------------------------------------------------------------------
Wrócić? Zostać? Żyć? Kochać? Nienawidzić? Wybaczyć? Śmiać się? Być? Odpowie mi ktoś na te pytania? Nie. Ale dlaczego? Przecież mogę tego wymagać prawda? Mam takie prawo. Tylko niech znajdzie się jedna pieprzona osoba która odpowie mi na te pytania, a ja będę ją wielbić do końca życia. Albo niech odpowie mi tylko na jedno pytanie.
Harry.
Nie wróciła na noc. Nie wiem gdzie jest. Nie odbiera telefonu. Boję się. Kurwa boję się, że zrobiła coś głupiego. Chociaż właściwie to ja robię teraz coś głupiego. A co? Mianowicie myszkuję w jej pokoju mając nadzieję, że znajdę coś co będzie pretekstem do rozmowy z nią. Byle coś. Nawet jeżeli znalazłbym narkotyki to bym się cieszył jak głupi bo musiałaby ze mną porozmawiać.
Zdenerwowany wyłączyłem telefon mając dość odrzucania połączeń od Taylor. Może to głupie i wredne z mojej strony ale miałem jej dość i chciałem aby wreszcie zdała sobie sprawę, że się nią bawię. Powinna mnie zostawić i oczernić w telewizji. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiła? Sam nie wiem.
Prawie krzyknąłem z ulgi gdy zobaczyłem zgniecioną kartkę leżącą pod półką z bluzkami. Wyciągnąłem ją i rozprostowałem. To na pewno jej pismo.
Kiedy zamykam oczy, myślę tylko czy kroczysz,
ku mojej spragnionej postaci, głodnej twojej bliskości,
czułość serca twojego pragnę tylko jednego,
byś zabrał mnie z tego świata, byś spełnił rolę kata,
mordując moje smutki i bezsilności skutki, by moja dusza poczuła,
spokój wielki i siłę,
bym zapomniała, że prószy wciąż w sercu moim tęsknota,
za tym co już stracone, a nadal sercem mota,
niech już w samotności nie wraca ta myśl która codziennie mnie zatraca.
Ze zdenerwowaniem zacząłem szukać innych kartek które mogły być zapisane. Jeżeli ona to napisała.... Skąd ona w ogóle zna takie słowa? Nigdy nie posądziłbym Harriet o takie coś.
- Górna półka niebieska teczka.- Na czyjś głos dobiegający do mnie podskoczyłem wystraszony i uderzyłem głową w półkę. Wyprostowałem się i zobaczyłem Harriet patrzącą na mnie obojętnym wzrokiem.
- Harriet ja.... Po prostu się martwiłem i....- Zaczęłam się tłumaczyć ale zdałem sobie sprawę, że to i tak nic mi nie da.
- I postanowiłeś pogrzebać w moich rzeczach? A zresztą co mnie to obchodzi. Bierz co chcesz tylko wynocha.- Zamknęła się w łazience, a ja stałem osłupiały. Po pierwsze: odezwała się do mnie. Po drugie: nie nawrzeszczała na mnie. CUD! Gdy usłyszałem jak odkręca wodę otrzeźwiałem i spojrzałem na górną półkę. Odszukałem niebieską teczkę którą od razu zabrałem i wyszedłem z jej pokoju nie chcąc się bardziej narażać. Może była pijana? Albo miała kaca i nie chciała krzyczeć żeby ją bardziej głowa nie bolała. Zresztą co mnie to obchodzi? Mam to czego chciałem więc powinienem się cieszyć i jak najszybciej oddać teczkę.
Rozsiadłem się wygodnie na swoim łóżku i otworzyłem teczkę wyciągając z niej wszystkie rzeczy. Było tam kilka kopert których nie chciałem otwierać. Mam jej pozwolenie na przeczytanie tych jej kilku wierszyków ale nie na otwieranie kopert. Tym razem kartki były proste i zapisane starannym pismem bez żadnych skreśleń. Wszystko idealne jakby tylko to przepisywała a nie układała na świeżo. Zresztą może tak było.
