środa, 23 stycznia 2013

17 Koniec ześci I


-----------------------------------------------------------
Wpatrywałam się w odbicie dziewczyny w lustrze. Nie poznaję jej. Jest ona uśmiechnięta, jej oczy świecą, jej twarz cały czas jest rozpromieniona uśmiechem. Z jednej strony ją znam, a z drugiej jest dla mnie całkiem obca. W głowie odtwarzam wszystkie najsmutniejsze sceny z mojego życia, ale uśmiech nadal szpeci moją twarz. Myślę o ojcu, o tym, że już nigdy go nie ujrzę, ale nadal się uśmiecham. Jestem aż tak zła, że nawet myśl o moim zmarłym ojcu mnie nie smuci?! Przecież to głupie, dlaczego ja się uśmiecham?! Uderzyłam się w twarz i oprócz czerwonego śladu na lewym policzku nie uzyskałam nic. Nadal się szczerzyłam. Westchnęłam i postanowiłam się już ubrać, ponieważ chłodne powietrze owijało się wokół mojego prawie nagiego ciała. 
Zabrałam jeszcze z pokoju telefon który wcisnęłam do kieszeni spodni i z UŚMIECHEM zeszłam na dół. Jak zwykle pokierowałam się do jadalni w celu spożycia śniadania no i myślałam, że zastanę tam mamę z Joshem ale nie. Dziś był tylko Josh który uśmiechnął się do mnie. Albo mi się wydaję albo gdy nie ma mamy w pobliżu on ma do mnie inne nastawienie.  Albo jest jeszcze jedno wytłumaczenie: Padło mi już całkiem na mózg.
Usiadłam grzecznie do stołu i zajęłam się swoimi płatkami. 
- Co ty taka uśmiechnięta?- Josh spojrzał na mnie znad okularów które sprawiały, że wyglądał na starszego niż w rzeczywistości jest.
- Naćpałam się.- Chyba nie wiedział co mi odpowiedzieć, a ja nie wiedziałam dlaczego tak powiedziałam. Ale cóż bywa. Teraz będę miała chociaż spokój, a to już jakieś osiągnięcie, prawda?
Skończyłam swoje śniadanie w ciszy i bez słowa wyszłam z domu. Dziś znowu musiałam iść sama do szkoły, ale dlatego, że Jack musiał iść wcześniej aby poprawić jakiś sprawdzian. Tępak. Nie lubiłam chodzić sama. Wtedy za dużo myślałam, a jak za dużo myślałam to wtedy za dużo rzeczy rypało mi się w życiu więc to było złe. Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni więc wyjęłam go aby zaraz się nie roześmiać na drodze, bo pomyślą sobie psychiczna jakaś.
Od: Harry.
 O której kończysz? Przyjadę po cb mam plany co do twojego popołudnia. :D
Do: Harry.
 O 14:30. Zaczynam się ciebie bać panie ''mam plany''.
Od: Harry.
 Spokojnie nie zgwałcę cię mam od tego Lou. A właśnie nadal jesteś na niego zła?? -.-
Do: Harry.
 Okeeeej. Nie ja nie jestem zła. Ja jestem na niego wkurwiona, że pakuję się z butami w nie swoje życie. Muszę kończyć jestem w szkole. Do zobaczenia później. :P
Od: Harry.
 Powiem mu to! Będzie cię unikał wiesz mamy koncert nie długo jego twarz musi zostać nie naruszona. Już nie mogę się doczekać ;**
Przynajmniej nie miałam czasu na myślenie. Cóż zdziwiła mnie propozycja Harry'ego ale też ucieszyła. Chciałabym się z nim zobaczyć ponieważ mam nadzieję, że ta cała sytuacja między nami wreszcie się wyjaśni i będę mogła spokojnie mu powiedzieć: Tak, Harry ja też cię kocham.  Fajnie by było zobaczyć te migoczące iskierki w jego oczach, ten zniewalający uśmiech który jest przeznaczony tylko i wyłącznie dla mnie.
*
Siedzę sobie na angielskim który był moją ostatnią lekcją i gdyby nie Jack to pewnie bym się nawet nie zorientowała, że rysuję serduszka w moim zeszycie. Na prawdę nie jest ze mną dobrze. Od kiedy ja rysuję serduszka? Nie no serio, coś jest nie tak. Przecież ja nie jestem jak te rozchwiane emocjonalnie nastolatki które zakochują się w chłopakach, potem tną się z powodu nieodwzajemnionej miłości.
