niedziela, 3 lutego 2013

6 (część 2)


----------------------------------------------------------------
Dlaczego oni mi nie chcą nic powiedzieć? Lekarz wszedł do sali Harry'ego dobre piętnaście minut temu ale nie pozwolili mi tam zostać. A wiecie na kogo prośbę? Louis'a. Powiedział, że jestem całkiem obcą osobą dla Harry'ego więc lekarz kazał mi wyjść. Jasne mogłam się kłócić ale czy to by coś dało? Wątpię. Chcę go zobaczyć, chcę być przy nim ale nie mogę. Nie wiem dlaczego Lou mnie tak traktuję. Przecież był dla mnie miły, a teraz? Zmienił się nie do poznania. 
- Harriet?- Przede mną stanęła mama z Joshem. Zadzwoniłam do nich. Mimo wszystko nie chciałam być teraz sama. Wolałam aby ktoś tutaj ze mną posiedział, a coś mi się wydaję, że chłopaki nie chcą mnie widzieć więc wolę im się nie narażać. Wstałam z tego głupiego krzesełka i po prostu się do nich przytuliłam cicho płacząc. Właściwie to ryczę cały czas. Jak się trochę uspokoję to zaraz w głowie pojawia mi się obraz Harry'ego i znów powtórka z rozrywki. 
- Mamo mam prośbę. Bo oni będę musieli teraz zamieszkać w hotelu i tak sobie pomyślałam, że może mogliby zamieszkać u nas.- Mama uśmiechnęła się pod nosem i odgarnęła mi z czoła włosy.
- Oczywiście, że będą mogli. Nie musiałaś się pytać.- Drzwi od sali się otworzyły i wyszedł z nich lekarz w towarzystwie dwóch pielęgniarek. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i poszedł dalej. Nie pewnie weszłam znów do sali, a za mną mama i Josh. Nic się nie zmieniło. Nadal leżał taki bezbronny. 
- Liam zamieszkacie u nas. Mamy dużo wolnych pokoi.- Mama poklepała Li po ramieniu i uśmiechnęła się do niego. 
- Dziękujemy ale nie chcielibyśmy sprawiać problemu.- Jak zwykle Liam musiał być tym dobrym. Mama Harry'ego pokiwała głową, że zgadza się z Li.
- Przestań pieprzyć. Nikt nie pyta się was o zgodę.- Liam zaśmiał się cicho na moje słowa i pokiwał głową. Louis nie wyglądał na zadowolonego, że będzie mieszkał pod jednym dachem razem ze mną ale jakoś się tym nie przejęłam. 
Mama zabrała wszystkich do domu, ale nie mnie. Znaczy chciała ale ja powiedziałam, że na razie się stąd nie ruszam. Jeżeli mama szansę posiedzieć z nim chwilę sama to na pewno z tego nie zrezygnuję. Usiadłam na krześle i chwyciłam jego zimną rękę. Dziwnie było siedzieć obok niego gdy nic nie mówił ani się nie śmiał. 
- Przepraszam Harry. Przepraszam za wszystko. Nie chciałam aby to tak się potoczyło. Wiem, że masz do mnie żal o śmierć Toma i masz rację. Nie jestem już na ciebie zła o ten zakład. Chciałeś się zemścić i rozumiem to. Zasłużyłam sobie. I wiesz co? Normalnie czuję się jak w jakimś kiepskim filmie. Wszystko się rypie, moja jakże zacna przeszłość do mnie wraca, miłość mojego życia leży w szpitalu, a ja jak kretynka siedzę obok ryczę i gadam właściwie sama do siebie.- Pociągnęłam nosem i odgarnęłam z jego czoła niesforne kosmyki. gdyby teraz się obudził, nie stchórzyłabym. Powiedziałabym mu całą prawdę, powiedziałabym mu, że go kocham, że nie umiem bez niego żyć, że nie chcę go opuszczać.
Wiem, że to głupie ale mam wrażenie jakby to była moja wina. Czuję się jakbym to ja wbiła mu ten cholerny nóż w brzuch, jakbym to ja podpaliła ich dom. Nie zrobiłam tego ale mam takie wrażenie.
Do środka wszedł Louis z jakąś szczupłą brunetką u boku. Odwróciłam się do nich tyłem i znów zaczęłam wypatrywać na twarzy Harry'ego jakiejkolwiek zmiany, coś co by oznaczało, że się budzi.
- Cześć jestem Eleanor.- Dziewczyna lekko się do mnie uśmiechnęła i zajęła miejsce obok Lou. Wydawała się miła i na pewno taka była.
- Hej.- Nic więcej nie powiedziałam, ani nie obdarzyłam ich spojrzeniem. Widziałam, że trzymają się za ręce co oznaczało, że są parą. Pasują do siebie... Patrząc na spokojną i bladą twarz Harry'ego coś do mnie dotarło. To jest moja wina. Przecież gdybym go nie odrzuciła tutaj w Londynie albo w Los Angeles nie było by nas tutaj. A może bylibyśmy? Chyba to co robiłam, nie wypłynęło na to co się wydarzyło u nich w domu, prawda? A może tak? Sama już się w tym wszystkim gubię.