Zamknięta za wrotami swojej samotności, szukająca ucieczki przez bramy słabości.
Myślę, że śmierć może mnie wyzwoli, choć strach mówi mi, że zniewoli.
Pragnę by ktoś odpiął mi łańcuchy, bym mogła zaznać na chwilę otuchy.
Gdy życie staję się torturą.
Gdy myśli błądzą bez ogłady.
Gdy serce cierpi w koronie z cierni.
Gdy pragniesz by już nastał koniec.
Nadchodzi chwila bez żalu, smutku.
Poprzedzająca fakt ciała buntu.
Poprzedzająca fakt ciała buntu.
Odłożyłem kartki jak najdalej od siebie. Kiedy ona to napisała? O czym myślała dobierając słowa? Dobrze wiesz o czym kretynie. Może i wiem ale boję się do tego przyznać. Boję się przyznać, że to może być moja wina. Że te słowa przepełnione negatywnymi odczuciami są skierowane do mnie.
Harriet.
Siedząc w jego pokoju doszedł do mnie pewien fakt. A mianowicie, że żyję nadzieją. Ale dlaczego? Przecież zawsze powtarzałam, że nadzieja to tylko wymysł jakiegoś chorego człowieka który chciał zabłysnąć w świecie. A może ja zawsze żyłam nadzieją tylko dopiero teraz sobie to uświadomiłam? Albo po prostu tylko ona jeszcze mnie tutaj trzyma. Za każdym otwieraniem tych drzwi w środku czuję niepokój i zainteresowanie. Może akurat tym razem tutaj będzie? Może wszedł przez okno i chciał nas nastraszyć?
- Wiedziałem, że tu będziesz.- Podniosłam wzrok i zobaczyłam smutną twarz Zayn'a. On też to przeżywał. Chyba jeszcze bardziej niż my wszyscy. Nie potrafił żyć bez tego wiecznie roześmianego i głodnego blondyna.
- To po co to mówisz?- Nie wiem dlaczego szeptałam ale wydawało się to stosowniejsze niż mówienie normalnym tonem głosu. Malik usiadł obok mnie na łóżku i od razu spojrzał na równo poustawiane zdjęcia na który był Niall z rodziną, przyjaciółmi, zespołem.
- On wróci Harriet. Zobaczysz. A jeżeli nie to sam będę go tak długo szukał aż wreszcie go znajdę i dobrze opieprzę za jego zachowanie.- Spojrzała na niego i doszłam do wniosku, że on wcale nie żartuję.
- Pomogę ci. A w szczególności z tą częścią o opieprzaniu go.- Na jego twarzy pojawił się malutki uśmiech który zniknął równie szybko jak się pojawił.
- Wszystko się psuję. Harry wyszedł gdzieś zdenerwowany nic nikomu nie mówiąc. Louis wrócił i powiedział tylko, że chyba zerwał z Eleanor. Liam siedzi na dole i wpatruję się w ścianę. Ty znikasz gdzieś na całą noc, a jak wracasz to zamykasz się albo tutaj albo u siebie. Co się z nami stało?- Mówił niby do mnie ale wyglądało to tak jakby po prostu głośno myślał i sam nie był do końca pewny tego, że mówi wszystko na głos.
- Sama nie wierzę, że to mówię ale myślę, że Niall wreszcie wróci i wszystko wróci do normy.- Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja poczułam jak rumieniec wspina się po mojej szyi. Właściwie to sama nie wierzyłam w te słowa ale widać było po jego wyrazie twarzy, że lekko mu ulżyło.
- Harriet wiesz dlaczego on wyjechał?- Spuściłam wzrok na swoje stopy.
- Przeze mnie.- Wyszeptałam, a Zayn podniósł moją głowę aby mógł spojrzeć w moje oczy.
