----------------------------------------------------------
(O.O)
(O.O)
Wolność. To właśnie czułam. Czułam się wolna i niezależna, czułam, że mogę zrobić wszystko, że nic nie stanie mi na przeszkodzie. Mieliście kiedyś tak? Ja dopiero pierwszy raz odczuwam takie coś, ale mam nadzieję że będę miała okazję jeszcze tak się poczuć bo to jest niesamowite.
Czułam obok siebie ciepło bijące z innego ciała. Wiedziałam kto to jest. Odwróciłam się w jego stronę i otwarłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu wpatrywał się we mnie ze spokojem i miłością wypisaną na twarzy. nie musieliśmy nic mówić, nie musieliśmy wykonywać żadnych ruchów aby wiedzieć czego chcemy, co czujemy. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden nieśmiały uśmiech w swoją stronę. Tylko tyle. A może aż tyle?
- Kocham cię.- Jego ledwie słyszalny szept wywołał na mojej twarzy lekki uśmiech który nie zawsze mi towarzyszył. Mówił cicho jakby zdradzał mi największy sekret świata, jakby bał się że ktoś może to usłyszeć i powiedzieć, że kłamie. Oderwałam wzrok od jego hipnotyzujących zielonych oczu i spojrzałam na jego malinowe usta które całowały mnie tyle razy. Harry jednym sprawnym ruchem położył mnie na sobie i odgarnął mi włosy za ucho które zaczęły spadać na jego twarz. Dotknęłam jego policzek i uśmiechnęłam nieśmiało. Przy nim czułam się inna. Lepsza, dobra, ale przede wszystkim nieśmiała. To właśnie ten kretyn onieśmielał mnie swoją postawą i osobą. Chciałam go pocałować gdy ten przewrócił się tak, że tym razem to ja byłam na dole. To on musiał mieć władzę. Alfa jebany. pocałował mój policzek, a potem zaczął kierować się w stronę ust. Gdy myślałam, że poczuję jego usta na swoich on zmienił kierunek i zaczął całować moją szyję i obojczyk. Poczułam się wyjątkowa i kochana.
- Ja się schowam, a tu musisz mnie znaleźć. Dopiero wtedy będziesz mogła mnie pocałować.- Pokiwałam głową, że się zgadzam i zamknęłam oczy. Mogłabym szukać go nawet do końca życia byleby chociaż na chwilę poczuć jego bliskość. Poczułam jak Harry schodzi ze mnie i tak jakby zabrał ze sobą jakąś cząstkę mnie bo poczułam smutek i przerażenie, że już nigdy go ze mną nie będzie. Otworzyłam po woli oczy i usiadłam na łóżku. Uśmiechnęłam się szeroko widząc siedzącego przede mną Harry'ego z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Znalazłaś mnie więc możesz odebrać swoją nagrodę.- Pokręciłam głową z niedowierzaniem ale mimo wszystko objęłam jego szyję rekami i złączyłam nasze usta w jedność. Ręce Harry'ego zatrzymały się na mojej talii przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej o ile to możliwe. Wczepiłam swoje długie palce w jego rozczochrane loki. Jego język walczył z moim i nie chciał się poddać.
Jego ciało naparło na mnie przez co znów leżeliśmy na łóżku w takiej samej pozycji jak przed chwilą. Jedną rękę wsunął pod moją koszulkę czym wywołał u mnie przyjemne dreszcze. Zaczął gładzić mój brzuch, delikatnie, ostrożnie z troską jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę. Odsunęłam się od niego aby zaczerpnąć powietrza. Jego oczy błyszczały, a na twarzy widniał uśmiech.
- Kocham cię.- Powtórzyłam jego słowa którymi mnie przywitał. Mimo iż na dworze na pewno był już dzień i było jasno my byliśmy skąpani w słabych promieniach słońca które przedostało się przez rolety.
- Chyba kiedyś mi to już powiedziałaś.- Pogładził delikatnie mój policzek i złożył pocałunek na moim czole.
- Może kilka razy mi się wymsknęło. Ale wiesz co? Chyba nie wiedziałam co mówię, a teraz złaź ze mnie.- Zrzuciłam go z siebie i uśmiechnęłam po nosem. Biedaczek jęknął i usiadł po czym zaczął rozmasowywać sobie ramię.
- Ty to potrafisz zepsuć nastój.- Pokazałam mu język i sprawnie zeskoczyłam z łóżka. Musiałam iść zobaczyć co z Katie. Słyszałam w nocy, że nie spała, ale rozmawiać też nie chciała. Żeby tylko się dziewczyna nie załamała. Wczoraj zapytałam się jej ile ma lat. I wiecie co się okazało? Ona ma piętnaście lat. Tyle samo co ja miałam.
W pokoju który miała zająć jej nie było. Na łóżku leżały moje rzeczy równo złożone. Cóż przeraziłam się lekko nie powiem. Z lekkim zdenerwowaniem i duszą na ramieniu zeszłam na dół. W salonie zastałam Lou z Eleanor i Zayn'a.
- Hej. Gdzie Katie?- Mogę sobie tylko wyobrazić jak wyglądała moja twarz. Serce waliło mi z przerażenia. Może oni myślą, że ona jest na górze i śpi?
- Wiesz co? Zastanawia mnie jak możecie spać z Harrym tyle czasu? Gdybyś nie zauważyła to jest już dwunasta. Po Katie przyszedł jej brat jakąś godzinę temu.- Zayn siedział na kanapie z rękami na brzuchu i wpatrywał się w telewizor ale poszczycił mnie jednym przelotnym spojrzeniem.
