środa, 6 lutego 2013

7


--------------------------------------------------------
Moje spojrzenie spoczęło na oknie za którym świeciło słońce. Nowość jak na tą porę roku i na Londyn. Wreszcie czułam przepełniające mnie szczęście. Zamknęłam oczy i zobaczyłam piękny uśmiech, zielone tęczówki wpatrujące się we mnie i niesforne loki opadające na wysokie czoło. Harry. Wczorajsze decyzję które musiałam podejmować na szybko wyszły mi jak na razie na dobre. Co by było gdybym wyjechała? Czy już by mnie nienawidził? Nie chcę się o tym przekonać. Cieszę się, że jednak weszłam do środka, że powiedziałam mu to co czuję, że się nie bałam. Podobno związek opiera się na zaufaniu. Z mojej strony nie ma jeszcze pełnego zaufania. To nie tak, że ja mu wcale nie ufam, ja tylko boję się tak do końca zaangażować bo pomimo jego zapewnień ja nadal czuję małe obawy. Chociaż teraz gdy wiem, że jest mój, a ja jego to nie obchodzi mnie nic więcej.
- Harriet masz piętnaście minut i jesteś na dole! Nie będziemy czekać!- Niall zapukał dwa razy w drzwi i odszedł coś tam sobie śpiewając. Wszyscy mieli lepsze humory gdy Harry... No wiecie gdy można z nim pogadać.
Z głośnym westchnieniem wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do swojej torby. Wybrałam sobie rzeczy i udałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i związałam włosy w wysokiego kucyka po czym ubrałam się w przygotowane rzeczy. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i chciałam jeszcze szukać swojego telefonu ale przypomniałam sobie, że wczoraj miał bliskie spotkanie ze ścianą i muszę kupić nowy. A więc bez telefonu zeszłam na dół gdzie wszyscy oczywiście na mnie czekali. Znaczy prawie wszyscy. Mama i ojczym Harry'ego pojechali do niego wcześniej aby się pożegnać. Harry kazał im wracać do domu więc dziś ich już nie zobaczę. Właściwie to nie rozmawiałam z jego mamą.  Dziwne. Natomiast moja mama i Josh znów gdzieś zniknęli ale obiecali, że wrócą w przyzwoitej godzinie i przywiozą mi dryń-dryń znaczy telefon.
- Jej ja tam z tych butów bym nie chciał dostać.- Niall przyciągnął uwagę trójki chłopaków stojących do mnie tyłem. Gdy Lou zobaczył jak wyglądają moje cudne buciki schował się za Zayn'em.
- Ja się nie będę dzisiaj do niej odzywał.- Zaśmiałam się i zabrawszy jabłko z koszyka skierowałam się do wyjścia. Między mną, a Lou nie jest już tak źle. Znaczy on nadal jest na mnie trochę cięty ale nie aż tak bardzo jak wcześniej. Powiedział, że dopóki Harry jest szczęśliwy to on też. Świetny z niego przyjaciel. Właśnie! Jack. Nawet się z nim nie widziałam. Trzeba to dziś nadrobić.
Przed domem czekało sporo dziennikarzy. Gdy dowiedzieli się, że wróciłam i siedziałam przy Harrym obrali mnie za główny cel. Starałam się ich ignorować i ich głupie pytania w stylu: Chcesz go wykorzystać? Jesteś z nim w ciąży? Jak wasz romans?  Boże, co ich to obchodzi? Rozumiem to ich praca ale mogliby chociaż pod domem nie stać.
- Ej, ej mam dla was pytanie.- Niall siedział obok mnie i wyglądał jak małe pod jarane dziecko które zobaczyło wielkiego dinozaura.
- No dawaj królu sucharów. Wykaż się.- Zayn który zasiadł po mojej lewej stronie oparł się leniwie o szybę i czekał na wypowiedź blondyna. Tak, siedzę na środku między dwoma przygłupami. Cudnie *.*
- Jaki ser jedzą ludzie na łodzi podwodnej?- Nikt się nie odezwał.- Topiony!- Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Skąd on to bierze?
- Niall jak dobrze, że umiesz śpiewać, bo rozumem nie grzeszysz.- Poklepałam go po ramieniu, a Zayn zaczął się śmiać.
- Uwielbiam cię dziewczyno!- Spojrzałam na niego jak na kretyna (żadna nowość) i czekałam aż się uspokoi.
