sobota, 9 lutego 2013

8


-----------------------------------------------------------
Przetarłam ręką oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tak na prawdę dopiero po chwili dotarło do mnie gdzie jestem. Spojrzałam na osobę leżącą obok mnie. Na jego twarzy widniał mały uśmiech. Chęć do dotknięcia go, pocałowania była zbyt wielka. Nie chciałam go obudzić ale chciałam go dotknąć. Mimo wszystko powstrzymałam się i ostrożnie zeszłam z łóżka. Spojrzał na Harry'ego sprawdzając czy czasem się nie obudził. Nadal smacznie spał wyglądając przy tym jak małe dziecko któremu śni się coś miłego. Drzwi po cichu się otwarły, a we mnie wzrosła panika. Nie powinnam tutaj być.
- Lepiej aby pani już poszła zaraz przyjdzie lekarz na obchód.- Jakaś młoda pielęgniarka miło się do mnie uśmiechnęła co od razu odwzajemniłam.- Słodko razem wyglądacie.- Puściła do mnie oczko. Pocałowałam delikatnie Harry'ego w policzek i wyszłam wraz z pielęgniarką.
- Dziękuję, że pani przyszła mnie uprzedzić. A właściwie to od kiedy pani wie, że tam byłam?- Dziewczyna znów się uśmiechnęła. 
- W nocy zajrzałam do pana Stylesa. Musiałam sprawdzić czy nic go nie boli, a tam zastałam was przytulonych do siebie. Spaliście więc nie chciałam was budzić.- Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na zamknięte drzwi.
- Jeszcze raz dziękuję i do widzenia.- Uścisnęłam jej dłoń i zaczęłam się kierować w stronę domu. Miałam nadzieję iż mimo wczesnej pory złapię jakąś taksówkę. 
Na szpitalnym parkingu stała jedna taksówka. Zaczęłam biec w jej stronę. Na szczęście kierowca był miły i zgodził się mnie podwieźć mimo, że zakończył już swoją zmianę. Podałam adres i rozsiadłam się wygodnie. Wszystko mnie bolało, a przede mną jeszcze kilku godzinna podróż samolotem. Coś czuję, że będę się męczyć. 
Starałam się cicho zamknąć za sobą drzwi, skrzywiłam się gdy skrzypnęły. Z paniką rozejrzałam się dookoła czy aby nikt nie nadchodzi. Na szczęście nie było nikogo widać. Cicho westchnęłam i zaczęłam iść na palcach w kierunku schodów prowadzących na górę.
- Nie tak szybko młoda damo.- Skrzywiłam się i odwróciłam w stronę wejścia do salonu. Na kanapie siedział Louis z Joshem. Uśmiechnęłam się do nich niepewnie i przeczesałam nerwowo włosy.
- No hejooo.- Zrobiłam kilka kroków na przód. Po minie Lou wnioskuję, że chciało mu się śmiać, ale za to Josh był zły. (♥♠♣♦)
- Gdzieś ty się podziewała cała noc? Jack dzwonił, powiedział, że wybiegłaś z jego domu bez powodu. Nie odbierałaś telefonu.- Telefon wyłączyłam po tym jak Jack zaczął do mnie wydzwaniać i pisać SMS-y.
- Powiedział bez powodu? No co za niedorozwój genetyczny.- Pokręciłam głową i zgarnęłam włosy z twarzy.- Dobra mam go w dupie idę się spakować, a potem jadę do Harry'ego.- Poczłapałam po tych przeklętych schodach na górę i po zamknięciu drzwi rzuciłam się na łóżko. Nie chcę stąd wyjeżdżać. Chcę zostać tutaj z Harrym. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i włączyłam go. Wszystkie połączenia i wiadomości od Jacka od razu usunęłam. Stwierdziłam, że muszę doprowadzić się do porządku bo śmierdzę szpitalem. Skierowałam swoje zwłoki do łazienki i rozebrałam się po czym weszłam do kabiny prysznicowej i puściłam zimną wodę.
Gdy już się wytarłam zorientowałam się, że nie zabrałam ze sobą ani rzeczy ani bielizny. Owinęłam się ręcznikiem który ledwo mi tyłek zasłaniał i otworzyłam drzwi prowadzące do mojego pokoju.
- Wypierdalaj!- Krzyknęłam do siedzącego na łóżku Zayn'a. Spojrzał na mnie i aż otworzył szczerzej oczy ze zdziwienia. Zlustrował mnie wzrokiem i zagwizdał.