- A skąd pewność, że spali? Nigdy nie wiadomo co oni robili sami, zamknięci w pokoju z zasłoniętymi oknami.- Louis wzruszył ramionami z wrednym uśmieszkiem. Jego dziewczyna trzepnęła go w ramie żeby się trochę uspokoił. Poczułam na usta pocałunki Harry'ego, jego ciepłe dłonie błądzące po moim ciele. Czułam jak rumieniec wspina mi się po szyi aby w końcu dostać się na policzki.
- Ha! Wiedziałem.- Louis wymierzył we mnie palec. Chciałam coś powiedzieć ale poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Harry złożył czuły pocałunek w zagłębieniu mojej szyi, a ja znów odczułam te cholerne dreszcze.
- Co wiedziałeś? Cześć Eleanor.- Dziewczyna pokiwała do niego i zmierzyła swojego chłopaka wzrokiem najwyraźniej próbując pokazać mu, że ma się zamknąć i dać nam spokój.
- Że rozszerzaliście ród Styles'ów. Ale tak z samego rana? Kurdę.- Harry parsknął śmiechem jakby dla niego była to najzwyczajniejsza rozmowa.
- Lou! My nie....- Harry zakrył mi usta ręką. Odwróciłam się do niego i ściągnęłam jego rękę ze swoich ust.
- Niech ma ubaw.- Wyszeptał mi do ucha i pocałował mój policzek. Usłyszałam za nami cichy głos Lou. Mówił co w tym stylu: Jaki nie wyżyty. Po chwili dało się słyszeć głośny plas i jęk naszego eksperta od życia prywatnego i intymnego innych. Wykręciłam się z rąk Harry'ego i skierowałam się na górę.
- Co chcesz na śniadanie?!- Och, Styles bierze się za gotowanie. Byleby kuchni nie zjarał.
- Nie jestem głodna!- Odkrzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Dopiero teraz zorientowałam się, że reszta może jeszcze spać. Ale szczerze? Gówno mnie to. Ja już nie śpię to oni też. Proste.
Odsłoniłam okna wpuszczając do środka promienie jesiennego słońca. Spojrzałam na swoją otwartą walizkę. Chyba trzeba by było się rozpakować bo z tego wynika, że jeszcze tutaj pomieszkam. Westchnęłam i nachyliłam się aby wybrać sobie coś do ubrania. Z racji tego, że ja NIGDZIE się dziś nie wybieram wzięłam pierwsze lepsze rzeczy. Weszłam do naszej łazienki i zapaliłam sobie światło przy lustrze. Umyłam zęby, przemyłam twarz zimną wodą i ubrałam na siebie rzeczy które leżały na pralce.
Z cierpliwością zapinałam guziczki od koszuli które wyślizgiwały mi się z palców. Gdy wreszcie zapięłam ostatni poczułam wielką ulgę. Niby taka mała rzecz, a cieszy człowieka jak cholera. Rozczesałam swoje włosy i związałam w kucyka aby mi na twarz nie spadały. Wykonałam codzienny makijaż czyli podkreśliłam oczy grubą kredką, rzęsy pomalowałam maskarą i (zaszalałam) położyłam na policzki trochę różu aby podkreślić swoje jako-takie kości policzkowe. Ogólny efekt? Nie jest źle. Wyszłam z łazienki i zabrałam z pokoju swój telefon. Włączyłam go i zeszłam na dół patrząc pod nogi. Co prawda dzisiaj sznurówki mam schowane ale nigdy nie wiadomo kiedy coś będzie leżało na schodach i znów wyrżnę artystycznego orła. Ja podziękuję. Wolę się wlec niż leżeć na dole i stękać. Kulturalnie udałam się do salonu i usiadłam jak najdalej od Harry'ego. Jestem oficjalnie na niego zła. Jeszcze dokładnie nie wiem za co ale jestem zła. A przecież na pewno coś się znajdzie, co nie? A jak nie to mam wytłumaczenie. Jestem w ciąży i mam humorki. Ha! Jestem geniusz.
- Oho. Ktoś tu się focha.- Louis zagwizdał i zaczął się śmiać. Ten chłopak doprowadza mnie na skraj załamani nerwowego, a przecież mieszkam z nimi dwa dni.
- Ty to już się lepiej zamknij kretynie.- Eleanor założyła ręce na piersi i zaczęłam ignorować swojego wyrośniętego królika który starał się dowiedzieć, o co chodzi jego ukochanej. Ona natomiast puściła do mnie oczko i uśmiechnęła chytrze pod nosem.
Mój telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni więc zmuszona wyjęłam go i uśmiechnęłam się na widok uśmiechniętej mordy na zdjęciu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Co to się stało, że do mnie dzwonisz?- Założyłam nogę na nogę i podparłam brodę na łokciu. Każdy o czymś rozmawiał, no prawie każdy. Styles wpatrywał się we mnie uporczywie jakby starał się usłyszeć z kim i o czym rozmawiam.
Czułam obok siebie ciepło bijące z innego ciała. Wiedziałam kto to jest. Odwróciłam się w jego stronę i otwarłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu wpatrywał się we mnie ze spokojem i miłością wypisaną na twarzy. nie musieliśmy nic mówić, nie musieliśmy wykonywać żadnych ruchów aby wiedzieć czego chcemy, co czujemy. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden nieśmiały uśmiech w swoją stronę. Tylko tyle. A może aż tyle?
