------------------------------------------------------------------
Drzewa, dużo drzew. Słońce ogrzewające moją twarz, lekki wiaterek rozwiewające moje włosy. Wszystko takie inne, prawdziwsze. Gdzie ja jestem? Co to ma być? Szłam co raz dalej, a na wielkich konarach drzew pojawiały się jakieś urywki jakby filmu...filmu ze mną. Zdezorientowana szłam dalej, aż ujrzałam największe z drzew. Podeszłam do niego i spojrzałam na szeroko rozłożone gałęzie. Zrobiło się ciemno, zimo i przerażająco. Wzmógł się silny wiatr przez który zmarzłam. Na koronie drzewa pojawiły się jakieś małe urywki. Mała dziewczynka zdmuchująca świeczki z tortu, jakiś mężczyzna prowadzący dziewczynkę za rączkę która się śmiała. Już większa dziewczyna która odbiera z dumną wyróżnienie na koniec gimnazjum, tańcząca wśród innych równie pijanych ludzi jak ona, jakaś kłótnia z kobietą i mężczyznom, ona siedząca w pokoju z podpuchniętymi oczyma od płaczu. Tyle bólu, tyle cierpienia. A potem? Całe otoczenie wokół mnie znów ożyło.
Pikanie które roznosiło się w mojej głowie nakazało mi otworzyć oczy i zmierzyć się z otaczającym mnie światem. Usiadłam na łóżku i przecierając oczy zastanawiałam się co to właściwie było. Nic z tego nie rozumiałam. Wyszłam ze swojego pokoju kierując się do kuchni. Matta w niej nie było, ale na lodówce zauważyłam przyczepioną karteczkę. Odczepiłam ją i przeczytałam jedno zdanie. Jestem już w pracy nakarm psa. Westchnęłam i nasypałam Chuckowi karmy. Nawet tutaj nie przyszedł nie mam pojęcia gdzie ten pies jest. Otworzyłam lodówkę po czym ją zamknęłam. Nie miałam ochoty na jedzenie czegokolwiek więc wypiłam tylko sok po czym udałam się do pokoju, aby wziąć rzeczy w których mam dziś spędzić cały dzień. Udałam się do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Wysuszyłam swoje włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Pomalowałam oczy, nałożyłam trochę podkładu i ubrałam na siebie wybrane rzeczy.
Zabrałam z pokoju kluczę i telefon po czym udałam się do wyjścia. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę szkoły mając cały czas w głowie ten dziwny sen. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego widziałam jakieś mało ważne wydarzenia ze swojego życia? Czytałam gdzieś, że sny to takie nasze skryte marzenia, że śni nam się to co jest zakopane głęboko w naszej podświadomości. Sen to coś czego bardzo, ale to bardzo pragniemy lub coś za czym tęsknimy. A więc odpowiedź sama się nasuwa. Tęsknię za czasami gdy byłam małą dziewczynką? Za moją pierwszą imprezą? Bez sensu to jest.
Szłam korytarzem do swojej szafki. Dzień w szkole dopiero co się zaczął, a ja mam już dość i chcę wrócić do domu. Dziś nie czułam takiego samego entuzjazmu co wczoraj. Wyciągnęłam z szafki książkę którą zaczęłam czytać. Pierwsze mam wychowanie fizyczne i podobnie jak w Londynie nie ćwiczę. Udałam się na schody prowadzące na dół gdzie znajdowała się sala gimnastyczna. Dziwne ale dość wygodne. Zasiadłam na trybunach i zaczęłam się przyglądać osobą wchodzącym na salę. Wszyscy przebrani i gotowi do lekcji. Czułam się jak jakiś wyrzutek. Nie raz chciałam sobie trochę poćwiczyć, ale nie mogłam. Zauważyłam uśmiechniętego Kevina który zmierzał w moją stronę. Jeszcze jego mi brakowało. Świetnie się z nim wczoraj bawiłam ale nie mam teraz ochoty na rozmowę z wybuchową bombą optymizmu.
