poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Epilog.

-------------------------------------------------------------------
Każdy z nas, ma przeznaczoną na świecie jedną osobę z która będzie wiódł szczęśliwe życie, nawet jeżeli na początku będziecie się nienawidzić. 
Każda osoba poznana w sklepie, w parku, czy w kinie zostawia jakiś ślad w naszym życiu wbrew naszej woli.
Wspomnienia zostaną z nami do ostatniej minuty, do ostatniego mrugnięcia. 
Uczucia które ktoś mógł kiedyś wyłączyć są w nas i nie odchodzą nawet, jeżeli my sądzimy inaczej.

Narrator.

Na początku pięciu chłopaków którzy poszukiwali szczęścia.
Jedna dziewczyna, która bała się zaufać, pokochać.
Chłopak który zmienił siebie jak i ją.
Fałszywe osoby nauczyły ją życia.
Nauczyły ją jakie jest znaczenie przyjaźni i miłości.
Osoby które nie pozwoliły jej zamknąć się ponownie w sobie.
Sześć osób.
Każda z nich ma przy swoim boku tą jedyną osobę.
Wszyscy trzymają się razem.
Ich życie w połowie jest piękną tajemnicą, a w połowie otwartą księgą z której można czytać kiedy tylko się zechce.
Reszta ich życia pozostanie dla nas tajemnicą którą znają tylko oni.
-----------------------------------------------
THE END.
--------------------------------------------------------------------------
I w taki sposób odchodzę na dobre. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i będziecie choć w małym stopniu pamiętać historię Harriet i Harry'ego. 
Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze :** To dla mnie bardzo ważne. 
Cześć! :*

sobota, 6 kwietnia 2013

9

-------------------------------------------------------------------
Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się z westchnieniem. Jak ten czas szybko zleciał. Jest już dwudziesty szósty marzec i już jutro wyjeżdżamy w trasę która musiała zostać przesunięta przez rehabilitację Lou. Biedny siedział przez kilka dni w pokoju bojąc się i własne życie i o twarz. Dziwnie się czuję ze świadomością, że jadę z nimi. Nawet nie chcieli słyszeć o tym, że ja nigdzie nie jadę. Także ten właściwie nie miałam wyboru bo oni zdecydowali za mnie.
- Harriet za godzinę w parku!- Ktoś uderzył kilka razy w moje drzwi i odbiegł co wywnioskowałam po szybko cichnących krokach na korytarzu. Z westchnieniem odkryłam się i podchodząc do okna odsłoniłam je. Do pokoju wdarło się światło słoneczne. Jak na Londyn pogoda jest wprost cudowna. Rzadko pada co  jest dziwne ale nie narzekam.
Wygrzebałam z szafy rzeczy w których nie powinnam zmarznąć i udałam się z nimi do łazienki.
 Ostatnio chłopcy wybrali się na zakupy ponieważ stwierdzili, że moje dotychczasowe rzeczy do mnie nie pasują. Podsumowując mam w szafie rzeczy których bym nigdy nie kupiła, ale nie narzekam.
Wykonałam poranną toaletę i zeszłam zadowolona na dół. Zjadłam szybkie śniadanie i stwierdziłam, że mogę już wychodzić z domu. Wróciłam się jeszcze na górę po moje klucze i telefon po czym wyszłam z domu. Zdziwił mnie bardzo fakt, że przed domem nie było fanek, ale stała tam jedna dziewczyna z filetowymi włosami. Od razu rozpoznałam w niej Perrie.
- Hej. Co ty tutaj robisz?- Poprawiłam okulary i uśmiechnęłam się do niej. Spojrzała na mnie i spuściła wzrok na ziemię.
- Cześć. Chciałam porozmawiać z Zayn'em ale nie wiem czy dobrze robię.- No tak. Perrie jeszcze nie wybaczyła Malikowi ale ten cierpliwie znosił wszystkie wyzwiska ze strony dziewczyny i nie opuścił jej. Cały czas robi jej jakieś niespodzianki i stara się choćby o krótką rozmowę z nią.
- Wiesz, akurat nie ma go w domu. Ale umówiliśmy się wszyscy w parku więc jeżeli chcesz możesz iść ze mną. Zayn na pewno się ucieszy.- Mój ton głosu był pogodny i szczery co najwyraźniej przekonało dziewczynę bo pokiwała głową i razem ruszyłyśmy w stronę parku za skrzyżowaniem.
- Czy Harry zgodził się na badania na ojcostwo?- Zapytała cicho, a ja westchnęłam. Taa, nasza ulubiona Taylor nie ma pojęcia który z chłopców może być ojcem dla tego wymyśliła, że zrobią testy.
- Tak. Jeżeli okaże się, że to jego dziecko wtedy je uzna.- Odpowiedziałam jej i uśmiechnęłam w jej stronę. Nie jestem z Harry ale obiecałam mu, że na pewno mu pomogę jeżeli on będzie ojcem. Hmmm, właściwie określenie 'nie jestem z nim' nie za bardzo do nas pasuję. Już tłumaczę. Chodzi o to, że jak jesteśmy sami to mówimy sobie czułe słówka, pocałujemy się, a nawet raz czy tam dwa razy dobra ewentualnie pięć razy doszło do czegoś więcej ale no nie, nie jesteśmy razem.
- Zayn powiedział, że chce abym zdecydowała razem z nim. Tylko, że moim zdaniem to on powinien sam zadecydować. Mi nic do tego.
- Wiesz, Perrie mi się wydaję, że on w ten sposób chciał prosić cię o pomoc.- Stwierdziłam i rozejrzałam się na boki chcąc upewnić się, że nic nas nie rozjedzie.
- Tak myślisz?- Dziewczyna zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie nie dowierzając.
- Nie znam go tak dobrze jak ty ale wydaję mi się, że tak. On nadal cię kocha i po prostu nie chce podejmować tak ważnych decyzji sam.
- No, a Harry? Rozmawiał z tobą o tym?
- Wiesz ja i Harry to trochę skomplikowana bajka ale tak. Rozmawiał ze mną o tym.- Parrie pokiwała głową i resztę drogi spędziłyśmy w całkowitej ciszy. Ona wyglądała jakby nad czymś myślała, a ja nie chciałam jej przeszkadzać. Fakt, że chciała porozmawiać z Malikiem może oznaczać, że chce z nim na spokojnie porozmawiać. Bez żadnych krzyków, wyzwisk czy płaczu.
Usiadłyśmy razem na jednej z wolnych ławek przy fontannie. To właśnie tutaj umówiłam się z chłopakami.
- Myślisz, że dobrze zrobię wybaczając mu?- Perrie spojrzała na mnie lekko załzawionymi oczyma.
- Jeżeli go kochasz to ja nie myślę. Ja to wiem.- Na więcej rozmowy nam nie pozwolono ponieważ podlecieli do nas chłopcy ciągnąć w jakiś nie znanym nam kierunku. Zayn na widok Perrie zaczął się szczerzyć jak głupi.  Zatrzymaliśmy się dokładnie w na środku parku. Louis i jakiś chłopak który do nas doszedł wyszli na środek i wystawili jakieś dziwne radio po czym je włączyli. Zaczęli tańczyć ale nie jakieś wygibasy tyko układ który został wcześniej ułożony i przećwiczony z kilka razy sądząc po tym jak płynne i dobrane ruchy wykonują. Patrzyłam się na nich gdy dobiegł do nich jeszcze jeden chłopak w towarzystwie Liam'a i Danielle. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam na Harry'ego który również spojrzał na mnie po czym objął mnie ramieniem. Nie stał ze mną tak długo ponieważ po chwili i on zerwał się do tańczącej grupy z Zayn'em i Eleanor. Ludzie którzy zgromadzili się wokół nich zaczęli wszystko nagrywać i robić zdjęcia. Podeszłam do Pierrie i pokręciłam głową nie dowierzając temu widokowi. Zawsze marudzili, że nie lubią tańczyć, a teraz co?
Przy końcówce piosenki Harry podbiegł do mnie wyciągając z kieszeni spodni pudełeczko. Kleknął przede mną i otworzył pudełeczko pokazując mi ten sam pierścionek co tamtego wieczoru.
- Powtórzę swoje pytanie. Wyjdziesz za mnie?- Uśmiechnął się do mnie nerwowo, a ja przyłożyłam do ust rękę i zamknęłam oczy. Po moich policzkach zaczęła płynąć słonawa ciecz. Otworzyłam oczy, a on nadal tam był. Nadal czekał na moją odpowiedź z przerażeniem i miłością wypisaną na twarzy. Pokiwałam głową, na znak zgody wiedząc, że nie będę w stanie wypowiedzieć rządnych słów nawet jeżeli miało by być to tylko jedno krótkie, zmieniające wszystko słowo.
Wszyscy na koło zaczęli gwizdać i klaskać, a Harry wsunął na mój palec, drżącą ręką pierścionek po czym wstał i pocałował mnie tak jak nigdy wcześniej. Z miłością, troską, żalem, nadzieją i wszystkim innym czego doświadczyliśmy w trakcie naszej znajomości.

Dwa miesiące później.

