-------------------------------------------------------------
Otworzyłam oczy i już wiedziałam, że ten dzień nie będzie zły. Może to głupie ale mam takie przeczucie i lepiej aby ono mnie nie zmyliło bo nie ręczę za siebie. Usiadłam na łóżku i przeczesałam palcami swoje długie blond włosy. Chyba muszę pójść do fryzjera i podciąć końcówki ale to tam kiedyś się wybiorę. W domu panowałam całkowita cisza. Nikt nie krzyczał, nie śpiewał niczym nie trzaskał. Oznaczało to tylko jedno. Albert śpi. Chcąc nie chcąc musiałam go obudzić. Wyłączyłam swój jeszcze nie dzwoniący budzik i skierowałam się do pokoju na przeciwko mojego. Otworzyłam drzwi i aż się skrzywiłam gdy zobaczyłam jaki jest w nim bałagan. Jakieś nieposkładane rzeczy leżące nie wiadomo ile czasu na podłodze, szklanki, talerzyki. Boże jak tak można żyć? No można bo sama miałam kiedyś nie lepiej ale teraz chociaż ubrania składam i chowam. Nie ważne, że w szafie burdel ważne, że są schowane.
- Albert!! Wstajemy!!- Krzyknęłam mu do ucha, a on tak się wystraszył, że spadł z łóżka. Spojrzałam na niego i wyszczerzyłam się szeroko zostawiając go samego. Poszłam do kuchni po czym nasypałam karmy Chuckowi. Muszę kupić taką miskę dla Alberta. Wyciągnęłam dwa talerze i nasypałam do nich płatki czekoladowe, zalałam je zimny mlekiem i zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni wszedł zaspany Matt który usiadł i bez słowa zaczął jeść.
- O której wczoraj poszedłeś spać, że wyglądasz gorzej niż zawsze?- Cóż mi się wydaję, że będę dzisiaj wszystkim dokuczać, ale co tam raz na jakiś czas można.
- Jakoś po trzeciej było. Możesz zadzwonić do studia i powiedzieć, że jestem chory?- Zrobił błagalną minkę, a ja udałam, że myślę choć odpowiedź już znałam.
- Zapomnij. Radzę ci wypić mocną kawę.- Poklepałam go po plecach i zadowolona z siebie ruszyłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy rzeczy i podśpiewując sobie pod nosem udałam się do swojej łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wzięłam się za doprowadzenie swoich włosów do jako takiego porządku. Wykonałam swój codzienny makijaż po czym ubrałam przygotowane rzeczy. Nie było już za ciepło więc mogłam się pożegnać z krótkimi spodenkami. Wpakowałam do torby swoje książki i zabrałam telefon z biurka. Nim wyszłam z domu zajrzałam do kuchni gdzie zobaczyłam Matta który skakał po kuchni w celu obudzenia się. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wyszłam z domu zostawiając go samego. Do szkoły nie miałam daleko. Wystarczy, że pójdę do końca drogi wejdę do parku i prosto przez park. Nie powiem wygodne to jest. Szkoła, cóż jak szkoła. Duży beżowy budynek, za którym jest parking. Kilka drzew, a pod nimi ławki. Normalka. Od razu skierowałam się do swojej szafki w celu odłożenia swoich książek. Otworzyłam szafkę i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Poprzyklejałam na drzwiczki zdjęcia moje z Jackiem tak, żeby nie było mi smutno. Fajnie było zobaczyć jego uśmiechniętą mordkę nawet jeżeli to tylko zdjęcie.
Szłam korytarzem do sali z numerem 18. Trafiła mi się klasa muzyczna. Nawet się z tego cieszyłam. Była bardzo dużo, pomalowana na jasne kolory, podwójne ławki ustawione w trzech rzędach. Na końcu klasy stało kilka instrumentów. Nie w każdym liceum ma się muzykę. Ale to jest dobry przedmiot można się na nim zrelaksować, wyciszyć. Pod klasą stało już kilka osób które miło się do mnie uśmiechnęły. Zobaczyłam wśród nich chłopaka którego wcześniej nie zauważyłam. Może jest z innej klasy.
- Hej Harriet. To jest Kevin. Chodzi z nami do klasy tylko, że był chory.- Jeden z chłopaków przedstawił mi bruneta. Nie pamiętam jeszcze ich imion i za pewne szybko nie zapamiętam. Spojrzałam na tego całego Kevina. Był dużo wyższy ode mnie z prostymi brązowymi włosami, i niebieskimi oczyma.
- Cześć.- Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i poczułam, że się czerwienię. Nigdy nie reagowałam tak na nowo poznanych chłopaków to była nowość która mi się nie podobała.
Moim zbawieniem był dzwonek na który pierwszy raz w życiu się ucieszyłam. Poczekałam cierpliwie aż przyjdzie moja nowa wychowawczyni, pani White. Nie powiem fakt, że miała takie samo nazwisko jak Jack wcale mi nie pomagał ponieważ tęskniłam za nim jeszcze bardziej.