- No witaj piękna dziewico.- Usiadł obok mnie i jak zwykle się uśmiechnął. Westchnęłam z rozpaczy i spojrzałam w jego wesołe niebieskie oczy.
- Chyba pomyliłeś dziewczyny.- Zrobił zdziwioną minę i czekał na moje wyjaśnienia. Czy ja mówię po chińsku czy coś takiego?
- Jakoś nie łapię. Wytłumacz mi.- Oparł jedną rękę na kolanie, a na dłoni oparł głowę. Wyglądał dość...zabawnie, co wywołało u mnie nikły uśmiech.
- Ja. Nie. Być. Dziewica. Jarzysz?- Zaśmiał się głośno, a ja przewróciłam oczyma. Dość często mi się to zdarza w jego towarzystwie.
- To miała być... A nie ważne. To gdzie dziś się wybieramy moja koleżanko od rurek?- Czy on nie może sobie pójść?! O tak wiele proszę?!
- Ja? Przeżyję, sorry prześpię wszystkie lekcję, potem zapewne udam się do domu i będę hmmmm wiem. Spać.- Albo mi się wydaję, albo mój głos był przepełniony ironią.
- Co ty taka naburmuszona dzisiaj? Okres masz czy coś?- Trzepnęłam go w głowę, a on ze śmiechem zaczął iść ku swoim kumplom.
- Zginiesz dzisiaj!- Wykrzyczałam za nim, a w odpowiedzi usłyszałam jego wesoły śmiech.
Harry.
Obudziłem się w jakimś zatęchłym pokoju z jakąś całkiem nie znaną dla mnie dziewczyną. Westchnąłem i przeczesałem palcami swoje loki. Chciałem wstać, ale niechcący przewróciłem butelki które upadły na ziemię i potoczyły się pod ścianę z głuchym pukaniem. Spojrzałem przerażony na dziewczynę ale ona tylko jęknęła i spała dalej. Ubrałem się i zostawiając jej karteczkę z przeprosinami wyszedłem z pokoju. Nałożyłem kaptur od bluzy na głowę i wyszedłem z hotelu kierując się w bardzo znane dla mnie miejsce. Było mi strasznie wstyd. Znów. Obiecałem. Obiecałem jej, że poczekam na nią, że będę lepszym sobą. I co? Na obietnicach stanąłem. Nie umiem poradzić sobie z moimi wieczornymi myślami. Muszę po prostu muszę wyjść z domu, napić się i poderwać dziewczynę która choć trochę przypomina mia Harriet. Jasne, na chwilę o wszystkim zapominam ale jakim kosztem? Znów muszę walczyć ze samym sobą aby nie krzyczeć z frustracji aby nie powiedzieć w domu o kilka słów za dużo. Udaję, muszę udawać, że się trzymam, że wszystko dobrze. Ale kurwa nie jest, Jest jeszcze gorzej z dnia na dzień czuję się jeszcze gorzej i podlej. Czuję się jakbym ją zdradzał choć nie jesteśmy razem. Opanuj się! Ona nie jest lepsza! A właśnie, że jest. Ona na pewno nie upija się co wieczór, i nie idzie do łóżka z pierwszą lepszą osobą tak jak robię to ja.
Popchnąłem wielką czarną furtkę i zmierzałem w swoje miejsce. Dotarłem na miejsce i zacząłem się wpatrywać w jedno miejsce.