Przejrzałam się ostatni raz w długim lustrze nadal nie mogąc uwierzyć, że to już dziś. Wyglądałam inaczej. Doroślej. Nie raz gdy byłam młodsza marzyłam o sukience która będzie miała zwężenia w talii i będzie się rozchodziła na dole. Cóż niestety nie mogłam sobie na to pozwolić ponieważ jestem w ciąży, a nie chcę zaszkodzić dziecku. Taka mała niespodzianka, co nie? Nie sądziłam, że szybko zajdę w ciążę, ale właściwie to się cieszę. Kocham Harry'ego, a on kocha mnie i to jest najważniejsze.
- Harriet? Musimy jechać.- Mama weszła do pokoju i uśmiechnęła się na mój widok. Pokiwałam głową i zabrałam swój żółty bukiet. Harry zobaczy mnie dopiero gdy będę szła z Joshem do ołtarza.
Z wyjście z domu zaczęły się wątpliwości czy aby na pewno dobrze robię. A co jeżeli to wszystko pryśnie jak bańka mydlana? Co jeżeli mu się znudzę i mnie zostawi? Kurde mamy dopiero po dziewiętnaście lat, a dziś zostaniemy małżeństwem na całe życie. możesz się jeszcze wycofać. Nie nie możesz. Nie mogę mu tego zrobić. Wszystko jest teraz takie wspaniałe, nie mogę teraz tego zepsuć.
**
Czekałam z Joshem przed zamkniętymi drzwiami kościoła. Dobrze, że chociaż pogoda nam dopisała.
- Denerwujesz się?- Zapytał Josh poprawiając krawat. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się nerwowo.
- Nie no co ty. Przecież to tylko mój własny ślub. Czym mam się denerwować?- Zapytałam sarkastycznie, a ten się zaśmiał ale szybko umilkł ponieważ drzwi się otworzyły, a organista zaczął grać marsz weselny. Odszukałam wzrokiem Harry'ego i wszystkie wątpliwości odpłynęły ode mnie jak za użyciem czarodziejskiej różdżki. muzyka
Na jego twarz pojawił się uśmiech, a oczy nie mogły oderwać się od mojej twarzy. Czułam, że sama mimowolnie się uśmiecham co wcale mi nie przeszkadzało. Josh oddał moją rękę Harry'emu, a ten pomógł mi pokonać jeden stopień i teraz już razem stanęliśmy przed ołtarzem.
- Jesteś piękna.- Szepnął do mnie gdy ksiądz nie zwracał na nas większej uwagi.
- Ty też niczego sobie Styles.- Jego uścisk lekko się zwiększył na mojej dłoni, a ja wciągnęłam głęboko powietrze i z uśmiechem na twarzy czekałam aż będę mogła powiedzieć sakramentalne tak.
Za nami dało się słyszeć jakieś ciche szlochanie i wesołe  szepty. Wszystko było takie niewiarygodne jakby wyjęte z najlepszego filmu. Ale to nie film, to prawdziwe życie. Stanęliśmy na przeciwko siebie, a Louis stanął obok nas z obrączkami na czerwonej poduszce. Harry słuchał w skupieniu każdego słowa księdza i czekał, zerkając co chwila na mnie jakby chciał się upewnić, że jeszcze nie uciekłam.
- Czy ty Haroldzie Edwardzie Styles, ślubujesz oto tej Harriet Marie Lane miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak.- Jego odpowiedź była natychmiastowa, jakby nie mógł się doczekać kiedy będzie mógł to powiedzieć.
- Czy ty Harriet Marie Lane ślubujesz oto temu Haroldowi Edwardowi Styles'owi miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz go aż do śmierci?- Przed moimi oczami pojawiły się obrazy gdzie był Harry. Wszystkie dni spędzone razem. Te lepsze i te gorsze.
Spojrzałam w jego oczy, gdzie dostrzegłam niepewność i strach przed moją odpowiedzią. Tak samo jak wtedy w parku zaledwie dwa miesiące temu...
- Tak.- Odetchnął z ulgą na moją odpowiedź.
Ksiądz podał Harry'emu obrączkę, a ten wziął moją dłoń i znów zaczął powtarzać słowa księdza, ale przy okazji wsuwał mi na palec złotą obrączkę z wygrawerowaną dzisiejszą datą.
- Harriet przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- Teraz była moja kolej, ale cholera ręka trzęsła mi się nie miłosiernie i  bałam się, że mogę upuścić złote kółeczko. Na szczęście Harry przyszedł mi z pomocą.
- Harry przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie co jak zawsze wywołało u mnie dziwnie miłe uczucie w brzuchu. Albo po prostu zaczęło mnie mdlić.
- Mocą nadaną przez Boga ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą.- Harry uśmiechnął się zadziornie. Pochylił się na de mną i jego twarz stała się całkowicie poważna. Złączył nasze usta w czułym pocałunku, a za nami rozległy się krzyki i oklaski. Właśnie stałam się panią Styles i wiecie co? Kurwa zajebiście się z tym czuję.
- To chyba moja ulubiona część.- Szepnął mi do ucha mój mąż po czym chwycił mnie za rękę i wyprowadził z kościoła do nowego wspólnego życia.      
-----------------------------------------------------------------
Dobra, ale klapa. Serio myślałam, że odejdę z jakimś szałem czy coś a tu taka miernota mi wyszła, że aż szkoda słów.... Przepraszam że tak długo ale za każdym razem gdy miałam coś napisać to ktoś coś chciał...
Dodam jeszcze Epilog który mam nadzieję, wyjdzie mi lepiej i żegnam się z tym blogiem.  Jeszcze raz przepraszam za jakoś tego czegoś i za czas. :* Mam nadzieję, że wybaczycie i przebolejecie jakoś ten rozdział. 

środa, 3 kwietnia 2013

....

A więc sorka za brak rozdziału ale mam pewne problemy techniczne. Ale ogólnie to chciałam was poinformować, że nie długo w przeciągu dwóch dni pojawi się OSTATNI rozdział tego bloga, a potem jeszcze Epilog i kończę z historią Harriet aby bardziej skupić się na historii Katherine. Mam nadzieję, że mi wybaczycie taką małą wpadkę :**

piątek, 29 marca 2013

8

----------------------------------------------------------
Co to jest szczęście? Odpowiedź może wydawać się banalna, lub bardzo złożona. A więc właściwie co to jest? Chwila uniesienia? Uczucie które zostawia po sobie jakiś dłuższy ślad? A może po prostu to nasza wyobraźnia która płata nam figle wprowadzając nasze ciało i umysł w chwilę ekscytacji. 

Harriet.

Obudził mnie czyjś krzyk i huk prawdopodobnie z dołu. Na początku nie wiedziałam o co chodzi ale po chwili doszło do mnie co się stało. W ekspresowym tempie wyskoczyłam z łóżka i wybiegłam na korytarz. Gdy zobaczyłam na dole leżącego Louis'a i klękającego przy nim Harry'ego przypomniało mi się jak sama spadłam ze schodów tylko, że wątpię aby Lou był naćpany. 
Harry musiał ruszyć Lou bo ten krzyknął i zaczął go wyzywać. Z racji tego, że jeszcze nikogo oprócz mnie oczywiście nie obudzili postanowiłam ich uciszyć. Zeszłam na dół i ukucnęłam z drugiej strony Lou. 
- Nie trzyj ryja kretynie bo resztę obudzisz.- Harry parsknął śmiechem ale pod ostrym spojrzeniem przyjaciela opanował się.
- Jak mam się nie drzeć skoro mnie boli, a on mnie tyka.- Louis zrobił tak bardzo dziwną minę, że właściwie sama nie wiedziałam czy to z bólu czy po prostu chciał pokazać, ze jet zły.
- To było trzeba uważać jak schodzisz, a nie teraz marudzisz.- Louis próbował się podnieść, ale szybko z tego zrezygnował przez łzy gromadzące się w jego oczach.- Co cię boli?- Mój głos zrobił się trochę milszy, bo przecież on nie płakał z byle powodu. Znaczy się prawie nie płakał z byle powodu.
- Noga i trochę ręką.- Spojrzałam na jego nogę i od razu w oczy rzuciła mi się już dość mocno spuchnięta kostka która zaczynała sinieć. 
- Emm, dobra Harry trzeba go na pogotowie zawieźć. Może mieć złamaną nogę.- Harry pokiwał głową i pomógł się podnieść Lou, a ja przytaszczyłam krzesło na którym posadziliśmy tego niedoszłego Supermena.- Idź po jego dokumenty, a ja szybko się ogarnę i możemy jechać.- Znów rozkaz wypłynął z mojej strony, ale Harry wykonywał wszystko co mówiłam.  
Wbiegłam po schodach i zamknęłam za sobą drzwi kopniakiem. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze rzeczy które wpadły mi w ręce i zaczęłam się rozbierać, po czym szybko wciągnęłam na siebie spodnie i bluzkę. Zaplatałam włosy w kucyk i szukałam jakiś skarpetek które są do pary. Muszę tu posprzątać. Dokończyłam ubieranie się i skacząc w jednym bucie wciągałam na nogę drugiego. Wreszcie byłam gotowa więc chwyciłam jeszcze tylko swój telefon z szafki i wyszłam z pokoju gdzie na dole czekał na mnie ubrany Harry i Lou który lekko się krzywił. Chwyciłam swój czarny płaszcz i tylko narzuciłam go na ramiona. Pomogłam Harry'emu wytargać kalekę z domu i gdy Styles poszedł po samochód ja zamknęłam dom i zaprowadziłam Lou do samochodu. Mieliśmy małe problemy z wsadzeniem go na tylne siedzenia aby mógł wyprostować nogę ale wreszcie udało nam się to i spokojnie mogliśmy ruszyć w drogę. Przejrzałam się w lusterku i jakoś dziwnie się czułam. Wiecie byłam bez tapety na ryju i jakoś dziwnie mi było. Nie żebym zawsze miała dużo makijażu ale teraz nie mam nawet błyszczyka na ustach.
- Ładnie ci tak bez makijażu.- Harry zerknął na mnie i lekko się uśmiechnął. Zobaczyłam w lusterku, że Lou szczerzy się jak głupi.
- To tylko twoje zdanie.- Może to nie była najlepsza odpowiedź na bądź co bądź komplement ale sama właściwie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- A jak ja potwierdzę jego słowa? To będzie się liczyć?- Louis spróbował jakoś się wygiąć aby lepiej na mnie spojrzeć ale skończyło się na jego zduszonym krzyku.
- Ty jesteś głupi więc się nie liczy.- Odpowiedziałam mu, a Lou zdenerwowany zaczął walić ręką w tył siedzenia. Spojrzałam zirytowana na Harry'ego który z uśmiechem pokręcił głową.
- Jak zaraz nie przestaniesz to nie tylko noga będzie cię boleć!.- Krzyknęłam po czym odwróciłam się do Tomlinsona.
- Mam to potraktować jak groźbę?- Na chwilę przestał maltretować siedzenie i wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Potraktuj jako ostrzeżenie.- Uśmiechnęłam się do niego wrednie, a ona chyba przyjął sobie moją radę do serca. Harry zgasił silnik i jako pierwszy wyszedł z samochodu aby pomóc Lou. Tym razem stwierdziłam iż Louis był dla mnie wredny więc mu nie pomogę.
Się biedaczek namęczył. Na początku poszliśmy do recepcji powiedzieć, że to był wypadek i może być bez skierowania, więc ta miła pani wysłała nas na odział urazów. Tam gdy lekarz przyjął Louis'a powiedział nam, że musimy udać się na oddział chirurgiczny czym przeraził Lou na maksa aż nie chciał iść. No ale gdy wreszcie go dotaszczyliśmy to musieliśmy poczekać aż wejdzie ostatni pacjent który był przed nami mimo iż Lou może wejść bez skierowania. Gdy wreszcie doczekał się swojej kolejki weszliśmy z nim bo powiedział, że chce mieć nas przy sobie w tych trudnych chwilach. Tam lekarz obejrzał jego kostkę czyli powykręcał w każdą możliwą stronę i skierował nas na prześwietlenie. No więc z racji tego, że ten gabinet był na dole musieliśmy zejść na dół. Tam pani miała chwilową przerwę więc musieliśmy czekać, a gdy przyszła Lou nie chciał wejść sam ale wreszcie go wepchnęliśmy. No i ze zdjęciem znów musieliśmy iść na górę do lekarza u którego byliśmy. Tym razem tylko wrzuciliśmy do gabinetu Louis'a i siedzimy z Harrym na korytarzu czekając na niego. Oto cała nasza mała przygoda.
- Jeżeli on złamał tą nogę to Paul nas zabiję.- Harry pokręcił głową podając mi kubek kawy z automatu. Nie wiem co mi dzisiaj ale mam ochotę na kawę co jest dziwne.
- Raczej nie ma złamanej bo mógł palcami ruszać. Może mieć zwichnięty staw skokowy.- Harry spojrzał na mnie dziwnie, a ja się zaśmiałam.-- Też sobie kiedyś zwichnęłam stąd wiem co mogło mu się stać.- Wytłumaczyłam mu, a jego mina od razu się zmieniła.
- Zobaczysz, że będzie mnie wykorzystywał. I jeszcze powie, że to moja wina.- Harry oparł się o krzesełko i wyciągnął przed siebie nogi.
- A właściwie to jak on to zrobił?- Podkuliłam nogi i oparłam brodę na kolanach.
- No bo obaj byliśmy głodni, a wiedzieliśmy, że z kolacji zostało trochę pizzy więc zaczęliśmy się ścigać kto będzie pierwszy. No, a Lou wpadł na pomysł, że jak zjedzie z poręczy to będzie szybciej. No więc trochę udało mu się zjechać ale potem odwrócił się aby na mnie spojrzeć no i rypnął na schody i sturlał się na dół. Co teoretycznie czyni go zwycięzcą bo był na dole przede mną ale tego mu nie powiem.- Parsknęłam śmiechem i wyrzuciłam kubek po kawie do kosza. Spojrzałam na zegarek wiszący na białej ścianie i aż jęknęłam. Jesteśmy tutaj już z dobrą godzinę.
- A wiesz to może nawet dobrze, że zleciał z tej poręczy bo na dole są gałki więc jakby się nadział to lekarz by mu chyba niezbyt pomógł.- Harry skrzywił się na samą myśl.
- Taa, a Eleanor to by zadowolona nie była.- Zaczęłam się śmiać z jego miny, a po chwili Harry do mnie dołączył przez co nie zauważyliśmy, że z gabinetu wykuśtykał Louis. Harry gdy zobaczył, że jego przyjaciel podpiera się na kuli aż podniósł się z miejsca. Też to uczyniłam ale ja zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
- Ej! Nawet nie zapytasz co mi jest?- Louis oburzył się i tupnął nogą ale zapomniał, że akurat prawą sobie uszkodził więc lekko krzyknął gdy poczuł, że coś go chyba zabolało.
- Mówisz co oznacza, że żyjesz co równa się temu, że będziesz dalej marudził. A gipsu nie masz więc albo skręciłeś kostkę albo zwichnąłeś staw.- Wzruszyłam ramionami i odebrałam dzwoniący telefon.
**
- Louis! Otwórz drzwi!- Krzyknęłam z salonu nie przerywając oglądania jakiegoś hiszpańskiego serialu w którym każdy każdego chce zabić ale nikt tego nie zrobi bo albo są razem albo mają romans. Trochę takie bez sensu ale pomińmy ten fakt.
- Pewnie Harriet nie wstawaj przecież to ty byłaś rano na pogotowiu.- Lou przeszedł obok kanapy podpierając się na kuli. Wychyliłam się zza parcia i uśmiechnęłam do niego wrednie.
- To co jest między nami jest piękne. Rozumiemy się bez słów.- Tommo wystawił mi język i zniknął za ścianą. Znudziła mi się ta jakże ciekawa telenowela więc postanowiłam udać się na górę. Wyłączyłam telewizor i podniosłam się z kanapy gdy do salonu wkroczył przestraszony Louis, a za nim wściekły Paul. Parsknęłam śmiechem na minę Tomlinsona i jak najszybciej wbiegłam na górę.
- Harriet chodź na chwilę.- Harry odsunął się od drzwi prowadzących do jego pokoju i usiadł na łóżku. Z lekkim strachem weszłam do środka i zamknęłam drzwi opierając się o nie.
- O co chodzi?- Założyłam ręce na piersi przenosząc swój wzrok na podłogę. Coś mi się wydaję, że to nie będzie miła rozmowa.
- Chciałbym abyśmy zaczęli od nowa.- Podniosłam głowę i spojrzałam na jego niepewną minę.
- Jakoś nie łapię.- Harry uśmiechnął się lekko po czym wstał i podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłam bezkarnie wdychać zapach jego perfum.
- Chodzi mi o to, że chcę abyśmy traktowali się tak jakbyśmy nigdy nie byli razem. Tylko przyjaciele i zobaczymy gdzie to nas zaprowadzi.
- Nie wiem czy pamiętasz ale kiedyś mieliśmy podobny układ i gdzie nas to zaprowadziło?
- Doskonale to pamiętam ale wtedy zawaliłem na całego, a tym razem nie zamierzam na ciebie naciskać. Będę traktować cię jak przyjaciółkę i chcę abyś ty traktowała mnie jak przyjaciela z którym nigdy nic cię nie łączyło.- Mam udawać, że nigdy z nim nie byłam? Mam udawać, że go nie kocham? Przecież to jest głupie. Chciałaś zapomnieć. No niby tak. Ale teraz gdy mogę żyć bez niego w pewnym sensie oczywiście to tak jakby naszły mnie obawy czy to aby na pewno dobry pomysł.
- Od nowa.- Wyciągnęłam w jego stronę rękę którą uścisnął i uśmiechnął się do mnie.
- Może będziesz oglądać film ze mną i Lou?- Zapytał i podrapał się po karku. Zawsze tak robił gdy się denerwował.
- Spoko tylko pozwól, że wezmę prysznic i przebiorę się w elegancki dresik.- Harry zaśmiał się i pokiwał głową. Pstryknęłam go w nos i wyszłam z jego pokoju.
Mimo iż na dworze trochę wiało postanowiłam otworzyć u siebie w pokoju okno aby się trochę przewietrzyło. Zabrałam z szafy swoje rozciągnięte szaro białe dresy i udałam się do łazienki od razu rozbierając się i wchodząc do kabiny. Letnia woda przyjemnie rozluźniała moje ciało pozwalając mi się zrelaksować i zapomnieć na chwilę o wszystkich problemach które mnie otaczały z każdej strony.  
Otworzyłam gwałtownie oczy gdy usłyszałam huk dochodzący z mojego pokoju. Przez głowę przeszła mi myśl, że Lou znów z czegoś spadł.
- Harry?!- Krzyknęłam i zaczęłam nasłuchiwać czy chłopak się odezwie.- To ty?!- Odpowiedział mi tylko cisza więc postanowiłam wyjść już spod prysznica i szybko się ubrać.
Otwarłam lekko drzwi i zerknęłam na pokój. Pusto. Popchnęłam do końca drzwi i odetchnęłam z ulgą. To tylko okno które się zatrzasnęło. Roztrzepałam swoje mokre włosy i zostawiając je rozpuszczone zeszłam na dół. W salonie siedział Harry i Lou którzy wybierali film. Usiadłam między nimi i spojrzałam na płyty które były rozłożone na stoliku przed nami.
- Harriet zgadzasz się na ''Podróż na tajemniczą wyspę''?- Louis rzucił groźne spojrzenie Harry'emu który skrzywił się na widok płyty trzymanej przez przyjaciela.
- To jest nudne. Znaczy można to obejrzeć raz i tyle. Ja tam obstawiam na "Hancocka''. - Harry wystawił rękę, a ja przybiłam mu piątkę. Louis zrobił obrażoną minę ale nie krytykował naszego wyboru. Doskonale wiedział, że nie wygra. Harry zasłonił okna i włączył film rozsiadając się obok mnie z westchnieniem.
- Harriet idź po żelki.- Louis dźgnął mnie w bok.
- Czemu ja?- Zadałam podstawowe pytanie nawet na niego nie patrząc.
- Bo ja nie mogę chodzić.- Teraz to się zacznie. Wszyscy będą musieli mu nadskakiwać bo biedny Louis'ek nie może chodzić.
- Harry idź po żelki.- Tym razem to ja dźgnęłam chłopaka w bok, a Lou uśmiechnął się pod nosem.
- Czemu ja?- Powtórzył moje pytanie.
- Bo Lou nie może chodzić, a ty masz bliżej niż ja.- Harry podniósł się i poszedł do kuchni, a ja przybiłam piątkę z Louis'em.
**
Dzwonek do drzwi przewał nam oglądanie filmu w najlepszym momencie ale bez nerwów włączyliśmy pauzę i poszłam otworzyć drzwi.
- Harry! Do ciebie!.- Uśmiechnęłam się do blondynki i odeszłam pogwizdując sobie wesoło. Minęłam zdezorientowanego Harry'ego i znów walnęłam się na kanapę.
- Kto to?- Louis zrzucił moją głowę ze swoich kolan przez co wyprostowałam się niezadowolona.
- No i teraz to ci nie powiem.- Włączyłam sobie film i założyłam ręce na piersi ignorując wpatrującego się we mnie Lou.
- Hej Lou zobacz kto u nas nocuje.- Harry wkroczył do salonu z Lux na rękach i przewieszoną przez ramię niebieską torbą. Tomlinson gdy tylko zobaczył małą wyciągnął do niej ręce, a on powtórzyła jego czynność.
Doszłam do wniosku, że raczej filmu nie dokończymy więc zmyłam się do siebie w celu ogólno-kształcącym co tłumacząc na mój język znaczy rzucić się na łóżko i mieć wszystko w głębokim poważaniu.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wpatrywać się w sufit w celu znalezienia kilku ciekawych odpowiedzi na moje pytania. Najważniejsze z nich to było czy aby na pewno dobrze zrobiłam przyjmując propozycję Harry'ego. Może powinna zniknąć z jego życia i dać im wszystkim święty spokój.

