sobota, 16 lutego 2013

11


----------------------------------------------------------
Poczułam przyjazny dotyk na swoim policzku i czyjeś miękkie usta na swoich. Uśmiechnęłam się mimowolnie i przeciągnęłam leniwie po czym otwarłam oczy. Napotkałam spojrzenie osoby z którą chciałabym budzić się i zasypiać codziennie. 
- Dzień dobry kochanie.- Szepnął cicho i złożył delikatny pocałunek w kąciku moich ust. Przytuliłam się do niego i miałam ogromną chęć nie wychodzić z łóżka i przeleżeć z nim całą wieczność. Silne ramiona Harry'ego oplotły mnie i sprawiły iż poczułam się bezpiecznie. Wszystkie problemy odeszły na drugi plan. Teraz liczyliśmy się tylko my. 
- Wstawaj, wstawaj leniu!- Po kilku mocnych uderzeniach drzwi do mojego pokoju otwarły się z trzaskiem, a na łóżko rzucił się Matt. Jęknęłam i próbowałam go zrzucić. 
- Spieprzaj dziadzie.- Zaczęłam machać ręką aż w końcu uderzyłam go w twarz. Uśmiechnęłam się chytrze i jeszcze bardziej ukryłam w ramionach mojego ukochanego. 
- Sama sobie śniadanko robisz!- Wykrzyczał tak wysokim głosikiem, że aż otwarłam oczy. Matt wstał i obrażony wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Na początku zdziwiłam się, że mama nie krzyczy że ma nie trzaskać ale przypomniałam sobie, że ona i Josh śpią w hotelu bo nie chcieli zwalać się Matt'owi na głowę. I dobrze. Nie wiem czy byłoby miło z moim nastawieniem do matki. 
- Nic mi się nie chce.- Mruknęłam i otworzyłam oczy. Napotkałam rozbawiony wzrok Harry'ego. Prychnęłam i wyswobodziłam się z jego uścisku. Przeciągnęłam się jeszcze raz i zostawiłam go samego. W kuchni zastałam taki bałagan, że szok. Ale jak to ja olałam to i zrobiłam dla WSZYSTKICH płatki. Pokażę, że nie jestem aż tak wredna. 
- Tępaki! Śniadanie!- Dostawiłam jeszcze jedno krzesło i zajęłam miejsce. Po chwili przyszedł ubrany Harry, a Matta nigdzie nie było widać. 
- Mmm ale się postarałaś.- Harry zajął miejsce obok mnie i pocałował w policzek. Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Czy coś ci nie pasuję? Bo wiesz ja się starałam i pomyślałam o wszystkich.- W tej chwili miałam bardziej na myśli Matta niż jego ale dobra. Co tam. Harry chyba poczuł, że musi się zrekompensować. Uchwycił mój podbródek i złączył nasze usta pocałunkiem. Poczułam, że tracę równowagę. Przy nim wszystko było inne. Gdy mnie całował cały świat był inny. Wszystko odczuwałam inaczej. W tej chwili czułam jak ciepło rozlewa się po moim wnętrzu. Coś co trudno ująć w słowach. To jest po prostu...niesamowite. 
- Ja rozumiem wielka miłość i tak dalej ale Harriet ma własny pokój jakby coś.- Z niechęcią odsunęłam się od Harry;ego i oblizałam usta. Albert udał, że wymiotuję. Dokończyłam swoje śniadanie w ekspresowym czasie i wróciłam do pokoju aby zabrać rzeczy i przygotować się do szkoły. 
Gdy tylko zobaczyłam białe bandaże na rękach znów naszły mnie wyrzuty sumienia które musiałam zagłuszyć mimo wszystko. Nie chciałam ich odwijać ponieważ mogłabym coś naruszyć i znów polała by się krew. Po prostu dziś tylko obmyłam twarz, umyłam zęby i związałam włosy w wysokiego koka. 