- Miałeś rację Tom. Mogłem się ciebie posłuchać, ale nie oczywiście musiałem zrobić po swojemu. I wiesz co? Trochę ale tylko trochę żałuję, że ją poznałem. Ona jest niesamowita i taka inna od reszty dziewczyn. Na początku jej nie kochałem. Czułem tylko do niej nienawiść za to co ci zrobiła ale potem, potem zobaczyłem, że ona jest inna i zacząłem się w niej zakochiwać aż doprowadziło mnie do stanu beznadziejności w jakim się teraz znajduję. Mam wyrzuty sumienia, ale nie potrafię robić inaczej. Nie chcę cierpieć ale sam sobie sprawiam to cierpienie. Ty tylko ty wiesz co ja tak na prawdę teraz czuję. Nie pomożesz mi bo nie możesz. Wiesz boję się, że mogę skończyć tak jak ty, ale ja tego nie chcę. Chcę tutaj być, chcę żyć. Ale nie wiem czy bez niej dam sobie radę, czy potrafię bez niej żyć.- Spojrzałem na nagrobek mojego przyjaciela. Jego już nie ma od dwóch lat, a ja nadal nie mogę sobie z tym poradzić. Dlaczego? Dlaczego właśnie ona? Dlaczego właśnie on? Nie mogłem to być ja? Nie mogła najpierw spotkać mnie?
Harriet.
Leżałam na ławce w klasie matematycznej i przysypiałam. Szósta i najgorsza lekcja z całego dnia. Całe szczęście, że ostatnia.
- Przeszkadzam pani, panno Lane?- Głos nauczyciela podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Wyprostowałam się i spojrzałam na tego pajaca zaspanymi oczami.
- To pani, czy panna? To tak jakby jedno wyklucza drugie.- Kevin siedzący obok mnie parsknął śmiechem po czym zaczął kaszleć, żeby nie wyszło, że nie ma szacunku do nauczycieli. Mi teraz to już było wszystko jedno co sobie o mnie pomyślą.
- Jeżeli jest pani taka mądra to może powie pani jaki jest wynik tego równania?- Nauczyciel wskazał na tablicę, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
- X to będzie dwanaście, a y piętnaście.- Po klasie rozniosły się pomruki które wskazywały na zdziwienie wszystkich zgromadzonych.
- Dobrze ale dlaczego?- Serio? Ślepy jesteś czy głupi? Westchnęłam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Ba tak pan napisał.- Wszyscy zaczęli się śmiać, a nauczyciel przybrał kolor dojrzałego pomidorka. Pewna, że już dzisiaj mnie o nic nie zapyta znów położyłam się na ławce i zamknęłam oczy z uśmiechem na twarzy. Patrzyłam za okno i marzyłam. Marzyłam o innym życiu, o byciu szczęśliwą, o zdecydowaniu. Nie oszukujmy się na marzeniach staniemy. Moje życie to jedna wielka klapa i zabawa. Czy byłam kiedykolwiek poważna? Chyba nigdy. Ej no przecież na pogrzebie własnego ojca nie potrafiłam zachować się poważnie więc o czym my w ogóle dyskutujemy?
- Nudzi ci się?- Kevin położył się tak samo jak ja i wpatrywał się we mnie. W jego oczach rozbłysły miliony wesołych iskierek które tańczyły dodając mu uroku.
- Coś wymyślił?- Nie chciało mi się bawić w podchody. Niech powie co ma do powiedzenia i tyle. Kevin zerwał się z miejsca przyciągając tym uwagę wszystkich osób w klasie.
- Boże Harriet, chodź pomogę. Proszę pana Harriet bardzo boli brzuch zaprowadzę ją do pielęgniarki.- Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami i nie wiedziałam co zrobić. Znajdowałam się w pozycji która serio by wskazywała, że boli mnie brzuch. Chłopak widząc moje zmieszanie wziął mnie za rękę i pomógł wstać po czym wziął mnie na ręce i wyszedł przestraszony z klasy. Odeszliśmy kawałek i wybuchnęliśmy szczerym śmiechem.
- Co to było?- Wydusiłam z siebie przez śmiech. Próbowałam się opanować ale za każdym razem widziałam przed oczami twarz nauczyciela i znów zaczynałam się śmiać. Wczoraj ten brunet z niebieskimi oczyma poprawił mi humor, a dzisiaj jest powtórka z rozrywki.