- Jak na ciebie patrzę to jednak dochodzę do wniosku, że jestem przyszłością tego świata.- Wszyscy zaczęli się śmiać. No prawie. Zayn udał obrażonego i odwrócił się w stronę okna.
- Harriet ja prowadzę, opanuj się.- Louis spojrzał na mnie w lusterku rozbawiony.
- To się na mnie nie patrz tylko na drogę głąbie.- Lekko speszony odwrócił wzrok, a ja  uśmiechnęłam się pod nosem. Świadomość, że zaraz zobaczę uśmiechniętą mordkę Harry'ego przyprawia moje serce o szybsze bicie, a w brzuszku czuję milusińskie łaskotanie. Czy to są oznaki miłości? A może to tylko zauroczenie? To nic. Ważne, że teraz jesteśmy szczęśliwi. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
- Harriet idziesz?- Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się. W samochodzie zostałam tylko ja i Li. reszta stała na dworze i ignorowała natarczywych reporterów. Podeszło do nich jakiś dwóch napakowanych gości, a ja wtedy wyszłam z samochodu i jak gdyby nigdy nic zaczęłam zmierzać ku wejściu. Znów zostałam zasypana pytaniami które zignorowałam. W korytarzu poczekałam na chłopaków którzy mieli trochę większe problemy z dotarciem do wejścia ale wreszcie im się to udało. Razem skierowaliśmy się w miejsce w którym znajdował się mój ukochany. Szłam z uśmiechem na twarzy. Wczoraj tak ciężko mi było go zostawić, ale musiałam przecież wrócić do domu. Dziś mogę siedzieć i rozmawiać z nim dłużej.
Zapukałam do drzwi, a Louis bez uzyskanej zgody wlazł do środka jak gdyby nigdy nic. Wzruszyłam ramionami i weszłam za nim. Harry od razu się uśmiechnął i podciągnął się do góry w czym pomógł mu Lou.
- No witaj.- Uśmiechnęłam się do niego zadziornie i pocałowałam w policzek. On miał inne plany. Uchwycił moją twarz w dłonie i złączył nasze usta w niegrzecznym pocałunku. Podobał mi się taki Harry. Był stanowczy ale nieśmiały, namiętny ale ostrożny.
- Ej no ludzie bo się porzygam.- Zayn jęknął, a ja odsunęłam się z niechęcią od Harry'ego. Mrugnęłam do niego i otworzyłam okno aby trochę tutaj przewietrzyć.
- A jak zmarznę?- Harry spojrzał na mnie z wyrzutem. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Usiadłam na kolana Naill'a przez co cicho jęknął.
- A co mnie to skarbie? To, że jesteśmy razem nie oznacza, że nie będę dla ciebie wredna. Było trzeba myśleć co robisz gdy się na to decydowałeś.- Niall parsknął śmiechem. Dźgnęłam go w żebra łokciem.
- Ałć. Nie dość, że siedzisz na mnie to jeszcze mnie bijesz. A tak na marginesie mogłabyś zrzucić kilka kilogramów.- Wstałam i spojrzałam na niego oburzona. Podniosłam bluzę do góry.
- Powiedz mi z czego ja mam zrzucić te kilogramy?- Niall zrobił wielki oczy. Spojrzałam na swój płaski brzuch i nie miałam pojęcia na co on się tak patrzy. Brzuch jak brzuch. Opuściłam bluzę i znów zajęłam miejsce na jego kolanach.
- Horan się zakochał!- Louis zaczął gwizdać pod nosem i oglądać jakże piękny szpitalny sufit. Spojrzałam na niego z przymrużonymi oczyma.
- Chcesz sprawdzić czy boli z tych butów?- Podniosłam jedną nogę do góry. Oczy Louisa zrobiły się wielkie i pokręciła sztywno głową. Harry zagwizdał i spojrzał na mnie z podziwem.
- Jej ale mam ostrą laskę.- Uśmiechnęłam się do niego słodko i poprawiłam się na kolanach Horana. Jakieś krzywe, twarde, niewygodne. Do dupy z tym. Wstałam i oparłam się o parapet.
- Gdzie są moje ciastka?- Louis zaczął rozglądać się wokół siebie. Spojrzał na wszystkich po kolei. Na mnie zatrzymał swój wzrok najdłużej.
- W dupie.- Odpowiedziałam mu i zaczęłam oglądać swoje paznokcie. Jakby wbić je w twarz Zayn'a ciekawe czy by krzyczał....
- Ale ja pytam serio. Gdzie są moje ciastka?- Tym razem nie spojrzał na resztę zgromadzonych w sali. Cały czas wlepiał we mnie te swoje patrzały.
- No mówię w dupie.- Zaczynał mnie irytować.