- Kocham cię.- Jego ledwie słyszalny szept wywołał na mojej twarzy lekki uśmiech który nie zawsze mi towarzyszył. Mówił cicho jakby zdradzał mi największy sekret świata, jakby bał się że ktoś może to usłyszeć i powiedzieć, że kłamie. Oderwałam wzrok od jego hipnotyzujących zielonych oczu i spojrzałam na jego malinowe usta które całowały mnie tyle razy. Harry jednym sprawnym ruchem położył mnie na sobie i odgarnął mi włosy za ucho które zaczęły spadać na jego twarz. Dotknęłam jego policzek i uśmiechnęłam nieśmiało. Przy nim czułam się inna. Lepsza, dobra, ale przede wszystkim nieśmiała. To właśnie ten kretyn onieśmielał mnie swoją postawą i osobą. Chciałam go pocałować gdy ten przewrócił się tak, że tym razem to ja byłam na dole. To on musiał mieć władzę. Alfa jebany. pocałował mój policzek, a potem zaczął kierować się w stronę ust. Gdy myślałam, że poczuję jego usta na swoich on zmienił kierunek i zaczął całować moją szyję i obojczyk. Poczułam się wyjątkowa i kochana.
- Ja się schowam, a tu musisz mnie znaleźć. Dopiero wtedy będziesz mogła mnie pocałować.- Pokiwałam głową, że się zgadzam i zamknęłam oczy. Mogłabym szukać go nawet do końca życia byleby chociaż na chwilę poczuć jego bliskość. Poczułam jak Harry schodzi ze mnie i tak jakby zabrał ze sobą jakąś cząstkę mnie bo poczułam smutek i przerażenie, że już nigdy go ze mną nie będzie. Otworzyłam po woli oczy i usiadłam na łóżku. Uśmiechnęłam się szeroko widząc siedzącego przede mną Harry'ego z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Znalazłaś mnie więc możesz odebrać swoją nagrodę.- Pokręciłam głową z niedowierzaniem ale mimo wszystko objęłam jego szyję rekami i złączyłam nasze usta w jedność. Ręce Harry'ego zatrzymały się na mojej talii przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej o ile to możliwe. Wczepiłam swoje długie palce w jego rozczochrane loki. Jego język walczył z moim i nie chciał się poddać.
Jego ciało naparło na mnie przez co znów leżeliśmy na łóżku w takiej samej pozycji jak przed chwilą. Jedną rękę wsunął pod moją koszulkę czym wywołał u mnie przyjemne dreszcze. Zaczął gładzić mój brzuch, delikatnie, ostrożnie z troską jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę. Odsunęłam się od niego aby zaczerpnąć powietrza. Jego oczy błyszczały, a na twarzy widniał uśmiech.
- Kocham cię.- Powtórzyłam jego słowa którymi mnie przywitał. Mimo iż na dworze na pewno był już dzień i było jasno my byliśmy skąpani w słabych promieniach słońca które przedostało się przez rolety.
- Chyba kiedyś mi to już powiedziałaś.- Pogładził delikatnie mój policzek i złożył pocałunek na moim czole.
- Może kilka razy mi się wymsknęło. Ale wiesz co? Chyba nie wiedziałam co mówię, a teraz złaź ze mnie.- Zrzuciłam go z siebie i uśmiechnęłam po nosem. Biedaczek jęknął i usiadł po czym zaczął rozmasowywać sobie ramię.
- Ty to potrafisz zepsuć nastój.- Pokazałam mu język i sprawnie zeskoczyłam z łóżka. Musiałam iść zobaczyć co z Katie. Słyszałam w nocy, że nie spała, ale rozmawiać też nie chciała. Żeby tylko się dziewczyna nie załamała. Wczoraj zapytałam się jej ile ma lat. I wiecie co się okazało? Ona ma piętnaście lat. Tyle samo co ja miałam.
W pokoju który miała zająć jej nie było. Na łóżku leżały moje rzeczy równo złożone. Cóż przeraziłam się lekko nie powiem. Z lekkim zdenerwowaniem i duszą na ramieniu zeszłam na dół. W salonie zastałam Lou z Eleanor i Zayn'a.
- Hej. Gdzie Katie?- Mogę sobie tylko wyobrazić jak wyglądała moja twarz. Serce waliło mi z przerażenia. Może oni myślą, że ona jest na górze i śpi?
- Wiesz co? Zastanawia mnie jak możecie spać z Harrym tyle czasu? Gdybyś nie zauważyła to jest już dwunasta. Po Katie przyszedł jej brat jakąś godzinę temu.- Zayn siedział na kanapie z rękami na brzuchu i wpatrywał się w telewizor ale poszczycił mnie jednym przelotnym spojrzeniem.
- A skąd pewność, że spali? Nigdy nie wiadomo co oni robili sami, zamknięci w pokoju z zasłoniętymi oknami.- Louis wzruszył ramionami z wrednym uśmieszkiem. Jego dziewczyna trzepnęła go w ramie żeby się trochę uspokoił. Poczułam na usta pocałunki Harry'ego, jego ciepłe dłonie błądzące po moim ciele. Czułam jak rumieniec wspina mi się po szyi aby w końcu dostać się na policzki.
- Ha! Wiedziałem.- Louis wymierzył we mnie palec. Chciałam coś powiedzieć ale poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Harry złożył czuły pocałunek w zagłębieniu mojej szyi, a ja znów odczułam te cholerne dreszcze.
- Co wiedziałeś? Cześć Eleanor.- Dziewczyna pokiwała do niego i zmierzyła swojego chłopaka wzrokiem najwyraźniej próbując pokazać mu, że ma się zamknąć i dać nam spokój.
- Że rozszerzaliście ród Styles'ów. Ale tak z samego rana? Kurdę.- Harry parsknął śmiechem jakby dla niego była to najzwyczajniejsza rozmowa.
- Lou! My nie....- Harry zakrył mi usta ręką. Odwróciłam się do niego i ściągnęłam jego rękę ze swoich ust.