Jack szturchnął mnie, a gdy na niego spojrzałam on kiwnął głową w stronę okna. Spojrzałam na dziedziniec szkolny i aż się uśmiechnęłam. Mianowicie stał tam Harry opierając się o czarny samochód i zerkający na telefon. Lekki wiatr rozwiewał jego niesforne loki, co dodawało mu jeszcze więcej tego pieprzonego uroku. Podniósł głowę i rozejrzał się zaciekawiony napotykając moje spojrzenie. Uśmiechnął się szeroko i cały czas na mnie patrzył. Zmieszałam się trochę więc odwróciłam wzrok i starałam się skupić na tym co mówi nauczycielka. Taaa jakby to było możliwe. Korciło mnie aby na niego zerknąć. W końcu nie wytrzymałam i spojrzałam w jego stronę. Pisał coś na telefonie, a gdy podniósł wzrok mój telefon zabrzęczał na ławce więc szybko go ściągnęłam i rozejrzałam po klasie czy aby na pewno nikt nie słyszał. Zastanawiałam się czy odebrać tego SMS-a czy nie. Cóż ciekawość zwyciężyła i otwarłam wiadomość. Wyglądasz słodko gdy unikasz mojego wzroku. Co za ciota! On jest taki pewny siebie, zawsze gdy powie coś co może wydać się nieodpowiednie on szybko zamieni to w żart albo nawiąże do innego tematu.
Po klasie rozniósł się dzwonek informujący nas, o końcu lekcji. Szybko zerwałam się z miejsca i nawet nie żegnając się z Jackiem wybiegłam ze szkoły, ale na schodach się opanowałam. Przecież nie mogę mu pokazać, że mi zależy. Szłam po woli w jego kierunku i co chwilę wyłapywałam zazdrosne i wściekłe spojrzenia ze strony żeńskiej. Cóż mają co zazdrościć.
- No witaj nikczemniku.- Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam na przywitanie. Chyba był zdziwiony moim czynem ale po chwili się ogarną i również mnie przytulił.
- Ja nikczemnik? Nigdy. - Otwarł mi drzwi od strony pasażera po czym szybko okrążył samochód aby usiąść obok mnie, po czym odjechaliśmy ze szkolnego parkingu.
- Tak, tak wmawiaj sobie. Gdzie ty mnie właściwie ciągniesz?- Właśnie popełniłam wielki błąd. Wsiadłam do samochodu tego przygłupa nie mając pojęcia gdzie on chce mnie wywieźć.
- Wiesz, że Lou się ciebie boi? Powiedziałem mu, że ma ciebie unikać to się biedaczek w pokoju zamknął i powiedział nam, że mamy mu marchewki przez okno wrzucać bo on już nigdy z pokoju nie wyjdzie.- Zaśmiałam się i nawet nie drążyłam tematu naszego wyjazdu. Jeżeli nie chce mi powiedzieć to nie ja tam nie będę go o nic prosić.
- Czy on nie wie, że jeżeli ja sobie zażyczę to i tak go dorwę? Co wy o mnie sobie myślicie?- Spojrzałam na niego, a na jego twarzy pojawił się wielki szczery uśmiech.
- Wiesz ja myślę, że jesteś słodką dziewczyną, która ma w dupie opinię innych ludzi, żyję swoim własnym światem, nie pozwoli aby ktoś ją zranił.- Wzruszył mnie trochę ale nie mogłam tego po sobie pokazać.
- Jej czyżby nowa piosenka się szykowała?- Postanowiłam być arogancka ale on tylko pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie.
Harry zawiózł mnie do wesołego miasteczka. Cóż mogłam się tego po nim spodziewać. Zostawiłam torbę w samochodzie i szłam razem z Harrym kłócąc się gdzie pójdziemy najpierw. W końcu razem zgodziliśmy się na diabelski młyn. Wiedziałam, że tego pożałuję ale nie odzywałam się ani słowem. Wszystko było okej dopóki nie znaleźliśmy się na samej górze. Ogólnie te wielkie kółko przystawało co chwilę, aby dodać lepszego efektu. No tutaj na górze to był efekt ale raczej wymiotny. Zrobiło mi się nie dobrze i nie mogłam patrzeć w dół bo zaraz mi się w głowie kręciło.
- Harriet wszystko dobrze?- Spojrzałam na niego i zobaczyłam dwóch Harrych wpatrujących się we mnie. Nie on był jeden. Zamrugałam kilka razy i znów zobaczyłam jednego Harry'ego. Wpatrywał się we mnie z troską i lekkim przerażeniem co pozwoliło mi na uświadomienie kilka ważnych rzeczy.
