poniedziałek, 11 lutego 2013

9


----------------------------------------------------------
(piosenka)
Krzyczałam, kopałam, płakałam, błagałam. Na nic. Nie pozwolili mi go dotknąć ten ostatni raz. Bardzo chciałam ujrzeć jego twarz nim wieko zamknie się na wieki. Nie widziałam jego spokojnej twarzy tylko blade ręce które kiedyś tuliły mnie do siebie. Wreszcie wyrwałam się z uścisku i podbiegłam do brązowej trumny. 
- Ujrzysz tam osobę którą na prawdę kochasz.- Rozejrzałam się dookoła w celu ujrzenia osoby która do mnie mówiła. Wszyscy stali i patrzyli wprost na mnie z obojętnymi minami. Z przerażeniem zerknęłam do trumny. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tak Jacka, nie Harry'ego. Powinno mi ulżyć ale tak nie było. Odwróciłam się ujrzałam go stojącego tam i patrzącego na mnie ze smutkiem w oczach.  


- Harriet obudź się!- Otworzyłam oczy i usiadła na łóżku. Spojrzałam na przerażonego Matta który siedział obok mnie. 
- To było mocne.- Wygrzebałam się z pościeli i weszłam do łazienki po czym przemyłam twarz zimną wodą. Oparłam ręce o umywalkę i spojrzałam na swoje nędzne odbicie w lustrze. Włosy posklejane od potu, rozmazany makijaż, cienie pod oczami.
- Mała wszystko w porządku?- Matt oparł się o framugę drzwi i spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Wydawał się taki dorosły i poważny. Jak nie on. Ja tam sobie na przykład nie wyobrażam go z małym dzieckiem na rękach albo przed ołtarzem.
- Tak. Ogarnę się i zrobię śniadanie.- Wzięłam z szafy pierwsze lepsze rzeczy które były pod ręką i znów weszłam do łazienki ale tym razem rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej.
Dokładnie się wytarłam i ubrałam bieliznę. Nie miałam ochoty suszyć włosów więc przetarłam je ręcznikiem i zostawiłam taki wielki nie ogar na głowie. Założyłam na siebie ubrania i wróciłam do swojego pokoju. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że bez makijażu jestem blada jak dupa. Wzięłam swój telefon i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Otworzyłam lodówkę, a tam pustki. Cóż bywa. Stwierdziłam, że najszybciej będzie jak zrobię kanapki.
Postawiłam talerz na blacie i zajęłam miejsce popijając herbatkę. Zabrałam się za konsumowanie śniadania. Przypomniało mi się, że miałam dać znać Harry'emu jak wstanę. Ale u niego jest noc, to może dać mu spokój? Nie, sam chciał. Jeszcze przez chwilę wahałam się czy aby na pewno dobrze robię. Powinien teraz wypoczywać, a nie kurde robić nie wiadomo co.
Do: Harry.
Wstałam już. A ty śpij. Branoc :*
- Matt no weź, że się tu rusz! Ile można czekać?!- Zamiast Matta do kuchni wturlał się Chuck. Wielki roztyły pies który jest większym leniem niż ja. Z westchnieniem podniosłam swoje zacne cztery litery i nasypałam psu karmy do miski i nalałam świeżej wody. Nawet nie zauważyłam, że mój kuzynek się zjawił.
- Nie możesz się ubrać? Tak ciężko.?- Nasz szanowny Matt siedział w SAMYCH bokserkach. Masakra. Niby jest przystojny ale świadomość iż to mój kuzyn jakoś mnie obrzydza.
- Przeszkadza ci to? Jak mi przykro. Ja tam lubię czuć się luźno. A po za tym ciesz się, że mam bokserki.- Mrugnął do mnie, a ja wywróciłam oczami. Udałam się do salonu i rzuciłam się na kanapę. Kompletnie zapomniałam, co wczoraj się na niej działo. Tylko, że teraz gdy już siedziałam to nie chciało mi się złazić także.... A po za tym i tak już za późno. Wzięłam laptopa ze stolika i cierpliwe czekałam aż się włączy. Szczerze? Ciekawość mnie zżerała czy coś napisali o mnie i Stylesie. Weszłam na pierwszą lepszą stronę plotkarską i zjechałam na dół. BINGO! Wielki powrót? A może dopiero początek? Sam nagłówek był głupi, a artykuł za pewne jeszcze bardziej, ale co tam.