Harry.

Podałem Lux grzechotkę którą znów upuściła i poczekałem, aż Liam usiądzie sobie wygodnie. Chciałam, nie raczej musiałem z nim porozmawiać. 
- Posłuchałem się ciebie.- Wydusiłem z siebie wreszcie i wziąłem nie zbyt zadowoloną Lux na kolana, a ta od razu zaczęła ciągnąć mnie za włosy.
- Często to słyszę więc musisz sprecyzować w jakiej sprawie się mnie posłuchałeś.- Liam od samego naszego powrotu z pogotowia wymądrza się co mnie lekko irytuję.
- No z Harriet. Rozmawiałem z nią dzisiaj. Postanowiliśmy zacząć wszystko od nowa. Jakbyśmy nigdy nie byli razem.
- I coś czuję, że już tego żałujesz i będziesz mi to wypominał przez dobry tydzień. Czyż nie?-Podałem mu Lux i zacząłem chodzić po salonie nie mogąc się uspokoić. Nawet nie wiem co właściwie mnie zdenerwowało ale czułem, że jestem zły.
- No właśnie sam nie wiem czy żałuję. Kocham ją tego jestem pewny ale.... Czuję, że ta cała przyjaźń nas od siebie odsunie i wszystko jeszcze bardziej się zrypie.- Usiadłem nagle zmęczony i schowałem twarz w dłoniach.
- Jeżeli na prawdę ją kochasz to uwierz mi, że ten układ który jest teraz między wami tylko wam pomoże i wreszcie oboje zrozumiecie, że nie możecie bez siebie żyć.
- Kurwa Liam ja już wiem, że nie mogę bez niej żyć.- Chłopak oburzony moim słownictwem zakrył dziewczynce uszy i pokręcił głową z oburzoną miną.
- Zważaj młody człowieku na słownictwo. A tak ogólnie to powiedziałeś jej, o trasie?
- Nie jeszcze nie. Jurto wezmę ją i Lux na spacer i jej powiem.

Harriet.

- Czekolada, czekolada, czekolada....- Zbiegłam ze schodów mrucząc pod nosem czekolada. Opowiem wam zabawną historię. Gdy się położyłam to sobie zasnęłam i śniło mi się, że mam dom z czekolady no i go zjadłam i teraz chce mi się czekolady. Zabawne prawda?
- Tobie co?- W kuchni zastałam Harry'ego i Lux rzucającą w Loczka różnymi zabawkami. 
- Mamy w domu czekoladę?- Zaczęłam otwierać szafki w celu znalezienia mojego cudu nad cudami. 
- Druga szafka po lewej.- Otworzyłam szafkę którą wskazał mi Harry i ujrzałam to co tak bardzo mnie do siebie wołało. Usiadłam na blacie i otworzyłam czekoladę po czym podzieliłam się z towarzystwem które teraz rzucało się miśkami. Taaa na poziomie. 
- Gadzie reszta przygłupów?- Harry oburzony rzucił we mnie pluszowym kurczakiem. 
- Liam u Danielle, Louis z Eleanor u góry, a Niall i Suzie wybyli się na spacer z dobrą godzinę temu.
- No a Zayn?
- Poszedł błagać Perrie o wybaczenie.- Zrobiło mi się jakoś smutno. Malik kochał Perrie i to cholera nawet ślepy zauważy ale rozumiem dziewczynę. Zdradził ją z pierwszą lepszą i jeszcze jej nic nie powiedział. Co ona mogła sobie pomyśleć? A gdyby Taylor nie powiedziała jej tego sama to co Malik dalej by ją okłamywał nie wiadomo jak długo. 
- Myślisz, że się pogodzą?- Zeskoczyłam z blatu i podałam Lux zabawkę którą wypuściła na podłogę.
- Myślę, że Perrie będzie trudno przekonać ale jeżeli go kocha to mu wybaczy.- Miałam jakieś dziwne wrażenie, że on nawiązuję do nas. Bo jeżeli go na prawdę kocham to wreszcie wszystko mu wybaczę. Tylko, że ja już to zrobiłam. I może to właśnie jest złe bo nie mogę być na niego zła. Nie mam o co. Przecież on teraz zachowuję się idealnie. Jest miły, pomaga mi. Tylko dlaczego nie był taki wcześniej? Dlaczego wcześniej tak bardzo mu zależało aby być jak najbliżej mnie, a teraz wystarcza mu przyjaźń?