- Niech ma ubaw.- Wyszeptał mi do ucha i pocałował mój policzek. Usłyszałam za nami cichy głos Lou. Mówił co w tym stylu: Jaki nie wyżyty. Po chwili dało się słyszeć głośny plas i jęk naszego eksperta od życia prywatnego i intymnego innych. Wykręciłam się z rąk Harry'ego i skierowałam się na górę.
- Co chcesz na śniadanie?!- Och, Styles bierze się za gotowanie. Byleby kuchni nie zjarał.
- Nie jestem głodna!- Odkrzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Dopiero teraz zorientowałam się, że reszta może jeszcze spać. Ale szczerze? Gówno mnie to. Ja już nie śpię to oni też. Proste.
Odsłoniłam okna wpuszczając do środka promienie jesiennego słońca. Spojrzałam na swoją otwartą walizkę. Chyba trzeba by było się rozpakować bo z tego wynika, że jeszcze tutaj pomieszkam. Westchnęłam i nachyliłam się aby wybrać sobie coś do ubrania. Z racji tego, że ja NIGDZIE się dziś nie wybieram wzięłam pierwsze lepsze rzeczy. Weszłam do naszej łazienki i zapaliłam sobie światło przy lustrze. Umyłam zęby, przemyłam twarz zimną wodą i ubrałam na siebie rzeczy które leżały na pralce.
Z cierpliwością zapinałam guziczki od koszuli które wyślizgiwały mi się z palców. Gdy wreszcie zapięłam ostatni poczułam wielką ulgę. Niby taka mała rzecz, a cieszy człowieka jak cholera. Rozczesałam swoje włosy i związałam w kucyka aby mi na twarz nie spadały. Wykonałam codzienny makijaż czyli podkreśliłam oczy grubą kredką, rzęsy pomalowałam maskarą i (zaszalałam) położyłam na policzki trochę różu aby podkreślić swoje jako-takie kości policzkowe. Ogólny efekt? Nie jest źle. Wyszłam z łazienki i zabrałam z pokoju swój telefon. Włączyłam go i zeszłam na dół patrząc pod nogi. Co prawda dzisiaj sznurówki mam schowane ale nigdy nie wiadomo kiedy coś będzie leżało na schodach i znów wyrżnę artystycznego orła. Ja podziękuję. Wolę się wlec niż leżeć na dole i stękać. Kulturalnie udałam się do salonu i usiadłam jak najdalej od Harry'ego. Jestem oficjalnie na niego zła. Jeszcze dokładnie nie wiem za co ale jestem zła. A przecież na pewno coś się znajdzie, co nie? A jak nie to mam wytłumaczenie. Jestem w ciąży i mam humorki. Ha! Jestem geniusz.
- Oho. Ktoś tu się focha.- Louis zagwizdał i zaczął się śmiać. Ten chłopak doprowadza mnie na skraj załamani nerwowego, a przecież mieszkam z nimi dwa dni.
- Ty to już się lepiej zamknij kretynie.- Eleanor założyła ręce na piersi i zaczęłam ignorować swojego wyrośniętego królika który starał się dowiedzieć, o co chodzi jego ukochanej. Ona natomiast puściła do mnie oczko i uśmiechnęła chytrze pod nosem.
Mój telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni więc zmuszona wyjęłam go i uśmiechnęłam się na widok uśmiechniętej mordy na zdjęciu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Co to się stało, że do mnie dzwonisz?- Założyłam nogę na nogę i podparłam brodę na łokciu. Każdy o czymś rozmawiał, no prawie każdy. Styles wpatrywał się we mnie uporczywie jakby starał się usłyszeć z kim i o czym rozmawiam.
Harry.
Chyba się zorientowała, że staram się dosłyszeć z kim i o czym rozmawia więc wyszła z salonu. Nie wiem o co jest zła, ale muszę ją przeprosić. Tylko głupio będzie podejść powiedzieć przepraszam jeżeli ona na pewno zapyta się za co. I co ja wtedy jej powiem? Kurdę trzeba coś lepszego wymyślić. Myśl, Harry myśl. Przecież Lou tyle razy przepraszał Eleanor. Weź coś podkradnij i tyle. No dalej myśl. Kurwa no myśl!
- Wiem!- Wykrzyknąłem i wstałem z kanapy. Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Sprawdziłem czy Harriet nie wraca i stanąłem przed moimi przyjaciółmi.
- Potrzebuję wolną chatę. Na całą noc.- Spojrzeli na mnie, a potem na siebie i znów na mnie jakby chcieli sprawdzić czy ktoś chce się śmiać czy nie.
- Wiem!- Wykrzyknąłem i wstałem z kanapy. Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Sprawdziłem czy Harriet nie wraca i stanąłem przed moimi przyjaciółmi.
- Potrzebuję wolną chatę. Na całą noc.- Spojrzeli na mnie, a potem na siebie i znów na mnie jakby chcieli sprawdzić czy ktoś chce się śmiać czy nie.
Harriet.
Szłam spokojnie brzegiem Tamizy powoli zmierzając ku domowi. Miałam znakomity humor po spotkaniu z Jackiem. Sprawnie omijaliśmy temat naszego niefortunnego pocałunku. Cóż ja omijałam. Widziałam po jego zachowaniu, że chce o tym porozmawiać ale nie wiedział jak zacząć albo po prostu nie chciał abym poczuła się jakoś niekomfortowo czy coś. Dzisiaj udało nam się normalnie porozmawiać ale czy na przykład jutro też damy radę? A może za tydzień? Nie wiem. Na pewno kiedyś będziemy musieli porozmawiać o tym co się stało ale chciałabym aby nastąpiło to jak najpóźniej. Chcę się cieszyć z tych krótkich chwil. Chcę być szczęśliwa tak na prawdę szczęśliwa przez więcej niż jeden dzień. Czy dzisiejszy dzień jest jak na razie dla mnie szczęśliwy? Tak, chyba tak. Pobudka przy Harrym, momenty czułości, rozmowa z przyjacielem. Tak to chyba zalicza się do szczęścia.