Jak wszyscy wiedzą sławny Harry Styles przebywa w szpitalu. Trafił tam gdy spłonął ich dom, a on wpadł na nóż. Nie wiemy dokładnie skąd Harriet dowiedziała się o wypadku ale już następnego dnia po tragicznej nocy zespołu była w Londynie i przebywała u Harry'ego w szpitalu. Podobno to właśnie tam powiedzieli sobie co czują i zostali parą. Tylko czy to prawda? Skoro Harry był w LA i spędził tam noc z Harriet może byli już razem? W każdym bądź razie nasze źródła donoszą iż tym razem Harry i Harriet są na prawdę razem i mocno się kochają. Naszym zdaniem to długo nie przetrwa z powodu rozhulanej duszy Harry'ego i mocnego charakterku panny Lane. A wy co o tym sądzicie?  Wyraźcie swoje opinie na naszym forum internetowym.

Ooo jak słodko połączyli nasze zdjęcia. Tylko, że moje wybrali byle jakie. Co za szuję! No! Ale ogólnie to sobie powymyślali. Ciekawe skąd oni to biorą?
- Harriet, Harry ci napisał, że masz wejść na Skype'a.- Pomacałam się po kieszeniach. No tak, telefon zostawiłam na blacie. Mądra ja. Włączyłam sobie tego zjebanego Skype'a żeby zjebać Stylesa i czekałam aż któryś z przygłupów będzie dostępny. Gdy zadzwonił do mnie nieznany numer wiedziałam, że to Harry. Odebrałam i na ekranie pojawiła się uśmiechnięta morda Harry'ego. 
- Czemu ty cwelu nie śpisz? -W tle dało się słyszeć stłumione śmiechy. Tak jakby ktoś chciał się śmiać, ale nie może albo mu głupio.
- Tak, tak ja ciebie też. Zawsze będziemy się tak witać?- Udawał oburzonego ale wiedziałam, że ma ochotę się roześmiać. Zresztą nie tylko on. Matt który stanął za laptopem zaczął odwalać jakiś swój dziwny taniec przez co chciałam wybuchnąć śmiechem.
- A ty myślałeś, że coś się zmieni?- Przez przypadek zerknęłam na Matta i zaczęłam się głośno śmiać. On też nie wytrzymał i zaczął brechtać.
- Dobraaaaa. Ja chyba nie chcę wiedzieć co tam się dzieję.- Poznałam po głosie, że to był Louis. Jeżeli jest tam jeszcze reszta to zacznie się robić dziwne.
- Harriet czy ty jesteś bez makijażu?- Harry przybliżył się do kamerki. Po chwili dało się zobaczyć jeszcze cztery ryję które się we mnie wpatrywały.
- Tak. Ale za chwilę się ocynkuję. W końcu idę na zakupy z Albertem. Trzeba jakoś wyglądać.- Matt stanął jak wryty i spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Ooo czyli teraz już będziesz mnie ignorować? Nie widziałem, że jesteśmy już na tym etapie związku.- Harry założył ręce na piersi i wpatrywał się we mnie z przymrużonymi oczyma.
- To ty jeszcze dużo rzeczy nie wiesz kochanieńki. A właściwie to gdzie wy jesteście? Bo to raczej nie jest mój dom.- Siedzieli w jakimś pomieszczeniu pomalowanym na brązowo i beżowo, a jeżeli pamięć mnie nie myśli to u mnie w domu nie było nigdzie takich kolorów na ścianach.
- A bo wiesz my mamy już nowy dom. I mogę spać z Lou bo mamy obok siebie pokoje. Fajnie nie?- Harry wyglądał gorzej niż pod jarane gumisie gdy jest sezon na gumi-jagody.
- Aha. Tak to wiele wyjaśnia. Po co ci dziewczyna skoro wolisz spać z Lou? Albo wiesz co nie odpowiadaj. Ale teraz to ja już będę szła bo musimy jechać na zakupy chyba, że będziemy karmę jeść. No i muszę kupić sobie jakieś nowe ubranka.- Wyszczerzyłam się jak głupi do sera, a Harry chyba chciał mnie sparodiować, ale ja sądzę, że wyglądałam słodziej niż on. Zresztą zawsze tak jest.
- Kup czerwoną bieliznę. Harry'uś to lubi.- Louis wyszczerzył się i zgarnął w łeb od nie wiem kogo. Ale ten ktoś musi mieć parę bo biedny Lou aż się skrzywił.