Ubrałam się i zabrałam za makijaż. Przejrzałam się jeszcze ostatni raz w lustrze i wróciłam do pokoju w celu zabrania telefonu torby i takich tam pierdół. Spojrzałam na zegarek i aż się przeraziłam gdy zobaczyłam iż zostało mi piętnaście minut do dzwonka zawiadamiającego, że zaczęła się pierwsza lekcja. Zarzuciłam na siebie płaszcz i zaczęłam się kierować ku wyjściu zapinając przy tym guziki. 
- Nawet się nie pożegnasz?- Harry oparł się o ścianę i założył ręce na piersi. Pomachałam mu jedną ręką i dokończyłam zapinać płaszcz. Już chciałam wychodził gdy ten odwrócił mnie w swoją stronę i wpił się w moje usta z miłością. Fajnie było czuć przy sobie jego ciepło ale... Cóż szkoła czeka. Położyłam mu ręce na piersi w niemym, błagalnym geście, a on od razu się ode mnie odsunął.
- Muszę iść. Będę o piętnastej.- Pocałowałam go jeszcze szybko w usta i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Poprawiłam okulary na nosie i przyspieszyłam kroku. Nie chciałam się spóźnić, a wszystko wskazywało na to iż właśnie tak będzie. Chociaż może dam radę. W parku niemal biegłam, wyszłam zza zakrętu i zobaczyłam, że do szkoły wchodzi jeszcze kilku uczniów. Zdążyłam. Westchnęłam ale nie zwolniłam kroku. Dopiero gdy stanęłam w holu szkolnym zaczęłam iść normalnym tempem. Jak zawsze kierowałam się do swojej szafki w celu zabrania książki od matematyki którą tam zostawiłam. 
Otworzyłam ją i gdy zobaczyłam zdjęcia na których jestem uśmiechnięta i przytulona do Jacka coś w środku mnie zabolało. Nie rozumiem jak on mógł zrobić coś takiego. Nie rozumiem jak mógł pomylić miłość do siostry z miłością do dziewczyny z którą wiąże przyszłość. No cóż przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę. On pewnie myślał, że kocha mnie jak no jak normalną dziewczynę ale prawda jest taka, że on po prostu się w tym zagubił. Jasne kocham go ale jak brata, a on mnie jak siostrę. Inaczej nie możemy. Ja nie mogę, nie chcę i nie umiem. Nie potrafiłabym być z kimś kogo znam lepiej niż on sam, z kimś kogo znam wszystkie najskrytsze sekrety. Z tego nie wyszłoby nic dobrego. 
Otrząsnęłam się i zabrawszy swoją książkę skierowałam się pod klasę. Akurat gdy stanęłam pod wskazaną klasą zadzwonił dzwonek. Mam wyczucie czasu... 
- No proszę, proszę któż to nas odwiedził.- Po moim ciele przeszedł dreszcz. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą mordę mojego nowego przyjaciela.
- Bywam w takich miejscach częściej niż ty.- Odgryzłam się mu, a kilka chłopaków z naszej klasy zaśmiało się cicho i przyglądało nam z zaciekawieniem. Tak na prawdę tylko dla nas było jasne co jest między nami, dla całej reszty to było wielka zagadka.
- I w tej chwili mógłbym się zacząć kłócić panno Lane. Chyba, że zmieniłaś swój status na Facebooku.- Nadal był bardzo pewny siebie i w pewnym stopniu arogancki co tylko dodawało mu tego pieprzonego uroku. 
- Nie wkurwiaj mnie.- Uśmiechnął się do mnie i po prostu ku zdziwieniu wszystkich przytulił mnie do siebie mocno zaciskając ręce wokół mojej talii. Poczułam się na prawdę szczęśliwa. Poczułam, że już nic złego się nie stanie. Nie z nim, nie w tej chwili. Harriet opanuj się! Masz chłopaka! Będziesz miała z nim dziecko!  Odsunęłam się od niego lekko speszona całą tą sytuacją.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć jak się zachować. No bo co miałam zrobić? Na szczęście przyszła nasza wychowawczyni więc mogłam spokojnie wejść do klasy. Cóż zapomniałam, że siedzę z Kevinem. Peszek. Zajęłam miejsce jak zwykle przy oknie i udawałam, że słucham panią która mówiła coś tam o jakiejś wycieczce. W końcu chyba doszła do wniosku, że nikogo to nie interesuję więc zamknęła się i zaczęła coś zapisywać w dzienniku. Każdy zaczął rozmawiać, a mi było strasznie głupi siedząc w ciszy z Kevinem.