Udałam się na koniec klasy i zajęłam miejsce przy oknie. To się nie zmieniło. Nadal uwielbiam siedzieć przy oknie i obserwować ludzi którzy gdzieś się śpieszą i nie zauważając tego co ich otacza. To było przykre.
- Mogę?- Odwróciłam wzrok od okna i napotkałam spojrzenie Kevina. Pokiwałam głową na znak zgody nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopak zajął miejsce obok mnie i spojrzał na mnie uśmiechając się miło.
- O widzę, że Kevin do nas powrócił. Proszę cię chłopcze nie rozpraszaj Harriet na lekcjach.- Pani White spojrzała na nas z uśmiechem. W tej klasie jest tak, że jeżeli ktoś z tobą usiądzie to siedzicie razem na wszystkich lekcjach.
- Też za panią tęskniłem. A po za tym to mój urok ja nic na to nie poradzę.- Cała klasa się zaśmiała, a ja nie mogłam wyjść z podziwu jak on może rozmawiać z ludźmi z taką łatwością.
- Myślisz, że na mnie podziała ten twój urok?- Czy ja z nim zaczynam flirtować? Pff nawet jeżeli tak to co? Przecież taki mały flirt nikomu nie zaszkodził prawda?
- Uwierz mi, że do końca tygodnia tak cię w sobie rozkocham, że nie będziesz mogła obok mnie przejść bez dokładnych oględzin mego ciała.- Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową. Widać, że uwielbia być w centrum uwagi i jest strasznie pewny siebie.
Mój telefon za wibrował w kieszeni więc wyciągnęłam go aby zobaczyć komu zależy na kontakcie ze mną. Nasza wychowawczyni stwierdziła, że na wychowawczej możemy robić co chcemy ale żeby też nie przesadzać. Otworzyłam wiadomość.
Od Louis:
Ty być geniusz!! Ja ci dziękować!!
Nie załapałam o co chodzi, ale po chwili namysłu wpadłam na pewien pomysł ale nie byłam pewna swojej tezy.
Do Louis:
Harry wrócił?
Od Louis:
Tak! Jest tak jak wcześniej, a nawet lepiej. Nie wiem jak to zrobiłaś ale masz talent. Dziękuję :**
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Miło było wiedzieć, że się mnie posłuchał i znów jest tym samym zwariowanym Harrym Stylesem.
- To twój chłopak?- Głos Kevina przywrócił mnie do rzeczywistości.
Do Louis:
Nie chcesz wiedzieć... Nie masz za co dziękować.. :D
Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam przenikliwie na Kevina.
- Po pierwsze nie czyta się czyiś wiadomości, a po drugie nie. Nie mam chłopaka i nie zamierzam go mieć.- Założyłam ręce na piersi i nie spuszczałam z niego wzroku.
- Och, czyli mam szansę.- Jego pewność siebie była zabawna i wspaniała za razem. Nie spotkałam jeszcze w swoim życiu takiego człowieka jak on.
- Skąd ta pewność? Przecież powiedziałam, że nie mam i nie zamierzam go mieć.- Musiałam go trochę zbić z tropu. Przecież nie można mieć wszystkiego prawda?
- A mówiłem już, że cię w sobie rozkocham?- Nachylił się nade mną i założył kosmyk moich włosów za moje ucho niby niespecjalnie muskając przy tym moją szyję.
- Powtarzasz się kochanieńki.- Nachyliłam się nad nim.- I naruszasz moją przestrzeń osobistą co może się dla ciebie źle skończyć.- Musnęłam ustami jego szyję odsunęłam się od niego ze śmiechem. Jego wzrok był pełen pożądania. Dopięłam swego.
- Wiesz co to ja mam dla ciebie propozycję. Ponaruszam tą twoją przestrzeń osobistą po lekcjach na kawie.- Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Nie lubię kawy.- Postaraj się kochasiu. Liczyłam na to, że jednak będzie nalegał na nasze spotkanie. Ciągnęło mnie do niego i miałam małą nadzieję, że z tego będzie coś więcej.
- No to może lody?- Jego twarz jak i głos nie wyrażały już tej pewności co wcześniej. Chyba zauważył, że ze mną nie pójdzie mu tak łatwo.
- Za zimno.- No dalej tępaku, myśl. Na jego twarzy pojawiło się zwątpienie i niepewność czy zaproponować coś jeszcze.
- No to może rurki ze śmietaną?- Uśmiechnęłam się i patrzyłam na niego. W jego oczach pojawiła się nadzieja jak i obawa przed moją odpowiedzią.
- Przytyję, ale dobrze. Zgadzam się.- Kevin odetchnął z ulgą, a ja wróciłam do spoglądania za okno. Nie miałam stąd dobrego widoku na chodnik ale lepsze to niż nic.