- Głuchy byłeś?. Sio!- Wskazałam ręką na drzwi, a on wstał cały czas się mi przyglądając. Zamknął za sobą drzwi, a ja przekręciłam w nich klucz aby czasem znów tutaj nie wtargnął. Wyciągnęłam czystą bieliznę i rzeczy. Ubrałam się i sprawdziłam czy mam wszystkie swoje rzeczy z którymi tutaj przyleciałam. Sięgnęłam po swój telefon i zauważyłam, że na ekranie miga biała koperta sygnalizująca wiadomość.
Od: Harry.
Gdzie jesteś? Martwię się... Wpadniesz jeszcze dziś??
Ooo jakie on słodki. Ale głupi trochę też. Gdzie mogę być? Na Hawajach?
Do: Harry.
Będę za 10-15 minut. 
Schowałam telefon do kieszeni i zabrawszy swoją torbę i torebkę wyszłam z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi. Zeszłam po schodach i rzuciłam torbę na ziemię. Udałam się do salonu aby pożegnać się z całą bandą.
- Ja będę się już zbierać. Wpadnę jeszcze do Harry'ego.- Mama gdy usłyszała co powiedziałam od razu zaczęła mnie przytulać. Każdy zrobił to samo co ona, a ja ledwo co oddychałam. Wzięłam do ręki swoją torbę i z westchnieniem ZNÓW opuściłam swój dom. Byłam gotowa pojechać na cmentarz ale coś mnie zatrzymało. Nie mogłam... Bałam się. Ale czego? Kto to wie? Znów zaczęłam iść w stronę szpitala w którym przebywam zbyt często. Chyba dopiero teraz uświadomiłam sobie to, że spotykam się dziś z nim ostatni raz na kilka miesięcy. Nie wiem jak ja sobie dam radę, nie wiem jak wytrzymam aż do grudnia.
W wejściu minęłam się z tą pielęgniarką co rozmawiałam z nią rano. Uśmiechnęła się i odeszła bez żadnego słowa. Dobraaaa. Zapukałam do drzwi sali 158 i gdy usłyszałam ciche proszę otworzyłam drzwi i weszłam do środka nie przyglądając się niczemu zbytnio. Ale gdy już stanęłam twarzą w twarz z ubranym Harrym byłam całkiem zdezorientowana.
- Eeeee kochanie, a ty co? Nie powinieneś leżeć czy coś?- Pocałowałam go w policzek i odgarnęłam z twarzy włosy.
- Ale miłe powitanie. Ja tu się dla ciebie staram a ty co? Wypisałem się na własne życzenie.- Już otwierałam usta aby go ładnie ujmując zjebać ale on mnie pocałował. Mimo wszystko mu uległam. Oj Harriet, Harriet ale ty jesteś słaba.... 
- Harry kochanie powinieneś leżeć.- Dotknęłam jego policzka i starałam się nie rozpłakać. Na marne. Gdy jedna łza spłynęła mi po policzku reszta poleciała za nią.
- Hej, misiek nie płacz.- Harry objął mnie, a ja jak małe dziecko płakałam jeszcze bardziej. Jeszcze go nie zostawiłam, a już tęsknię.
- Kocham cię i nie chcę cię zostawiać.- Pociągnęłam nosem i spojrzał w jego zielone oczy.- To wszystko jest jakieś do dupy.- Harry zaśmiał się cicho i starł z mojego policzka resztki łez.
- Zobaczysz, że damy radę. Nie będzie tak źle.- Pocałował mnie w głowę i jeszcze raz mocno przytulił.- Chodźmy stąd. Pojadę z tobą na lotnisko.- Harry chciał wziąć moją torbę ale ja mu nie pozwoliłam. Przecież on nie może dźwigać. Złapaliśmy taksówkę i razem trzymając się za ręce jechaliśmy w stronę lotniska. Zostały nam tylko dwie godziny razem. Za mało jak na dwa miesiące rozłąki. Ale czy aby na pewno muszę wyjeżdżać? Przecież mogę olać szkołę i zostać z nim. Tylko czy to wyjdzie nam na dobre? Jasne przez jakiś czas będzie świetnie i w ogóle ale czy potem nie zaczniemy się kłócić? A jak wyjadę to mogę mu się znudzić, może znaleźć sobie kogoś tutaj na miejscu. Cokolwiek bym zrobiła to tak źle i tak nie dobrze.
Z wymalowanym smutkiem na twarzy wysiedliśmy z taksówki i skierowaliśmy się ku wyjściu. Przebrnęłam przez trzydziestu minutową przeprawę i mogłam spędzić ostatnią godzinę w towarzystwie Harry'ego. Usiedliśmy na krzesełkach trzymając się za ręce. Ja patrzyłam gdzieś w dal, a on spoglądał na mnie. Chciałam zrobić cokolwiek aby tylko nie siedzieć bez czynnie i zaprzątać sobie głowę jakimiś głupotami.