Mój telefon za wibrował co było kolejnym zbawieniem.
Od: Harry.
Spójrz za okno. :**
Zmarszczyłam czoło ale posłusznie odwróciłam głowę w stronę okna. Na ulicy stał Harry z Matt'em i machali jak popaprani. Parsknęłam śmiechem zwracając tym samym uwagę Kevina.
- Czy aby z nimi na pewno wszystko dobrze?- Nachylił się nade mną i z uśmiechem na twarzy przyglądał się tym kretynom.
- Tego nigdy nie dowiesz się do końca.- Odmachałam im i uśmiechnęłam szeroko. Może to głupie z ich strony ale również miłe.
- Ten z szopem to jest twój chłopak, co nie?- Czułam się trochę niekomfortowo z głową Kevina na moim ramieniu ale musiałam to zignorować.
- No...- Z trudem oderwałam wzrok od Harry'ego któremu chyba nie podobało się to, że Kevin prawie się do mnie przytula.
**
- No rusz się! Ile można czekać!- Odwróciłam się aby zobaczyć czy Kevin za mną idzie. Wreszcie dobiegł do mnie i razem ruszyliśmy pustym korytarzem. Mieliśmy teraz wychowanie fizyczne na którym ja nie ćwiczę, a ten kołek zapomniał stroju. Także nasz mądry wuefista wysłał nas do jakiegoś kantorka po nowe piłki. Właście to nie wiedziałam gdzie mam iść, ale Kevin najwyraźniej bardzo dobrze wiedział. Otworzył przede mną jakieś drzwi, a ja weszłam do bardzo małego pomieszczenia. Normalnie klaustrofobii można się nabawić. Odwróciłam się przodem do mojego przyjaciela i stanęłam nim twarzą w twarz. Mówiłam już, że to pomieszczenie było bardzo małe? No więc ogólnie we dwójkę to było nam ciasno i raczej nie miałam jak go wyminąć. Jeżeli on wyjdzie to ja też. Tylko jest jeden mały problem. On nie chciał wychodzić. Po prostu stał tam i wpatrywał się w moje oczy z małym uśmiechem na twarzy.

Poczułam dziwne mrowienie gdzieś tam głęboko w sobie i po prostu zapragnęłam poczuć jego wargi na swoich. Gdy jego twarz przybliżała się do mojej nie odsunęłam się. Czekałam z cierpliwością aż w końcu mnie pocałuję. Nachylił się nade mną i zamknął oczy. W końcu lekko bardzo lekko musnął moje usta swoimi, a ja poczułam jak uginają się pode mną nogi. Położyłam ręce na barki i czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Kevin chyba zrozumiał, że nie będę krzyczeć więc spokojnie złożył na moich ustach następny pocałunek, a za nim następne i jeszcze jedne i jeszcze. Czułam się jakbym latała, jakbym nic nie ważyła.  Co ty robisz?! A Harry?! Kochasz go! W mojej głowie zaczęły odtwarzać się różne sceny z Harrym, nasze pierwsze spotkanie, nasze kłótnie, łzy, ale również pocałunki wspólne noce, uśmiech skierowane do siebie, czułe słowa, wszystkie rozmowy. Odsunęłam się od Kevina i zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze jakbym się dusiła, jakbym była pod wodą, a moje płuca domagały się powietrza.
- Nie, nie, nie! To się nie dzieje na prawdę. Nie.- Chwyciłam się za głowę i ukucnęłam. Całowałam się z innym chłopakiem. ZNÓW. Co ja robię? Co mi odwala?