- Tak wyśle mu paczką. Idę. Kocham cię Harry.
- Ja ciebie też misiek.- Pomachałam mu i wyłączyłam laptopa. Ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu w salonie zjawił się ubrany Albert. Uśmiechnęłam się do niego i skierowałam się do pokoju, a potem do łazienki. Przecież muszę się ocynkować. Nałożyłam na ryj podkład, trochę różu na policzka i podkreśliłam oczy kredką. Rozczesałam swój nie ogar na głowie i uśmiechnęłam się do swojego dobicia. Zabrałam z pokoju torbę, czapeczkę, płaszczyk i pieniądze po czym otwarłam okno i opuściłam pokój. Poczułam skurcz w podbrzuszu przez co się lekko skrzywiłam. Jednak po chwili mi przeszło więc to zignorowałam i razem z Mattem wyszłam z domu.
*
Matt szedł z moimi torbami, a ja szukałam na wystawach coś co by mnie zaintrygowało. Szlajamy się po tych sklepach już z dwie godziny, a on jeszcze nie marudził.
. Po drugiej stronie na wystawie zobaczyłam skąpą czerwoną bieliznę, a w mojej głowie rozbrzmiał głos Lou: Kup czerwoną bieliznę. Harry'uś to lubi. Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- Może zrobimy sobie jakąś przerwę i coś zjemy? Tak, też tak sądzę.- Matt sam odpowiedział sobie za mnie po czym zaczął kierować się w stronę jakiejś knajpki. Chcąc nie chcąc ruszyłam za nim. Brzuch znów zaczął mnie lekko pobolewać. Nie było to mocne, ale trochę trudno mi było utrzymać prostą pozycję więc gdy usiadłam na krześle przy stoliku poczułam lekką ulgę  że mogę siedzieć zgięta. Wzięłam do ręki menu przyniesione przez kelnerkę. Gdy tylko zauważyłam napis Sałatka Grecka odłożyłam menu wiedząc co chcę zjeść.
- Co bierzesz?- Matt szepnął do mnie konspiracyjnie. Wzniosłam oczy ku górze i spojrzałam na tego kretyna.
- Sałatkę grecką. Tobie też polecam. Ona aż tak nie tuczy.- Albercik pokazał mi język ale zamówił to samo co ja.
- Idę to łazienki.- Powiadomiłam swojego kuzyna po czym ostrożnie wstałam. Nie chciałam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Gdy byłam w połowie drogi do łazienki poczułam ogromne ukłucie bólu przez co mimowolnie krzyknęłam i zgięłam się w pół. Wokół mnie panowała kompletna cisza. Zapewne wszyscy się mi przypatrywali.
- Harriet? Wszystko w porządku?- Matt znalazł się obok mnie i chwycił za ramie. Jakiś chłopak podsunął mi krzesło abym mogła usiąść, ale ja zamiast z tego skorzystać upadłam na ziemię nie mogąc się podnieść. Ktoś zaczął krzyczeć, że widzi krew, ktoś że zaraz tu będzie pogotowie. Czułam się co raz bardziej słabiej, a ból wywołał na mojej twarzy łzy które swobodnie spływały i znikały w moich włosach. Przed oczyma pojawiły mi się czarne plamki i jedyne o czym teraz marzyłam to sen. Błogi stan w którym jesteśmy bezpieczni i wolni. Tam nic nie może nam się stać.
- Harriet nie zasypiaj. Kurwa weź nie śpij! Harry mnie zabiję jak coś ci się stanie. No weź nie bądź taka.- Głos Matta nie był pewny jak zawsze. Był przerażony. Kazał mi nie spać. No spoko gdyby to było takie łatwe. Ale powiedział, że Harry go zabiję. Właściwie to nie obchodzi mnie co on zrobi z Mattem ale obchodzi mnie to co Harry sobie pomyśli lub zrobi. On dopiero wyszedł ze szpitala, a ja tam trafiam. Walcz! Dla niego! Głosik w mojej głowie był co raz mniej słyszalny. Czułam się śpiąca i nie mogłam już dłużej utrzymać się w tej przerażającej rzeczywistości.
(piosenka) *.*