*
W końcu ten dzień dobiega końca. Wrócę do domu rzucę się na kanapę i będę SPAĆ! Rano miałam znakomity humor ale potem z lekcji na lekcję było co raz gorzej. Byłam zapytana dwa razy i prawie nic nie wiedziałam, a jeden z nauczycieli powiedział: ''Było trzeba się uczyć, a nie całować ze sławnymi osobami''. Co ich to obchodzi co ja robię? Mają szczęście, że nic im nie odpowiedziałam. Nie ja tylko Kevin. Wstawił się za mnie. Po prostu wstał i powiedział pewny siebie:'' Z całym szacunkiem ale to nie pani interes co Harriet robi w czasie wolnym.'' Zaimponował im. Cóż nie wiele osób jest do tego zdolnych. Zatrzasnęłam swoją szafkę i odwróciłam się aby sobie pójść, ale wtedy napotkałam niebieskie tęczówki wpatrujące się we mnie.
- No witaj. Gotowa?- No tak. Całkowicie zapomniałam, że umówiłam się z nami na te głupie rurki. Nie miałam ochoty nigdzie iść.
- Kevin ja cię przepraszam ale nie mam ochoty nigdzie iść.- Zaczęliśmy zmierzać ku wyjściu ze szkoły. Gdy tylko otworzyłam drzwi poczułam zimny wiaterek na mojej twarzy.
- Ok. Przyjmuję to do świadomości ale jednak się nie zgadzam i nalegam abyś ze mną poszła. Bita śmietana zawsze poprawia humor.- Uśmiechnął się do mnie ciepło. Wywróciłam oczami i pokiwałam głową na znak zgody.
- A ty skąd to wiesz?- Zapytałam i wpatrywałam się w niego oczekując od niego jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Moja dziewczyna tak mówiła.- Stanęłam jak wryta, ale po chwili się ogarnęłam i ruszyłam w dalszą drogę.
- Masz dziewczynę ale umawiasz się ze mną? A co jeżeli będzie zazdrosna i mnie zaatakuję?- Kevin uśmiechnął się pod nosem.
- Raczej nie zaatakuję. I przecież powiedziałem, że ''mówiła'', a nie ''mówi''.- Zwrócił mi uwagę i otwarł drzwi od jakiejś nieznanej dla mnie kawiarenki.
- Zerwaliście?- Odłożyłam torbę na krzesło obok i zaczęłam się wpatrywać w jego niebieskie oczy które wydawały się jakby przygaszone.
- Nie. Ona nie żyję.- Otworzyłam szeroko oczy, a on spuścił wzrok. Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam co. Kelnerka do nas podeszła, a Kevin złożył zamówienie.
- Ja... Kevin przepraszam nie chciałam, i nie powinnam była cię tak wypytywać to nie moja sprawa. - Było mi bardzo głupio.
- Nie spoko przecież nie wiedziałaś i masz prawo mnie wypytywać. Przecież ja robiłem to samo. I wiesz co? Jak już jesteśmy przy tym temacie to powiem ci coś jeszcze. Ja wcale nie byłem chory. Po prostu mieliśmy wypadek i byłem tydzień w szpitalu. Mi właściwie nic się nie stało ale Marie ona zginęła na miejscu.- Marie... Tak miała na imię. Tak samo jak ja.
- Przykro mi.- Uśmiechnęłam się do niego lekko. Cóż teraz trochę stracił punktów. Jego dziewczyna zginęła, a on już flirtuję z innymi.
- Nie no spoko. Ja wiem, że ona nie chciałaby abym był smutny. I wiesz co? Nawet trochę się teraz boję bo wiem, że ona by mi zrobiła takie osobiste Paranormal Activity.- Zaśmiałam się z jego wypowiedzi. Atmosfera znów stała się lekka.
- Wiesz co? Nie ogarniam cię człowieku.- Zaczęłam rozbrajać swoją rurkę. Zawsze najpierw wyjadałam śmietanę.
- Wiele ludzi mi to mówi.- Zaśmialiśmy się razem.- Masz jakieś drugie imię?- Spojrzałam na niego nie pewna czy powinnam była mówić.
- Marie.- Spuściłam wzrok i poczułam jak ciepło wspina się po mojej szyi aby potem przyozdobić moje policzki w rumieńce.
- Uwielbiam gdy się rumienisz powinnaś była robić to częściej.- On cały czas się uśmiecha. To taka pozytywna osoba, że aż mi głupio przy nim.
- Myślisz, że robię to specjalnie? Aż takiej mocy nie mam.- Ja osobiście nie znoszę gdy się rumienię, wyglądam wtedy jak burak z blond włosami.
- Ja tam nie wiem czy specjalnie czy nie ale mówię ci wyglądasz wtedy słodko.- Pokręciłam głową i zajęłam się bitą śmietaną.
-Wiesz ciekawe czy ty też wyglądasz słodko gdy się rumienisz.- Zapewne się nie długo dowiem. Kevin poszerzył swój uśmiech.
- Dziewczyno czy ty nie zauważyłaś, że ja zawsze ale to zawsze wyglądam słodko?- Parsknęłam i spojrzałam na niego z litością w oczach.
- Błagam cię, kto ci takich głupot naopowiadał?
