czwartek, 7 marca 2013

Część III: 1


------------------------------------------------------------------
Muzyka
Przepraszam. Przepraszam, że przeze mnie nie będzie z wami małego człowieczka na którego wszyscy czekali. Przyznaję się. To moja wina. Nie chcę odchodzić ale czy mam wybór? Nie. Nie tym razem. Jeszcze raz przepraszam. Wszystkich was. Nie zapomnę o was. Nigdy.  
Niall.

Harriet- kobieta bardzo energiczna, odważna i zdecydowana. Posiada umiejętność kierowania ludźmi, swoim postępowaniem zachęca ich do wspólnego działania. Niezależna lubi kierować się własnym rozumem i nie cierpi gdy ktoś narzuca jej swoją wolę. Bardzo ceni sobie przyjaciół uwielbia być otoczona mężczyznami, z kolei dom i rodzina są dla niej obowiązkiem dlatego schodzą na drugi plan. Harriet  to kobieta z charakterem.

 Czy taka byłam? Czy znaczenie mojego imienia opisuję moją osobę? Czy właśnie ten krótki opis to ja? Ta prawdziwa? Czy można być dwoma osobami na raz? Czy można żyć w dwóch różnych światach z dwoma innymi osobami? Na wszystkie pytania jest taka sama odpowiedź. Nie. Niby proste prawda? Chociaż jeżeli każdy z nas miałby zrobić taki swój osobisty rachunek sumienia dowiedzielibyśmy się wielu rzeczy o sobie. Dowiedzielibyśmy się o rzeczach które nas przerażają jak na przykład strata kogoś, ale dowiedzielibyśmy się też o rzeczach które nas cieszą jak nowy dom, albo nowy przyjaciel. A ja? Czy ja dowiedziałem się jakiś nowych rzeczy o sobie po takim rachunku sumienia?. Nowych raczej nie ale te wszystkie wydarzenia sprzed dwóch tygodni pozwoliły mi uświadomić sobie jedno. Jeżeli raz spotkałeś na swojej drodze nieszczęście to możesz być pewny, że teraz to twój nowy przyjaciel chyba, że masz w sobie tyle siły aby odpędzić wszystkie smutki i być. Po prostu być i nie dać się skrzywdzić. Ja nie dałam rady. Byłam, jestem i będę za słaba na otaczający mnie świat. Tego już nie zmienię. Za późno. Za późno na wszystko. 
Rozejrzałam się po pokoju w którym się znajdowałam. Wszystko jest takie same. Nikt nic tutaj nie ruszał. Zdjęcia stojące na komodzie uśmiechały się do mnie wesoło ukazując szczęście i roześmiane niebieskie tęczówki. Gdzie jesteś? Te samo pytanie. Ten sam brak odpowiedzi. Ta sama cisza.

Niall.

Ile jeszcze? Ile czasu jeszcze będę się ukrywał? Aż dadzą sobie spokój, albo wrócisz. Pokręciłem głową i wyjrzałem za okno. Kanada. Dlaczego tutaj? Doszedłem do wniosku, że tutaj raczej nie będą mnie szukać. Jeszcze nie. Długo i tak tutaj nie zabawię. Ile jeszcze? Z dwa, trzy dni? I znów ucieczka z myślą, że tym razem ktoś mnie rozpozna. 
- Ej Niall przypomnij mi jak ma na imię ta laska? No wiesz ta taka super co cię szuka.- Suzie zaczęła pstrykać palcami chcąc sobie przypomnieć imię dziewczyny która śniła mi się co noc.
- Harriet. Ma na imię Harriet. I proszę Suz nie dręcz mnie już, dobrze?- Usiadłem zmęczony na łózko i spojrzałem smutno na dziewczynę która towarzyszy mi w podróży od tygodnia. Niby chciałem być sam ale ta niebieskooka dziewczyna z kolorowymi włosami mnie zaintrygowała. Pomogła, pocieszyła. I wiecie co? To dobrze, że ona ze mną jest.
- Wiem, że znamy się od tygodnia ale myślałam, że choć trochę mnie poznałeś i wiesz, że ja nie odpuszczam. A po za tym mam dla nas bilety. Zbieraj się.- Pomachała mi kopertą przed nosem i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Myślałem, że jeszcze tutaj trochę zostaniemy. Ale jak chcesz. Gdzie tym razem.?- Wstałem i poprawiłem swoją niebieską koszulkę. Na twarzy dziewczyny pojawił się diaboliczny uśmieszek. 
- Do Londynu kochanieńki.

Harry.