- Harriet ja przepraszam sam nie wiem co mnie do tego nakłoniło....- Kevin również był oszołomiony całą tą sytuacją ale na pewno wyglądał lepiej niż ja. A po za tym jemu jest lepiej niż mi, on jest sam, a ja? Ja nie jestem sama.
- Kurwa! Czy to wszystko zawsze musi się jebać na raz?!- Nie wytrzymałam i po prostu zaczęłam krzyczeć. Przez cały tydzień dusiłam w sobie wszystkie emocję, a teraz po prostu nadarzyła się okazja do wykrzyczenia się więc mam zamiar z tego skorzystać.
- Harriet uspokój się. Hej, spokojnie.- Kevin otulił mnie swoimi ramionami, a ja pozwoliłam mu mnie przytulać, pomagało mi to w jakimś małym stopniu.
- Mam już tego dość Kevin. Dlaczego gdy coś zacznie mi się układać, to musi się to zrypać? Czy chociaż raz nie mogłoby być dobrze przez dłuższy czas? O tak wiele proszę?- Właściwie to mówiłam sama do siebie, ale miałam nadzieję, że on mi odpowie. O.O
- Zobaczysz, że kiedyś wszystko będzie dobrze. Prędzej czy później.- Usłyszeliśmy dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Wyswobodziłam się z uścisku Kevina i jakimś cudem udało mi się wydostać z tego kantorka. Wróciłam na salę i zabrałam swoją torbę i płaszcz po czym jednocześnie ubierając się skierowałam się w stronę wyjścia. Minęłam bez słowa Kevina. Teraz to bym nawet nie wiedziała co mam mu powiedzieć, jak mam się zachować. Przecież coś skłoniło mnie do pocałowania go, ale co? Dlaczego tak bardzo pragnęłam poczuć jego wargi na swoich? Dlaczego czułam się bezpiecznie i szczęśliwie w jego objęciach? Dlaczego nie myślałam wtedy o Harrym? Przecież jeżeli darzy się kogoś tak silnym uczuciem jak miłość to nie można go krzywdzić, prawda? Nie można wyrzucić go ze swoich myśli. Ale ja mogłam. gdy stałam z Kevinem twarzą w twarz nie myślałam, o Harrym, nie myślałam o tym co może poczuć gdy dowie się co zrobiłam z Kevinem.
Otworzyłam drżącą ręką drzwi i weszłam do środka. Bałam się tylko nie wiem czego.
- Harry! Wróciłam!- Starałam się aby mój głos był pogodny tak samo jak rano. Nie wiem czy mi to wyszło. Ale musiałam udawać. Przynajmniej na razie.
- W salonie!- Wciągnęłam dużo powietrza do płuc i spokojnie je wypuściłam. Skierowałam się do salonu, gdzie zastałam mojego chłopaka w towarzystwie mojej matki i Matta. Pocałowałam przelotnie Harry'ego w policzek i weszłam do swojego pokoju w celu przemyślenia sobie kilku spraw i swojego zachowania. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Nie wiem czy powinnam była powiedzieć mu o tym co się stało czy powinna była to zachować to dla siebie tak samo jak zrobiłam to z Jackiem. Będę czuła się podle okłamując go ale raczej wolę żyć w kłamstwie niż żyć bez niego.
- Harriet? Musimy iść.- Harry stał za drzwiami i cicho zapukał. Nie wszedł do środka mimo iż nie za kluczyłam drzwi. Może zorientował się, że muszę przemyśleć sobie kilka spraw.
- Już idę.- Odpowiedziałam cicho i zabrawszy swój wcześniej zdjęty płaszcz wyszłam z pokoju ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Ubraliśmy się bez słowa i od razu skierowaliśmy do samochodu który Harry pożyczył od Matta.