- Co?- Przetarłam czoło i wstałam podchodząc do komody. Wzięłam do ręki zdjęcia małego Niall'a który szczerzy się jak głupi do aparatu.
- On myśli, że ten wypadek to jego wina. Nie mógł znieść myśli, że będzie patrzył jak dowiaduję się, że straciłam dziecko. Pewnie pomyślał sobie, że będę go o to obwiniać i doszedł do wniosku, że tak będzie lepiej.- Odwróciłam się do niego twarzą i oparłam się o komodę.
- Skąd ty to wiesz?- Uśmiechnęłam się smutno ale mu nie odpowiedziałam. I tak powiedziałam za dużo więc lepiej będzie dla na obojga jeżeli się już zamknę.- Dobra łapię. Za dużo pytań.- Podniósł ręce w geście obronnym.
- Zbyt przerażająca przeszłość.- Znów zajęłam miejsce obok niego ale teraz ja jak i on nie byliśmy aż tacy spięci.
- Kochasz Harry'ego?
- Nie wiem.- Szybkie pytanie szybka odpowiedź. Ale co miałam się zastanawiać nad czymś nad czym zastanawiałam się z dobry tydzień? Nie dziękuję oszczędzę sobie swojego drogocennego czasu. Spojrzałam na Zayn'a który wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- Żałujesz, że go zostawiłaś?- Pytał powoli jakby chciał zobaczyć jak zareaguję.
- Nie raz tak. I szczerze to myślałam, że to tylko nasza kolejna kłótnia tylko, że....mimo iż obiecał mi, że poczeka nie zrobił tego. Nie obwiniam go za to bo nie mam do tego prawa ale jednak zabolało. Chociaż z drugiej strony może tak jest lepiej. Może to właśnie Taylor jest mu pisana.- Uśmiechnęłam się lekko i naciągnęłam na dłonie rozciągnięte rękawy od bluzy.
- Chcę powiedzieć Perrie i Harry'emu o tym co się stało w sylwestra.- No tak! Całkowicie zapomniałam, że Malik miał dogłębne spotkanie z panną Taylor.
- Jesteś pewny?
- Nie. Ale kocham Perrie i nie mogę jej okłamywać. Muszę to zrobić. Pewnie mnie zostawi ale.... To moja wina. Dlaczego ja byłem taki głupi? Dlaczego jej wtedy nie odepchnąłem?- Schował twarz w dłoniach, a ręce oparł o kolana. Wyglądał jednym słowem, żałośnie.
- Zayn jesteś tylko człowiekiem, a każdy człowiek popełnia błędy. Większe lub mniejsze.- Nie poznawałam się. Dlaczego ja go pocieszam? Przecież to co zrobił wykazuję poziom jego głupoty.
- Głupim człowiekiem. Harry mnie znienawidzi. Obiję mi mordę. Zobaczysz.- Nigdy bym nie przypuszczała, że Malik może się bać... Harry'ego. Ale cóż pozory mylą.
- Jeżeli chcesz to mogę być wtedy z tobą.
- Na prawdę?
- Nie na niby.- Pokręciłam głową i wyszłam zostawiając go samego. Za dużo się nagadałam.
**
Postawiłam półmisek z sosem i zajęłam swoje miejsce które znajdowało się na przeciwko Harry'ego który dziwnie się na mnie patrzył. Wrócił przed chwilą i cały czas siedzi jakiś zły albo pogrążony w swoich myślach.
- Nie wiedziałem, że potrafisz gotować Harriet.- Liam uśmiechnął się do mnie lekko starając się zachowywać jak zawsze.
- Ja też o tym nie wiedziałam więc nie jadłabym tego na waszym miejscu.- Louis uśmiechnął się lekko na moje słowa, a Zayn mimo moich ostrzeżeń zabrał się za jedzenie. Właściwie to wszyscy zaczęliśmy jeść.