- Nudzi ci się?- Kevin położył się tak samo jak ja i wpatrywał się we mnie. W jego oczach rozbłysły miliony wesołych iskierek które tańczyły dodając mu uroku.
- Coś wymyślił?- Nie chciało mi się bawić w podchody. Niech powie co ma do powiedzenia i tyle. Kevin zerwał się z miejsca przyciągając tym uwagę wszystkich osób w klasie.
- Boże Harriet, chodź pomogę. Proszę pana Harriet bardzo boli brzuch zaprowadzę ją do pielęgniarki.- Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami i nie wiedziałam co zrobić. Znajdowałam się w pozycji która serio by wskazywała, że boli mnie brzuch. Chłopak widząc moje zmieszanie wziął mnie za rękę i pomógł wstać po czym wziął mnie na ręce i wyszedł przestraszony z klasy. Odeszliśmy kawałek i wybuchnęliśmy szczerym śmiechem.
- Co to było?- Wydusiłam z siebie przez śmiech. Próbowałam się opanować ale za każdym razem widziałam przed oczami twarz nauczyciela i znów zaczynałam się śmiać. Wczoraj ten brunet z niebieskimi oczyma poprawił mi humor, a dzisiaj jest powtórka z rozrywki.
Harry.
Leżałem u siebie w pokoju i zastanawiałem się co dalej. Nie mogę tak postępować ale inaczej nie potrafię. Chciałbym usłyszeć jej głos, jej śmiech, zobaczyć jej niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. Tylko, że chęci jednej osoby to jednak za mało. Ona też musi tego chcieć co raczej może być tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili w moim pokoju znalazł się Louis. Położył się obok mnie i bez słowa zaczął wpatrywać w to same miejsce co ja. Znając jego cierpliwość to zaraz coś powie. Zazdroszczę mu. On ma dziewczynę którą kocha, i która kocha jego.
- Widzisz coś ciekawego w tym suficie?- Zaśmiałem się cicho pod nosem. Widzę przyszłość. No tego to mu raczej nie powiem. Jemu myślenie sprawia trudności więc nie będę mu jeszcze dokładał. Niech się nie przemęcza.
- Nie Louis nie wiedzę nic ciekawego.- Spojrzałem na niego, a on na mnie.- Coś się stało, że nawiedziłeś mnie w mojej komnacie tajemnic?- Niegdyś często do mnie przychodził ale ostatnio nasze stosunki uległy małemu...konfliktowi(?).
- Chciałem porozmawiać. Widzę, że coś cię trapi, ale nic nie mówisz. Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim prawda? Nawet jeżeli chciałbyś mi powiedzieć, że zmieniłeś orientację, albo że jestem wspaniały i w ogóle.- Zaśmialiśmy się obaj. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem bliskości innej osoby nawet jeżeli to nie jest Harriet.
- Wiem Lulu ale z tym muszę sobie sam poradzić.- Leżenie mnie znudziło więc wstałem i zacząłem chodzić bez sensu po pokoju. Kiedyś mnie to uspokajało ale w tej chwili denerwowało mnie jeszcze bardziej.
- Harry ja ci mogę pomóc. Po prostu powiedz o co chodzi. Nie musisz mówić wszystkiego ale uwierz mi, że będzie ci lepiej jak się wygadasz.- Lou miał smutną minę. Zabolało go to, że mam przed nim tajemnice. Kiedyś mówiliśmy sobie o wszystkim. A teraz? Teraz wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem.