Stanęłam przed domem w którym mieszkam. Na dworze było już dość ciemno, a w domu nie paliło się światło więc albo każdy jest u siebie (mało prawdopodobne) albo nie ma nikogo. Jakoś druga wersja bardziej mi pasowała. Świetnie zapowiada się samotnie spędzony wieczór na kanapie z pudełkiem lodów i stertą kiczowatych filmów. Idealnie. Dobrze, że chociaż klucze wzięłam bo było by ze mną cienko. Otworzyłam sobie drzwi i trzasnęłam nimi. Echo rozniosło się po pustym domu upewniając mnie, że jestem sama. Tak już by ktoś darł mordę. Chciałam zapalić światło, a tu... Nic. Ni ma. No świetnie. Ściągnęłam swój płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Wyciągnęłam swój telefon aby choć trochę oświetlić sobie drogę na górę. Gdy doszłam do schodów i poświeciłam na nie, to aż z wrażenia stanęłam. Na schodach leżały płatki czerwonych róż. Dobra oklepane. Ciekawe który z debili urządził sobie małą schadzkę? Zaraz się okażę. Po woli wchodziłam na górę i chciałam zobaczyć do których drzwi prowadzą te płatki które ktoś będzie musiał posprzątać. Cóż ku mojemu zdziwieniu prowadziły one do nas. Zdradza mnie! Jej najważniejsze to być optymistką. lofffffciam
Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. W pokoju wszędzie leżały płatki róż a w nich małe świeczki które rozjaśniały pokój tworząc pomarańczową poświatę. Wszystko pięknie ładnie ale gdzie do cholery jest Harry? Weszłam ostrożnie do pokoju mając nadzieję, że jest gdzieś za drzwiami ale nigdzie go nie było widać.
- Przepraszam, że jestem takim kretynem.- Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam Harry'ego który trzymał bukiet róż w ręce. Starałam się nie uśmiechać co było trudne ale dałam radę.
- Przepraszam, że nie potrafię być poważny, że nie umiem rozpoznać kiedy chcesz się śmiać, a kiedy chcesz pomilczeć. Przepraszam, że potrafię spieprzyć najprostszą rzecz na świecie.- Zrobił kilka kroków w moją stronę. W moich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po pliczkach przy moim mrugnięciu.
- O widzisz? Właśnie o tym mówię. Chciałem dobrze, a teraz przeze mnie płaczesz.- Wyglądał na smutnego, a ja się uśmiechnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham cię takiego jakim jesteś i nie chcę abyś wszystko wiedział. I wiesz co? Ja też potrafię spieprzyć najprostsze rzeczy.- Spojrzałam w jego radosne zielone oczy.- Dziękuję Harry. Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś...takiego.- Na jego jak i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie czekając na nic pocałowałam go i znów poczułam się jakby grawitacja przestała istnieć. Przy nim czułam się bezpieczna i lekka jak piórko.
- Cieszę się, że ci się podoba.- Odgarnęłam z jego czoła loki które były już za długie. Harry wziął moją rękę i przyłożył sobie do ust składając na moich palcach delikatny pocałunek. To był chyba najaromatyczniejszy gest z jego strony.
- Kocham cię. Bardzo, bardzo mocno.- Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek starając się pokazać mu tym jak bardzo go kocham.
Siedzieliśmy na przeciwko siebie i rozmawialiśmy jak nigdy wcześniej. Teraz mogliśmy mówić o wszystkim, pytać o wszystko. Od jakiejś godziny mam dziwne uczucie które popycha mnie do powiedzenia prawdy. Prawdy o mojej przeszłości. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że on mi wszystko powiedział. Jakie miał dzieciństwo, jak rozrabiał w domu. Wszystko. A ja? Ja nic. Wiem, że chce poznać mnie tak na prawdę ale boi się zapytać.