- Albert!! Wstajemy!!- Krzyknęłam mu do ucha, a on tak się wystraszył, że spadł z łóżka. Spojrzałam na niego i wyszczerzyłam się szeroko zostawiając go samego. Poszłam do kuchni po czym nasypałam karmy Chuckowi. Muszę kupić taką miskę dla Alberta. Wyciągnęłam dwa talerze i nasypałam do nich płatki czekoladowe, zalałam je zimny mlekiem i zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni wszedł zaspany Matt który usiadł i bez słowa zaczął jeść.
- O której wczoraj poszedłeś spać, że wyglądasz gorzej niż zawsze?- Cóż mi się wydaję, że będę dzisiaj wszystkim dokuczać, ale co tam raz na jakiś czas można.
- Jakoś po trzeciej było. Możesz zadzwonić do studia i powiedzieć, że jestem chory?- Zrobił błagalną minkę, a ja udałam, że myślę choć odpowiedź już znałam.
- Zapomnij. Radzę ci wypić mocną kawę.- Poklepałam go po plecach i zadowolona z siebie ruszyłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy rzeczy i podśpiewując sobie pod nosem udałam się do swojej łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wzięłam się za doprowadzenie swoich włosów do jako takiego porządku. Wykonałam swój codzienny makijaż po czym ubrałam przygotowane rzeczy. Nie było już za ciepło więc mogłam się pożegnać z krótkimi spodenkami. Wpakowałam do torby swoje książki i zabrałam telefon z biurka. Nim wyszłam z domu zajrzałam do kuchni gdzie zobaczyłam Matta który skakał po kuchni w celu obudzenia się. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wyszłam z domu zostawiając go samego. Do szkoły nie miałam daleko. Wystarczy, że pójdę do końca drogi wejdę do parku i prosto przez park. Nie powiem wygodne to jest. Szkoła, cóż jak szkoła. Duży beżowy budynek, za którym jest parking. Kilka drzew, a pod nimi ławki. Normalka. Od razu skierowałam się do swojej szafki w celu odłożenia swoich książek. Otworzyłam szafkę i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Poprzyklejałam na drzwiczki zdjęcia moje z Jackiem tak, żeby nie było mi smutno. Fajnie było zobaczyć jego uśmiechniętą mordkę nawet jeżeli to tylko zdjęcie.
Szłam korytarzem do sali z numerem 18. Trafiła mi się klasa muzyczna. Nawet się z tego cieszyłam. Była bardzo dużo, pomalowana na jasne kolory, podwójne ławki ustawione w trzech rzędach. Na końcu klasy stało kilka instrumentów. Nie w każdym liceum ma się muzykę. Ale to jest dobry przedmiot można się na nim zrelaksować, wyciszyć. Pod klasą stało już kilka osób które miło się do mnie uśmiechnęły. Zobaczyłam wśród nich chłopaka którego wcześniej nie zauważyłam. Może jest z innej klasy.
- Hej Harriet. To jest Kevin. Chodzi z nami do klasy tylko, że był chory.- Jeden z chłopaków przedstawił mi bruneta. Nie pamiętam jeszcze ich imion i za pewne szybko nie zapamiętam. Spojrzałam na tego całego Kevina. Był dużo wyższy ode mnie z prostymi brązowymi włosami, i niebieskimi oczyma.
- Cześć.- Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i poczułam, że się czerwienię. Nigdy nie reagowałam tak na nowo poznanych chłopaków to była nowość która mi się nie podobała.
Moim zbawieniem był dzwonek na który pierwszy raz w życiu się ucieszyłam. Poczekałam cierpliwie aż przyjdzie moja nowa wychowawczyni, pani White. Nie powiem fakt, że miała takie samo nazwisko jak Jack wcale mi nie pomagał ponieważ tęskniłam za nim jeszcze bardziej.
Udałam się na koniec klasy i zajęłam miejsce przy oknie. To się nie zmieniło. Nadal uwielbiam siedzieć przy oknie i obserwować ludzi którzy gdzieś się śpieszą i nie zauważając tego co ich otacza. To było przykre.
- Mogę?- Odwróciłam wzrok od okna i napotkałam spojrzenie Kevina. Pokiwałam głową na znak zgody nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopak zajął miejsce obok mnie i spojrzał na mnie uśmiechając się miło.
- O widzę, że Kevin do nas powrócił. Proszę cię chłopcze nie rozpraszaj Harriet na lekcjach.- Pani White spojrzała na nas z uśmiechem. W tej klasie jest tak, że jeżeli ktoś z tobą usiądzie to siedzicie razem na wszystkich lekcjach.
- Też za panią tęskniłem. A po za tym to mój urok ja nic na to nie poradzę.- Cała klasa się zaśmiała, a ja nie mogłam wyjść z podziwu jak on może rozmawiać z ludźmi z taką łatwością.
- Myślisz, że na mnie podziała ten twój urok?- Czy ja z nim zaczynam flirtować? Pff nawet jeżeli tak to co? Przecież taki mały flirt nikomu nie zaszkodził prawda?