- Nie rozumiesz, że mi nic nie może pomóc? Jestem w takiej sytuacji, że tylko jedna osoba na tym jebanym świecie może coś z tym zrobić ale ona mnie olewa. Myśli, że jestem jakimś niezrównoważonym emocjonalnie chłopczykiem który bawi się dziewczynami.- Ton mojego głosu podnosił się co raz bardziej.- A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona ma rację. Jestem wrednym chujem który wykorzystuję pierwszą lepszą okazję. Louis mi już nic nie pomoże.- Wyszedłem z pokoju zostawiając za sobą zdziwionego Louis'a. Zabrałem kurtkę z wieszaka i trzaskając drzwiami udałem się po przyjaciela który nie będzie wypominał moich błędów, ale pomoże mi zapomnieć. Pan, a może pani wódka to najlepszy przyjaciel człowieka. Jeszcze lepszy niż pies.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili w moim pokoju znalazł się Louis. Położył się obok mnie i bez słowa zaczął wpatrywać w to same miejsce co ja. Znając jego cierpliwość to zaraz coś powie. Zazdroszczę mu. On ma dziewczynę którą kocha, i która kocha jego.
- Widzisz coś ciekawego w tym suficie?- Zaśmiałem się cicho pod nosem. Widzę przyszłość. No tego to mu raczej nie powiem. Jemu myślenie sprawia trudności więc nie będę mu jeszcze dokładał. Niech się nie przemęcza.
- Nie Louis nie wiedzę nic ciekawego.- Spojrzałem na niego, a on na mnie.- Coś się stało, że nawiedziłeś mnie w mojej komnacie tajemnic?- Niegdyś często do mnie przychodził ale ostatnio nasze stosunki uległy małemu...konfliktowi(?).
- Chciałem porozmawiać. Widzę, że coś cię trapi, ale nic nie mówisz. Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim prawda? Nawet jeżeli chciałbyś mi powiedzieć, że zmieniłeś orientację, albo że jestem wspaniały i w ogóle.- Zaśmialiśmy się obaj. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem bliskości innej osoby nawet jeżeli to nie jest Harriet.
- Wiem Lulu ale z tym muszę sobie sam poradzić.- Leżenie mnie znudziło więc wstałem i zacząłem chodzić bez sensu po pokoju. Kiedyś mnie to uspokajało ale w tej chwili denerwowało mnie jeszcze bardziej.
- Harry ja ci mogę pomóc. Po prostu powiedz o co chodzi. Nie musisz mówić wszystkiego ale uwierz mi, że będzie ci lepiej jak się wygadasz.- Lou miał smutną minę. Zabolało go to, że mam przed nim tajemnice. Kiedyś mówiliśmy sobie o wszystkim. A teraz? Teraz wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem.
- Nie rozumiesz, że mi nic nie może pomóc? Jestem w takiej sytuacji, że tylko jedna osoba na tym jebanym świecie może coś z tym zrobić ale ona mnie olewa. Myśli, że jestem jakimś niezrównoważonym emocjonalnie chłopczykiem który bawi się dziewczynami.- Ton mojego głosu podnosił się co raz bardziej.- A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona ma rację. Jestem wrednym chujem który wykorzystuję pierwszą lepszą okazję. Louis mi już nic nie pomoże.- Wyszedłem z pokoju zostawiając za sobą zdziwionego Louis'a. Zabrałem kurtkę z wieszaka i trzaskając drzwiami udałem się po przyjaciela który nie będzie wypominał moich błędów, ale pomoże mi zapomnieć. Pan, a może pani wódka to najlepszy przyjaciel człowieka. Jeszcze lepszy niż pies.
Harriet.
- I wtedy mama powiedziała, że nie mogę jechać na ten obóz. Wiesz miałem dziesięć lat i musiałem tam jechać, żeby pokazać jakim jestem twardzielem. Wkurzyłem się i powiedziałem jej, że jeżeli nie pozwoli mi tam jechać pomaluję jej wszystkie ściany na czerwono i powiem tacie co ona robi z listonoszem.- Zakrztusiłam się wodą którą akurat piłam. Zaczęłam kaszleć, a Kevin zaczął klepać mnie po plecach. Siedzieliśmy tylko we dwójkę w jakimś starym parku. Ogólnie było już ciemno, nie wiem która może być godzina. Coś po dziewiętnastej? Jakoś tak.