- Harry czekaj. Wiem, że chcesz dowiedzieć się coś o mojej przyszłości ale głupio ci to powiedzieć. A więc usiądź wygodnie bo trochę tego jest.- Sama zmieniłam pozycję i przytuliłam się do poduszki.- Ogólnie to może zacznę od tego jak byłam dzieckiem. Emm, właściwie to wychowywał mnie tata. Mamy prawie nigdy nie było, a jak już nas zaszczyciła swoją obecnością to miała dużo pracy. Tata nie chciał abym cały czas siedziała w domu więc gdy miałam pięć lat zapisał mnie na lekcje tańca. Na początku tego nie lubiłam ale potem zaczęło mi się to podobać. No ale gdy miałam sześć lat wykryto u mnie astmę. Nie mogłam już tańczyć a gdy wreszcie mi przeszło to i tak zabronili mi ćwiczyć, więc taniec też odpadał. Wiesz jak się czułam? Miałam siedem lat i zabronili mi grać w klasy, skakać na skakance, biegać, ćwiczyć na w-f,a przede wszystkim tańczyć. Już wtedy zamykałam się w sobie ale poznałam Jacka i on pokazał mi, że to nie jest aż takie złe. Mama nadal dużo pracowała, a ojciec chyba doszedł do wniosku, że jeżeli mam Jacka to on też może pracować. Od tego czasu miałam niańki albo siedziałam u Jacka. Jakoś to było. Cały czas trzymaliśmy się razem. W podstawówce zaprzyjaźniliśmy się z Nickiem. Był wtedy taki zagubiony. Ja już wtedy byłam trudnym dzieckiem, nie pozwalałam nikomu obrażać Jacka albo Nicka, a gdy widziałam, że ktoś krzywdzi kogoś słabszego od siebie to od razu stawałam w jego obronie.W gimnazjum cóż zgorszyłam się. Ale nie tylko ja bo oni też. Kiedyś poszliśmy razem na imprezę. Mieliśmy wtedy po piętnaście lat. Ja poczułam się gorzej, więc chciałam wracać do domu. Oni chcieli mnie odprowadzić ale im nie pozwoliłam. Przez park miałam bliżej więc szłam przez niego. Nie byłam jakąś osobą która się czegoś boi. Z horrorów się śmiałam, nikt nie mógł mnie na straszyć. Ale tamtego wieczora... Wszystko wydawało się straszne i przerażające. Nie raz wracałam do domu po ciemku przez park i było dobrze ale wtedy.... Mogłam zawrócić ale nie. Byłam zbyt dumna. Musiałam sobie udowodnić, że nic mnie nie przestraszy. Gdy byłam już w połowie drogi zorientowałam się, że ktoś za mną idzie. Przeraziłam się więc zadzwoniłam do taty aby po mnie wyszedł. Nie zdążyłam mu powiedzieć gdzie jestem. Ten facet zakrył mi usta ręką i zaczął ciągnąć w głąb. Udało mi się krzyknąć do taty żeby mi pomógł. Potem byłam już za daleko. Przyparł mnie do jakiegoś drzewa i.... Zaczął zdzierać ze mnie bluzkę. Krzyczałam, błagałam żeby mnie zostawił. On tylko się śmiał. Rozumiesz? Śmiał się z tego jaka jestem słaba i bezbronna. Pamiętam, że mnie uderzył przez co się wywróciłam. Przez chwilę nie kontaktowałam ale gdy poczułam.... Tak bardzo bolało. Jemu mój płacz sprawiał przyjemność. Moja słabość przyprawiała go w zachwyt. Wreszcie się poddałam. Doszło do mnie to co on robił i wiedziałam, że teraz już nie dam rady walczyć, że przegrałam. Pierwszy raz w życiu przegrałam. Miałam tylko piętnaście lat. Wszystkie moje wyobrażenia o księciu z bajki, o magicznym pierwszym razie zniknęły. Gdy skończył po prostu zostawił mnie samą w ciemnym parku. Miałam nadzieję, że chociaż mnie zabiję czy coś. Chciałam wstać iść do domu ale nie mogłam. Za każdym moim choćby najmniejszym ruchem czułam jakby coś mnie rozrywało. Poddałam się. Znów. Na szczęście znalazł mnie tata. Zaniósł do domu i zawiózł na pogotowie. Tym facetem co mnie zgwałcił okazał się nasz sąsiad. Mijał tatę w parku. Policja znalazła go w jego domu. Upił się i potem wziął jakieś tabletki czy coś. Wiesz on po prostu zniknął ze świata, a ja zostałam i musiałam się męczyć. Nie odzywałam się do nikogo. Zamykałam się w pokoju, nie pozwalałam się dotykać. Wreszcie Jack i Nick weszli do mnie do pokoju przez okno. Bałam się. Bałam się własnych przyjaciół. Zaczęli do mnie mówić. Opowiadać o tym co się działo w szkole. Pomogło. Odezwałam się do nich pierwszy raz od dwóch tygodni. Znów zaczęłam chodzić do szkoły, próbowałam jakoś funkcjonować ale nie byłam już taka sama. Mniej się uśmiechałam. Uważałam na wszystko. Zaczęłam palić i pić. Po mich urodzinach przespałam się z Nickiem. Wtedy wydawało mi się, że to będzie wielka miłość. I była. Przez rok. Potem dowiedziałam się, że zaliczył skok w bok. Załamałam się jeszcze raz ale nie pokazywałam tego. Zaczęłam się bawić ludźmi. Nie obchodziło mnie, że ich ranię. Ja cierpiałam więcej niż oni. Czułam, że robię dobrze. Kiedyś poznałam Toma. Namawiałam go do narkotyków, a on głupi brał wszystko co mu dawałam. Na początku było fajnie ale potem mi się znudził. Powiedziałam mu to, a on zagroził, że się zabiję. Wyśmiałam go wtedy. Powiedziałam, że nie ma tyle odwagi. Po trzech dniach dowiedziałam się, że przedawkował. To była moja wina. Ja mu dałam prochy. Mogłam go zatrzymać. Nie zrobiłam tego. Właściwie wtedy się tym nie przejęłam. Co mnie obchodził ktoś inny. Rodzice w końcu powiadomili mnie, że się rozwodzą, a ja im tylko powiedziałam, że gówno mnie to obchodzi co oni robią. Matka wreszcie zapisała mnie do psychiatry. Chodziłam tam z przymusu, ale i tak nie słuchałam co do mnie mówią. Wtedy gdy jechałeś drogą i mnie zobaczyłeś. Wracałam z wizyty. Wiesz, że pomyślałam sobie iż będziesz moją nową zdobyczą? Ale potem gdy pojawiłeś się na przyjęciu. Z chłopakami to stwierdziłam, że szkoda mojego zachodu. No, a resztę to już znasz.- Przeniosłam wzrok na Harry'ego który siedział i wpatrywał się we mnie jakby zastanawiał się czy mogłam aż tyle przejść. Wreszcie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Jesteś niesamowita. Kocham cię Harriet.
Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. W pokoju wszędzie leżały płatki róż a w nich małe świeczki które rozjaśniały pokój tworząc pomarańczową poświatę. Wszystko pięknie ładnie ale gdzie do cholery jest Harry? Weszłam ostrożnie do pokoju mając nadzieję, że jest gdzieś za drzwiami ale nigdzie go nie było widać.
- Przepraszam, że jestem takim kretynem.- Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam Harry'ego który trzymał bukiet róż w ręce. Starałam się nie uśmiechać co było trudne ale dałam radę.
- Przepraszam, że nie potrafię być poważny, że nie umiem rozpoznać kiedy chcesz się śmiać, a kiedy chcesz pomilczeć. Przepraszam, że potrafię spieprzyć najprostszą rzecz na świecie.- Zrobił kilka kroków w moją stronę. W moich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po pliczkach przy moim mrugnięciu.
- O widzisz? Właśnie o tym mówię. Chciałem dobrze, a teraz przeze mnie płaczesz.- Wyglądał na smutnego, a ja się uśmiechnęłam przez łzy i mocno go przytuliłam.
- Nie masz za co przepraszać. Kocham cię takiego jakim jesteś i nie chcę abyś wszystko wiedział. I wiesz co? Ja też potrafię spieprzyć najprostsze rzeczy.- Spojrzałam w jego radosne zielone oczy.- Dziękuję Harry. Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś...takiego.- Na jego jak i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie czekając na nic pocałowałam go i znów poczułam się jakby grawitacja przestała istnieć. Przy nim czułam się bezpieczna i lekka jak piórko.
- Cieszę się, że ci się podoba.- Odgarnęłam z jego czoła loki które były już za długie. Harry wziął moją rękę i przyłożył sobie do ust składając na moich palcach delikatny pocałunek. To był chyba najaromatyczniejszy gest z jego strony.
- Kocham cię. Bardzo, bardzo mocno.- Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek starając się pokazać mu tym jak bardzo go kocham.
Siedzieliśmy na przeciwko siebie i rozmawialiśmy jak nigdy wcześniej. Teraz mogliśmy mówić o wszystkim, pytać o wszystko. Od jakiejś godziny mam dziwne uczucie które popycha mnie do powiedzenia prawdy. Prawdy o mojej przeszłości. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że on mi wszystko powiedział. Jakie miał dzieciństwo, jak rozrabiał w domu. Wszystko. A ja? Ja nic. Wiem, że chce poznać mnie tak na prawdę ale boi się zapytać.
- Harry czekaj. Wiem, że chcesz dowiedzieć się coś o mojej przyszłości ale głupio ci to powiedzieć. A więc usiądź wygodnie bo trochę tego jest.- Sama zmieniłam pozycję i przytuliłam się do poduszki.- Ogólnie to może zacznę od tego jak byłam dzieckiem. Emm, właściwie to wychowywał mnie tata. Mamy prawie nigdy nie było, a jak już nas zaszczyciła swoją obecnością to miała dużo pracy. Tata nie chciał abym cały czas siedziała w domu więc gdy miałam pięć lat zapisał mnie na lekcje tańca. Na początku tego nie lubiłam ale potem zaczęło mi się to podobać. No ale gdy miałam sześć lat wykryto u mnie astmę. Nie mogłam już tańczyć a gdy wreszcie mi przeszło to i tak zabronili mi ćwiczyć, więc taniec też odpadał. Wiesz jak się czułam? Miałam siedem lat i zabronili mi grać w klasy, skakać na skakance, biegać, ćwiczyć na w-f,a przede wszystkim tańczyć. Już wtedy zamykałam się w sobie ale poznałam Jacka i on pokazał mi, że to nie jest aż takie złe. Mama nadal dużo pracowała, a ojciec chyba doszedł do wniosku, że jeżeli mam Jacka to on też może pracować. Od tego czasu miałam niańki albo siedziałam u Jacka. Jakoś to było. Cały czas trzymaliśmy się razem. W podstawówce zaprzyjaźniliśmy się z Nickiem. Był wtedy taki zagubiony. Ja już wtedy byłam trudnym dzieckiem, nie pozwalałam nikomu obrażać Jacka albo Nicka, a gdy widziałam, że ktoś krzywdzi kogoś słabszego od siebie to od razu stawałam w jego obronie.W gimnazjum cóż zgorszyłam się. Ale nie tylko ja bo oni też. Kiedyś poszliśmy razem na imprezę. Mieliśmy wtedy po piętnaście lat. Ja poczułam się gorzej, więc chciałam wracać do domu. Oni chcieli mnie odprowadzić ale im nie pozwoliłam. Przez park miałam bliżej więc szłam przez niego. Nie byłam jakąś osobą która się czegoś boi. Z horrorów się śmiałam, nikt nie mógł mnie na straszyć. Ale tamtego wieczora... Wszystko wydawało się straszne i przerażające. Nie raz wracałam do domu po ciemku przez park i było dobrze ale wtedy.... Mogłam zawrócić ale nie. Byłam zbyt dumna. Musiałam sobie udowodnić, że nic mnie nie przestraszy. Gdy byłam już w połowie drogi zorientowałam się, że ktoś za mną idzie. Przeraziłam się więc zadzwoniłam do taty aby po mnie wyszedł. Nie zdążyłam mu powiedzieć gdzie jestem. Ten facet zakrył mi usta ręką i zaczął ciągnąć w głąb. Udało mi się krzyknąć do