- Harriet gdzie moje ciastka!- Jego zawsze wysoki głos podniósł się o kilka tonów do góry. Zabrzmiał jak mała dziewczynka. No serio.
- No kurwa mówię, że w dupie! Usiadłeś na nich kretynie!- Louis wstał jak oparzony i zobaczył, że zmiażdżył swoje ciasteczka. Chłopaki zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi. Harry po chwili skrzywił się i umilkł. Spojrzałam na niego, a on lekko odchylił kołdrę. Na jego koszulce ukazała się czerwona plama która ku mojemu przerażeniu powiększała się.
- Liam idź po lekarza!- Zdezorientowany chłopak wyleciał z sali, a reszta stanęła obok Harry'ego. Odwróciłam się do niego plecami i starałam się głęboko oddychać.
- Harriet wszystko w porządku?- Niall dotknął mojego ramienia. Pokiwałam głową, ale nadal stałam odwrócona tyłem.
- Kochanie wszystko ok? Przecież nic mi nie jest. Spokojnie.- Harry był zmartwiony. Ma czym się martwić idiota.
- Nic mi nie jest. Po prostu nie lubię widoku krwi. To wszystko.- Do sali wszedł lekarz i wygonił nas z sali. Po chwili doszły do niego pielęgniarki z jakimiś tackami i bandażami. Chłopaki posadzili mnie na krześle i ukucnęli przy mnie. Zawsze znosiłam źle widok krwi ale teraz to masakra. Chwila i przechodziło, a teraz? Czuję się jakbym miała zaraz zwymiotować.
- Harriet jesteś cała blada. Może pójdę po jakąś pielęgniarkę?- Spojrzałam na Niall i uśmiechnęłam się lekko. To słodkie, że się martwi, że wszyscy się martwią ale nie ma czym.
- Nie nie trzeba. Zaraz mi przejdzie. Zawsze kiepsko radziłam sobie z widokiem krwi.- Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Może to nie chodzi o krew? Może po prostu świadomość, że znów coś MU się stało tak na mnie działa? Przecież nie chcę aby coś mu się stało. A dlaczego? Bo chyba go kocham. Kurdę chyba. Nie wiem jak mam to określić. Jasne mogę mu powiedzieć kocham cię i nie będę czuła przy tym żadnych obaw czy coś, ale czy miłość istnieje? Co to jest? Czy każdy odczuwa to inaczej? Skąd mamy wiedzieć, że kogoś kochamy? Ja na przykład nie wiem jak mam określić to co do niego czuję, nie wiem czy to tylko jakieś przywiązanie czy jakaś głębsza więź.
- Mmmm ale mam przyjaciółkę. Nawet nie napisze SMS-a, że wróciła.- Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że kawałek od nas stoi Jack. Uśmiechnął się zadziornie. Wstałam i od razu się do niego przytuliłam. Czułam się podobnie jak przy Kevinie.
- Przepraszam ale nie miałam do tego głowy.- Wyszeptałam wtulona w jego tors. Jego uścisk dodawał mi siły i otuchy. Czułam się jakbym miała prawdziwego brata. Jakbyśmy byli jednością.
- No wybaczam, wybaczam. Ale wiesz co?- Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy.- Będziesz mi płacić do końca życia.- Wymusiłam uśmiech na twarzy i znów się w niego wtuliłam. Kiedyś bym się z nim kłóciła, i w ogóle ale teraz poczułam, że te nasze zawody są nie fair. Chyba nikt by nie chciał aby ktoś się z tobą przespał, a potem dostałby za to pieniądze.
- Mogą państwo do niego wejść tylko proszę niech się nie śmieje.- Lekarz posłała nam ostrzegawcze spojrzenie ale nie krył uśmiechu. Odsunęłam się od Jacka.
- Idziesz z nami?- Wskazałam ręką na salę do której wchodzili chłopcy. Jack spojrzał lekko zmieszany na drzwi ale ostatecznie pokręcił głową.
- Nie wiesz nie przepadam za nimi. Kiedy wyjeżdżasz?- Westchnęłam i spuściłam wzrok. Było mi głupio, że do niego nie wpadłam.
- Jutro o dwunastej mam samolot.- Spojrzałam na niego. Nie wydawał się zły ale u niego ciężko było się zorientować kiedy tak na prawdę jest zły, a kiedy nie.
- Dobra daj znać o której będziesz chciała wyjechać wpadnę do ciebie.- Nachylił się i pocałował mnie w policzek po czym odszedł jakbyśmy mieli spędzić jeszcze dużo czasu razem.