- On myśli, że ten wypadek to jego wina. Nie mógł znieść myśli, że będzie patrzył jak dowiaduję się, że straciłam dziecko. Pewnie pomyślał sobie, że będę go o to obwiniać i doszedł do wniosku, że tak będzie lepiej.- Odwróciłam się do niego twarzą i oparłam się o komodę.
- Skąd ty to wiesz?- Uśmiechnęłam się smutno ale mu nie odpowiedziałam. I tak powiedziałam za dużo więc lepiej będzie dla na obojga jeżeli się już zamknę.- Dobra łapię. Za dużo pytań.- Podniósł ręce w geście obronnym.
- Zbyt przerażająca przeszłość.- Znów zajęłam miejsce obok niego ale teraz ja jak i on nie byliśmy aż tacy spięci.
- Kochasz Harry'ego?
- Nie wiem.- Szybkie pytanie szybka odpowiedź. Ale co miałam się zastanawiać nad czymś nad czym zastanawiałam się z dobry tydzień? Nie dziękuję oszczędzę sobie swojego drogocennego czasu. Spojrzałam na Zayn'a który wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- Żałujesz, że go zostawiłaś?- Pytał powoli jakby chciał zobaczyć jak zareaguję.
- Nie raz tak. I szczerze to myślałam, że to tylko nasza kolejna kłótnia tylko, że....mimo iż obiecał mi, że poczeka nie zrobił tego. Nie obwiniam go za to bo nie mam do tego prawa ale jednak zabolało. Chociaż z drugiej strony może tak jest lepiej. Może to właśnie Taylor jest mu pisana.- Uśmiechnęłam się lekko i naciągnęłam na dłonie rozciągnięte rękawy od bluzy.
- Chcę powiedzieć Perrie i Harry'emu o tym co się stało w sylwestra.- No tak! Całkowicie zapomniałam, że Malik miał dogłębne spotkanie z panną Taylor.
- Jesteś pewny?
- Nie. Ale kocham Perrie i nie mogę jej okłamywać. Muszę to zrobić. Pewnie mnie zostawi ale.... To moja wina. Dlaczego ja byłem taki głupi? Dlaczego jej wtedy nie odepchnąłem?- Schował twarz w dłoniach, a ręce oparł o kolana. Wyglądał jednym słowem, żałośnie.
- Zayn jesteś tylko człowiekiem, a każdy człowiek popełnia błędy. Większe lub mniejsze.- Nie poznawałam się. Dlaczego ja go pocieszam? Przecież to co zrobił wykazuję poziom jego głupoty.
- Głupim człowiekiem. Harry mnie znienawidzi. Obiję mi mordę. Zobaczysz.- Nigdy bym nie przypuszczała, że Malik może się bać... Harry'ego. Ale cóż pozory mylą.
- Jeżeli chcesz to mogę być wtedy z tobą.
- Na prawdę?
- Nie na niby.- Pokręciłam głową i wyszłam zostawiając go samego. Za dużo się nagadałam.
**
Postawiłam półmisek z sosem i zajęłam swoje miejsce które znajdowało się na przeciwko Harry'ego który dziwnie się na mnie patrzył. Wrócił przed chwilą i cały czas siedzi jakiś zły albo pogrążony w swoich myślach.
- Nie wiedziałem, że potrafisz gotować Harriet.- Liam uśmiechnął się do mnie lekko starając się zachowywać jak zawsze.
- Ja też o tym nie wiedziałam więc nie jadłabym tego na waszym miejscu.- Louis uśmiechnął się lekko na moje słowa, a Zayn mimo moich ostrzeżeń zabrał się za jedzenie. Właściwie to wszyscy zaczęliśmy jeść.
Niall.
Nie wierzę, że dałem jej się namówić na powrót do Londynu. Jaki ja byłem głupi. Przecież tutaj to już na pewno mnie ktoś rozpozna. Coś czuję, że nie rozstanę się ze czapką i okularami.
Harriet.