Następna bezsenna noc. Która to? Sam już nie wiem. Chcę spać ale nie mogę. Dlaczego? Bo się martwię. Martwię się o Harriet, i Niall'a który zniknął i nie daję znaku życia. Nic nie jest już takie same. Nikt nie jest już taki sam. Liam stara się zmusić nas do normalnego funkcjonowania, ale on sam nie wie jak ma sobie poradzić. Louis nie tryska energią, nie żartuję jak zawsze. Zayn chodzi cały czas przygnębiony i prawie wcale się nie odzywa. Harriet albo siedzi w swoim pokoju albo u Niall'a. A ja? Ja siedzę w pokoju i wpatruję się w wydruk USG na którym widać mojego syna. Którego już nie ma. Jak sobie radzę? Właściwie to nie radzę. Świadomość, że mnie z nią nie było, że nie mogłem usłyszeć bicia jego serduszka chociaż raz zabija mnie od środka. Za każdym razem gdy zamykam oczy w głowie odtwarza mi się scena ze szpitala która wyryła mi się w głowie.

Trzymałem ją za ręką siedząc ze spuszczoną głową i płacząc. Co chwilę przez jej drobne ciało przechodziły dreszcze. Z ust wydobywał się tylko żałosny szloch który rozrywał mi serce na kawałki.
- Znajdziemy go Harriet. Zobaczysz. Wszystko się ułoży.-Spojrzałem na dziewczynę która wpatrywała się w Zayn'a z nieobecnym wzrokiem.
- Sam w to nie wierzysz to po jaką cholerę wciskasz mi taki kit.

Harriet.