- Harriet ja wiem, że to trochę nie odpowiedni moment ale czy Jack coś ci o nas powiedział?- Spojrzałam na jego twarz. Był lekko zdenerwowany ale również mocno smutny.
- Nie właściwie to dużo nie rozmawialiśmy.- Czułam wielkie wyrzuty sumienia, że nic mu nie powiedziałam o moim pocałunku z Jackiem. Powinnam była to zrobić ale boję się, że on mnie wtedy odtrąci.
- Jak ja sobie dam radę bez ciebie?- Objął mnie ramieniem, a ja korzystając z okazji wtuliłam się w niego. Na mojej twarz pojawi się maluteńki uśmieszek.
- Jakoś sobie poradzimy zobaczysz. Szybko zlecą te miesiące. A po za tym są telefony możemy pisać, rozmawiać ze sobą. Damy radę.- Pocałowałam go w policzek. Jakaś grupka dziewczyn zmierzała w naszym kierunku z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy ale chciałyśmy życzyć ci Harry żebyś szybko wrócił do zdrowia. A no i żebyście długo byli razem, i mocno się kochali. I w ogóle ślicznie razem wyglądacie.- Chyba tylko jedna z nich była w stanie coś powiedzieć. Reszta stała i szczerzyła się jakby im czymś zęby posmarowali.
- To bardzo miłe z waszej strony. I dziękujemy. Obydwoje.- Harry spojrzał na mnie i chyba wiedział, że nie zbyt wiem jak się mam zachować. Przecież nie codziennie podchodzą do ciebie fanki twojego chłopaka i mówią, że ślicznie razem wyglądacie. Dziewczyny coś jeszcze powiedziały ale szczerze nie zwracałam już na nie uwagi.
- Harry mam do ciebie pytanie tylko się nie obraź czy coś. Nie zostawisz mnie dla żadnej cycatej blondynki prawda?- Styles zaśmiał się radośnie po czym wstał i podał mi rękę abym uczyniła to samo co on. Chwycił mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Harriet przyrzekam ci, że nie znajdę sobie innej cycatej blondynki. Byłaś, jesteś i będziesz tylko ty. Zrozum to wreszcie.- Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam go do siebie.
- To dobrze bo jak znajdziesz to będzie z wami źle.- Razem się zaśmialiśmy. Spojrzałam w jego zielone oczy i po prostu zaczęliśmy się całować. Każdy osobny pocałunek stawał się co raz bardziej osobisty, tak jakby właśnie on miałby być ostatni. I wreszcie tak będzie ale jeszcze nie teraz. Nie w tej chwili.
- Bardzo cię kocham Harriet.- jego twarz była bardzo blisko mojej. W jego cichym szepcie można było dosłyszeć tyle miłości, że aż rzygać się chce. (muzyka)
- Ja też cię kocham Harry.- Przytuliłam się do niego chcąc zapamiętać jego zapach, dotyk.
- Osoby lecące do Los Angeles są proszone o udanie się do wyjścia numer trzy.- Że co?! Nie, nie jeszcze nie! Wredna kobieta powtórzyła to jeszcze trzy razy, a ja nie mogłam się do niego odsunąć.
- Musisz iść.- Jego głos zadrżał, a ja już nie miałam siły powstrzymywać swoich łez. Znów się rozpłakałam ale tym razem miałam już poważny powód.
- Wiem.- Odsunęłam się aby móc ujrzeć jego twarz. Jego oczy były zaszklone, ale nie płakał. Nie uśmiechał się. Stał tam ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
- Będę dzwonił co dziennie. Obiecuję.- Pokiwałam głową i dotknęłam jego twarzy. Zbliżyłam swoją twarz do jego i ten ostatni raz dotknęłam swoimi wargami jego. Wzięłam swoją torebkę i uśmiechnęłam się do niego. Starałam się powstrzymywać łzy ale nie szło. No kurwa po prostu nie szło.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też Harriet.- Odwróciłam się i ruszyłam do przodu. Chciałam się odwrócić ale coś mnie powstrzymało. Nie zrobiłam tego. Dopiero gdy drzwi się za mną zamknęły wyjrzałam przez małą szybkę. Akurat się odwracał i odchodził. Czyli to już.