Narrator.

Słowa mogą zranić, ale mogą też wiele zdziałać. 
Czyny mogą nam pomóc ale również zaszkodzić.
Uczucia mogą pokazać nam co dla nas jest tak na prawdę dobre, a co złe. 
Serce może zrujnować nam życie.
Rozum może przezwyciężyć to co najważniejsze.
----------------------------------------------------------------------
No i znów spóźniony ale nie miałam zbytnio czasu na pisanie -.- Taka trochę masakra. Hmm postanowiłam uszkodzić Louis'a tak jak uszkodziłam siebie chociaż ja to sobie zrobiłam na w-f ale pomińmy ten fakcik. :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba ten rozdział. Wyszedł dłuższy ale nie moja wina. Dobra moja. Wczoraj założyłam nowego bloga gdzie są już bohaterowie i dziś pojawi się prolog. 
Nowy blog mam nadzieję, że wam się spodoba i choć trochę zaciekawi. No ale to, że mam drugiego bloga nie oznacza, że kończę ten. Jeszcze trochę was pomęczę :*
Ale się rozpisałam..... A jak u was pogoda? Bo ja będę miała piękną Wielkanoc tej zimy :D

niedziela, 24 marca 2013

7

---------------------------------------------------------------
Są ludzie którym pozwolimy wracać zawsze. Choćby nie wiadomo jak bardzo by nas zawiedli, i jak bardzo pozwoliliby nam cierpieć. I mimo iż wywołali najokropniejszy ból gdy odchodzili- to wywołują najcudowniejszy uśmiech gdy wracają. 

Harriet.

Trzymałam dwa palce przy swojej szyi i spokojnie liczyłam uderzenia. Puls lekko przyśpieszony. Ale co się dziwić. Wyprostowałam się i rozejrzałam za drogą powrotną. Gdy udało mi się zlokalizować w którą stronę powinnam się udać znów zaczęłam biec ale tym razem wolniej. Wczoraj, a właściwie dziś w nocy postanowiłam, że zacznę o siebie dbać. Wiem, nie powinnam była biegać ale postanowiłam spróbować. Może zwalczyłam chorobę i nic mi nie będzie. Jak na razie nie mam napadu kaszlu także jest dobrze.
Zatrzymałam się przed skrzykną i wyjęłam z niej kilka kopert. Przecisnęłam się przez czatujące fanki i spokojnie weszłam do domu zrzucając z siebie swoją bluzę. Poczułam jak czyjeś ręce oplatają się wokół mojej talii. Na początku lekko się wystraszyłam ale potem przypomniałam sobie gdzie się znajduję. Przecież w tym domu każdy się przytulał.
- Gdzie byłaś tak wcześnie?- Słysząc jego głos zaczęłam się śmiać po czym wyswobodziłam się z jego uścisku. Louis jęknął nie zadowolony i zrobił obrażoną minę.
- Biegałam. Nie czuć?- Lou parsknął śmiechem i zostawił mnie samą. Stwierdziłam, że lepiej jak pójdę wziąć prysznic i dopiero potem dołączę do śniadania. A po za tym chcę mieć trochę czasu na ogarnięcie swoich myśli. 
Nie poszłam do pokoju Harry'ego tylko do siebie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i rzuciłam go niedbale na łóżko po czym wyciągnęłam z szafy rzeczy na przebranie i udałam się do łazienki.  
Szybko umyłam swoje ciało podśpiewując sobie przy tym. Gdy byłam już ubrana wzięłam się za rozczesywanie swoich włosów splątanych przez suszenie suszarką. Zrobiłam sobie warkocza aby włosy mi nie przeszkadzały i pomalowałam rzęsy maskarą aby powiększyć sobie oczy.
Zabrałam z pokoju telefon i z wolną głową od myśli zeszłam na dół kierując się do ciemnobrązowej jadali w której za pewne wszyscy siedzieli. Nie myliłam się. Usiadłam na wolnym miejscu między Niall'em, a Louisem. Na przeciwko mnie natomiast siedział Harry który unikał mojego wzroku.
- A więc ten emmm co tam w świecie Harriet?- Po zachowaniu Lou mogłam się domyśleć iż Harry już zdążył mu się pochwalić wczorajszym wieczorem.
- Jeżeli chcesz wiedzieć to albo wyjdź na dwór albo jutro rano pójdziesz biegać ze mną.- Sięgnęłam po dzbanek z sokiem po czym nalałam sobie trochę pomarańczowego płynu do szklanki.
- Eee wiesz z chęcią bym to zrobił ale wiesz Eleanor jest bardzo zazdrosna i nie chcę narażać cię na jakieś nieprzyjemności z jej strony.- Spojrzałam na niego i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Smacznego Harriet.- Niall nałożył mi na talerz kilka kanapek i grzecznie zasugerował, że mam to wszystko zjeść. Muszę zacząć normalnie funkcjonować co równa się z tym iż muszę normalnie jeść więc wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie.
- Harriet może pojedziesz z nami do radia?- Liam upił łyk swojej kawy i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Spojrzałam przelotnie na Harry'ego który siedział z pochyloną głową.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać.- Odpowiedziałam niepewnie bo właściwie to głupio mi było powiedzieć, że nigdzie z nimi nie pojadę.
- Szybko się ocknęłaś.- Mruknął Harry pod nosem. (O.O)
- Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć to zrób to.- Odłożyłam kanapkę na talerzyk i założyłam ręce na piersi. Styles podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Wyglądał okropnie. Podkrążone oczy zdradzały to, że nie spał w nocy albo spał ale bardzo mało.
- Wczoraj powiedziałem wszystko co miałem do powiedzenia.- Odsunął swoje krzesło i wyszedł z jadalni. Położyłam ręce na stole i zaczęłam się bawić łyżeczką. Jeżeli tak ma teraz wyglądać każde nasze spotkanie to ja chyba podziękuję.
- Harriet co się stało?- Niall położył mi rękę na ramieniu, a ja pokręciłam głową sama właściwie zastawiając się co wczoraj wieczorem poszło nie tak.
- Pójdę z nim porozmawiać.- Louis poklepał mnie po plechach i skierował się w stronę schodów. Ukryłam twarz w dłoniach i wróciłam do wspomnień wczorajszego wieczoru.

- Wyjdź za mnie.- Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem w środku. Moje serce zaczęło bić szybciej, a płuca zaczęły domagać się powietrza którego mi brakowało. Spojrzałam w jego zielone oczy i odpowiedziałam na najważniejsze pytanie z jego strony.
- Nie mogę Harry.- Wyszeptałam i wstałam aby nie patrzeć na jego zawiedzioną twarz. 
- Dlaczego? Przecież powiedziałaś, że mnie kochasz.- Stanął za mną, a ja odwróciłam się ale sprawnie unikałam jego wzroku.
- Tak ale powiedziałam też, że się boję. Mam dość walki, a wiem, że.... Że my będziemy walczyć. I to nie w dobrym znaczeniu tego słowa. Okej może na początku będzie świetnie ale potem wszystko zacznie się sypać. Sam wiesz jak zakończył się nasz związek. Ja nie chcę znów cierpieć i starać się zapomnieć wszystkiego co jest z tobą związane.
- Czyli masz w dupie to co ja czuję. Masz w dupie to, że cię kocham i chcę być z tobą!- Rzucił ściskanym w dłoni pudełeczkiem które uderzając o ścianę otworzyło się przez co pierścionek wyleciał na podłogę i ''podjechał'' nam pod nogi.
- Nie możesz tak mówić.- Schyliłam się i podniosłam złoty pierścionek.- Zachowaj to dal tej jedynej.- Chwyciłam jego rękę po czym wcisnęłam mu pierścionek. Odwróciłam się i otworzyłam drzwi.
- Ta jedyna właśnie odchodzi.- Miałam wielką ochotę aby się odwrócić ale wiedziałam, że to nie pomoże. Musiałam odejść. Tak będzie lepiej. Dla niego.

Co zrobiłam nie tak? Odrzuciłaś go. Och, Stefek wiesz, że to nie jest takie łatwe. Właśnie, że jest ale ty się boisz bo jesteś tchórzem. Teoretycznie jesteś mną więc ty też jesteś tchórzem.
- Jedziemy za godzinę. Bądź gotowa.
- Liam ja nie jestem pewna czy....- Podniósł rękę do góry nakazując mi się zamknąć więc posłusznie wykonałam jego rozkaz.
Niall i Liam postanowili posprzątać po śniadaniu więc skorzystałam z okazji i udałam się do salonu w którym przebywał Zayn. Wrócił późno i nie miał ochoty na rozmowę, ale teraz już się nie wywinie. Usiadłam obok niego i zaczęłam oglądać bajkę która go zainteresowała.
- Gadałeś z nią wczoraj?- Zapytałam nie odwracając wzorku od telewizora i od ganiającego swój własny ogon królika co było dość dziwne.
- Próbowałem. Jak na razie to ona tylko wykrzyczała mi w twarz jaki jestem okropny.- On też cały czas śledził poczynienia królika ale wiedziałam, że robi to tylko aby nie patrzeć mi w oczy.
- Próbuj dalej. Jeżeli ją na prawdę kochasz to najgorsze co możesz teraz zrobić do się poddać.- Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Zobaczyłam coś co mnie wprost zszokowało. On płakał. Po jego policzkach płynęły łzy. Szybko go przytuliłam pokazując, że nie jest sam.
- Bez niej moje życie nie ma sensu Harriet.- W moich oczach również pojawiły się łzy. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić.
- Wiem coś o tym.- Szepnęłam i od razu skarciłam się za to. Co ja odwalam. Zayn odsunął się ode mnie i przetarł policzki.
- Co się wczoraj takiego stało, że Harry jest taki przybity?- Teraz to ja zaczęłam unikać jego wzroku.
- Oświadczył mi się, a ja.....- Zabrakło mi słów na to co właściwie zrobiłam. No dobra powiedziałam nie ale przecież w głębi duszy krzyczałam tak.
- Ale.... To dlaczego......? Myślałem, że go kochasz.- Zayn spojrzał na mnie niepewnie i wyglądał w tej chwili jak małe dziecko które powiedziało coś czego nie jest do końca pewne.
- Bo go kocham i właśnie dlatego nie mogę z nim być. Muszę pozwolić mu odejść. No, a przecież to nie może być aż takie trudne, co nie? No wiesz zaczynasz ignorować tą osobę, potem twoje uczucia zanikają i tyle.
- Taaa to było bardzo epickie Harriet tylko szkoda, że sama w to nie wierzysz.- O kurde nakrył nas! Uciekać! 
- Pff skąd ta pewność? Może ja po prostu tak dobrze udaję?- Zmrużyłam lekko oczy, a on zaczął się śmiać.  Patrzyłam na niego chwilę w ciszy, aż wreszcie sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać właściwie z samej siebie.
- Co wam tak wesoło?- Liam i Niall usiedli na przeciwko mnie i patrzyli podejrzanie. Nie dziwię się im. Przecież ostatnio gdy byłam wesoła to tak jakbym była na haju. Opanowałam się i spojrzałam na Zayn'a który próbował się nie śmiać.
- Ja tam nie wiem co go tak rozbawiło.- Wzruszyłam ramionami i z małym uśmiechem na twarzy opuściłam salon. Byłam już przy schodach gdy przypomniałam sobie, że przecież wyciągnęłam ze skrzynki listy. Tylko gdzie one są? Wróciłam do korytarz i rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam na szafce żadnych kopert. Leżała na niej tylko moja niebieska bluza. Walnęłam się w czoło i podniosłam bluzę odnajdując koperty. Powiesiłam bluzę na wieszak i zabrawszy koperty wróciłam do salonu. Wszystkie listy które przeglądałam były zaadresowane do Liam. Dopiero ostatnia koperta była podpisana moim imieniem  Zdziwiłam się, że nie ma na niej znaczka ani adresu zwrotnego. Z dziwnym uczuciem otworzyłam kopertę i wyciągnęłam złożoną na pół kartkę. Rozprostowałam ją i od razu rozpoznałam pismo.