- Uwierz mi, że do końca tygodnia tak cię w sobie rozkocham, że nie będziesz mogła obok mnie przejść bez dokładnych oględzin mego ciała.- Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową. Widać, że uwielbia być w centrum uwagi i jest strasznie pewny siebie.
Mój telefon za wibrował w kieszeni więc wyciągnęłam go aby zobaczyć komu zależy na kontakcie ze mną. Nasza wychowawczyni stwierdziła, że na wychowawczej możemy robić co chcemy ale żeby też nie przesadzać. Otworzyłam wiadomość.
Od Louis:
Ty być geniusz!! Ja ci dziękować!!
Nie załapałam o co chodzi, ale po chwili namysłu wpadłam na pewien pomysł ale nie byłam pewna swojej tezy.
Do Louis:
Harry wrócił?
Od Louis:
Tak! Jest tak jak wcześniej, a nawet lepiej. Nie wiem jak to zrobiłaś ale masz talent. Dziękuję :**
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Miło było wiedzieć, że się mnie posłuchał i znów jest tym samym zwariowanym Harrym Stylesem.
- To twój chłopak?- Głos Kevina przywrócił mnie do rzeczywistości.
Do Louis:
Nie chcesz wiedzieć... Nie masz za co dziękować.. :D
Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam przenikliwie na Kevina.
- Po pierwsze nie czyta się czyiś wiadomości, a po drugie nie. Nie mam chłopaka i nie zamierzam go mieć.- Założyłam ręce na piersi i nie spuszczałam z niego wzroku.
- Och, czyli mam szansę.- Jego pewność siebie była zabawna i wspaniała za razem. Nie spotkałam jeszcze w swoim życiu takiego człowieka jak on.
- Skąd ta pewność? Przecież powiedziałam, że nie mam i nie zamierzam go mieć.- Musiałam go trochę zbić z tropu. Przecież nie można mieć wszystkiego prawda?
- A mówiłem już, że cię w sobie rozkocham?- Nachylił się nade mną i założył kosmyk moich włosów za moje ucho niby niespecjalnie muskając przy tym moją szyję.
- Powtarzasz się kochanieńki.- Nachyliłam się nad nim.- I naruszasz moją przestrzeń osobistą co może się dla ciebie źle skończyć.- Musnęłam ustami jego szyję odsunęłam się od niego ze śmiechem. Jego wzrok był pełen pożądania. Dopięłam swego.
- Wiesz co to ja mam dla ciebie propozycję. Ponaruszam tą twoją przestrzeń osobistą po lekcjach na kawie.- Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Nie lubię kawy.- Postaraj się kochasiu. Liczyłam na to, że jednak będzie nalegał na nasze spotkanie. Ciągnęło mnie do niego i miałam małą nadzieję, że z tego będzie coś więcej.
- No to może lody?- Jego twarz jak i głos nie wyrażały już tej pewności co wcześniej. Chyba zauważył, że ze mną nie pójdzie mu tak łatwo.
- Za zimno.- No dalej tępaku, myśl. Na jego twarzy pojawiło się zwątpienie i niepewność czy zaproponować coś jeszcze.
- No to może rurki ze śmietaną?- Uśmiechnęłam się i patrzyłam na niego. W jego oczach pojawiła się nadzieja jak i obawa przed moją odpowiedzią.
- Przytyję, ale dobrze. Zgadzam się.- Kevin odetchnął z ulgą, a ja wróciłam do spoglądania za okno. Nie miałam stąd dobrego widoku na chodnik ale lepsze to niż nic.
*
W końcu ten dzień dobiega końca. Wrócę do domu rzucę się na kanapę i będę SPAĆ! Rano miałam znakomity humor ale potem z lekcji na lekcję było co raz gorzej. Byłam zapytana dwa razy i prawie nic nie wiedziałam, a jeden z nauczycieli powiedział: ''Było trzeba się uczyć, a nie całować ze sławnymi osobami''. Co ich to obchodzi co ja robię? Mają szczęście, że nic im nie odpowiedziałam. Nie ja tylko Kevin. Wstawił się za mnie. Po prostu wstał i powiedział pewny siebie:'' Z całym szacunkiem ale to nie pani interes co Harriet robi w czasie wolnym.'' Zaimponował im. Cóż nie wiele osób jest do tego zdolnych. Zatrzasnęłam swoją szafkę i odwróciłam się aby sobie pójść, ale wtedy napotkałam niebieskie tęczówki wpatrujące się we mnie.
- No witaj. Gotowa?- No tak. Całkowicie zapomniałam, że umówiłam się z nami na te głupie rurki. Nie miałam ochoty nigdzie iść.
- Kevin ja cię przepraszam ale nie mam ochoty nigdzie iść.- Zaczęliśmy zmierzać ku wyjściu ze szkoły. Gdy tylko otworzyłam drzwi poczułam zimny wiaterek na mojej twarzy.
