. Drżącą ręką otworzyłam drzwi od łazienki i próbując zachować spokój weszłam do swojego w pokoju gdzie czekały na mnie dziewczyny. Gdy tylko ujrzały moje ciało na ich twarz pojawiło się przerażenie i niedowierzanie. Usiadłam na łóżku starając się zachowywać normalnie co raczej mi nie wychodziło.
- Wydaję mi się, że z tym będziecie miały najwięcej roboty.- Odwróciłam swoje ręce ukazując im różowe blizny po cięciach. Zostaną ze mną. Już na zawsze. Czy żałuję, że to zrobiłam? Jak cholera. Nie wiem co mną wtedy kierowało ale na pewno było to głupie. Chciałabym cofnąć czas ale nie mogę. Każdy z nas popełnia błędy ale moje całe życie to jeden wielki błąd.
- Spokojnie damy radę. Ale teraz opowiadaj o co chodzi z tobą i Harrym?- Eleanor zaczęłam suszyć mi włosy, a Danielle wybierać jakieś cienie.
- O nic. Nie jesteśmy razem i raczej już nigdy nie będziemy.- Jakoś wzięło mi się na zwierzenia, a nigdy nie była dziewczyną która chciałaby się komuś wyżalić. Albo może inaczej. Ja po prostu nie miałam komu się wyżalić.
- To dlaczego wczoraj wieczorem zleciał na dół wielce szczęśliwy i mówił, że teraz między wami będzie tylko lepiej?- Dan wymierzyła we mnie jakimś pędzelkiem, a ja cofnęłam się do wczorajszego wieczoru. Położyłam się gdy on już spał i odpowiedziałam mu.... Albo mu się coś przyśniło albo....
- Nie spał.- Szepnęłam i lekko się uśmiechnęłam. To znaczy, że on jednak coś do mnie czuję i chcę zawalczyć.
- Chyba nie chcę poznawać nie których odpowiedzi. - Zaśmiałyśmy się ze słów Eleanor która lekko się skrzywiła do swoich myśli.
- Będziesz dzisiaj najpiękniejszą dziewczyną. Wtedy Styles zobaczy, że nie może odpuścić.- Dan usiadła na przeciwko mnie i zaczęła nakładać na moją twarz jakieś pudry przez które co chwilę kichałam.
Gdy jedna z dziewczyn zajmowała się moją twarzą druga kombinowała coś z moimi włosami. Widać było, że bardzo przykładają się do pracy. A gdy Eleanor przyniosła mi sukienkę miałam ochotę się na nie rzucić. Robiły wszystko bylebym wyglądała jak człowiek.
Stanęłam przed długim lustrem i nie mogłam uwierzyć, że to ja. Nie widziałam już wychudzonej dziewczyny z podkrążonymi oczyma. Teraz stała tam dziewczyna z lekkimi lokami luźno opadającymi na ramiona, lekkim makijażem doskonale podkreślającym jej niebieskie oczy. Miętowa sukienka dodała jej kilka zbawiennych kilogramów i wydłużyła chude nogi, a szare szpilki dodawały uroku całej stylizacji. Wyglądałam jak jakaś modelka, a nie dziewczyna z depresją która gubi się we własnym życiu.
- To nie jestem ja. Przecież ja tak nie wyglądam.- Odwróciłam się do szczerzących się dziewczyn. Zaśmiały się obydwie.
- Jesteś piękna i zawsze o tym pamiętaj. A teraz. Siedzisz tutaj kochana póki po ciebie nie przyjdziemy. Harry nie może cię na razie zobaczyć.- Pocałowały mnie obydwie w policzek i zostawiły samą. Znów spojrzałam w lustro i wprost nie mogłam uwierzyć.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać dlaczego wcześniej nie zaczęłam żyć. Tak na prawdę żyć. Cieszyć się z każdego nowego dnia, z każdej chwili. Przecież to jest najważniejsze. Popełniłam tak wiele błędów. Muszę to naprawić. Koniec użalania się nad swoim jakże ciężkim życiem. Przecież nie tylko ja mam problemy. Są miliony ludzi na świecie którzy mają problemy i potrafią sobie z nimi poradzić. To dlaczego ja mam być gorsza? Też sobie poradzę. Muszę. Mam dla kogo żyć.
- Nie przeszkadzam?- Zayn wyrwał mnie z zamyślenia. Nawet nie słyszałam jak pukał. A może nie pukał? A co za różnica? Pokiwałam głową, a Malik zamykając za sobą drzwi usiadł obok mnie i westchnął smutno.
- Co się stało?- Jeżeli mam zacząć normalnie żyć to chyba najlepiej będzie jeżeli odnowię swoje stosunki z najbliższymi dla mnie osobami.
- Nie mogę okłamywać dłużej Perrie. Dzisiaj będzie na przyjęciu, gdzie również ma się pojawić Taylor. Wiesz, że to dziecko może być moje, prawda?
- Może ale nie musi. A po za tym kto wie z kim ona jeszcze się zaprzyjaźniła? Może to nie będziesz ani ty ani.... Harry.-
Pewnie łódź się dalej.