Droga Harriet,
  ale to banalne. Kurde nie umiem pisać listów więc doceń fakt iż się dla ciebie męczę. Mianowicie chodzi o to, że byłem przygotowany iż odrzucisz moją propozycję dlatego musiałem w jakiś sposób wszystko ci wytłumaczyć nawet jeżeli miałby być to tylko list. Chodzi o to, że gdy dowiedziałem się, że wyjechałaś do LA musiałem cię tutaj sprowadzić za wszelką cenę. Długo nad tym myślałem i w końcu uświadomiłem sobie, że przyjedziesz tutaj tylko dla jeden osoby. Zakradłem się do domu chłopaków (zauważyłaś, że oni nigdy nie zamykają drzwi?) i podpaliłem ich kuchnie po czym szybko wyszedłem przez okno. Nie chciałem aby coś im się stało. Nie chciałem aby coś się stało Harry'emu. Może to zabrzmi żałośnie ale zadziałało co nie? Przyjechałaś tylko, że nie porozmawiałaś ze mną. Szkoda. Szkoda, że tak późno i w nie zbyt miłych okolicznościach przekonałaś się, że nie jestem aż taki zły na jakiego wyglądam. Szkoda, że nie zaczęliśmy tego inaczej. Ale cóż bywa. Czasu nie cofniemy. Dobra do rzeczy. Możesz uznać mnie za tchórza, że nie robię tego osobiście ale PRZEPRASZAM. Ciebie jak i chłopaków. Kiedyś wszystko było inne, Harry był inny. Nie wiem czy ci opowiadał o swojej przeszłości ale wiedz, że przyjaźniłem się z Harrym i on nie jest taki święty i dobry jak ci się wydaje. Nie chcę cię do niego uprzedzać ale uważaj Harriet. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
Max.

Schowałam list z powrotem do koperty i zaczęłam zastanawiać się nad tym co przeczytałam. On podpalił ich dom, po to abym tutaj wróciła. Ale dlaczego chciał aby przyleciała? Bez sensu. I jeszcze ten tekst, że mam uważać na Harry'ego bo on wcale nie jest taki za jakiego go mam. A za jakiego go mam? Za dobrego, romantycznego i uczciwego chłopaka? Raczej nie. Ale nie myślałam o nim nigdy jak o złym człowieku jak już to o osobie która się zagubiła. Najwyraźniej się myliłam. I to bardzo. Muszę dowiedzieć się dlaczego oni przestali się przyjaźnić. Co takiego zaszło między nimi, że jedne z nich postanowił zostawić drugiego? Kurde i gdzie on wyjechał? Przecież komuś musiał powiedzieć gdzie będzie teraz mieszkał.
Podniosłam wzrok z koperty i zauważyłam, że jestem całkowicie sama w salonie. No nie fajnie, zostawili mnie. 
- Suzie!- Wystrzeliłam jak z torpedy i pobiegłam na górę. Przecież ona jest kuzynką Max'a więc musi wiedzieć gdzie on teraz jest. Otworzyłam drzwi od pokoju Niall'a gdzie aktualnie mieszka moja kolorowa koleżanka i zamknęłam je równie szybko jak i otwarłam. Usłyszałam ze środka zduszony pisk i śmiech Horana. Zapukałam do drzwi i gdy usłyszałam zgodę na wejście otworzyłam lekko drzwi i wsadziłam do środka tylko głowę.
- Nie chcę przeszkadzać i w ogóle ale mam pytanie do Suzie.- Dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej.
- W czym mogłabym ci pomóc dziewojo.- Wstała po czym poprawiła bluzkę którą najwidoczniej Horan chciał z niej zedrzeć.
- Czy wiesz gdzie jest Max? Dostałam od niego list i teraz mam do niego wiele pytań, a właściwie nie wiem gdzie on jest.
- Przykro mi Harriet ale powiedział mi tylko, że nie długo się odezwie. Nie wiem gdzie on jest.- Dziewczynie zrobiło się przykro ale szybko zatuszowała to uśmiechem.
- Trudno. Dzięki. A no i wiecie zaraz mamy jechać do radia także ten. Wiecie o co chodzi.- Zamknęłam drzwi i z uśmiechem poszłam do swojego pokoju aby schować list. 
**
Siedzę z Suzie na kanapie w radio i nie mogę przestać się śmiać z min prowadzących. Chłopcy opanowali całe pomieszczenie. Dosłownie. Każdy z nich krzyczał coś innego do mikrofonu. Nie byłoby tak źle gdyby to nie szło na żywo. I właściwie zamiast odpowiadać na pytania to chłopcy je zadawali począwszy od najbanalniejszych, a kończąc na tych plus osiemnaście. 
Wreszcie ich manager nie wytrzymał i wszedł do pomieszczenia w którym przebywali chłopaki.
- Spokój! Dlaczego wy nie możecie być spokojni i poważni przez godzinę? Harry odsuń się do tej konsoli.- Styles spuścił na dół głowę i podszedł smutny do Louis'a który zaczął go przytulać i mówić, że kupi mu taką samą. I wiecie co? Wcale bym się nie zdziwiła gdyby on to zrobił.
Chłopcy po względnym ogarnięciu się zaczęli odpowiadać na pytania prowadzących jak i samych fanów. Jak na razie pojawiło się tylko jedno pytanie o mnie i z dwadzieścia o Suzie. Właściwie to cieszył mnie ten fakt.
- A teraz pytanie od fanki która jest z nami na linii.- Jakiś facet poklikał coś na dużej klawiaturze i po chwili można było usłyszeć wesoły głos dochodzący z głośników.
- Harry czy masz zamiar oświadczyć się Harriet skoro nie jesteś już z Taylor?- Styles odruchowo spojrzał w moją stronę i przez chwilę na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Gdybym był pewny, że je przyjmie to pewnie tak ale miłość jednej osoby nie wystarczy.- I właśnie w tej chwili zarzucił mi, że go nie kocham. Zdenerwowałam się. Taka prawda. Wstałam z kanapy i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na jasną żarówkę która świeciła tuż nad moją głową. Drzwi którymi wyszłam otworzyły się i na przeciwko mnie pojawił się Harry.
- Dlaczego wyszłaś?- Spojrzałam na niego i zaczęłam się zastanawiać co z nami jest nie tak. Dlaczego między nami nie może chociaż raz dobrze?
- Wiesz nie lubię słuchać gdy ktoś twierdzi, że nie mam uczuć.- Harry zrobił krok w przód i położył obie ręce obok mojej głowy. Spojrzałam w jego oczy i nie dostrzegłam w nich już tego starego Harry'ego.
- Przecież nie powiedziałem, że nie masz uczuć, powiedziałem tylko.......
- Dlaczego zerwałeś kontakt z Max'em?- Przerwałam mu i czekałam na jego odpowiedź. On wyprostował się lekko zdenerwowany i spojrzał na mnie z pogardą.
- Zaraz wracamy do domu.- I tyle. Wrócił do środka, a ja nadal nie poznałam odpowiedzi.
------------------------------------------------------
Udało się! Boziu myślałam, że nie dam rady napisać już nic sensownego, a tu proszę! Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału co jest dziwne ale serio podoba mi się :D
Dziękuję za wszystkie motywujące komentarze :*
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. 
A takie małe pytanko: Jak myślicie w czym Harriet przeszkodziła Suzie i Niall'owi?

piątek, 22 marca 2013

6

--------------------------------------------------------------------
Co dziennie, nawet nie świadomie tęsknimy za czymś co było dla nas czymś wspaniałym. Teraz to tylko wspomnienia, czasu nie cofniemy choćbyśmy bardzo tego pragnęli. Nie które nasze szczęśliwe wspomnienia zakrywają te smutne i przerażające które są powiązane tylko i wyłącznie z jednym.

Harriet.