- Ok. Przyjmuję to do świadomości ale jednak się nie zgadzam i nalegam abyś ze mną poszła. Bita śmietana zawsze poprawia humor.- Uśmiechnął się do mnie ciepło. Wywróciłam oczami i pokiwałam głową na znak zgody.
- A ty skąd to wiesz?- Zapytałam i wpatrywałam się w niego oczekując od niego jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Moja dziewczyna tak mówiła.- Stanęłam jak wryta, ale po chwili się ogarnęłam i ruszyłam w dalszą drogę.
- Masz dziewczynę ale umawiasz się ze mną? A co jeżeli będzie zazdrosna i mnie zaatakuję?- Kevin uśmiechnął się pod nosem.
- Raczej nie zaatakuję. I przecież powiedziałem, że ''mówiła'', a nie ''mówi''.- Zwrócił mi uwagę i otwarł drzwi od jakiejś nieznanej dla mnie kawiarenki.
- Zerwaliście?- Odłożyłam torbę na krzesło obok i zaczęłam się wpatrywać w jego niebieskie oczy które wydawały się jakby przygaszone.
- Nie. Ona nie żyję.- Otworzyłam szeroko oczy, a on spuścił wzrok. Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam co. Kelnerka do nas podeszła, a Kevin złożył zamówienie.
- Ja... Kevin przepraszam nie chciałam, i nie powinnam była cię tak wypytywać to nie moja sprawa. - Było mi bardzo głupio.
- Nie spoko przecież nie wiedziałaś i masz prawo mnie wypytywać. Przecież ja robiłem to samo. I wiesz co? Jak już jesteśmy przy tym temacie to powiem ci coś jeszcze. Ja wcale nie byłem chory. Po prostu mieliśmy wypadek i byłem tydzień w szpitalu. Mi właściwie nic się nie stało ale Marie ona zginęła na miejscu.- Marie... Tak miała na imię. Tak samo jak ja.
- Przykro mi.- Uśmiechnęłam się do niego lekko. Cóż teraz trochę stracił punktów. Jego dziewczyna zginęła, a on już flirtuję z innymi.
- Nie no spoko. Ja wiem, że ona nie chciałaby abym był smutny. I wiesz co? Nawet trochę się teraz boję bo wiem, że ona by mi zrobiła takie osobiste Paranormal Activity.- Zaśmiałam się z jego wypowiedzi. Atmosfera znów stała się lekka.
- Wiesz co? Nie ogarniam cię człowieku.- Zaczęłam rozbrajać swoją rurkę. Zawsze najpierw wyjadałam śmietanę.
- Wiele ludzi mi to mówi.- Zaśmialiśmy się razem.- Masz jakieś drugie imię?- Spojrzałam na niego nie pewna czy powinnam była mówić.
- Marie.- Spuściłam wzrok i poczułam jak ciepło wspina się po mojej szyi aby potem przyozdobić moje policzki w rumieńce.
- Uwielbiam gdy się rumienisz powinnaś była robić to częściej.- On cały czas się uśmiecha. To taka pozytywna osoba, że aż mi głupio przy nim.
- Myślisz, że robię to specjalnie? Aż takiej mocy nie mam.- Ja osobiście nie znoszę gdy się rumienię, wyglądam wtedy jak burak z blond włosami.
- Ja tam nie wiem czy specjalnie czy nie ale mówię ci wyglądasz wtedy słodko.- Pokręciłam głową i zajęłam się bitą śmietaną.
-Wiesz ciekawe czy ty też wyglądasz słodko gdy się rumienisz.- Zapewne się nie długo dowiem. Kevin poszerzył swój uśmiech.
- Dziewczyno czy ty nie zauważyłaś, że ja zawsze ale to zawsze wyglądam słodko?- Parsknęłam i spojrzałam na niego z litością w oczach.
- Błagam cię, kto ci takich głupot naopowiadał?
Harry.
- Louis, Louis!- Krzyczałem i biegłem po schodach. Wleciałem do salonu i spojrzałem na całą grupkę do której doszła jeszcze Eleanor.
- Co? Co?- Mój przyjaciel wyszedł z kuchni i usiadł obok swojej dziewczyny obejmując ją ramieniem. Wyglądali razem na prawdę słodko.
- Widziałem cię w telewizji.- Usiadłem na przeciwko nich i wpatrywałem się w Lou. Rozpromienił się jak małe dziecko.
- Gdzie?- Zaczął podskakiwać, a Eleanor musiała go opanować.
- Małpy się rozmnażały na Animal Planet.- Uśmiechnąłem się wrednie i wszyscy no prawie wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Louis siedział obrażony, a Eleanor która próbowała się opanować przytuliła go do siebie.
- Pewnie śmiejcie się. Zaraz zadzwonię do Harriet i ona was okrzyczy!.- Louis wyciągnął telefon i wybrał numer do blondynki. Włączył głośnik abyśmy wszyscy słyszeli rozmowę. Przez chwilę nie odbierała, ale potem było słychać jej śmiech.