Harry.

Brechtałem się jak głupi z tego co Harriet powiedziała Lou i pękły mi dwa szwy. Gdy tylko lekarz zrobił co miał do zrobienia chłopaki weszli i zaczęli się dopytywać jak się czuję i czy coś mnie boli. Praktycznie ich nie słuchałem. Czekałem tylko aż ujrzę w drzwiach uśmiechniętą blondynkę. 
- A gdzie Harriet?- Myślałem, że wejdzie zaraz po nich ale nic takiego się nie stało. Jutro już wyjeżdża i chcę spędzić z nią jak najwięcej czasu nawet jeżeli ja muszę leżeć. 
- Rozmawia z Jackiem.- Usłyszałem w głosie Zayn'a lekką kpinę. Nie dziwię mu się. Po tym co zrobił White też bym był zły.
- Zayn to jej przyjaciel to jasne, że będzie z nim rozmawiała.- Liam jak zawsze chciał wszystkich usprawiedliwiać chociaż on też nie przepadał za Jackiem za to co zrobił naszemu przyjacielowi.
- No i co kaleko?- Uśmiechnąłem się lekko gdy usłyszałem jej perlisty głosik. Usiadła obok mnie i pocałowała w policzek. 
- No i nic. Nie mogę się śmiać. Dobrze, że oddychać mi nie zabronili.- Zrobiłem oburzoną minę i założyłem ręce na piersi.
- Oj ty biedaczku mój. Normalnie prawie podkreślam prawie ci współczuję. Mogłeś uważać a nie na nóż się nadziewać. Teraz cierp ośle.- Harriet wzruszyła ramionami i wyszczerzyła się jak głupi do sera. Ooo słodko tak wygląda...
- No przecież specjalnie tego nie zrobiłem. A ty jesteś moją dziewczyną która swoją drogą jutro mnie opuszcza i mogłabyś mi współczuć.- Chłopcy wyczuli, że temat zaczyna się robić poważny więc ulotnili się pod pretekstem zwiedzania szpitala. Oryginalne.
- Harry ja nie chcę wyjeżdżać ale wiesz, że muszę. Gdybym mogła to bym została ale nie mogę i ty nie możesz mi tego wypominać.- Po jej głosie poznałem, że jest lekko zdenerwowana i smutna. No tak ma rację nie mogę jej tego wypominać.
- Wiem przepraszam ale nie wyobrażam sobie spędzić bez ciebie jednego dnia, a co dopiero kilku miesięcy. Chociaż czekaj! Wszystkich świętych nie długo.- Poczułem się lepiej gdy mogłem żyć i odliczać aż się spotkamy i to nie będzie aż tak długo.
- No tak ale ja nie obchodzę tego święta. Moim zdaniem święta powinny być radosne, a nie smutne.- Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie.
- Ale to nie oznacza, że nie będziesz mogła przyjechać.- Harriet westchnęła i chwyciła moją dłoń. Poczułem ciepło które zaczęło rozlewać się po moim ciele.