Kolejne przesłuchanie. Znów pełno pytań, zdjęć. Dziś znów mamy wystąpić w telewizji z apelacją do ludzi aby dali nam znać gdy zauważą Niall'a. Właściwie to jest gorsze niż przesłuchanie. Musimy powiedzieć wszystko. Ja muszę powiedzieć wszystko. Czy dam radę? Nie mam pojęcia. Chociaż dla niego mogłabym opowiadać o tym co się stało przypadkowo spotkanym ludziom na drodze byleby wrócił i znów zarażał nas swoim śmiechem. 
- Harriet za godzinę wychodzimy.- Liam uśmiechnął się do mnie słabo czego nie odwzajemniłam co zresztą stało się moją codziennością. Po prostu wstałam z łóżka blondyna i poszłam do już swojego pokoju i zabrałam rzeczy które ktoś mi naszykował po czym udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i dokładnie się wytarłam. Nie przejmowałam się zbytnio makijażem po prostu wysuszyłam włosy, rozczesałam je i nałożyłam na twarz trochę podkładu. Ubrałam się i nie patrząc więcej na siebie wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że wszyscy czekają na dole i zapewne będą chcieli wcisnąć we mnie jedzenie co i tak przyniesie taki sam skutek jak wczoraj czy przedwczoraj. 
Wyszłam od razu z domu nie przejmując się osobami stojącymi przed bramą ruszyłam w stronę studia w którym miało odbyć się nagranie. Wolałam być sama i robiłam wszystko aby tak było. Nie chciałam wysłuchiwać tych pustych i nic nie znaczących słów, że wszystko będzie dobrze. Prawda jest taka, że nie będzie. W ciągu jednego dnia straciłam dwie ważne dla mnie osoby. I gdzie sprawiedliwość? Gdzie jest kurwa ta głupia sprawiedliwość? Dlaczego ja nie zginęłam? Dlaczego ja mogę żyć? Gdybym wtedy zginęła nie musiałabym cierpieć i walczyć o każdy oddech. Może to się wydawać dziwne ale moim zdaniem każdy z nas walczy. Codziennie nawet o tym nie wiedząc. Walczymy o każde mrugnięcie, o każde uderzenie serca, o każdy oddech, o każdy uśmiech. Ja już jestem tym zmęczona. Jestem zmęczona walką i najchętniej położyła się spać. Spać na wieczność i może wtedy bym miała spokój.
Stanęłam przed drzwiami studia i wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Z westchnieniem nacisnęłam klamkę i przechodząc obok ochroniarzy którzy rozpoznali mnie bez problemu skierowałam się w stronę przyszykowanych dla nas miejsc. Zajęłam jedno z nich i rozpięłam kurtkę. Chłopcy pewnie są przygotowywani do wyjścia przed kamery. Właściwie to ja też powinnam teraz siedzieć u makijażystki ale nigdy się na to nie zgadzałam. Wolałam wyglądać strasznie niż idealnie. Wyciągnęłam telefon i znów wybrałam ten sam numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty potem następny i jeszcze jeden aż wreszcie jego wesoły głos informujący aby zostawić wiadomość, a on na pewno oddzwoni.
Wiele bezsensownych pytań kierowanych w naszą stronę. Nie odpowiadałam. Chłopaki tak ale ja nie. Czekałam tylko na to jedno które na pewno mi zadadzą. Na te na które odpowiem prawdę.
- Harriet, a ty co byś chciała powiedzieć Niall'owi? Żeby wrócił?- Podniosłam wzrok na kobietę wpatrującą się we mnie z uśmiechem. Chłopcy patrzyli z nadzieją w oczach. Bali się. Bali się, że powiem coś głupiego.
- On wie co ja teraz czuję. Powiedziałam już wcześniej wszystko co miałam do powiedzenia. Teraz tylko żyję z nadzieją, że któregoś dnia wejdę do jego pokoju i zobaczę go siedzącego na łóżku z paczką żelek w ręce i głupim uśmieszkiem na twarzy. Teraz tylko tego chcę.- Uśmiechnęłam się lekko i po prostu wstałam z miejsca i wyszłam z tego studia mając wszystkiego dość. Chciałam zapomnieć. Chciałam dać ponieść się chwili. Dłużej nie myśląc zaczęłam się kierować w stronę uliczki która nie kojarzyła się mi z niczym dobrym ale nie liczyło się to, że mi coś może grozić. A właściwie to może? Raczej nie. Nie z jego strony.
Rozejrzałam się dokładnie i zobaczyłam cień sylwetki człowieka zbliżającego się do mnie. Wciągnęłam głośno powietrze gdy zobaczyłam jego oczy w słabym świetle małej lampy wiszącej nad schodami.
- Proszę, proszę kogóż to moje piękne oczy widzą?- Zaśmiał się, a po moim ciele przeszedł dreszcze. Podeszłam bliżej i znów mogłam stanąć twarzą w twarz z osobą której życzyłam śmierci ale w tej chwili tylko on mógł mi pomóc.
- Przestań pieprzyć. Wiesz po co przyszłam.- Wyciągnęłam portfel i wyciągnęłam pieniądze oddając mu je. Tyle co zawsze.
- Nie mam przy sobie. Musisz iść ze mną.- Wzruszyłam ramionami i ruszyłam za nim nie odzywając się ani słowem. Właściwie to pierwszy raz zobaczę jak mieszka. Zawsze miał przy sobie wszystko co mogłoby mu przynieść jakiś zysk.
Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam dość duży dom który najwyraźniej należał tylko do niego. Szczerze to myślałam, że mieszka w jakimś małym mieszkanku, śpi w salonie, a w sypialni ma doniczki z marychą ale najwyraźniej dałam się ponieść wyobraźni.
Chyba chciał udawać gentlemana więc przepuścił mnie pierwszą ale ja i tak wiedziałam, że zrobił to tylko dlatego iż chciał popatrzeć się bez karnie na mój tyłek. Nie powiem podobało mi się to. Przy nim miałam wyższe ciśnienie, czułam strach wiszący w powietrzu. Podobało mi się to. A nawet podniecało co mogłoby się wydawać dziwne i trochę chore. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym aktualnie się znajdowałam. Granatowe ściany, ciemna podłoga jasny dywan i..... Lustro na całą ścianę. Na prawdę. Zajmowało całą ścianę wzdłuż i wszerz. Nie powiem zrobiło na mnie wrażenie.