- Tak Lou? Stało się coś?- Parsknęła śmiechem, ale chyba sobie przypomniała, że z kimś rozmawia i próbowała się opamiętać.
- Tak Harriet stało się. Harry mnie obraża, a reszta się śmieje możesz coś im powiedzieć?- Prawie nie zwracałem uwagi na mojego przyjaciela tylko wsłuchiwałem się w jej śmiech. Wyglądało na to, że jest szczęśliwa.
- Nie obrażajcie go pędraki bo spokojnie nie zaśniecie, a ja sama.... Kevin nie! Zostaw te gołębie!- Jej krzyk rozniósł się po całym pomieszczeniu. Skrzywiłem się lekko.- Przepraszam panią, mój kolega jest niedorozwinięty. Uciekł z piwnicy, zerwał się ze smyczy. Zaraz go złapię i znów zamknę. Miłego dnia życzę.- Zaczęliśmy się śmiać, tak samo jak Harriet i jeszcze jakiś chłopak.- Lou jeżeli znów będę ci dokuczać to napisz mi SMS-a a ja ci dam wskazówki na uprzykrzenie im życia,a teraz przepraszam ale muszę kończyć. Będę się bawić w pielęgniarkę. Pa.- Usłyszeliśmy pikanie, a Louis dumny z siebie wziął telefon i Eleanor po czym skierował się na górę.
- Czyli góra zajęta.- Zayn westchnął, a my się zaśmialiśmy. Chyba każdy z nas wiedział co oni będą tam teraz robić. Ha! Jak te małpy w telewizji.
- Harry wszytko w porządku?- Liam jak zwykle się o nas troszczył, ale nie wiem dlaczego akurat mnie się o to teraz zapytał. Przecież już się przyzwyczaiłem, że muszę się dzielić Lou.
- No tak, a czemu pytasz?- Zająłem wcześniejsze miejsce naszej zakochanej parki i zacząłem szukać w telewizji jakiegoś sensownego filmu.
- Tak sobie.- Wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na telewizor.
Harriet.
Przyłożyłam wacik nasączony wodą utlenioną do brwi Kevina, a ten się skrzywił i syknął.
- Mówiłam ci żebyś zostawił te gołębie. Teraz nie masz co się krzywić.- Nakleiłam plaster i pokręciłam głową z politowaniem. Ten kretyn chciał zobaczyć jak to jest gdy gołębię latają wokół ciebie więc wbiegł w stado na rynku. One się przestraszyły i zaczęły latać w kółko. Jeden zahaczył pazurkiem o jego brew. Jakoś wcale mu nie współczułam. Sam się o to prosił.
- Ale widziałaś jak one fajnie poleciały do góry?- Zaśmiałam się i usiadłam na kanapę. Po chwili obok mnie pojawił się Kevin.
- Ty jesteś jak takie małe dziecko w ciele dorosłego chłopaka.- Uśmiechnął się uroczo i spojrzał na zegarek, po czym westchnął.
- Schlebiasz mi, ale muszę już iść. Mama zacznie się denerwować.- Wstał, co i ja uczyniłam. Wziął swoją torbę ale się nie ruszył.
- Dobra już ci to powiem. Dziękuję za dzisiejszy dzień, poprawiłeś mi humor.- Na jego twarzy pojawił się szeroki wyszczerz.
- Dobrze, dobrze. Ale powinnaś jeszcze dodać, że jestem uroczy, przystojny, wspaniały, i że będziesz o mnie śnić.- Uderzyłam go w ramię ze śmiechem.
- Nie rozpędzaj się tak.- Odprowadziłam go do drzwi. Oparłam się o nie, czując jak wiatr rozwiewa moje włosy. Ku mojemu zaskoczeniu Kevin przytulił mnie na pożegnanie.
- On na pewno mocno cię kocha.- Wyszeptał nim mnie puścił. Spojrzałam na niego całkowicie zmieszana i zdezorientowana.
- Co? Ale przecież ja nic nie mówiłam o żadnym chłopaku. Mylisz osoby.- Uśmiechnął się do mnie słodko i rozczochrał mi włosy.
- Nie musisz mówić. Do zobaczenia jutro w szkole, a i dzięki za opatrzenie mnie.- Uśmiechnęłam się do niego i patrzyłam jak odchodzi, i w furtce mija się ze zdziwionym Mattem. Nie czekając na kuzyna weszłam do domu i od razu skierowałam się do salonu po czym rzuciłam się na kanapę i włączyłam sobie telewizor.
- Dlaczego jak wracam do domu to ty zawsze żegnasz się z chłopakami? Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? Może dorabiasz po szkole?- Matt usiadł na moich nogach, a ja jęknęłam po czym zrzuciłam go na podłogę.
- Oj, Albercik masz za duże wyobrażenia o mnie. To był mój kolega z klasy. Poszliśmy sobie na rurki ze śmietaną, a potem miał bliskie spotkanie z gołębiami więc bawiłam się w pielęgniarkę.- Trzepnęłam go w głowę, a on spojrzał na mnie oburzony.