Harry.

Gdy widziałem jej łzy na policzkach samemu chciało mi się płakać. Jej ostatni delikatny pocałunek, ostatnie dotknięcie mojej ręki sprawiało mi wielki ból. Nie odwróciła się. To może dobrze? Ona nie chciała bym widział jej łzy, a ja nie chciałem aby ona widziała moje. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi odwróciłem się i ocierając moje mokre policzki ruszyłem ku wyjściu wyjmując z kieszeni telefon w celu napisania SMS-a do Lou aby po mnie przyjechał. Może i powinienem wrócić do szpitala ale tam będę czuł się jeszcze bardziej osamotniony, a ja jak będę na siebie uważał to nic mi się nie stanie. 
Usiadłem na ławce przed lotniskiem i szczelniej okryłem się kurtką. Dotknę ją dopiero za siedem tygodni. Prawie dwa miesiące. To będzie męka. Tak długo czekałem, aż będziemy razem, a teraz znów jesteśmy osobno. Tylko, że teraz jest lepiej bo wiem, że ona jest moja i nikt mi jej nie zabierze. Chociaż ten cały Kevin.... Nie! Ona mi ufa, a ja ufam jej. Przecież ona mnie nie skrzywdzi. 
Trąbienie wyrwało mnie z rozmyśleń. Po drugiej stronie ulicy stał samochód Lou, a jego głowa wystawała z okna. Podniosłem się z westchnieniem i lekkim ociągnięciem. Z rękami w kieszeniach i ze spuszczoną głową przeszedłem przez ulicę i dołączyłem do moje przyjaciela.
- Kazanie będzie prawić ci Liam za to, że nie jesteś w szpitalu także ja sobie oszczędzę.- Louis odpalił silnik i po woli wyjechał na ulicę. 
- Musiałem z nią tutaj być. Jak najdłużej.- Spojrzałem za okno. Ciekawe czy już odleciała. A może jeszcze nie? 
- Rozumiem cię Harry ale wiesz jaki możesz sobie bałagan narobić? Człowieku jakby coś ci się stało to wiesz jakby ona się poczuła? Nie możesz robić takich rzeczy. Wieczorem mamy przeprowadzić się do nowego domu i przysięgam ci, że zamknę cię tam w pokoju.- Uśmiechnąłem się lekko do niego i pokiwałem głową na znak zgody.

Harriet.