Mój telefon zaczął wydawać z siebie dźwięki które oznaczały, że ktoś chce się ze mną skontaktować. Myślałam, że to mama ale wyświetlił się nie znany numer. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Nie ważne kim jesteś to nie odpowiedni moment. Jeżeli nie umierasz to się rozłącz.- Może nie za miłe powitanie ale nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Jej, ale miłe powitanie dla swojego nowego najlepszego przyjaciela który nie śpi w nocy i czeka aż u ciebie będzie po jedenastej aby cię nie obudzić.- W moich oczach pojawiły się łzy.
- Kevin skąd ty masz mój numer?- Głos mi się załamał w połowie zdania, a kilka łez spłonęło po policzku. Dlaczego płakałam? Nie wiem. Ryczę praktycznie co chwilę także można to pominąć.
- Od Matta. Harriet ty płaczesz? Aż tak bardzo cię wzruszyłem? Kurdę nie wiedziałem, że mam taki talent.- Za pewne bym mu się odcięła i zaczęlibyśmy się śmiać ale w tej sytuacji, raczej nie było mi do śmiechu.
- Kevin przepraszam ale nie mam siły na żadne rozmowy. Mogę zadzwonić do ciebie później?- Później czyli nigdy. 
- No spoko. A i pamiętaj co ci mówiłem. On na pewno mocno cię kocha i wybaczy nie ważne co zrobiłaś. Mogłaś nawet no nie wiem zabić jego przyjaciela, ale on za bardzo cię lofffcia. Trzymaj się młoda.- Rozłączyłam się nie odpowiadając mu. Spojrzałam przelotnie na Louisa i Eleanor którzy mi się przyglądali. Zapewne słyszeli jego słowa. Bosko.
- Ten Kevin to kolejna twoja statuetka? Z Harrym nie wyszło to za innego się bierzesz?- Louis'owi chyba nie przeszła złość na mnie. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z płuc aby się trochę uspokoić.
- Może przestań mnie wreszcie osądzać i wymyślać swoje teorię, dobrze? Sama wiem co zrobiłam źle, a ty ani mnie nie znałeś, nie znasz i za pewne nigdy nie poznasz więc skończ zanim obaj powiemy coś czego będziemy żałować.- Jak na razie byłam w miarę spokojna ale nie wiem ile jeszcze dam radę. Rozumiem go, wiem co czuję ale to nie znaczy, że musi się na mnie wyżywać.
- Ciekawa przemowa. Reszcie też to powiesz czy dla każdego masz coś innego?- Wstałam i podeszłam do okna abym choć na chwilę mogła spokojnie pooddychać.
- Louis. Dość.- Tym razem Eleanor wkroczyła w akcję. Chyba nie spodobało jej się to jak jej chłopak się do mnie odnosi. Szkoda tylko, że on ma rację, a ona nie potrzebnie się udzielała. Może to dobrze, że on mi mówi takie rzeczy?Może są mi potrzebne słowa prawdy.
Mój telefon zapikał. Spojrzałam na wyświetlacz, ukazała się moim oczom migająca koperta.
Od: Nieznany.
Jak twój kochaś? Żyje jeszcze?  Pozdrów go jak się obudzi. Wasz wspólny znajomy xxM..
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. M? Kto to jest ten M? No bez jaj ale wszyscy mają mój numer, a ja potem nie wiem kto to pisze lub dzwoni.
Do: Nieznany.
Kim jesteś?!
Nie doczekałam się odpowiedzi. Dlaczego napisał nasz wspólny znajomy? Chyba, że... Nie nie był by na tyle głupie, prawda? Chociaż to nigdy nie wiadomo.
- O kurwa.- Nim się zorientowałam wypowiedziałam te słowa na głos. Poczułam na sobie wzrok dwójki osób siedzących na przeciwko mnie. Spojrzałam z przerażeniem na telefon.
Do: Nieznany.
Max?
Zamknęłam oczy i modliłam się aby to nie był on. Policja go nie złapała i nawet nie wiem czy dalej go szukali czy sobie po prostu odpuścili. Mój telefon zaczął dzwonić, ale numer się nie wyświetlił. Drżącą ręką nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Nie odezwałam się, a osoba po drugiej stronie też nic nie mówiła. Słychać było tylko spokojny oddech.