taty żeby mi pomógł. Potem byłam już za daleko. Przyparł mnie do jakiegoś drzewa i.... Zaczął zdzierać ze mnie bluzkę. Krzyczałam, błagałam żeby mnie zostawił. On tylko się śmiał. Rozumiesz? Śmiał się z tego jaka jestem słaba i bezbronna. Pamiętam, że mnie uderzył przez co się wywróciłam. Przez chwilę nie kontaktowałam ale gdy poczułam.... Tak bardzo bolało. Jemu mój płacz sprawiał przyjemność. Moja słabość przyprawiała go w zachwyt. Wreszcie się poddałam. Doszło do mnie to co on robił i wiedziałam, że teraz już nie dam rady walczyć, że przegrałam. Pierwszy raz w życiu przegrałam. Miałam tylko piętnaście lat. Wszystkie moje wyobrażenia o księciu z bajki, o magicznym pierwszym razie zniknęły. Gdy skończył po prostu zostawił mnie samą w ciemnym parku. Miałam nadzieję, że chociaż mnie zabiję czy coś. Chciałam wstać iść do domu ale nie mogłam. Za każdym moim choćby najmniejszym ruchem czułam jakby coś mnie rozrywało. Poddałam się. Znów. Na szczęście znalazł mnie tata. Zaniósł do domu i zawiózł na pogotowie. Tym facetem co mnie zgwałcił okazał się nasz sąsiad. Mijał tatę w parku. Policja znalazła go w jego domu. Upił się i potem wziął jakieś tabletki czy coś. Wiesz on po prostu zniknął ze świata, a ja zostałam i musiałam się męczyć. Nie odzywałam się do nikogo. Zamykałam się w pokoju, nie pozwalałam się dotykać. Wreszcie Jack i Nick weszli do mnie do pokoju przez okno. Bałam się. Bałam się własnych przyjaciół. Zaczęli do mnie mówić. Opowiadać o tym co się działo w szkole. Pomogło. Odezwałam się do nich pierwszy raz od dwóch tygodni. Znów zaczęłam chodzić do szkoły, próbowałam jakoś funkcjonować ale nie byłam już taka sama. Mniej się uśmiechałam. Uważałam na wszystko. Zaczęłam palić i pić. Po mich urodzinach przespałam się z Nickiem. Wtedy wydawało mi się, że to będzie wielka miłość. I była. Przez rok. Potem dowiedziałam się, że zaliczył skok w bok. Załamałam się jeszcze raz ale nie pokazywałam tego. Zaczęłam się bawić ludźmi. Nie obchodziło mnie, że ich ranię. Ja cierpiałam więcej niż oni. Czułam, że robię dobrze. Kiedyś poznałam Toma. Namawiałam go do narkotyków, a on głupi brał wszystko co mu dawałam. Na początku było fajnie ale potem mi się znudził. Powiedziałam mu to, a on zagroził, że się zabiję. Wyśmiałam go wtedy. Powiedziałam, że nie ma tyle odwagi. Po trzech dniach dowiedziałam się, że przedawkował. To była moja wina. Ja mu dałam prochy. Mogłam go zatrzymać. Nie zrobiłam tego. Właściwie wtedy się tym nie przejęłam. Co mnie obchodził ktoś inny. Rodzice w końcu powiadomili mnie, że się rozwodzą, a ja im tylko powiedziałam, że gówno mnie to obchodzi co oni robią. Matka wreszcie zapisała mnie do psychiatry. Chodziłam tam z przymusu, ale i tak nie słuchałam co do mnie mówią. Wtedy gdy jechałeś drogą i mnie zobaczyłeś. Wracałam z wizyty. Wiesz, że pomyślałam sobie iż będziesz moją nową zdobyczą? Ale potem gdy pojawiłeś się na przyjęciu. Z chłopakami to stwierdziłam, że szkoda mojego zachodu. No, a resztę to już znasz.- Przeniosłam wzrok na Harry'ego który siedział i wpatrywał się we mnie jakby zastanawiał się czy mogłam aż tyle przejść. Wreszcie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Jesteś niesamowita. Kocham cię Harriet.
Narrator.
Podobno prawda nawet ta najgorsza jest lepsza niż kłamstwo.
Czy aby na pewno każdy tak sądzi?
Może są osoby które wolą najbardziej wyimaginowane kłamstwo niż prawdę.
---------------------------------------------------------------------------
Po pierwsze: Przepraszam!
Zawsze dodawała nowe rozdziały co dwa dni ale teraz.... Kurdę no nie miałam jak. Wszyscy coś ode mnie chcieli. Jak nie rodzice to przyjaciółka, albo chłopak i zawsze byłam zajęta do wieczora.
Postaram się znów dodawać co dwa dni. Będę ich olewać, a co!
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział. Chciałam abyście poznali przeszłość Harriet. Teraz jeszcze Harry i wielkie.....Nie powiem co!
Narka :*
jaram się tym rozdziałem *.*
OdpowiedzUsuńczytałam go dwa razy i chyba jeszcze raz to zrobię.
Ale wiesz co? ''Teraz jeszcze Harry i wielkie...'' Może dokończ swoją myśl? Wiesz trzeba się wysławiać :P
No niby trzeba ale no wiesz takie teatralne napięcie no nie :P
UsuńWięc, najpierw przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale praktycznie nie miałam czasu, bo dużo ostatnio się porobiło w moim życiu.
OdpowiedzUsuńTen jak i ostatni jest cudowny ;*
Przeszłość Harriet.. wow..
I jak zwykle nie ogarniam narratora :D
Wyjaśnij wszystko jak najszybciej w następnym :)
Nikt nie może go ogarnąć :D
UsuńNie masz za co przepraszać ja też nie mam za kolorowo.
A przyszłość Harriet to sama mi się napisała. :P