Drogę do szpitala przebyliśmy w całkowitej ciszy. Nawet radia nie włączyliśmy. Ja z chwili na chwilę byłam co raz bardziej zdenerwowana. Nie dość, że ta cała sytuacja z Kevinem nie dawała mi spokoju to jeszcze zaczynałam być na prawdę przerażoną wizytą u lekarza.
Siedziałam z Harrym na korytarzu i mocno ściskałam jego rękę. Wokół nas były pary które uśmiechały się do siebie, albo kobiety które z czułością głaskały się po dużym brzuchu. Mimo tego, że już postanowiłam nadal miałam w głowie mętlik. Już sama nie wiedziałam czego chcę. Urodzenie tego dziecka wiąże się z prawdopodobnie moją śmiercią. Natomiast nie urodzenie go wiążę się z moją męką i życiem w świadomości iż zabiłam jeszcze nie narodzą istotkę która żyła we mnie. (jeżeli piosenka jeszcze leci to ją wyłącz, a włącz tą)
- Pani Lane? Teraz pani.- Pielęgniarka miło się uśmiechnęła, a mnie sparaliżowało. Harry chyba zauważył, że się denerwuję bo mocniej ścisną moją rękę i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Wszedł razem ze mną i odsunął mi krzesło abym mogła usiąść, a sam zajął miejsce obok mnie. Znów chwycił moją rękę, a ja zacisnęłam mocno palce ze strachu.
- Hmmm, pan Matt przekazał mi pani wybór i nawet nie jestem zdziwiony wyborem ale proszę na prawdę jeszcze raz na spokojnie to przemyśleć. Wiem, że to nie jest łatwy wybór ale musi pani podjąć decyzję której nie będzie mogła pani żałować.- Lekarz odłożył jakieś dokumenty i ściągnął okulary. Ciekawe ile razy to już mówił? Czy tamte inne kobiety zmieniały decyzję siedząc na tym krześle?
- Ja to wszystko rozumiem i proszę mi wierzyć, że nie raz myślałam nad decyzją ale nie potrafię skazać na śmierć małego człowieczka który żyję we mnie.- Mówiłam jakby automatycznie. Nie wiem czym się kierowałam
- Ja bardzo dobrze panią rozumiem ale aborcja jest wskazana gdy ciąża lub poród zagraża życiu matki.- Spuściłam wzrok i sama już nie byłam niczego pewna. Spojrzałam na Harry'ego który wpatrywał się w jakiś punkt za lekarzem. Podążyłam za jego wzrokiem i zauważyłam, że był tam plakat gdzie po jednej stronie znajdowało się małe dziecko, a po drugiej jego szczątki. Wyglądało to strasznie jakby ktoś po prostu je rozerwał. I co ja mam się zgodzić aby moje dziecko tak skończyło? Nie!
- Nie. Nie pozwolę na to. Mogę zginąć, ale urodzę to dziecko.- Poczułam na sobie wzrok Harry'ego. Wyglądał na smutnego ale i dumnego za razem.
- W takim razie mam dla pani inną propozycję. Jeżeli nie chce pani poddać się zabiegowi możemy zrobić cesarskie cięcie w 6-7 miesiącu ciąży. Pani nic się nie stanie ale nie ma 100% pewności, że dziecko przeżyję.- No dobra to niby jest jakieś rozwiązanie.
- Zgadzam się.- Moja odpowiedź była natychmiastowa. Harry uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam, że wszystko będzie już tylko dobrze dopóki moje myśli nie skupiły się na pewnym brunecie z niebieskimi oczyma.
Gdy dojechaliśmy do domu ja stwierdziłam, że muszę iść na spacer więc ruszyłam gdzie mnie tylko nogi poniosą. Czułam się lepiej ze świadomością, że jest dla nas nadzieja. Dla mnie i dla dzidziusia chociaż teraz jest tylko jakąś komórką to w mojej głowie występuję już jako człowiek.
Doszłam do parku i zobaczyłam, że na jednej z ławek pod lampą siedzi znajoma mi osoba. Zastanawiałam się przez chwilę czy podejść czy nie ale ostatecznie usiadłam obok i schowałam ręce w kieszenie czarnego płaszcza.