- Czy ty sobie kpisz czy o drogę pytasz. Co ona robiła z tym listonoszem?- Kevin zaśmiał się melodyjnie i rozłożył na ławce.
- Wiesz ja tak na prawdę nic nie widziałem ale podejrzewałem. No ale na obóz sobie pojechałem a po dwóch miesiącach rodzice wzięli rozwód. Mam zdradziła tatę z listonoszem.- Nie wiedziałam czy mam się zaśmiać czy siedzieć cicho. Nie wiem jak on to wszystko zniósł, może nadal jest mu przykro z tego powodu. Przecież miał tylko dziesięć lat.
- No nie powiem dzieciństwo to ty miałeś kolorowe.- Poklepałam go po ramieniu. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Taaaa jak tęcza. Ale dość o mnie. Ty znasz o mnie kompromitujące i niekompromitujące fakty z mojego udanego życia. Teraz twoja kolej. Ja właściwie nic o tobie nie wiem.- Wiedziałam, że wreszcie przyjdzie taki moment, że będzie chciał coś o mnie wiedzieć.
- Dobra. Zadawaj mi pytania, a ja ci szczerze odpowiem.- Wolałam aby to on pytał niż bym miała sama wszystko o sobie opowiadać.
- Masz rodzeństwo?
- Nie.- Szybko nam pójdzie.
- Twoi rodzice są razem?- Albo może nie tak szybko jak myślałam.
- Nie. Rozwiedli się gdy miałam szesnaście lat. Wiesz co? Może ja ci opowiem a ty najwyżej zadasz mi pytania uzupełniające.- Poprawiłam się na ławce i spojrzałam w dal.- Mój biologiczny ojciec nie żyję. Zmarł we wrześniu właściwie wiem tylko, że miał wypadek i nic więcej. Moja mama rok po rozwodzie wyszła za mąż za Josha. Całkiem spoko gostek. W Londynie się urodziłam i właściwie to po zerwaniu z chłopakiem straciłam wszystkich ''przyjaciół''- Zrobiłam cudzysłów z palców.- Już wcześniej zaczęłam pić, palić ale po tym wszystkim.... robiłam to z podwójną siłą. Z Jackiem przyjaźniłam się już wcześniej ale gdy byłam z Nickiem to trochę się od niego oddaliłam. Właściwie to on mnie wyciągnął z tego całego bagna. Znów zaczęłam spędzać z nim czas, aż w końcu znów byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Albo nie właściwie to staliśmy się jak rodzeństwo.- Zakończyłam swoją opowieść z małym uśmiechem na ustach. Spojrzałam na Kevina który wyglądał jakby ducha ujrzał.
- Ok. Sam nie wiem co mam ci powiedzieć. Po pierwsze przykro mi z powodu twojego taty. Po drugie ten chłopak był wielkim kretynem, że pozwolił ci odejść. Co za debil.- Zaśmiałam się cicho. Och gdybyś tylko wiedział dlaczego pozwolił mi odejść....
- Dobra teraz kolej na pytania uzupełniające.- Usiadłam przodem do niego. Jego twarz oświetlała tylko latarnia która stała obok ławki.
- Dobra. Ostrzegam pytania z serii intymne. Ile miałaś lat gdy odbyłaś pierwszy stosunek seksualny?- Ale żeś trafił.
- Jeżeli gwałt też się liczy to piętnaście, a jeżeli nie to... Ej! Właściwie to też piętnaście.- Teraz to go zagięłam- Muszę już iść jest późno. Znów ci dziękuję za poprawienie mi humoru. Do jutra.- Uśmiechnęłam się do niego i zabrawszy swoją torbę ruszyłam w stronę wyjścia.
- Poczekaj! Odprowadzę cię!- Kevin dobiegł do mnie i uśmiechnął się lekko.