Wpatrywałam się w swoją teczkę którą Harry mi oddał. Ciekawe jak dużo przeczytał. Wszystko? A koperty? Drżącymi rękoma otwarłam teczkę i wysypałam wszystko na łóżko. Zamknięte. Westchnęłam z ulgą i przetarłam czoło. Zaczęłam zbierać wszystkie kartki które już dawno powinnam wyrzucić. Po co ja to w gołe trzymam? Chyba tylko żeby więcej śmieci mieć.
Usłyszałam ciche pukanie, a drzwi do pokoju lekko się otwarły, a w powstałej dziurze między drzwiami, a futryną ukazała się głowa Zayn'a.
- Idziesz ze mną do sklepu?- Pokiwałam głową i zostawiłam wielki burdel na moim łóżku.
- Harry jest w domu, a ty nie masz odwagi z nim pogadać więc chcesz zniknąć.- Przedstawiłam mu swoją teorię po zamknięciu drzwi wejściowych. Mulat tylko westchnął ciężko i szedł w ciszy więc ja też postanowiłam pomilczeć.
**
Czekałam na tego głąba już z dobre dwie minuty, a jego dalej nie ma. No ile można kupować fajki? Ze zrezygnowaniem rozejrzałam się dookoła. Moją uwagę przykuła dziewczyna z kolorowymi włosami która ciągnęła za rękę chłopaka który swoją drogą chyba nie chciał nigdzie iść. Zdenerwowana dziewczyna rzuciła się na niego i ściągnęła mu z głowy kaptur i czapkę po czym zaczęła uciekać ze śmiechem. Ta blond czupryna przypomniała mi o Horanie który wziął dupę w kroki i zwiał. Niech ja go tylko dorwę.
- Kretynie!- Krzyk dziewczyny wyrwał mnie z planowania zemsty na Niall'u. Jak się okazało chłopak który chciał odzyskać swoją czapkę wrzucił dziewczynę do fontanny która swoją drogą powinna być bez wody ale nie była więc dziewczyna miała mokre spodnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i napotkałam spojrzenie chłopaka. Na jego twarzy zagościł mały uśmiech.
- Możemy iść.- Zayn chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. Co chwilę odwracałam się do tyłu aby zobaczyć czy chłopak nadal na mnie patrzy. Jak się okazało dziewczyna stanęła obok niego i coś do niego mówiła, a gdy ten jej odpowiedział chyba chciała coś do nas krzyknąć ale chłopak zakrył jej usta dłonią i odciągnął w przeciwną stronę.
Usłyszałam ciche pukanie, a drzwi do pokoju lekko się otwarły, a w powstałej dziurze między drzwiami, a futryną ukazała się głowa Zayn'a.
- Idziesz ze mną do sklepu?- Pokiwałam głową i zostawiłam wielki burdel na moim łóżku.
- Harry jest w domu, a ty nie masz odwagi z nim pogadać więc chcesz zniknąć.- Przedstawiłam mu swoją teorię po zamknięciu drzwi wejściowych. Mulat tylko westchnął ciężko i szedł w ciszy więc ja też postanowiłam pomilczeć.
**
Czekałam na tego głąba już z dobre dwie minuty, a jego dalej nie ma. No ile można kupować fajki? Ze zrezygnowaniem rozejrzałam się dookoła. Moją uwagę przykuła dziewczyna z kolorowymi włosami która ciągnęła za rękę chłopaka który swoją drogą chyba nie chciał nigdzie iść. Zdenerwowana dziewczyna rzuciła się na niego i ściągnęła mu z głowy kaptur i czapkę po czym zaczęła uciekać ze śmiechem. Ta blond czupryna przypomniała mi o Horanie który wziął dupę w kroki i zwiał. Niech ja go tylko dorwę.