- Harry wczoraj kazałeś mi zadecydować, prawda?- Kolejka zjechała na dół, a my szybko z niej wyszliśmy. Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam nas do samochodu.
- No tak, ale Harriet ja nie wiem dlaczego tak powie....- Przyłożyłam mu rękę do ust, aby się wreszcie zamknął.
- A więc zdecydowałam.- Wciągnęłam głęboko powietrze i spojrzałam w jego zielone oczy.- Kocham cię, Harry.- Czekałam na jego reakcję, której właściwie nie było.. Po prostu stał przede mną i wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami.
- Ale.... Przecież mówiłaś...- Zamknął się i nadal mi się przyglądał. Nie wiem co on sobie teraz pomyślał. Może już mnie nie chce? Może go zraziłam swoim wczorajszym zachowaniem? A co tam jebać to.
- Pocałujesz mnie wreszcie, czy nie?- Na jego twarzy pojawił się uśmiech, i po chwili nasze usta stały się jednością. Zarzuciłam mu ręce na szyję i uśmiechnęłam lekko. Harry przestał mnie całować, co mnie lekko zdenerwowało bo podobało mi się to.
- Jesteś pewna?- Odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów i dotknął mojego policzka wywołując u mnie dreszcze. Wiedział co i jak ma robić, żebym go pożądała.
- A stoję tu przed tobą?- Nawet w takiej chwili nie potrafiłam zachowywać się normalnie. Ale cóż już taka moja natura i raczej tego nie zmienię.
*
Siedziałam u chłopaków w salonie. Harry porwał Lou na górę i nie schodzą na dół jakieś trzydzieści minut. Zaczynało mnie to denerwować ponieważ mieliśmy iść na spacer. Chłopaki oczywiście starali się zająć mi czas abym się nie denerwowała, ale raczej im to nie wychodziło. No chyba, że ze skutkiem odwrotnym od zamierzanego. W końcu wstałam wkurzona i nie odpowiadając na żadne pytania skierowałam się na górę. Drzwi od pokoju Hazzy były lekko uchylone więc domyśliłam, że właśnie tam siedzą nasze gołąbeczki. Podeszłam cicho do drzwi i postanowiłam ich wystraszyć gdyby nie słowa Lou.
- Serio!? Nabrała się?!- Harry zaśmiał się perliście, a Louis chyba zaczął po czymś skakać. Cóż zaciekawiło mnie to więc nadal się nie ujawniałam.
- Ciszej bo cię usłyszą. Jeszcze raz ci to powiedzieć? Ona tylko zgrywa taką twardą, ale wystarczy kilka  miłych słówek i po prostu je ci z ręki. Teraz wystarczy pokazać się z nią Davidowi przelecieć ją i po sprawie.- Nie wiedziałam o kim mówią ale coś ścisnęło mi się w środku. Przecież to Harry, mój Harry który zawsze był miły.
- Myślisz, że ci tak łatwo da? Harriet nie wygląda na taką.- Teraz po prostu zapomniałam jak się oddycha. Czyli mówili o mnie. Mówili o mnie jak o zabawce.
- Żartujesz sobie? Wystarczy, że powiem jej jak bardzo ją kocham i już będzie moja. Zresztą nie pierwszy raz. Przecież dwa razy dała to i trzeci też da, co nie?- Obaj się zaśmiali, a ja już nie wytrzymałam i pchnęłam drzwi. Ich miny były bezcenne. Louis po ogólnym szoku ulotnił się i szybko zniknął na schodach. Zrobiłam krok do przodu, ale po chwili się zatrzymałam. Jaki to ma sens?
- O Harriet. Mam talent co? Chcę iść na przesłuchanie do teatru, Lou mi pomagał. Jak sądzisz mam szansę?- Jej szybko myśli, jak ma kłopoty. Zaśmiałam się i pokręciłam głową z niedowierzaniem. To był szczyt głupoty nawet jak na niego.
- Jesteś żałosny wiesz? Jak ja mogłam być aż tak głupia. Przez moment, tylko przez jeden jebany moment pomyślałam sobie, że jednak mnie kochasz.- Miałam zamiar wyżyć się na nim chociażby słownie. Jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie.
- Ja? Proszę cię. Myślałaś, że ktoś może cię pokochać? Jesteś wredną zapatrzoną w siebie laską która użala się nad sobą dzień w dzień.- Zaskoczyły mnie jego słowa i ton jakim do mnie mówił. W moich oczach wezbrały się łzy.