- To ty?- Mój głos drżał. Jeszcze chwila, a zacznę się drzeć, normalnie. Wszystko doprowadza mnie do szału. Harry, Louis, śmierć Toma, i jeszcze teraz ten psychopata.
- No witaj.- Nie myliłam się. To był Max. Zaczął się śmiać, a ja się rozłączyłam. Rzuciłam telefonem o ścianę i wybiegłam z sali. Byłam cała zdenerwowana. Jeżeli on ma mój numer to na pewno wie, że jestem w Londynie.
Zaczęłam biec do domu. Chciałam się zamknąć u siebie i nie wychodzić stamtąd. Na szczęście miałam blisko ze szpitala. Po nie całych dziesięciu minutach biegu byłam w domu. Oparłam się o drzwi i zaczęłam kaszleć. Nie wolno mi szybko biegać. Ale co miałam poradzić, że miałam wrażenie iż on jest za mną, że się na mnie patrzy, śmieje się ze mnie.
- Harriet? Matko Boska co ci jest?- Mama dobiegła do mnie i pomogła wstać, po czym zaprowadziła mnie do salonu. Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja nie mogłam przestać kaszleć. Głowa mnie rozbolała, a płuca domagały powietrza którego nie mogłam im dać. Liam postawił mnie na równe nogi i zgiął w pół. Trochę lepiej mi się tak oddychało.
- Biegałaś. Harriet wiesz, że nie możesz. Obiecałaś, że nie będziesz.- Mama podała mi szklankę wody którą szybko wypiłam.
- Nic mi nie jest. Idę się przebrać.- Oddałam jej szklankę i poszłam na górę. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam podłogę w moim pokoju. Mama najwidoczniej wpuściła tutaj sprzątaczkę. Torba stała na łóżku. Wyciągnęłam z niej rzeczy na przebranie i poszłam do swojej łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny odkręcając ciepłą wodę. Czułam się jakbym była za jakąś mgłą i nie chodzi  mi w tej chwili o wodę. Chodzi o to, że wiem co robię, co mówię, co się wokół mnie dzieje ale nie mogę tego zmienić. Chciałabym powiedzieć im nie martwcie się wszystko będzie dobrze ale nie mogę. Chciałabym przytulić się do Lou i powiedzieć, że nie jestem na niego zła o to co mówił. Chciałabym zmienić bieg wydarzeń ale nie mogę. Nikt nie może. Właściwie to nie wiem co się dzieję z Harrym. Nikt mi nic nie powiedział. Czuję się odrzucona. Może źle zrobiłam wracając tutaj? Może gdy wyjadę będzie lepiej? Nie będą musieli się martwić o to co zrobię lub co oni mówią. Wszystkim wyjdzie na to na dobre. Tylko tchórze uciekają... Ale ja cholera jestem tchórzem. Już raz uciekłam to mogę to powtórzyć prawda? Ale jaki w tym wszystkim jest sens? Po co? Przecież to nic nie da, a może pogorszyć sytuację między mną, a Lou czego mimo wszystko nie chcę. Jestem beznadziejna. Wszystko czego się dotknę psuję. Cokolwiek zrobię jest złe.
Zimna woda sprowadziła mnie na ziemię. Umyłam się dokładnie i wyszłam z kabiny po czym wytarłam się dokładnie ręcznikiem. Ubrałam czystą bieliznę i stanęłam przed moim dużym lustrem. Tutaj wyglądam inaczej. Jestem smutna, nie ma ani krztyny uśmiechu na mojej twarzy, oczy nie błyszczą od radości. Obraz przede mną zaczął się rozmazywać, a gdy kilka kropelek spłynęło mi po policzkach znów zaczęłam normalnie widzieć. Jaki jest sens mojego istnienia? Nie wiem. Niby prosto można sobie odpowiedzieć. Nie pasuję to się zabij, ale jak wcześniej wspomniałam jestem tchórzem i nie potrafię tego zrobić. Nie potrafię odebrać sobie czegoś co dała m dwójka ludzi którzy darzyli się silnym uczuciem. Czy ja kiedyś też będę miała dziecko? Kogoś kogo będę mogła przytulać na dobranoc, śpiewać kołysanki, opowiadać bajki? Chciałabym, ale nie wiem czy to jest możliwe. Nie z moim zachowaniem, postępowaniem. Jasne trochę się zmieniłam ale nie dużo i raczej już więcej się nie da. Szkoda. Chciałabym wrócić do dawnej siebie ale raczej to mi się nie uda.
Wysuszyłam swoje włosy po czym ubrałam się w przygotowane rzeczy i zrobiłam sobie lekki makijaż aby choć trochę zakryć zmęczenie malujące się na mojej twarzy. Na zegarze wybiła dwunasta. Tyle wydarzyło się przez te kilka godzin. Aż niewiarygodne, że minęło zaledwie kilka godzin.