Otworzyłam po woli oczy i prawie się uśmiechnęłam. Na moje szczęście pohamowałam się. Harry wpatrywał się we mnie jakby szukał jakiejś części mnie którą zgubił.
- Witaj śpiąca królewno.- Uśmiechnął się do mnie uroczo a w mojej głowie zrodziła się myśl iż mogłabym codziennie patrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Niby wszystko ładnie i w ogóle ale dlaczego ja się nie odezwę? Przecież w tej chwili mogłabym powiedzieć co czuję i było by wszystko dobrze. Chyba... Możliwe, prawdopodobnie tak.
Spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie i moje oczy zrobiły się dwa razy większe. Było już po dwunastej.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?- Szepnęłam i opuściłam głowę chowając się za włosami. Harry usiadł obok mnie i podniósł moją głowę.
- Nie było potrzeby. Harriet czy.... No czy zgodziłabyś się pójść ze mną na dzisiejsze przyjęcie do Paula?- Spuściłam wzrok i sama nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. No bo właściwie to chcę z nim tam pójść ale wiem też, że na pewno spotkamy tam pannę Swift co wcale nie jest takie świetne jakby się mogło wydawać.
Spojrzałam na Harry'ego który czekał w skupieniu na moją odpowiedź. Próbował zachować względny spokój ale...widać było, że się denerwuję. Nawet bardzo denerwuję. Wzięłam głęboki wdech i lekko, prawie niezauważalnie skinęłam głową na znak zgody. Momentalnie na twarzy Harry'ego pojawił się wielki uśmiech. Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju zostawiając samego szczerzącego się do siebie Harry'ego. Spokojnie zeszłam na dół gdzie przeżyłam nie mały szok. Mianowicie Danielle i Eleanor zrobiły sobie z salonu jakiś salon kosmetyczny, a chłopcy wpatrywali się w nie. A właściwie to nawet nie wiem kiedy Louis i El się pogodzili ale cieszę się, że już jest między nimi dobrze. Właściwie to czułam się trochę winna. gdyby nie moje zachowanie po wyjeździe Niall'a Lou zachowywałby się normalnie i wtedy by się nie pokłócili. A właśnie Niall. Coś czuję, że z mojego planu znienawidzenia chłopaków nici. Przecież ja nie potrafię tego zrobić. Nie potrafię znienawidzić osób których kocham. A po za tym.... Ja nie chcę tego robić. Chcę aby znów wszystko było tak jak wcześniej.
- Oo Harriet jak dobrze, że już wstałaś. Słyszałyśmy, że idziesz z Harrym do Paula więc przybyłyśmy na pomoc.- Eleanor uśmiechnęła się do mnie promiennie. Harry który stanął obok mnie zaczął kręcić głową ale było już za późno. Spojrzałam na niego i czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony.
- No wiesz, jesteś przewidywalna.- Wzruszył ramionami i zniknął w kuchni podśpiewując sobie pod nosem. Uśmiechnęłam się lekko. Westchnęłam i pokręciłam głową. Nie czekając ani chwili dużej podeszłam do Horana i bez żadnych słów przytuliłam się do niego zaciskając mocno powieki w celu powstrzymania małych słonych kropelek.
- Ja też cię kocham i bardzo przepraszam.- Szepnął mi do ucha. Przez jego słowa poczułam jak jakaś mała bańka pęka w moim wnętrzu przez co łzy wylały się na światło dzienne. Odsunęłam się od niego i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam się szczerzyć jak głupia. Właściwie to tak bez powodu. Albo może był powód? Prawdopodobnie właśnie zrobiłam krok ku lepszej przyszłości.
Dziewczyny kazały wziąć mi szybki prysznic ponieważ zaraz będą się znęcać nad moim ciałem. W tym momencie wpatrywałam się w odbicie dziewczyny w lustrze której ciało było całkowicie zaniedbane i wyniszczone. Spokojnie mogłam policzyć wystające żebra. Kości biodrowe odznaczały się pod cienką warstwą skóry. Przerażający obraz, do którego powstania sama się przyczyniłam. Drżącą ręką otworzyłam drzwi od łazienki i próbując zachować spokój weszłam do swojego w pokoju gdzie czekały na mnie dziewczyny. Gdy tylko ujrzały moje ciało na ich twarz pojawiło się przerażenie i niedowierzanie. Usiadłam na łóżku starając się zachowywać normalnie co raczej mi nie wychodziło.
- Wydaję mi się, że z tym będziecie miały najwięcej roboty.- Odwróciłam swoje ręce ukazując im różowe blizny po cięciach. Zostaną ze mną. Już na zawsze. Czy żałuję, że to zrobiłam? Jak cholera. Nie wiem co mną wtedy kierowało ale na pewno było to głupie. Chciałabym cofnąć czas ale nie mogę. Każdy z nas popełnia błędy ale moje całe życie to jeden wielki błąd.
- Spokojnie damy radę. Ale teraz opowiadaj o co chodzi z tobą i Harrym?- Eleanor zaczęłam suszyć mi włosy, a Danielle wybierać jakieś cienie.
- O nic. Nie jesteśmy razem i raczej już nigdy nie będziemy.- Jakoś wzięło mi się na zwierzenia, a nigdy nie była dziewczyną która chciałaby się komuś wyżalić. Albo może inaczej. Ja po prostu nie miałam komu się wyżalić.
- To dlaczego wczoraj wieczorem zleciał na dół wielce szczęśliwy i mówił, że teraz między wami będzie tylko lepiej?- Dan wymierzyła we mnie jakimś pędzelkiem, a ja cofnęłam się do wczorajszego wieczoru. Położyłam się gdy on już spał i odpowiedziałam mu.... Albo mu się coś przyśniło albo....
- Nie spał.- Szepnęłam i lekko się uśmiechnęłam. To znaczy, że on jednak coś do mnie czuję i chcę zawalczyć.
- Chyba nie chcę poznawać nie których odpowiedzi. - Zaśmiałyśmy się ze słów Eleanor która lekko się skrzywiła do swoich myśli.
- Będziesz dzisiaj najpiękniejszą dziewczyną. Wtedy Styles zobaczy, że nie może odpuścić.- Dan usiadła na przeciwko mnie i zaczęła nakładać na moją twarz jakieś pudry przez które co chwilę kichałam.
Gdy jedna z dziewczyn zajmowała się moją twarzą druga kombinowała coś z moimi włosami. Widać było, że bardzo przykładają się do pracy. A gdy Eleanor przyniosła mi sukienkę miałam ochotę się na nie rzucić. Robiły wszystko bylebym wyglądała jak człowiek.
Stanęłam przed długim lustrem i nie mogłam uwierzyć, że to ja. Nie widziałam już wychudzonej dziewczyny z podkrążonymi oczyma. Teraz stała tam dziewczyna z lekkimi lokami luźno opadającymi na ramiona, lekkim makijażem doskonale podkreślającym jej niebieskie oczy. Miętowa sukienka dodała jej kilka zbawiennych kilogramów i wydłużyła chude nogi, a szare szpilki dodawały uroku całej stylizacji. Wyglądałam jak jakaś modelka, a nie dziewczyna z depresją która gubi się we własnym życiu.
- To nie jestem ja. Przecież ja tak nie wyglądam.- Odwróciłam się do szczerzących się dziewczyn. Zaśmiały się obydwie.
- Jesteś piękna i zawsze o tym pamiętaj. A teraz. Siedzisz tutaj kochana póki po ciebie nie przyjdziemy. Harry nie może cię na razie zobaczyć.- Pocałowały mnie obydwie w policzek i zostawiły samą. Znów spojrzałam w lustro i wprost nie mogłam uwierzyć.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać dlaczego wcześniej nie zaczęłam żyć. Tak na prawdę żyć. Cieszyć się z każdego nowego dnia, z każdej chwili. Przecież to jest najważniejsze. Popełniłam tak wiele błędów. Muszę to naprawić. Koniec użalania się nad swoim jakże ciężkim życiem. Przecież nie tylko ja mam problemy. Są miliony ludzi na świecie którzy mają problemy i potrafią sobie z nimi poradzić. To dlaczego ja mam być gorsza? Też sobie poradzę. Muszę. Mam dla kogo żyć.
- Nie przeszkadzam?- Zayn wyrwał mnie z zamyślenia. Nawet nie słyszałam jak pukał. A może nie pukał? A co za różnica? Pokiwałam głową, a Malik zamykając za sobą drzwi usiadł obok mnie i westchnął smutno.
- Co się stało?- Jeżeli mam zacząć normalnie żyć to chyba najlepiej będzie jeżeli odnowię swoje stosunki z najbliższymi dla mnie osobami.
- Nie mogę okłamywać dłużej Perrie. Dzisiaj będzie na przyjęciu, gdzie również ma się pojawić Taylor. Wiesz, że to dziecko może być moje, prawda?
- Może ale nie musi. A po za tym kto wie z kim ona jeszcze się zaprzyjaźniła? Może to nie będziesz ani ty ani.... Harry.- Pewnie łódź się dalej.
- A jeżeli będziesz znów z Harrym,a okaże się, że to jego dziecko. To co wtedy zrobisz?- Zadał mi pytanie które może wydawać się proste ale tak na prawdę to wcale prostym nie jest.
- Nie wiem. Ale.... Walisz trudnymi pytaniami Zayn.- Uśmiechnęłam się do niego, a on przytulił mnie do siebie. To wszystko jest zbyt piękne aby było prawdziwe. Ej! Stop! Miałam się nie użalać. 
Gdy tylko Zayn wyszedł z pokoju poczułam się samotnie i miałam nieodpartą chęć aby znów rozluźnić swoje ciało i umysł. Sięgnęłam pod materac i wyciągnęłam woreczek z białym proszkiem. Trzymałam go w dłoniach i poczułam jak zalewają mnie różne uczucia. Radość, smutek, przerażenie i przede wszystkim złość. To wszystko jego wina, to przez niego zaczęłam znów brać to świństwo. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać.'' Jeżeli będziesz smutna to po prostu weź kartkę, długopis i wylej swoje uczucia na papier.'' Wyciągnęłam z szuflady długopis i kartkę po czym usiadłam na krześle i zaczęłam pisać to co przychodziło mi do głowy.

Nikt nie odkryje tajemnicy życia,
swojego prawdziwego bycia.
Radość, smutek i łzy...
Czy to prawdziwy ty?
Pokaż swoją twarz,
chyba tyle odwagi masz.
Co dziennie stawiasz znak zapytania na końcu swojego zdania.
Uwierz w siebie,
nie chodź z głową w niebie.
Po prostu idź swoją drogą,
inni przecież tak robią.

Co to jest? Co to właściwie ma do tego co czuję w tej chwili? Bez sensu.... Położyłam woreczek na zapisanej kartce i nadal nie widziałam żadnego powiązania swoich słów z czymś takim. A może widziałam? może trochę to uproszczę. Chodzi tutaj mniej więcej o moje relację z panem H, o Niall'a, o Max'a i co najważniejsze o Jacka który mnie ignoruję, nie odbiera telefonów i w ogóle odciął się ode mnie. Wiem kto zna odpowiedzi na moje pytania powiązane z jego osobą ale tak jakby trochę mi głupio pytać. Ostatecznie zostawiłam kartkę na biurku, a na niej woreczek ze zbawianiem które tylko by wtrąciło mnie w większy dół. Zeszłam ostrożnie na dół gdzie właściwie wszyscy już byli. Uśmiechnęłam się delikatnie i stanęłam obok Harry'ego który wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy i z miłością w oczach.
** (coś tam takiego chyba fajnego )
Myślałam, że to ma być małe przyjęcie czy coś a okazało się, że jest tutaj większość ludzi których dotychczas oglądałam w telewizji ale jakoś szczególnie się tym nie jarałam. Ogólnie to dałoby się znieść tą jakże rozrywkową atmosferę (wyczujcie ten sarkazm) gdyby nie uporczywy wzrok  panny Taylor która cały czas się na nas gapiła. Czułam się skrępowana co było bardzo dziwne i w ogóle jakoś dziwnie się czułam.
- O przyszedł ten mój kuzyn o którym wam mówiłam. Zaraz przyjdę.- Suzie odeszła od nas w stronę jakiegoś chłopaka który miał jej dziś towarzyszyć ponieważ Niall stchórzył i nie zaprosił jej. Wpatrywałam się w stół ale gdy poczułam jak siedzący obok mnie Harry napina mięśnie podniosłam głowę i spojrzałam w tą samą stronę co on. Suzie szła do nas i rozmawiała z Max'em. Chłopcy jak jeden mąż poderwali się z miejsc i stanęli w szeregu. Suzie wydawała się całkiem zdezorientowana, a gdy Niall przyciągnął ją do siebie to już całkowicie zgłupiała. Ja natomiast wstałam spokojnie i przywitałam się z brunetem przytulaskiem.
- Ciebie też miło widzieć Marie.- Uśmiechnęłam się lekko i speszona spojrzałam na wściekłego i zdziwionego Harry'ego.
- Nie wiedziałam, że jesteś kuzynem Suzie.- Odgarnęłam włosy z twarzy, a wymieniona dziewczyna podeszłam do Max'a i stanęła blisko niego.
- Słyszałem, że.... Miałaś problemy ze zdrowiem.- Powiedział miałaś, a nie masz. Czyżby coś się zmieniało, a ja o tym nie wiem?
- A dzięki komu je miała?- Harry objął mnie w pasie i szykował się do boju.
- Chcesz poznać odpowiedź?- Harry zmieszał się na odpowiedź Max'a.- Harriet porozmawiamy? Na osobności?- Podkreślił ostatnie słowo, a ja pokiwałam głową na znak zgody i odeszłam z nim do przeciwległego konta sali. Gdy zobaczyłam jak Taylor podchodzi do chłopaków i dziewczyn coś mnie ukłuło w środku ale nic nie zrobiłam. Ale gdy Perrie którą zdążyłam poznać spojrzała zszokowana na Zayn'a i wybiegła z płaczem byłam już wściekła. Wyminęłam Max'a i podeszłam do chłopców którzy trzymali Malika który najwidoczniej chciał się rzucić na blondynę.
- Czy ty nie masz własnego życia? Musisz wszystko rozpieprzać? Bark zajęcia czy coś? Idź piosnkę napisz i będzie spokój. Rozwaliłaś mój związek z Harrym, spoko należało mi się bo jestem jędzą, ale Zayn'a i Perrie mogłaś zostawić w spokoju.- Taylor widocznie zdziwiona moimi słowami odeszła od nas kierując się w stronę wyjścia. Odwróciłam się do chłopców i zobaczyłam jak Louis odprowadza tego całego Paula który chyba chciał zainterweniować.
- Na co czekasz debilu? Jedź za nią.- Malik pokiwał głową i wyleciał z sali jak torpeda. Pokręciłam głową i przetarłam czoło. Czułam się dziwnie zmęczona i marzyłam teraz tylko o swoim ciepłym łóżeczku.
- Harriet wyjedź ze mną.- Odwróciłam się i zaczęłam śmiać myśląc iż to żart ale gdy zobaczyłam spokojną i poważną twarz Max'a zrozumiałam, że on nie żartuję i umilkłam nie wiedząc jak się zachować.
- Max... Ale, bo co? Co? Jakoś nie łapię. Co? Czemu? Dlaczego?- Sama gubiłam się w swoich jakże inteligentnych wypowiedziach więc jemu to już współczuję.
- Było nam tak dobrze przez te dni. Wyjedź ze mną.- No niby racja. Fajnie było ale żeby zaraz z nim wyjeżdżać?
- Max, nie mogę. Tutaj jest mój dom. Tutaj są moi przyjaciele tutaj jest..... Tutaj jest kretyn z kręconymi włosami i po prostu nie mogę wyjechać. Przepraszam.- Max ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się do mnie i odszedł sobie nie odpowiadając.- Chce wracać do domu.- Zabrałam swój płaszcz i nie czekając na nich skierowałam się do wyjścia. Miałam dość wrażeń jak na jeden krótki dzień.
**
Zebrało mi się jakoś na wspomnienia i analizowałam wszystko co było związane z Harrym. Odtwarzałam w głowie wszystkie nasze spotkania. Te dobre jak i te złe. Zastanawia mnie fakt dlaczego wtedy w szpitalu gdy Lou kazał mi wybierać zostałam. Poszłam pod jego salę i weszła od środka nie bojąc się tego co może mnie spotkać z jego strony. A teraz? Teraz się boję. Może to dziwne ale wtedy gdy on był bliski śmierci było mi łatwiej dostrzec co jest dla mnie ważne, a co nie.