- Ale dlaczego ty się mi tłumaczysz?- Wstał i udał się do kuchni.
- Bo masz włochate myśli.- Usiadłam na kanapie i luknęłam co on tam kombinuję.
- Ja? Nie no co ty. Co chcesz na kolację?- Otworzył lodówkę i spojrzał na mnie przegryzając marchewkę.
- Pizzę, ale zadowolę się też zapiekanką z wczoraj.
- Ale widziałaś jak one fajnie poleciały do góry?- Zaśmiałam się i usiadłam na kanapę. Po chwili obok mnie pojawił się Kevin.
- Ty jesteś jak takie małe dziecko w ciele dorosłego chłopaka.- Uśmiechnął się uroczo i spojrzał na zegarek, po czym westchnął.
- Schlebiasz mi, ale muszę już iść. Mama zacznie się denerwować.- Wstał, co i ja uczyniłam. Wziął swoją torbę ale się nie ruszył.
- Dobra już ci to powiem. Dziękuję za dzisiejszy dzień, poprawiłeś mi humor.- Na jego twarzy pojawił się szeroki wyszczerz.
- Dobrze, dobrze. Ale powinnaś jeszcze dodać, że jestem uroczy, przystojny, wspaniały, i że będziesz o mnie śnić.- Uderzyłam go w ramię ze śmiechem.
- Nie rozpędzaj się tak.- Odprowadziłam go do drzwi. Oparłam się o nie, czując jak wiatr rozwiewa moje włosy. Ku mojemu zaskoczeniu Kevin przytulił mnie na pożegnanie.
- On na pewno mocno cię kocha.- Wyszeptał nim mnie puścił. Spojrzałam na niego całkowicie zmieszana i zdezorientowana.
- Co? Ale przecież ja nic nie mówiłam o żadnym chłopaku. Mylisz osoby.- Uśmiechnął się do mnie słodko i rozczochrał mi włosy.
- Nie musisz mówić. Do zobaczenia jutro w szkole, a i dzięki za opatrzenie mnie.- Uśmiechnęłam się do niego i patrzyłam jak odchodzi, i w furtce mija się ze zdziwionym Mattem. Nie czekając na kuzyna weszłam do domu i od razu skierowałam się do salonu po czym rzuciłam się na kanapę i włączyłam sobie telewizor.
- Dlaczego jak wracam do domu to ty zawsze żegnasz się z chłopakami? Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? Może dorabiasz po szkole?- Matt usiadł na moich nogach, a ja jęknęłam po czym zrzuciłam go na podłogę.
- Oj, Albercik masz za duże wyobrażenia o mnie. To był mój kolega z klasy. Poszliśmy sobie na rurki ze śmietaną, a potem miał bliskie spotkanie z gołębiami więc bawiłam się w pielęgniarkę.- Trzepnęłam go w głowę, a on spojrzał na mnie oburzony.
- Ale dlaczego ty się mi tłumaczysz?- Wstał i udał się do kuchni.
- Bo masz włochate myśli.- Usiadłam na kanapie i luknęłam co on tam kombinuję.
- Ja? Nie no co ty. Co chcesz na kolację?- Otworzył lodówkę i spojrzał na mnie przegryzając marchewkę.
- Pizzę, ale zadowolę się też zapiekanką z wczoraj.
Narrator.
Czy mocne uczucia można zgłuszyć równie mocnym alkoholem?
Czy można się wyleczyć z miłości?
Przeważnie nasze smutki i problemy które chcemy zalać alkoholem umieją pływać.
I właśnie do takiego wniosku doszedł chłopak który tęskni, żałuję, kocha, jedną dziewczynę która go ignoruję.
---------------------------------------------------
Przeżyłam dzisiejszy dzień w szkole... Masakra już na dzień dobry pisałam sprawdzian na którym mnie nie było o.O no i pałeczka się szykuję.... Masakra.
A więc jest następny bardziej optymistyczny rozdział. :D
Mam nadzieję, że spodoba wam się Kevin :d Strasznie chciałam go już wprowadzić do życia Harriet :P Ogólnie to on ma charakter mojego brata także mnie nie karać ;>
Świetny :)
OdpowiedzUsuńJuż polubiłam Kevina ;d
eśli faktycznie wzorowałaś go na swoim bracie, to nic tylko pozazdrosćić :D
Fajnie, że Harriet jest już szczęśliwsza.
Nie ogarniam tylko za bardzo końcówki narratora..
wiesz nie masz czego zazdrościć to jest takie roztrzepane, że masakraaa. :D
UsuńMam nadzieję, że nowy rozdział trochę pomoże ci to ogarnąć :D
Kevin--- super gościu! Chcę takiego do domu albo do klasy *.*
OdpowiedzUsuńWiesz, ja jakoś też nie załapałam do końca końcówki ale mam różne teorię, a czy one się sprawdzą to się zobaczy :)
Cóż już zaczęłam nowy rozdział i staram się jak najlepiej wszystko w nim wytłumaczyć :P
Usuń