Zeszłam na dół, i zastałam tam tylko Liam'a.
- Gdzie wszyscy?- Rozejrzałam się mając nadzieję, że zaraz zobaczę innych.
- Twoja mama i Josh musieli coś załatwić, a reszta pojechała do szpitala. Czekam na ciebie i będę czekał dopóki czegoś nie zjesz, a radzę ci to szybko zrobić bo będę wybudzać Harry'ego.- Na jego jak i mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Szybko pobiegłam do kuchni i zrobiłam sobie dwie kanapki. Niby byłam głodna, ale jakoś ciężko było mi coś przełknąć. Liam siedział przy mnie i pilnował abym wszystko zjadła. Gdy wreszcie uporałam się z kanapkami mogliśmy jechać do szpitala. Ulżyło mi gdy Liam  powiedział o Harrym. Jeżeli chcą go wybudzać to znaczy, że wszystko z nim dobrze prawda?
Wybiegłam z samochodu i od razu zaczęłam biec do sali 158. Przed drzwiami się opanowałam i weszłam spokojnie. Jak na razie Harry nadal spał, ale nie czułam już tej przygnębiające atmosfery. Każdy miał lekki uśmiech na twarzy.
- Harriet musimy pogadać.- Louis wyciągnął mnie z sali. Po drodze minęliśmy zdezorientowanego Liam'a. Wzruszyłam ramionami i szłam dalej za Louisem. Wyszliśmy na jakieś szare schody które prowadziły na górę i trochę na dół. Nie wiem gdzie byliśmy ale szczerze teraz to mi zwisało.
- A więc....? Chciałeś rozmawiać to słucham. Czekaj. Jeżeli chcesz mi powiedzieć jaką to ja jestem wredną suką to sobie oszczędź. Już to wiem.- Twarz Louis'a nie zmieniła wyrazu. Stał przede mną całkiem opanowany i wpatrywał się w moje oczy. (piosenka)
- Musisz wybrać. Wieczorem będą go wybudzać, a ty musisz do tego czasu wybrać. Jeżeli go kochasz i chcesz z nim być to zostaniesz tutaj i mu to powiesz. Będziesz przy nim i nie pozwolisz mu więcej cierpieć. A jeżeli nic do niego nie czujesz odejdź. Wróć do Los Angeles zapomnij o nas jak i o nim. Powiem mu, że nie chciałaś przyjechać, że on cię nie obchodzi. Zrobię wszystko aby cię znienawidził.- To co mi powiedział uderzyło we mnie jak cholera.
- Louis każesz mi wybierać? Mam wybierać między jego, a swoim szczęściem? Jeżeli z nim będę media zrobią wszystko by dowiedzieć się o mojej przeszłości, a to go zniszczy. Nie rozumiesz tego?- Chłopak wzruszył ramionami jakby go to nie obchodziło.
- W takim razie odpowiedź sama się nasuwa prawda? Powiem mu, że zapomniałaś o nim.Możesz już wracać do Los Angeles. - Wyminął mnie i wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi. Nie poznałam go. On właśnie kazał mi wyjechać. Dlaczego? Dlaczego on nie może zrozumieć, że Harry nie będzie miał ze mną łatwego życia? Ma rację, odpowiedź sama się nasuwa ale nie chcę aby Harry mnie znienawidził. Nie chcę aby myślał, że mam go gdzieś i nie obchodzi mnie jego los. To nie prawda. Ale co ja teraz mogę? Nic. Zostanę tutaj aż go wybudzą. Muszę wiedzieć, że wszystko z nim w porządku.
Usiadłam na zimnych schodach i zaczęłam analizować wszystkie za i przeciw. Jeżeli powiem, że go kocham to wtedy będzie raczej jasne, że będziemy razem. Ale to będzie się wiązać z tym, że nie zawsze będziemy razem. Ja muszę skończyć szkołę w Los Angeles, no mogłabym się przenieść ale teraz to nie mam pewności, że mnie przyjmą. On będzie jeździł w trasy. Nie będzie łatwo.
Jeżeli wyjadę będę cierpieć. Kocham go i nie zapomnę o nim, a świadomość, że on mnie nienawidzi i nie chce znać nie będzie mi pomagała w zapomnieniu o nim. Ale wtedy on znajdzie sobie kogoś z kim będzie szczęśliwy. Znajdzie sobie kogoś kto będzie mógł mu zaoferować więcej niż ja. Nie oszukujmy się. Wszyscy mogą zaoferować mu więcej niż. ja.
*
Nie wiem ile już tutaj siedzę. Za małym okienkiem w rogu już dawno zapanowała ciemność. Boję się wyjść. Zdecydowałam ale nie wiem czy dobrze. Swoim wyborem skazuję jego jak i prawdopodobnie siebie na cierpienie. Dość. Wstałam i otworzyłam drzwi. Kierowałam się w stronę sali 158. Chciałam go zobaczyć nawet jeżeli jeszcze go nie wybudzili. Muszę to zrobić. Ten ostatni raz. Drzwi były niedomknięte i mogłam usłyszeć wszystkie rozmowy dochodzące ze środka. Podeszłam po cichu do drzwi.