No gdzie te klucze?! No dalej.! Kluczyki? Kulczyki? Są! Z wielkim uśmiechem wyciągnęłam z mojej czarnej dziury klucze od domu. I właśnie dlatego nie lubię torebek. Wszytko się w nich gubi. Mniejsza z tym. Otworzyłam drzwi i od razu wlazłam do środka.
- Mat! Wróciłam! Normalnie pizga jak w Kieleckim. Weź zrób mi może....- Wypuściłam torbę jak i torebkę z rąk. W salonie na kanapie na której JA leżę, jem, śpię zastałam Matta z jakąś brunetką. Cóż nie zbyt ładny widok.
- ..... herbatki.- Dokończyłam swoją wypowiedź, a dziewczyna spaliła jeszcze większego buraka gdy zorientowała się iż nie ma na sobie koszulki. Ale nie tylko ona. Matt też świecił mi swoją golizną przed oczyma.
- Harriet?! Kurwa miałaś być po dwudziestej pierwszej!- Matta podał dziewczynie koszulkę, a ona w pośpiechu ją na siebie założyła.
- Tak mam na imię. I gdybyś nie zauważył cwelu jest po jedenastej, a ty nawet się nie martwiłeś. Świetnie po prostu. A tak po za tym weź się ubierz ludzi straszysz.- Skrzywiłam się i podniosłam swoje torby po czym wrzuciłam je do swojego pokoju. Znów przerwałam naszym zakochanym ale tym razem na MOJE szczęście tylko rozmowę.
- Hej jestem Katie i już się zmywam. Miło było poznać.- Dziewczyna pozbierała swoje rzeczy i wyleciała z domu jak wystrzelona z procy. Wzruszyłam ramionami i chciałam usiąść na kanapie ale w ostatniej chwili doszło do mnie co na niej mogło się dziać pod moją nie obecność. Ostatecznie usiadłam na podłodze mając nadzieję, że ograniczyli się ewentualnie tylko do kanapy. 
- Miła ta Katie.- Matt parsknął śmiechem i położył się na kanapie. Ugh! To nie fair! Uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło i wyciągnęłam swój telefon. 
Do: Harry.
Kotek jestem już w domu. Przepraszam jeśli obudziłam :** Kocham cię xo. 
- Ooo czyżby mnie coś pominęło? Ostatni raz jak go widziałaś to chciałaś go za drzwi wywalić jeśli mnie pamięć nie myli. Nie nie myli.
- Spieprzaj wyrobku genetyczny.- Gdy tylko telefon zaczął wibrować na stoliku razem z Mattem rzuciliśmy się na niego. Mimo iż ja miałam bliżej to i tak on go zgarnął.
- Nic się nie stało skarbie, cieszę się, że dotarłaś cała. Jak się obudzisz daj znać.- Wyrwałam telefon z ręki kuzyna i jeszcze raz przeczytałam odpowiedź. Dał tyle gwiazdeczek i średników, że masakra. Wprost rzygam tęczą.
- Spieprzaj Albercik. Idę spać.- Weszłam do pokoju i tylko zdjęłam buty po czym rzuciłam się padnięta na łóżko momentalnie zasypiając.

Narrator.

Być z kimś to wielkie wyzwanie. 
Dbać o kogoś to ogromny wysiłek.
Być wiernym to prawdziwa męka.
------------------------------------------------
No hejoooo! :P
Miałam dodać wczoraj ale byłam zmęczona i tak jakoś mi się usnęło.....
A więc jest 8 ! Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :D

5 komentarzy:

  1. jaaaa :P Trochę smutawe ale jest moc!
    przez ciebie cały czas słucham piosenkę Florence :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tę piosenkę <33
    I kocham ten rodział, kcham tego bloga i kocham Ciebie, bo go prowadzisz :D
    Wszystko jest takie realne, postacie, ich charaktery i przeszłość, uczucia..
    Po prostu to kocham :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za spam ♥♥♥
    |Spam|
    „O dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt osiem siedziałam już z moją przyjaciółką i bagażem podręcznym w pociągu. Czułam zapach nocy. Ostatnie dźwięki Londynu pożegnały nasze zmęczone ciała. Położyłam dłoń na siedzeniu, jednocześnie trącając opuszkami palców materiał. Pociąg ruszył. Ruszył w kierunku „Nieznane”.” Zapraszam na pierwszy rozdział na: past-art-and-we.blogspot.com Liczymy na szczere opinię. ♥ ~Sassy.

    OdpowiedzUsuń