- Przepraszam, że jestem takim kretynem.- Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam Harry'ego który trzymał bukiet róż w ręce. Starałam się nie uśmiechać co było trudne ale dałam radę.
- Przepraszam, że nie potrafię być poważny, że nie umiem rozpoznać kiedy chcesz się śmiać, a kiedy chcesz pomilczeć. Przepraszam, że potrafię spieprzyć najprostszą rzecz na świecie.- Zrobił kilka kroków w moją stronę. W moich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po pliczkach przy moim mrugnięciu.
- O widzisz? Właśnie o tym mówię. Chciałem dobrze, a teraz przeze mnie płaczesz.- Wyglądał na smutnego, a ja się uśmiechnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham cię takiego jakim jesteś i nie chcę abyś wszystko wiedział. I wiesz co? Ja też potrafię spieprzyć najprostsze rzeczy.- Spojrzałam w jego radosne zielone oczy.


W taki sposób przeprosił mnie właściwie za nic To było słodkie z jego strony i bardzo miłe. Chciałabym mieć więcej takich wspomnień związanych z jego osobą.
- O nie śpisz to dobrze.- Harry chwycił mnie za rękę i posadził na łóżku. Zaczął chodzić w kółko zerkając co chwilę na mnie. Byłam zdezorientowana i nie miałam pojęcia jak się zachować. I to już nie pierwszy raz dzisiaj.
- Harry zaczynam się denerwować.- Chłopak zatrzymał się i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną i chwycił moją dłoń.
- Kocham cię Harriet. Wiem, wiem. Ty nie jesteś pewna co do swoich uczuć co do mnie ale cholera mam dość. Chcę poznać odpowiedź tu, teraz.- Jego oczy zaczęły błądzić po całej mojej twarzy.
- A co chcesz usłyszeć? Mam ci powiedzieć prawdę? Dobrze. Kocham cię ale boję się. Boję się, że znów mnie zawiedziesz, że znów się mną zabawisz. Harry ja też mam dość. Co dziennie o coś walczę ale ja już nie mam siły. Po prostu się poddałam.
- Wyjdź za mnie.- Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem w środku. Moje serce zaczęło bić szybciej, a płuca zaczęły domagać się powietrza którego mi brakowało.

Narrator.

Zabić?
Pokochać?
Uszczęśliwić?
To nie bajka, tylko życie. 
Zabić jest zbyt prosto.
Pokochać natomiast zbyt trudno.
Uszczęśliwić? 
--------------------------------------------------------------------
Jestem żałosna! nie dość, że tak długo nic nie napisałam, to teraz dodaję takie.....coś. Serio masakra! Ale nie miałam pojęcia jak dobierać słowa i wg. Postaram się aby następny był lepszy. Obiecuję. A teraz PRZEPRASZAM i mam nadzieję, że dacie radę to coś przeczytać....

niedziela, 17 marca 2013

5

-------------------------------------------------------------
A co gdyby przeszłość powróciła ze zdwojoną siłą? Czy wtedy dalibyśmy sobie radę? Czy poradzilibyśmy sobie z wszystkim przez co raz przebrnęliśmy?

Harry.

Otworzyłem zmęczone oczy i zobaczyłem to co widzę od dwóch dni. Harriet leżała do mnie plecami i chyba spała lub znów wpatrywała się w ścianę. Od dwóch dni to samo. Gdy zrobili jej wszystkie badania w szpitalu, przedstawili diagnozę to wypisali ją do domu. Czy pomogło jej coś z tego co nam przepisali lub kazali robić? Nic, a nic. Wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że jest jeszcze gorzej. Nic nie mówi, nie chce jeść, a musi. Sam już nie wiem co mam robić. We wszystkim jej pomagam. Ona nic tylko by siedziała i wpatrywała się w jeden punkt. Raz udało jej się przejść przez depresję, ale czy drugi raz też da radę? Pewnie byłoby lepiej gdyby rozmawiała z psychologiem ale ona do nikogo się nie odzywa. Właściwie gdyby nie to, że w nocy zdarza jej się mówić przez sen to wcale bym nie słyszał jej głosu. Szkoda tylko, że powtarza Max. Denerwuję mnie to ale i zarazem ciekawi. Dlaczego on jej się śni? Pytałem się ale zgadnijcie jaka była jej reakcja. Nawet na mnie nie spojrzała. Ciekawe jak to będzie dzisiaj. Mam nadzieję, że się choć trochę rozpromieni. Mianowicie dziś mamy iść pograć w piłkę z resztą zespołu. Oczywiście Harriet idzie z nami. Szkoda tylko, że Suzie nie może iść. Polubiłem ją. Jest pełna energii optymistycznie nastawiona do świata. Zazdroszczę jej. Zazdroszczę jej tego, że nawet ze swoich problemów potrafi zrobić błahostkę.
Ni z tego ni z owego Harriet się podniosła i poszła do łazienki. Czyli dziś myję się sama. To chyba dobrze, prawda? Można powiedzieć, że jedynym plusem tej całej sytuacji jest to, że mogę ją bezkarnie dotykać i, że śpi ze mną. 
Sam też wstałem z łóżka i skierowałem się na dół. Czułem się okropnie i za pewne też tak wyglądałem. Ale wiem co mi pomoże.
- O boże stary dobrze, że zrobiłem więcej.- Zayn uniósł do góry kubek dając mi do zrozumienia o co mu chodzi. Mogłoby się wydawać, że powinienem być na niego wściekły za to co zrobił i byłem, tak trochę ale właściwie to on mnie uwolnił od małżeństwa z przymusu. A co do dziecka.... Cóż trzeba czekać.
- Dzięki.- Nalałem sobie pełen kubek czarnej cieczy i usiadłem na wolnym krześle przy blacie. Napiłem się zbawiennego płynu i zamknąłem oczy.
- Może dziś ja z nią będę spał, co? Musisz się wyspać.- Podskoczyłem na głos Lou obok siebie. Otworzyłem oczy i spojrzałem na przyjaciela z lekkim uśmiechem.
- I myślisz, że będąc dalej od niej zasnę? Marne szansę, ale dzięki.- Przetarłem zmęczone oczy i opróżniłem w połowie swój kubek.
- Witajcie dzieciątka, i żegnajcie dzieciątka.- I tyle widzieliśmy Suzie. Weszła i wyszła. Ja nie rozumiem skąd ona ma w sobie tyle energii.
- Harry co wczoraj powiedział ten psycholog u którego byliście?- Liam wydawał się nie całkiem pewny czy powinien pytać ale nie mogłem mieć mu tego za złe. Chciał wiedzieć co powiedział i pewnie nie tylko on.
- Powiedział, że Harriet popada w depresję. Może to byś spowodowane tym całym stresem i jeszcze ten wypadek, utrata dziecka. Jeszcze ja też jej dołożyłem swoje trzy grosze. Powiedział jeszcze, że jeżeli ona nie zacznie mówić, chociażby do nas to są marne szansę, że z tego wyjdzie. I jeszcze jedzenie...Nie stwierdził u niej anoreksji ale jest blisko krawędzi. Sami widzieliście jak ona wygląda.- Spuściłem wzrok i zacząłem obracać w dłoniach kubek.
- No, a te blizny....Rozmawiałeś z nią o tym?- Louis objął mnie ramieniem jak miał w zwyczaju robić aby mnie wesprzeć.
- A czy można nazwać rozmową mówienie jednej osoby? Jeżeli tak, to rozmawiałem.- Niall podniósł się z miejsca i ze łzami w oczach wyszedł z kuchni wbiegając po schodach. Wiem, że on również obwinia się tą całą sytuacją. Tylko, że on tutaj nie zawinił, a ja tak. Zayn mruknął pod nosem coś w stylu, że z nim pogada i również ulotnił się z kuchni.
- Ja już nie daję rady. Minęły dopiero dwa dni, a ja już nie mogę na nią patrzeć. Jest taka obojętna, bez uczuć. Jakby wcale jej nie było.-Byłem bliski płaczu ale musiałem się powstrzymać. Ona może tutaj wejść w każdej chwili i wtedy muszę być twardy aby jej pokazać, że tak łatwo nie odpuszczę.
- Harry nie jesteś z tym sam. Pomożemy ci. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wróciła do nas ta wredna Harriet.- Liam uśmiechnął się do mnie pocieszająco i wyszedł zostawiając mnie samego z Lou.
- Ja nie będę ci pieprzył, że wszystko będzie dobrze bo tego nie wiem i właściwie to jest przereklamowane, ale będę dziś dobry i zrobię wam śniadanie.- Poklepał mnie po plecach i zabrał się za przygotowywanie jedynej potrawy jaką potrafi zrobić. Jeżeli kanapki można nazwać potrawą to on jest mistrzem.
Do kuchni weszła Harriet która bez słowa usiadła jak najdalej ode mnie. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko.
- A więc.... Harriet wymyśliłaś jakiś doping dla mnie?- Louis próbował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt ale jak zwykle ona tylko wpatrywała się w ścianę nic nie mówiąc. Nie raz to było wprost przerażające, a nie raz żałosne.
- Harriet zjedz śniadanie, a ja skoczę się ubrać.- Spojrzałem porozumiewawczo na Lou, a on skinął głową dając mi znać, że wie o co mi chodzi.

Louis.

Postawiłem talerzyk z kanapkami przed Harriet, a ona obrzuciła je tylko jednym spojrzeniem i znów wróciła do obserwowania ściany. Usiadłem na przeciwko niej, tak, że teraz wpatrywała się w moją twarz.
- Nie myśl sobie, że stąd wyjdziesz dopóki czegoś nie zjesz..- Podstawiłem jej talerzyk dosłownie pod nos, a ona po chwili wahania wzięła do ręki najmniejszą kanapkę. Wpatrywałem się w nią dopóki nie wzięła pierwszego kęsa. Poczułem się dumny, z niej i z samego siebie.
- Wiesz, chłopaki bardzo się cieszą, że cię dziś poznają. Dużo im o tobie mówiliśmy i tak sobie myślę, doceń fakt, iż myślę, że się polubicie.- To było jak gadanie do samego siebie ale miałem nadzieję, że wreszcie się zdenerwuję i powie mi chociaż, że mam się zamknąć.- Ale musisz uważać na Josha. On jest tak trochę no dobra bardzo zboczony. A no i pamiętaj, że dopingujesz tej drużynie w której będę ja. Tak wiesz tylko ci przypominam.- Uśmiechnąłem się do niej słodko, a ona po prostu wstała i wyszła z kuchni zostawiając mnie samego. Chociaż coś zjadła. Stwierdziłem patrząc na talerz z którego zniknęły dwie kanapki.