- Kretynie!- Krzyk dziewczyny wyrwał mnie z planowania zemsty na Niall'u. Jak się okazało chłopak który chciał odzyskać swoją czapkę wrzucił dziewczynę do fontanny która swoją drogą powinna być bez wody ale nie była więc dziewczyna miała mokre spodnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i napotkałam spojrzenie chłopaka. Na jego twarzy zagościł mały uśmiech.
- Możemy iść.- Zayn chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. Co chwilę odwracałam się do tyłu aby zobaczyć czy chłopak nadal na mnie patrzy. Jak się okazało dziewczyna stanęła obok niego i coś do niego mówiła, a gdy ten jej odpowiedział chyba chciała coś do nas krzyknąć ale chłopak zakrył jej usta dłonią i odciągnął w przeciwną stronę.
Niall.
Widziałem ją. Uśmiechała się. Myślałem, że będzie przybita i nie będzie wychodzić z pokoju, a tu taka niespodzianka. Mogłem do niej podjeść i nawet chciałem to zrobić ale gdy ze sklepu wyszedł zdenerwowany Zayn i chwycił ją za rękę straciłem cały swój zapał. I może dobrze się stało? Zobaczyłem, że sobie radzi, a to najważniejsze więc nie muszę już się teraz zamartwiać. Taaa i co jeszcze? Może Suzie okaże się mądrą dziewczyną? Zaśmiałem się cicho i szybko odwróciłem głowę w stronę łóżka Suzie. Spała. To dobrze. Nie miałem ochoty na jej kazanie. Następne zresztą. Dobrze, że zakryłem jej usta dłonią bo by krzyknęła do nich i wtedy to dopiero by było. Pogadam z nią jutro o tym teraz niech śpi. Zresztą mi też przyda się sen.
Narrator.
Sekrety są częścią naszego życia.
Jedne ciągnął za sobą wspaniałą przeszłość, a inne przerażające fakty.
Nie ważne jak bardzo byśmy starali się ukryć wszystko czego się wstydzimy i tak ktoś się o tym dowie i wykorzysta to przeciwko nam.
Wróg? Przyjaciel? A może ukochana i najbliższa nam osoba?
----------------------------------------------------------------------------------
I jak tam u was? Przyznam się bez bicia, że miałam pewne problemy ze skończeniem tego rozdziału. Po pierwsze mój chłopak ma problemy z uszami i cały czas się o coś czepia.
Po drugie moja przyjaciółka miała w czwartek operację więc wiecie stres, i martwię się o nią.
Ech.... Masakra. A! Wczoraj złapała mnie policja! O.O Ale na szczęście powiedzieli mi tylko, że mam nowe światła do roweru zainstalować i mnie puścili o.O A wiecie czemu? Bo ten policjant zna mojego tatę! Ugh ale się rozpisałam. :D
Ale tak ogólnie to głupi ma szczęście :P
P.S. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu.
Och rozdział świetny! :D
OdpowiedzUsuńNarrator mnie rozwalił na czynniki pierwsze. Dlaczego ja tego nigdy nie rozumiem?
Życzę ci aby z chłopakiem wszystko wróciło do normy bo inaczej będzie kretynem jeżeli cię straci bo moim zdaniem jesteś super! :D
Pozdrów przyjaciółkę i niech szybko do zdrowia wraca :*
Dziękuję, przepraszam, dziękuję i dziękuję :**
UsuńMam nadzieję, że wszystko się miedzy nami ułoży ponieważ nie chcę go stracić.
A co przyjaciółki na pewno tak zrobię :*
P.S. Nie wiem czy jest aż taka super :D
Świetny ;*
OdpowiedzUsuńPodobają mi się wiersze Harriet :D Sama je pisałaś ??
Również życzę, aby wszystko Ci i Twoim bliskim się ułorzyło :)
ps: Narrator- nieogarniam :D
Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńTrochę sama, a trochę czerpałam inspiracji od mojego ukochanego braciszka :**
I znów dziękuję :*
Haha fajnie by było gdybyście napisały choć raz, że ogarniacie narratora.