- Cześć.- Mój głos był trochę nie pewny i drżał ale mimo wszystko nie czułam się zdenerwowana. Bardziej czułam podekscytowanie.
- Czy to prawda?- Spojrzałam na niego zdziwiona.- Czy to prawda, że jesteś w ciąży?- Otwarłam szerzej oczy i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Skąd wiesz?- Spuściłam wzrok i skupiłam się na jakimś robaczku który podążał przed siebie.
- Czy to ważne?! Narobiłaś mi nadziei, na coś co nigdy się nie stanie!- Ciekawe czy ktoś nas słyszy. Mam nadzieję, że nie.
- Tak ważne. I wcale nie robiłam ci żadnej nadziei. Sam ją sobie zrobiłeś całując mnie.- Mój ton głosu podnosił się ale jeszcze nie krzyczałam.
- Ale ty to odwzajemniłaś. Do cholery jasnej czy ty jesteś aż tak ślepa?- Poczochrał swoje włosy jakby chciał się tym sposobem uspokoić.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- Teraz spojrzał na mnie z wyrzutem. Już nie był tym samym zabawnym i pewnym siebie Kevinem.
- Bo... To wszystko jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaję Kevin. I uwierz mi, że po tym co się stało nie jest mi łatwo siedzieć tutaj z tobą, nie jest mi łatwo spojrzeć w oczy Harry'emu albo go pocałować. Więc może odpuść i przestań się na mnie wyżywać. Do zobaczenia jutro w szkole.- Wstałam zdenerwowana i ruszyłam do domu.
Zastałam Harry'ego z laptopem na kolanach leżącego na moim łóżku. Położyłam się obok niego i mocno się w niego wtuliłam. Harry zauważył, że nie jestem w humorze więc odłożył laptop i otulił mnie swoim ramieniem przyciągając do siebie.
- Kocham cię.- Wyszeptał, a ja się rozpłakałam i starałam się pojąć dlaczego on ze mną jest. Dlaczego nie może zrozumieć, że ze mną będzie miał same problemy?

Narrator.

On kołyszący w swoich ramionach płaczącą dziewczynę.
Ona pełna zwątpienia płacząc w jego silnych ramionach.
Kłamstwo. To właśnie przez to jedno słowo które często występuję w życiu tej dwójki, może wszytko zrujnować lub naprawić. 
--------------------------------------------------------
Witajcie! Cóż rozdział wyszedł dłuższy niż zamierzałam ale to nie moja wina.. To mój najnajchłopak zawsze dorzucał swoje trzy grosze także jego wincie za zaśnięcie przed komputerem :D
Pozdrawiamy wszystkich!:D Jeee :*
Ps. Mam nadzieję, że serio nie zasnęłyście.... o.O

5 komentarzy:

  1. łuhu to się narobiło....
    wiesz, że myślałam iż ona jednak usunie ciążę? Dobrze, że jednak nie... A co do Kevina to... Po cholerę się wpieprzasz? Och ty niedobry ty... :P
    Pozdrowienia dla ciebie i twojego chłopaka :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż też myślałam aby tak zrobić ale KTOŚ mi tego kategorycznie zabronił :D

      Usuń
    2. a więc dziękuję ci KTOSIU .! :D

      Usuń
  2. Rozdział cudowny ;*
    Kevin... Harry.. Jake.. Trudny wybór..
    Nie, nie zasnęłam ;d
    Dobrze, że Harriet przezyje .
    Nie mogę Ci napisać sensownego komentarza, bo jestem całkowicie zozdarta emocjonalnie i zastanawiam sie, dlaczego prawie zawsze w Twoich rozdziałach jest coś jakby z mojego życia prywatnego, mam na myśli końcówkę i ostatni gift. Magia ? ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż może to jakaś telepatia? Albo magia. Tak możesz mieć rację jestem czarownicą :P

      Usuń