Jasne promienie przyjemnie ocieplały moją twarz. Ptaki ćwierkały. Wszystko było takie piękne. Chociaż nie. Przede mną stał Harry. Niby fajnie, co nie? Ale ja go nie mogłam dotknąć, a z jego twarzy po woli znikał uśmiech który dodawał mu tyle uroku. Stawał się obojętny jakby wyprany z emocji. Wpatrywał się we mnie, ale jakby mnie nie widział. Odwróciłam się i zobaczyłam tam.... mnie(?). Stałam i płakałam. Coś mówiłam ale nie mogłam dosłyszeć co.
- Kłamiesz!- Krzyk, a raczej wrzask Harry'ego rozniósł się echem. Wszystko zrobiło się ciemne, ponure  ptaki ucichły, słońce zniknęło. Za to jednak zerwał się porywisty wiatr który tylko ja czułam. Oni stali i jakby go nie odczuwali. 
- Nie kłamię. Na prawdę. Uwierz mi.- Upadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Czułam ból tej drugiej mnie. Był do niezniesienia. 
- Tobie nie można wierzyć. Ty jesteś nikim.- Jego słowa ugodziły mnie jak nóż w serce. Odsunęłam się na bok abym mogła lepiej wszystko widzieć. Ta druga ja podniosła się i otarła łzy z policzków.
- Ja jestem nikim? Proszę cię? Słyszysz się w ogóle? To ty mnie zraniłeś więcej razy niż powinieneś.- Teraz poczułam ogromny gniew. 
- Widzisz dobraliśmy się. Chociaż nie. Ja nikogo nie zabiłem, a ty? Zabiłaś dwie osoby. Toma i nasze dziecko.- Moje oczy zrobiły się jak spodki i spojrzałam na tą wersję mnie którą on widzi. Uśmiechałam się. Ale kurwa dlaczego? Co to w ogóle jest?!
- Skąd pewność, że było twoje? Przecież przespałam się jeszcze z Jackiem i Kevinem. To mogło być też ich dziecko.- Chciałam krzyczeć, płakać ale nie mogłam. Czułam się słaba, sponiewierana. Harry odwrócił się i po prostu zaczął iść przed siebie i znikać. Krzyczałam aby został ale to nic nie dawało. Zniknął i zabrał jakąś cząstkę mnie. 

Otworzyłam oczy i zignorowałam rażące światło. Rozejrzałam się przerażona aż ujrzałam Matta siedzącego obok mnie. Podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi zaszklonymi oczyma.
- Harriet....- Chyba chciał coś powiedzieć ale nie miał takiej okazji bo do sali wszedł lekarz.

Narrator.

Ona wtulona w mężczyznę płacząca i nie wstydząca się łez.
On nieświadomy co w tej chwili przeżywa jego druga połówka.
Dziewczyna która nie wiedziała o niczym.
Chłopak śniący o niej, o jej pięknych oczach.
Jedna osoba decydująca o życiu innej.
Obaj daleko od siebie.
Obaj mocno się kochający.
On nieświadomy.
Ona chcąca zapomnieć, chcąc obudzić się z koszmaru jakim jest jej życie.


-----------------------------------------------
No i mamy! Ja sama nie wiem co mnie natchnęło do takiego rozdziału i dalszych wydarzeń ale spoko :D

4 komentarze:

  1. No i teraz musisz dodać szybko następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie za dwa dni, albo później... się zobaczy.

      Usuń
  2. Ten sen był.. dziwny :D
    Eh, czemu nie moge komentować i czytać i słuchać muzyki jak jestem na tel ? ;/
    Ale nie mogę sie powstrzymać żeby czekać aż wejde na laptopa :D
    No nie bardzo pamiętam co było w tym rozdziale, ale był świetny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystko co piszę jest dziwne...
      Nie zauważyłaś tego jeszcze? :P

      Usuń