Harriet.

Wysiadłam jako ostatnia z samochodu i od razu zaczęłam się rozglądać za jakąś ławką na której będę mogła usiąść. 
- Harriet chodź poznasz chłopaków.- Harry uśmiechnął się do mnie miło, a ja ignorując go udałam się w stronę pustej ławki. Znajdowaliśmy się na jakimś boisku które było otoczone drzewami i krzewami które wyglądały trochę przerażająco bez liści. Usiadłam na ławce z której widziałam całe boisko i mogłam spokojnie obserwować jego ruchy. Spojrzał na mnie ze smutkiem i podszedł do swoich przyjaciół witając się z nimi. Znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie samotności. Chciałam do nich podejść, przytulić się do niego i przerosić za wszystko ale nie mogłam. Coś mi nie pozwalało tego zrobić. Strach? Obawa? Nienawiść? Miłość? Może to wszystko. 
Zachowywałam się egoistycznie. Nie myślałam i nie zważałam na to co oni mogą czuć. Nie obchodziło mnie, że mogę ich ranić. Przecież ja też cierpiałam. Przecież mnie też skrzywdziło wiele osób i musiałam sobie z tym poradzić. Musiałam przezwyciężyć wszystko abym mogłam żyć. I wiecie co? Wygrałam. Ale teraz przegrywasz. Tak, teraz przegrywam. Nie mam już siły walczyć drugi raz. Nie mam siły znów udawać, że jest ok. Bo tym razem nie jest. Tym razem jest gorzej. Za pierwszym razem tą całą zakichaną depresję wywołało odejście Nicka i gwałt. A teraz? Teraz strata dziecka, ucieczka Niall'a, Taylor która jest w ciąży, zaręczyny Harry'ego, jego kłamstwa co do uczuć którymi mnie darzy, ignorancja ze strony Jacka. Nie wiem o co temu chłopakowi chodzi ale nie będę się narzucać. Może robię źle dając mu wolną rękę ale nie chce go do niczego zmuszać. Wolę stracić go na zawsze niż mieć na niby.
Spojrzałam na rozświetlone uśmiechem twarze moich PRZYJACIÓŁ. Taaa. Ciekawe ile jeszcze będę mogła tak mówić. Wiem, że chłopcy zaczynają niedługo trasę kiedy nie wiem dokładnie bo nie dosłyszałam nic więcej z ich rozmowy. Oni wyjadą. A ja? Znów zostanę sama. Jakoś nie przeraża mnie ten fakt. Byłam już sama. Nie raz. Tylko, że teraz muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby oni mnie znienawidzili i aby nie martwili się o mnie gdy będę w trasie. I przede wszystkim to ja muszę ich nienawidzić, abym nie tęskniła każdego dnia.
**
Ile już tak siedzę? Nie mam kurwa zielonego pojęcia ale pizga jak w Kieleckim, a oni dalej biegają jak małpy za tą cholerną piłką. Chciałabym już wrócić do domu i zamknąć się w pokoju. Spojrzałam na chłopaków  i aż się we mnie zagotowało. Przerwę sobie debile zrobili. Nie, no zaraz padnę. Harry zerwał się nagle krzyknął coś do Niall'a i odszedł wściekły. Louis oczywiście popędził za nim ale przyjaciel odesłał go z powrotem. Podeszłam nie pewnie do chłopców chcąc wyłapać o co chodzi.
- No świetnie. I gdzie on teraz pójdzie? Zadowolony jesteś z siebie? Przecież ja nie mam pojęcia gdzie on teraz jest.- Louis wyżywał się na Niall'u który siedział cicho ale dało się zauważyć, że chce coś powiedzieć.
- Lou uspokój się. Niall tutaj nie zawinił. Harry powinien się opanować. Znajdziemy go, spokojnie.- Liam wstał i rozejrzał się dookoła mając nadzieję, że zaraz Harry wyskoczy z krzaków.
- Jedzcie do domu. Wrócę z nim.- Odezwałam się pierwszy raz od dwóch dni przez co mój głos był trochę zachrypnięty. Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie.
- Ona mówi!- Jakiś brunet wzniósł ręce ku niebu i zaczął składać pokłony.
- Wiesz gdzie on może być?- Louis stanął na przeciwko mnie, a ja zignorowała jego słowa i skierowała się w tą samą stronę co Harry. Kiedyś wspomniał mi o tym boisku i, że jest tutaj pewne miejsce do którego uwielbia powracać. Obiecał mi kiedyś, że mnie tam zabierze. Nie miałam pojęcia gdzie to jest dokładnie ale coś tam wiedziałam. Za drzewami ciągnie się drogą którą można dojechać do zjazdu do mego rodzinnego domu. To właśnie na tej drodze poznałam Harry'ego. To właśnie na niej wszystko się zaczęło. Przedzierałam się przez ''łyse'' gałęzie drzew, aż wreszcie go ujrzałam. Siedział na gałęzi jednego z wyższych drzew i wpatrywał się przed siebie.Bardzo ostrożnie wspięłam się na drzewo i usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie i posłał czuły uśmiech.
- Nie sądziłem, że ty tutaj przyjdziesz.- Spuściłam głowę na dół chowając się za zasłoną moich włosów. Nie wiem dlaczego akurat te słowa wywołały na mojej twarzy rumieniec. Przecież mówił wiele bardziej hmm, słodszych lub zboczonych słów i nie rumieniłam się.- Hej, nie zasłaniaj się. Rumieńce na twojej twarzy to bardzo rzadki widok.- Odgarnął mi włosy z twarzy, a ja odsunęłam się od niego.- Harriet proszę cię....Nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz swoim zachowaniem.- Spojrzałam w jego oczy czego momentalnie pożałowałam. Były takie....smutne. Co ja mam zrobić? Powiedzieć wszystko co mi leży na sercu, czy może nadal unikać jakiegokolwiek kontaktu z nimi.
- Chłopcy pojechali do domu.- Wyszeptałam cicho prawie pewna, że on nie dosłyszał moich słów, ale po jego kiwnięciu głową zorientowałam się, że raczej usłyszał.- Też chcę już wracać.- Przełknęłam głośno ślinę bojąc się tego co zaraz może się stać. Harry pokiwał głową i bez problemu zeskoczył na ziemię po czym wyciągnął w moją stronę rękę. Przez chwilę wahałam się czy skorzystać z jego pomocy czy nie aż wreszcie ujęłam lekko jego dłoń, a on ściągnął mnie na dół. Mimo iż stałam już o własnych siłach, on nadal mnie trzymał i nie zanosiło się na to aby mnie puścił.
- Przepraszam Harriet. Za wszystko.- Dotknął dłonią mojego policzka. Puścił mnie i razem ruszyliśmy w drogę powrotną. Wyszliśmy na drogę na której się pierwszy raz spotkaliśmy i ruszyliśmy w stronę terenu zamieszkanego przez chłopaków. Czułam lekki niedosyt. Myślałam, że mnie pocałuję czy coś takiego, a tu nic. Może sobie odpuścił? Nie mogłabym go o to winić przecież sama tego chciałam ale jednak myślałam, że teraz gdy nie jest już z Taylor będzie o mnie walczył.
- Pamiętasz ten dzień kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy?- Nie odpowiedziałam więc mówił dalej.- Szłaś wtedy tą drogą, a gdy się zatrzymałem byłaś dla mnie wredna, ale cóż zasłużyłem sobie. Pewnie gdyby nie to, że zaczynało padać to nigdy byś nie wsiadła do samochodu. Nic się nie zmieniłaś od tego czasu.- Spojrzałam na niego, i dostrzegłam na jego twarzy uśmiech który zdradzał to, że dobrze wspomina nasze pierwsze spotkanie. Nie jesteś lepsza. 
Gdy tylko otworzyliśmy drzwi od domu chłopcy otoczyli nas i zasypali pytaniami na które wcale nie odpowiadałam. Po prostu wyminęłam ich i poszłam na górę do pokoju który znów dzielę z Harrym. Wzięłam swój rozciągnięty dres po czym zamknęłam się w łazience. Weszłam do kabiny prysznicowej aby rozgrzać swoje ciało strumieniami ciepłej wody. Dość porządnie zmarzłam na tym można powiedzieć spacerku. 
Nie chciało mi się suszyć włosów więc tylko porządnie wytarłam je ręcznikiem i ubrałam na siebie dres. Wyszłam z pokoju i zastałam Harry'ego który smacznie sobie spał na łóżku. Pewnie chciał się przebrać. Cóż są jeszcze inne łazienki w tym domu.
Położyłam się obok niego i mogłam spokojnie obserwować jego spokojną twarz.
- Tak, pamiętam.- Odpowiedziałam szeptem na jego wcześniejsze pytanie. Zamknęłam oczy i przywołałam w głowie wspomnienie naszego pierwszego spotkania.

- Hej, może cię gdzieś podwieźć laska?- Obróciłam się zdezorientowana. Przez swoje ważne myśli nie usłyszałam samochodu który jechał za mną. Znaczy teraz stał, ale wtedy musiał...Eh nie ważne. Bynajmniej teraz stał, a przez okno od strony kierowcy wystawała głowa jakiegoś chłopaka. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że on ma psa na głowie.
- Hej, spadaj.- Odwróciłam się do niego tyłem i dalej kontynuowałam swoją podróż. Ten frajer z psem na głowie jechał za mną. Na początku chciałam go zignorować czy coś ale jakoś mi się to nie udało. Ale to nie moja wina, przecież... Zauważyliście, że dużo się tłumaczę?
- Wiesz może jednak cię podwieźć? Zbiera się na deszcz.- Spojrzałam na niebo. Cóż z racji tego, że jest noc co wiążę się z tym, że jest ciemno to jednym słowem... Gówno zobaczyłam. Chociaż to jest więcej niż jedno słowo. Zatrzymałam się i spojrzałam na tego pajaca zrezygnowana. Wsiadłam do tego jego głupiego samochodu, a ten walną chyba swój słodki uśmiech numer fajf. Położył rękę na moim kolanie, a ja spojrzałam na niego z jeszcze większą pogardą niż wcześniej.
- I nie było trzeba tak od razu?- Znów ten jebnięty uśmieszek, jakby to miało jakoś na mnie zadziałać. No cóż działa. Wywołuje u mnie chęć na wymioty.
- Bierz tą łapę, bo dzieci nie będziesz miał.- Chyba wziął moją groźbę na serio. Ale to dla niego dobrze. Wszyscy co mnie znają wiedzą, że ja zawsze mówię prawdę i lepiej mi nie podpadać. Pajac w końcu się opamiętał i ruszył. Spoglądałam tylko na drzewa i szukałam znaku informującego o zjeździe.
- Stój!!- Chłopak podskoczył na mój krzyk ale posłusznie się zatrzymał. Spoglądał raz na drogę raz na mnie, przerażony i całkiem zdezorientowany.
- Co? Przejechałem coś?
- Tak, zjazd po mózg.- Odpięłam pasy i spojrzałam na zdziwionego kretyna.- A więc to no... Żyj w szczęściu, rozmnażaj się i w ogóle. To ten... Strzałka!


Narrator.

Czy każde nasze czyny są przewidziane przez ''Tego z Góry''?
Czy wszystko co się z nami dzieję, to przypadek czy plan jakiejś gry?
A  co gdyby ktoś chciał zmienić swój pionek?
Co gdyby ktoś po prostu chciałby wypaść z gry?
---------------------------------------------------------
Witajcie marcheweczki! Mam nadzieję, że tym razem nie zawaliłam :D
Ja ogólnie jestem dość zadowolona z tego rozdziału co jest dziwne.... o.O
Wiecie co, tak myślałam nad zakończeniem tego opowiadania i zaczęciem innego ale chciałabym wiedzieć czy ktoś by czytał te wypociny, także ten. Dajcie znać, no nie :P