- Harry ja będę miała tylko jeden dzień wolnego przed tym całym świętem, a potem dwa weekend i znów do szkoły. To się nie opłaca. nie jest mi łatwo później się z wami żegnać.
- Wiesz co to może powiedz wprost, że nie chcesz przyjeżdżać a nie szukasz wymówek. Kevin jest ważniejszy niż ja?- Jej oczy powiększyły się, a wzrok zrobił smutny. Puściła moją rękę i wstała po czym wyjrzała przez okno. Sądząc po jej minie na pewno zobaczyła tam pełno reporterów. 
- Uważaj co mówisz.- Znów spojrzała na mnie, a ja zrozumiałem co powiedziałem. Tak jakby osądziłem ją o zdradę. Może nie powiedziałem tego dosłownie ale tak można to zinterpretować. 
- Przepraszam Harriet nie chciałem ale po prostu.... Dla mnie to za długo. Przylecisz dopiero na Boże Narodzenie i tak długo nie będziemy razem bo ja będę do domu jechał. Potem Sylwester i znów rozstanie.- Nie wiem dlaczego ale poczułem się jakbym dalej się wkopywał. 
- Ach czyli teraz masz mi to za złe? A co może mam rzucić szkołę i siedzieć w Londynie bo wielmożny Harry tego chce?- Ton jej głosu lekko mnie przeraził. Jeszcze nigdy nie słyszałem aby mówiła tak to kogoś. Nawet gdy dowiedziała się o moim zakładzie. 
- Nie Harriet. Może zakończmy tą rozmowę. Nie chcę się z tobą kłócić.- Gdybym mógł to bym wstał i ją przytulił ale niestety nie mogę. 
- Masz rację może lepiej już o tym nie rozmawiać. Tylko wiesz ja sobie myślę, że jeżeli kochamy się tak mocno jak myślimy to te kilka miesięcy rozłąki nic między nami nie zepsują tylko właśnie zbudują. Zobaczysz będzie jeszcze lepiej.- Podeszła do mnie i lekko przytuliła. Nie chciałem jej puszczać. Jeszcze nie. Uchwyciłem jej twarz w moje dłonie i złączyłem nasze usta w pocałunku. Uśmiechnęła się lekko i odsunęła aby spojrzeć mi głęboko w oczy.
- Kocham cię.- Szepnęła czym wywołała na mojej twarzy wielkiego banana. Powiedziała mi to pierwszy raz. Znaczy odpowiadała ''ja ciebie też'' ale to jest lepsze.
- To masz szczęście bo ja ciebie też.- Znów skradłem jej szybkiego buziaka w usta po czym przytuliłem ją do siebie ciesząc się jej bliskością i ciepłem. Jutro o tej porze ona będzie w samolocie, a ja będę umierał z tęsknoty za jej niebieskimi oczyma i uśmieszkiem błąkającym się na jej twarzy.