- A jeżeli będziesz znów z Harrym,a okaże się, że to jego dziecko. To co wtedy zrobisz?- Zadał mi pytanie które może wydawać się proste ale tak na prawdę to wcale prostym nie jest.
- Nie wiem. Ale.... Walisz trudnymi pytaniami Zayn.- Uśmiechnęłam się do niego, a on przytulił mnie do siebie. To wszystko jest zbyt piękne aby było prawdziwe.
Ej! Stop! Miałam się nie użalać.
Gdy tylko Zayn wyszedł z pokoju poczułam się samotnie i miałam nieodpartą chęć aby znów rozluźnić swoje ciało i umysł. Sięgnęłam pod materac i wyciągnęłam woreczek z białym proszkiem. Trzymałam go w dłoniach i poczułam jak zalewają mnie różne uczucia. Radość, smutek, przerażenie i przede wszystkim złość. To wszystko jego wina, to przez niego zaczęłam znów brać to świństwo. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać.''
Jeżeli będziesz smutna to po prostu weź kartkę, długopis i wylej swoje uczucia na papier.'' Wyciągnęłam z szuflady długopis i kartkę po czym usiadłam na krześle i zaczęłam pisać to co przychodziło mi do głowy.
Nikt nie odkryje tajemnicy życia,
swojego prawdziwego bycia.
Radość, smutek i łzy...
Czy to prawdziwy ty?
Pokaż swoją twarz,
chyba tyle odwagi masz.
Co dziennie stawiasz znak zapytania na końcu swojego zdania.
Uwierz w siebie,
nie chodź z głową w niebie.
Po prostu idź swoją drogą,
inni przecież tak robią.
Co to jest? Co to właściwie ma do tego co czuję w tej chwili? Bez sensu.... Położyłam woreczek na zapisanej kartce i nadal nie widziałam żadnego powiązania swoich słów z czymś takim. A może widziałam? może trochę to uproszczę. Chodzi tutaj mniej więcej o moje relację z panem H, o Niall'a, o Max'a i co najważniejsze o Jacka który mnie ignoruję, nie odbiera telefonów i w ogóle odciął się ode mnie. Wiem kto zna odpowiedzi na moje pytania powiązane z jego osobą ale tak jakby trochę mi głupio pytać. Ostatecznie zostawiłam kartkę na biurku, a na niej woreczek ze zbawianiem które tylko by wtrąciło mnie w większy dół. Zeszłam ostrożnie na dół gdzie właściwie wszyscy już byli. Uśmiechnęłam się delikatnie i stanęłam obok Harry'ego który wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy i z miłością w oczach.
**
(coś tam takiego chyba fajnego )
Myślałam, że to ma być małe przyjęcie czy coś a okazało się, że jest tutaj większość ludzi których dotychczas oglądałam w telewizji ale jakoś szczególnie się tym nie jarałam. Ogólnie to dałoby się znieść tą jakże rozrywkową atmosferę (wyczujcie ten sarkazm) gdyby nie uporczywy wzrok panny Taylor która cały czas się na nas gapiła. Czułam się skrępowana co było bardzo dziwne i w ogóle jakoś dziwnie się czułam.
- O przyszedł ten mój kuzyn o którym wam mówiłam. Zaraz przyjdę.- Suzie odeszła od nas w stronę jakiegoś chłopaka który miał jej dziś towarzyszyć ponieważ Niall stchórzył i nie zaprosił jej. Wpatrywałam się w stół ale gdy poczułam jak siedzący obok mnie Harry napina mięśnie podniosłam głowę i spojrzałam w tą samą stronę co on. Suzie szła do nas i rozmawiała z Max'em. Chłopcy jak jeden mąż poderwali się z miejsc i stanęli w szeregu. Suzie wydawała się całkiem zdezorientowana, a gdy Niall przyciągnął ją do siebie to już całkowicie zgłupiała. Ja natomiast wstałam spokojnie i przywitałam się z brunetem przytulaskiem.
- Ciebie też miło widzieć Marie.- Uśmiechnęłam się lekko i speszona spojrzałam na wściekłego i zdziwionego Harry'ego.
- Nie wiedziałam, że jesteś kuzynem Suzie.- Odgarnęłam włosy z twarzy, a wymieniona dziewczyna podeszłam do Max'a i stanęła blisko niego.
- Słyszałem, że.... Miałaś problemy ze zdrowiem.- Powiedział miałaś, a nie masz. Czyżby coś się zmieniało, a ja o tym nie wiem?
- A dzięki komu je miała?- Harry objął mnie w pasie i szykował się do boju.
- Chcesz poznać odpowiedź?- Harry zmieszał się na odpowiedź Max'a.- Harriet porozmawiamy? Na osobności?- Podkreślił ostatnie słowo, a ja pokiwałam głową na znak zgody i odeszłam z nim do przeciwległego konta sali. Gdy zobaczyłam jak Taylor podchodzi do chłopaków i dziewczyn coś mnie ukłuło w środku ale nic nie zrobiłam. Ale gdy Perrie którą zdążyłam poznać spojrzała zszokowana na Zayn'a i wybiegła z płaczem byłam już wściekła. Wyminęłam Max'a i podeszłam do chłopców którzy trzymali Malika który najwidoczniej chciał się rzucić na blondynę.