- Kevin to miłe z twojej strony ale wolałabym pójść sama.- Przytuliłam go i odeszłam zostawiając go samego skąpanego w świetle lampy. Jeszcze nigdy nie nagadałam się tak dużo o sobie. Inni może to lubią ale ja wręcz nie znoszę. Nie widzę nic fajnego w nawijaniu o sobie i swojej przeszłości. Jeżeli ktoś mnie zna to nie powinien zadawać pytań. Jeżeli ktoś chce mnie poznać musi tolerować to, że nic o mnie nie wie. Takie mam zasady i właściwie to je przed chwilą złamałam ale z Kevin rozmawia mi się tak lekko i łatwo. Wystarczy, że spojrzę w jego niebieskie oczy i mogę mu wszystko wyśpiewać. Nie zależnie czy to jest moja wielka tajemnica czy nie. Coś w mojej głowie każe mi wszystko mu wyjawić i wiecie co? Wcale mi się to uczucie nie podoba.
Wyciągnęłam swój telefon w celu zobaczenia która jest godzina i zobaczyłam, że mam dwa nieodebrane połączenia od Louis'a. Najwyraźniej nie czułam jak telefon wibruję. Wybrałam jego numer i czekałam cierpliwie aż odbierze.
- Hej Lou przepraszam, że nie odbierałam ale byłam w parku i nie czułam jak telefon wibruję.- Wolałam jednak pominąć fakt z kim byłam w tym parku. Bo niby skąd mam pewność, że to na pewno Lou? Może Harry bawił się jego telefonem?
- Spoko, spoko. Harriet czy ty wiesz coś o jakimś Tomie?- Zmarszczyłam brwi.- Znalazłem u Harry'ego w pokoju listy od jakiegoś Toma i on cię tam opisuję. A w jednym na końcu napisał coś takiego: Kiedyś się spotkamy. Ja, ty i ona. Kiedyś tam daleko będziemy szczęśliwi i będziemy się przyjaźnić. Proszę daj jej spokój. Najlepiej zapomnij o niej jak i o mnie.- Poczułam gulę w gardle i nie mogłam nic powiedzieć. Jeżeli to ten Tom co ja sobie myślę to nie jest za fajnie.
- Louis jest może data?- Mój głos drżał, serce biło co raz szybciej, oddech był krótki i nie równy. Denerwowałam się, jak cholera.
- No emmm tu jest napisane dwudziesty szósty styczeń. Ale to jest list z przed dwóch lat. I nie jestem pewny co do daty bo jest zamazana. Cholera Harriet powiesz mi o co chodzi? Zaczynam się bać serio. To jest ostatni list i jeszcze te słowa. O co z tym chodzi i dlaczego on opisywał ciebie?- Głos Lou był przepełniony strachem i gniewem, że nic nie wie. Też bym wolała nic nie wiedzieć.
- Lou ja... pogadaj o tym z Harrym ale nie mów mu, że ja coś na ten temat wiem. On powinien ci wszystko lepiej wytłumaczyć niż ja. Muszę kończyć Matt coś chce. Pozdrów chłopaków. Cześć.- Rozłączyłam się nim zdążył mi zdać jakieś kolejne pytania. Jak najszybciej doszłam do domu po czym zamknęłam się u siebie w pokoju. Przeszłość przed którą uciekałam i o której starałam się zapomnieć wróciła, a najgorsze jest w tym wszystkim to, że Harry o tym wie, że Harry wie co zrobiłam. Może to właśnie jest powód dla którego mnie zranił? Może zrobił to tylko dlatego bo chciał się zemścić. Zemścić za śmierć przyjaciela.
-----------------------------------------------------
No witojcie! Myślałam, że nie dodam go dzisiaj ale spięłam się i z krzykami mojej siostry napisałam cały! Taaaak.
Dziś nie ma tutaj narratora ponieważ znów bym trochę pomotała, a nie chce wprowadzać was w jakieś nie wiadomo co.
Ogólnie dowiadujemy się tutaj trochę o przeszłości Harriet. Jeszcze w niektórych rozdziałach się coś o niej dowiemy :D
A więc narka! Albo jak to woli strzałka! :P