- Gdzie Harriet? Nie przyleciała? Wydawało mi się, że ją słyszę. Mówiła coś do mnie.- Ten głos należał do Harry'ego. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wybudzili go i wszystko z nim w porządku.
- Bo wiesz Harry, ona....- Popchnęłam drzwi. Przerwałam tym wypowiedź Louis'a. Na twarzy Harry'ego pojawił się wielki uśmiech. A Louis? Wyglądał jakby poczuł ulgę. ( następna muzyczka :p)
- Musiałam coś załatwić ale już jestem.- Weszłam po woli wgłąb sali. Uśmiechnęłam się lekko do Harry'ego. W moich oczach pojawiły się łzy które po chwili spłynęły po policzkach. Zapewne się rozmazałam ale się tym nie przejmowałam.
- Myślałem, że mi się przyśniłaś. Że to wszystko co mi powiedziałaś to tylko sobie wymyśliłem.- Podeszłam do niego i chwyciłam jego rękę chcąc udowodnić mu, że tutaj jestem.
- To źle myślałeś Styles.- Zaśmialiśmy się obydwoje.
- To my was może zostawimy samych.- Cała banda ewakuowała się zostawiając nas samych. Usiadłam na krześle i zaczęłam wpatrywać się w jego oczy. Wydawał się inny niż zawsze. Wydawał się bardziej szczęśliwszy.
- Kiedy wyjeżdżasz?- Spuściłam wzrok na moje palce które wydawały się bardzo ciekawe. Nie powiem mu, że dzisiaj. Ale co wyjdę i po prostu nie wrócę? To będzie nie fair. Podniosłam wzrok i napotkałam jego wzrok. Jego oczy wprost mnie błagały abym nie wyjeżdżała, abym została tutaj z nim.
- W sobotę po południu.- Ciekawe czy moje szybkie decyzje będą dla nas dobre czy wręcz przeciwnie.
- A więc muszę się streszczać. Po pierwsze słyszałem wszystko co mówiłaś. Nie obwiniam cię o jego śmierć. No już nie. Wcześniej myślałem, że to twoja wina i chciałem abyś cierpiała ale gdy zacząłem cię poznawać to coś mi mówiło, że to nie prawda, że to co pisał Tom TO jest prawda. Nie jakieś moje chore spekulację.
- Harry ale to jest moja wina. Miałeś rację. Ja zamiast powiedzieć mu, że ma tego nie robić wyśmiałam go i powiedziałam, że nie ma tyle odwagi. To jest moja wina. To przeze mnie zaczął pić, palić, ćpać. To wszystko moja wina.- Harry wziął mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Harriet to NIE jest twoja wina.- Pokręciłam przecząco głową.
- Nie Harry mylisz się. A wiesz co jest gorsze? To, że nie miałam odwagi powiedzieć jego rodzicom dlaczego on się zabił. Patrzyłam jak jego mama płacze i zastanawia się dlaczego on to zrobił.- Harry podciągnął się lekko na rękach. Widać było, że go boli ale robił wszystko by mnie przytulić. Pomogłam mu w tym przysuwając się do niego bliżej.
- Harriet jesteś najodważniejszą osobą jaką znam. Miałaś odwagę przyjechać tutaj, miałaś odwagę odpowiadać Louis'owi na jego docinki, miałaś odwagę zostać tutaj przy mnie nie zważając na jego słowa. Miałaś odwagę powiedzieć mi co czujesz i, że znałaś Toma. - Odsunęłam się od niego i spojrzałam na jego zatroskaną twarz.
- Szkoda, że nie poznałeś mnie wcześniej. Polubiłbyś mnie.- Harry uśmiechnął się do mnie pokazując przy tym słodkie dołeczki.
- Lubię cię teraz. I jest coś jeszcze. Ja....- Przyłożyłam palce do jego ust. Chłopak powiększył swój uśmiech. Zaczęłam się do niego zbliżać jak i on do mnie. Złożył na moich ustach subtelny i krótki pocałunek. Przytuliłam go do siebie.
- Ja ciebie też Harry.- Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- To dobrze bo już się bałem.- Parsknęłam śmiechem i odsunęłam się od niego.
- Szukałam swojego bohatera i chyba już go znalazłam.- Harry uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
- Czekaj. Chyba?- Zaśmiałam się i znów do niego przytuliłam. Jeszcze kilka minut temu chciałam wybrać drugą opcję Luisa, chciałam go zostawić. A teraz? Teraz przytulam się do niego. Dziwne.