Harriet.

Z wielkim uśmiechem kroczyłam po chodniku zmierzając do swojego przyjaciela. Mam już nowy telefon (DZIĘKI BOGU!!!) i umówiłam się z Jackiem, że wpadnę do niego. Niby miał mi coś ważnego do powiedzenia ciekawe co to takiego. Weszłam jak zawsze bez pukania i skierowałam się do jego pokoju.
- Dobry wieczór panu.- Pomachałam tacie Jacka, a on uśmiechnął się do mnie miło. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź otworzyłam drzwi od królestwa Jacka. Siedział na łóżku i wpatrywał się w jeden nieokreślony punkt.
- Ej! Ja tutaj jestem!- pomachałam mu ręką przed oczami, a on jakby wybudził się z jakiegoś transu. Spojrzał na mnie i od razu uśmiech wkradł mu się na twarz.
- Przepraszam nie słyszałem, jak weszłaś.- Usiadłam obok niego i zaczęłam machać nogami. Zawsze mnie zastanawiało po co mu takie wysokie łóżko.
- A więc o czym chciałeś porozmawiać?- Szturchnęłam go lekko w ramie. Spojrzał na mnie, a potem na podłogę.
- Nadal jesteś taka mała.- Zrobiłam oburzoną minę i zepchnęłam go z łóżka. Wylądował na podłodze z hukiem, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Mała to jest twoja pała. Ja jak już to jestem niska lub drobna.- Jack znów usiadł obok mnie i wzruszył ramionami.
- Dobra nie rozstrzygajmy tego. Jesteś z Harrym?- Otworzyłam szerzej oczy i nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Właściwie dlaczego się o to pyta.?
- No tak ale dlaczego pytasz?- Czułam się lekko zażenowana i właściwie to nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Głupia jesteś wiesz? Jak możesz się na to nabierać? On znów cię skrzywdzi!- Ostatnie zdanie niemal wywrzeszczał. Wystraszyłam się lekko.
- Co ty gadasz? Brałeś coś? On kocha mnie, ja kocham go. Sam chciałeś abym z nim była, a teraz co? Zdanie zmieniłeś?- Wstałam lekko zdenerwowana.
- Tak zmieniłem. On nie jest dla ciebie. Zostaw go nim nie jest za późno.- Spojrzałam na niego oburzona. Teraz to już na prawdę nie wiedziałam o co mu chodzi.
- To niby kto twoim zdaniem jest dla mnie? Co? A może mam być do końca życia sama?- Jack wstał i stanął przede mną.
- Ja. Ja jestem dla ciebie. Nie widzisz tego? Kocham cię jak głupi, a ty mnie olewasz.- Otworzyłam usta ale po chwili je zamknęłam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Odwróciłam się chcą wyjść ale  Jack chwycił mnie za rękę odwracając mnie do siebie i całując przy tym. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, ale po chwili dotarło do mnie to co się dzieje. Właśnie całuję się z przyjacielem. Odsunęłam się od niego i zrobiłam duży krok do tyłu.
- To nie powinno się wydarzyć. Nie powinieneś tego robić.- Nie odważyłam się na niego spojrzeć. Wyszłam z jego pokoju, a potem po prostu wybiegłam z domu i zaczęłam biec w stronę szpitala. Musiałam tam być. Właśnie teraz.
Wychyliłam się za rogu i sprawdziłam czy korytarz jest pusty. Gdy pielęgniarka zniknęła za drzwiami najciszej jak potrafiłam zaczęłam się kierować do sali mojego chłopaka. Otworzyłam po cichu drzwi i szybko je za sobą zamknęłam. Harry który akurat coś grzebał w swoim telefonie spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przyniosłam pączki i soczek?- Podniosłam do góry reklamówkę którą trzymałam w prawej ręce. Chłopak zaśmiał się cicho. Usiadłam obok niego na łóżku i wyciągnęłam pudełko z pączkami.
- Louis mówił, że poszłaś do Jacka, a nie, że chcesz się do mnie wkraść.- Słysząc imię swojego ''przyjaciela'' poczułam dziwny ucisk w środku.
- Byłam u niego ale postanowiłam spędzić tą ostatnią noc z tobą.- Uśmiechnęłam się słodko do niego i nachyliłam aby złożyć na jego ustach pocałunek który miał zapewnić go w moich uczuciach co do niego.

Narrator.

On wpatrzony w nią jak w obrazek słuchając jej słów.
Ona szczęśliwa mogąc powiedzieć mu wszystko.
Chłopak wpatrzony w okno i zastanawiający się czy ona kiedykolwiek będzie jego.
Brunet o niebieskich oczach siedzący sam w ławce umierający z tęsknoty za jedną dziewczyną która namieszała w jego życiu.
Ona jedna- ich trzech. 
-----------------------------
Wreszcie udało mi się skończyć! Serio mam ostatnio jakąś przycinkę czy coś....
Mi się tylko końcówka podoba ale co tam macie cieszcie się :P

6 komentarzy:

  1. o Matko Polko ale się ten tego zrobiło....
    A ten narrator to po prostu masakra! Aż trzech? Niech odda chociaż jednego nie pogardzę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż co za dużo to nie zdrowo więc ewentualnie jednego może oddać :D

      Usuń
  2. Wooow ona jedna, ich trzech.. no nie pomyślałabym.
    Chodź w sumie podobno przyjaźń damsko-męska nie istnieje xd
    Booskie :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy ja wiem czy nie istnieje? Ja osobiście mam dwie przyjaciółki i z trzech przyjaciół także nie wiem... :P

      Usuń
    2. Każda moja przyjaźń z chłopakiem przemiania się z coś więcej.. także chyba mam pecha ;d

      Usuń
    3. może po prostu trafisz na takich chłopaków ja tam nie wiem....

      Usuń