Zobaczyłam za sobą Max'a wpatrującego się we mnie. Ściągnęłam kurtkę i rzuciłam ją gdzieś za siebie nie przejmując się tym gdzie wyląduję. Ja chciałam teraz czegoś innego i zgadując po wzroku badającym moje ciało on też tego chciał. (tytuł: rozwalający!)
 Podszedł do mnie i otoczył mnie rękami od tyłu składając delikatny pocałunek na mojej szyi. Oparłam głowę o jego ramię pozwalając mu robić co tylko chce. Odwrócił mnie do siebie przodem i przez chwilę wpatrywał w moje oczy po czym wbił się w moje usta z drapieżnością. Odruchem było odwzajemnienie pocałunku. Jego ręce znalazły się na moich pośladkach. Wreszcie uniósł mnie lekko, a ja sprawnie oplotłam nogi wokół jego bioder. Zaczął iść w nieznanym mi kierunku ale gdy poczułam zimne szkło doszło do mnie, że przycisnął mnie do lustra. Jęknęłam cicho gdy jego zimne ręce wsunęły się pod moją koszulkę. Stanęłam o własnych nogach i przerywając pocałunek ściągnęłam z niego bluzę którą miał ubraną. Moim oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony tors chłopaka. Przeniosłam wzrok na jego twarz. Uśmiechał się, co prawda wrednie ale to zawsze uśmiech prawda? Pokręcił głową i znów zaczął całować moje usta jakby chciał wydrzeć ze mnie ostatni oddech. Nie przypominam sobie aby ktoś mnie tak całował. Z taką pasją, podnieceniem. Tym razem to on przerwał pocałunek i szybko pozbył się mojej bluzki po czym zaczął całować szyję schodząc na obojczyk. Chciałam go odepchnąć abym choć na chwilę mogła złapać oddech ale on popchnął mnie na lustro które pod siłą uderzenia pękło drapiąc lekko moje plecy. Syknęłam, a on nic sobie z tego nie robiąc nadal znęcał się nad moją szyją. Wiedziałam, że nie wygram. Nie tym razem. Poddałam się mu. Zaczęłam dobierać się do jego spodni czekając aż czymś mnie uderzy i znów zamknie w jakiejś ruderze ale nic takiego się nie wydarzyło co bardzo mnie w tej chwili cieszyło. Odsunęłam się trochę od lustra i poczułam jak coś spływa mi po plecach. Krew. Chyba powinnam była poczuć się zagrożona albo przestraszona ale ja poczułam tylko i wyłącznie większe podniecenie i chęć zapoznania się bliżej z chłopakiem który w tej chwili dawał mi rozkosz. Wrócił do całowania moich usta jedną ręką odpinając mi spodnie. On najwyraźniej też nie mógł się doczekać tego co prędzej czy później nastąpi.
Położył mnie delikatnie na ciemnych panelach zdejmując moje spodnie. Zaczął całować mój brzuch przenosząc się co raz wyżej. Gdy doszedł do stanika najwyraźniej się zirytował. Wsunął rękę pod moje plecy i jednym sprawnym ruchem rozpiął zapinanie tak zbędnej rzeczy jak stanik. Zamknęłam oczy gdy zaczął składać delikatne pocałunki na jednej z moich piersi. Chciałam więcej. Cichy jęk wydobył się z moich ust gdy przygryzł brodawkę. Znów zaczął kierować się w kierunku moich ust zdejmując sobie spodnie a mi ostatnią część materiału jaka pozostała na moim ciele. Zatkał mi usta pocałunkiem aby odciągnąć moją uwagę od jego poczynań. Rozsunął mi ręką nogi i zaczął masować wewnętrzną stronę moich ud przyprawiając mnie o dreszcze. Wreszcie dotarł do punktu kumulacyjnego mojej kobiecości ale wtedy wycofał rękę i znów zaczął masować moje uda doprowadzając mnie na skraj wytrzymałości. Odsunął się ode mnie nieznacznie i jednym szybki ruchem wszedł we mnie wbijając się do końca. Powietrze rozerwał krzyk. Mój krzyk. Moje ciało pod napływem nagłej i silnej przyjemności wygięło się w łuk wywołując na twarzy Max'a uśmiech. Gdy wreszcie znów opadłam bezsilnie na podłogę wtedy wykonał pierwszy ruch. Był zdecydowanie delikatniejszy niż wcześniej ale widać było po nim, że to tylko chwilowe. Kilka wolnych, głębokich ruchów i znów szybkie i głębokie wbicie się. Tym razem nie krzyknęłam, ale i tak moje ciało znów wygięło się w delikatny łuk. Ale tym razem było inaczej. Doszło do tego coś jeszcze. Jakby uczucie, że od czegoś się odkleiłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie to, że mam zranione plecy i to pewnie krew.
Jego szybkie i zdecydowane ruchy szybko doprowadziły mnie na szczyt ale on mimo to nie przestawał i wcale mi to nie przeszkadzało ponieważ nadal odczuwałam wielką przyjemność z tego co robi. Spojrzałam w bok i zobaczyłam w lustrze dwójkę ludzi. Bezwładna dziewczyna i górujący nad nią starszy chłopak. Wyglądali jak sadyści. Jej plecy i podłoga brudna od krwi, a na jego plechach widniały czerwone zadrapania które najwyraźniej musiałam zrobić ja ponieważ były świeże.
Jeszcze dwa szybkie i głębokie pchnięcia i Max opadł obok mnie zmęczony i starający się uspokoić swój oddech. Zresztą nie tylko on.
- To zostaje między nami.- Wysapałam i przekręciłam głowę aby na niego spojrzeć. Pokiwał głową i wyciągnął do mnie rękę którą uścisnęłam.
-----------------------------------------------------
Turutut! A więc jest pierwszy trzeciej cześć. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Hmmm pomysł zmieniony w ostatniej chwili. Muszę się wam przyznać, że na początku chciałam uśmiercić co nie których ale doszłam do wniosku iż jeszcze będę miała na to czas. 
No ogólnie mi się jakoś ten rozdział podoba zobaczymy jak go przyjmiecie. A zauważcie, że dziś bez narratora więc nie ma też zagadki. 
No i macie jeszcze Suzie która będzie gościć w opowiadani.
Suzie Ford.
Życie? Dla mnie to jedna długa impreza na której spotykasz wiele nic nie znaczących osób które i tak pozostawiają po sobie jakiś ślad.

4 komentarze:

  1. No ubije Cię normalnie no ;d
    POtrafisz nieźle mnie zaskoczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyłączam się do komentarza u góry....
    Jak ty to cholera robisz?

    OdpowiedzUsuń