------------------------------
Siemka, siemka!  Jest druga część. 
Nie jestem z niej zadowolona :/
Moim zdaniem jest jakaś nudna i wg.... :(
Sorki za będy ale nie chciało mi się drugi raz tego czytać także ten.... :P

7 komentarzy:

  1. Tym razem ja pierwsza! :P
    Nie zgadzam się z tobą. Rozdział super i wg...
    Aaaa jaram się jak Fredka Jeremiaszem! Wreszcie są razem :P Jupiii jaj:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dziękuję :P
      Jaraj się dalej póki możesz :P

      Usuń
  2. Przepraszam za spam.
    |SPAM|
    „Camp art” to letni obóz dla uzdolnionych artystyczne młodych ludzi. Miejsce położone na obrzeżu Anglii w letnie miesiące tętni życiem, i co najważniejsze, talentem. Na obozie zjawiają się również dwie przyjaciółki, które pomimo drastycznej przeszłości, starają się cieszyć z życia. Co może się wydarzyć gdy dziewczyny poczują zapach jeziora i pierwsze okrzyki nowych towarzyszy? Jak potoczy się historia zagubionej Luanny i marzycielskiej Sassy? Jak bardzo ważną rolę odegra w ich życiu przyjaźń, a jak bardzo zmienią swoje podejście do miłości? Czy są gotowe zabłądzić między paletami barw i kartkami liter by odnaleźć to czego od dawna szukały? Krótko mówiąc – czy są gotowe tworzyć własny scenariusz życia? I tym razem sposób wykonania jest, oczywiście, dowolny.
    Prolog i zdjęcia bohaterek już są – serdecznie zapraszamy.
    PS.: W opowiadaniu nie zabraknie One Direction. :)
    Zapraszam, Choco. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Juhuu!! na reszcie Harry i Harriet wyznali sobie co czują ;)
    Opisy uczuć - genialne..
    Tylko co z Kevinem ? :p


    Ps: Jesteś fanką pamietników wampirów ? bo po piosenkach stwierdzam, że tak .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      cóż Kevin się jeszcze pojawi i trochu namiesza :P Nie zapomniałam o nim, spokojnie :D

      No ogromną.... A ty? :D

      Usuń
    2. Tak, też uwielbiam ten serial ;* niestety odkryłam go dość niedawno i jestem dopiero w końcówce 2 sezonu.

      Usuń
    3. No to kiepsko :P
      Ale spoko, dasz radę :D

      Usuń