- Czy ty nie masz własnego życia? Musisz wszystko rozpieprzać? Bark zajęcia czy coś? Idź piosnkę napisz i będzie spokój. Rozwaliłaś mój związek z Harrym, spoko należało mi się bo jestem jędzą, ale Zayn'a i Perrie mogłaś zostawić w spokoju.- Taylor widocznie zdziwiona moimi słowami odeszła od nas kierując się w stronę wyjścia. Odwróciłam się do chłopców i zobaczyłam jak Louis odprowadza tego całego Paula który chyba chciał zainterweniować.
- Na co czekasz debilu? Jedź za nią.- Malik pokiwał głową i wyleciał z sali jak torpeda. Pokręciłam głową i przetarłam czoło. Czułam się dziwnie zmęczona i marzyłam teraz tylko o swoim ciepłym łóżeczku.
- Harriet wyjedź ze mną.- Odwróciłam się i zaczęłam śmiać myśląc iż to żart ale gdy zobaczyłam spokojną i poważną twarz Max'a zrozumiałam, że on nie żartuję i umilkłam nie wiedząc jak się zachować.
- Max... Ale, bo co? Co? Jakoś nie łapię. Co? Czemu? Dlaczego?- Sama gubiłam się w swoich jakże inteligentnych wypowiedziach więc jemu to już współczuję.
- Było nam tak dobrze przez te dni. Wyjedź ze mną.- No niby racja. Fajnie było ale żeby zaraz z nim wyjeżdżać?
- Max, nie mogę. Tutaj jest mój dom. Tutaj są moi przyjaciele tutaj jest..... Tutaj jest kretyn z kręconymi włosami i po prostu nie mogę wyjechać. Przepraszam.- Max ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się do mnie i odszedł sobie nie odpowiadając.- Chce wracać do domu.- Zabrałam swój płaszcz i nie czekając na nich skierowałam się do wyjścia. Miałam dość wrażeń jak na jeden krótki dzień.
**
Zebrało mi się jakoś na wspomnienia i analizowałam wszystko co było związane z Harrym. Odtwarzałam w głowie wszystkie nasze spotkania. Te dobre jak i te złe. Zastanawia mnie fakt dlaczego wtedy w szpitalu gdy Lou kazał mi wybierać zostałam. Poszłam pod jego salę i weszła od środka nie bojąc się tego co może mnie spotkać z jego strony. A teraz? Teraz się boję. Może to dziwne ale wtedy gdy on był bliski śmierci było mi łatwiej dostrzec co jest dla mnie ważne, a co nie.
- Przepraszam, że jestem takim kretynem.- Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam Harry'ego który trzymał bukiet róż w ręce. Starałam się nie uśmiechać co było trudne ale dałam radę.
- Przepraszam, że nie potrafię być poważny, że nie umiem rozpoznać kiedy chcesz się śmiać, a kiedy chcesz pomilczeć. Przepraszam, że potrafię spieprzyć najprostszą rzecz na świecie.- Zrobił kilka kroków w moją stronę. W moich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po pliczkach przy moim mrugnięciu.
- O widzisz? Właśnie o tym mówię. Chciałem dobrze, a teraz przeze mnie płaczesz.- Wyglądał na smutnego, a ja się uśmiechnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham cię takiego jakim jesteś i nie chcę abyś wszystko wiedział. I wiesz co? Ja też potrafię spieprzyć najprostsze rzeczy.- Spojrzałam w jego radosne zielone oczy.
W taki sposób przeprosił mnie właściwie za nic To było słodkie z jego strony i bardzo miłe. Chciałabym mieć więcej takich wspomnień związanych z jego osobą.
- O nie śpisz to dobrze.- Harry chwycił mnie za rękę i posadził na łóżku. Zaczął chodzić w kółko zerkając co chwilę na mnie. Byłam zdezorientowana i nie miałam pojęcia jak się zachować. I to już nie pierwszy raz dzisiaj.
- Harry zaczynam się denerwować.- Chłopak zatrzymał się i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną i chwycił moją dłoń.
- Kocham cię Harriet. Wiem, wiem. Ty nie jesteś pewna co do swoich uczuć co do mnie ale cholera mam dość. Chcę poznać odpowiedź tu, teraz.- Jego oczy zaczęły błądzić po całej mojej twarzy.
- A co chcesz usłyszeć? Mam ci powiedzieć prawdę? Dobrze. Kocham cię ale boję się. Boję się, że znów mnie zawiedziesz, że znów się mną zabawisz. Harry ja też mam dość. Co dziennie o coś walczę ale ja już nie mam siły. Po prostu się poddałam.
- Wyjdź za mnie.- Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem w środku. Moje serce zaczęło bić szybciej, a płuca zaczęły domagać się powietrza którego mi brakowało.
Narrator.