- Wiesz wolę być wredną i zapatrzoną w siebie laską niż chujem który zakłada się o dziewczyny. Ile już tak jedziesz? Ile razy przeleciałeś kogoś bo się założyłeś?!- Z każdym słowem mój głos stawał się co raz bardziej wściekły, a na końcu to po prostu na niego krzyczałam. Harry wściekły moimi słowami przygwoździł mnie do ściany i chwycił moje nadgarstki miażdżąc je. Nie pokazałam mu, że mnie to boli. Nie pozwolę mu czerpać z tego jeszcze większej satysfakcji.
- Nie masz prawa tak o mnie mówić!- Jego wrzask odbijał się echem po mojej głowie, powodując, że mój żołądek ścisnął się. Bałam się go. W tej chwili po prostu się go bałam.
- A co?! Boli nie?!- Nie zostałam mu dłużna i również krzyczałam. Chociaż nie. To nie był krzyk. To był wrzask.
- Jesteś tylko i wyłącznie pustą blondynką która myślała, że ktoś ją pokocha.! Ale nie Harriet to tylko twoja wyobraźnia.!- W drzwiach pojawili się chłopcy. No tak nie zamknęłam ich. Patrzyli na nas przerażenie nie wiedząc co mają zrobić.
- Tak Harry masz rację! To tylko moja zjebana wyobraźnia! Na prawdę jesteś wrednym i tępym chujem który wykorzystuję pierwszą lepszą okazję żeby sobie poruchać!- Poczułam jak uścisk na jednym z nadgarstków robi się lżejszy, a potem jego ręka unosi się do góry. Chyba chciał mnie uderzyć, ale Zayn i Louis odciągnęli go ode mnie. Zaczął się z nimi szarpać, ale oni go nie puszczali. A ja? Ja po prostu stałam tam próbując przypomnieć sobie jak się oddycha. Byłam przerażona.
- Wypierdalaj stąd! Na co czekasz! Spierdalaj suko!- Harry wrzeszczał do mnie, a jego słowa i potok przekleństw w moją stronę wywołał u mnie płacz. Nie mogłam powstrzymać łez cisnących się do oczu. Odkleiłam się od ściany i lekko chwiejnym korkiem zeszłam na dół, kierując się do wyjścia. Na górze było słychać trzask i jakiś huk. Nie przejmowałam się tym. Po prostu szłam i chciałam stąd zniknąć jak najszybciej.
- Harriet.- Ktoś chwycił mnie za rękę przed samymi drzwiami. Syknęłam z bólu i szybko wyrwałam rękę. Na obu nadgarstkach pojawiły się sine ślady palców. Spojrzałam na osobę która mnie zatrzymała. A właściwie osoby. Przede mną stał Liam i Louis. Ten drugi stał ze spuszczoną i trochę dalej niż jego przyjaciel.
- Harriet ja...- Odezwał się ale nie podniósł głowy. Nie spojrzał na mnie. Teraz nie miał w sobie tej odwagi. Teraz był po prostu... kimś innym.
- Chociaż na mnie spójrz.- Wykonał moje polecenie, a w jego oczy były załzawione.- Ile by dostał?- Mimo mojego kiczowatego położenia byłam ciekawa na ile mnie wycenili.
- 2 tysiące$.- Zaśmiałam się i po prostu wyszłam stamtąd trzaskając drzwiami. Teraz już nic mnie nie powstrzymywało przed tym co miałam zrobić już wcześniej.
włącz
Stałam na lotnisku i żegnałam się z mamą. Załatwiła mi mieszkanie w Los Angeles. Mam zamieszkać z synem brata Josha. Nie znam go, ale podobno jest spoko i jest tylko o rok ode mnie starszy. Szkołą się nie przejmowałam ponieważ mama obiecała, że wszystko załatwi. Mimo, że nie wie dlaczego podjęłam taką decyzję i co się wydarzyło postanowiła mi pomóc. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Oderwałam się od mamy i spojrzałam na Jacka. Z nim było mi najtrudniej się rozstać. On nie był jeszcze pełnoletni i nie mógł wyjechać. Podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliłam.

Jego ręce oplotły mnie i jeszcze bardziej do siebie przycisnęły. Płakałam, tak samo jak on. My nie byliśmy po prostu przyjaciółmi. My byliśmy rodzeństwem. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Wziął mnie za ręce, ale ja szybko je wyrwałam i naciągnęłam mocniej rękawy bluzy. Nadgarstki były całe granatowe i nie chciałam aby on to zobaczył. Ale niestety zauważył, że coś jest nie tak, i podniósł lekko rękaw bluzy. Wpatrywał się w dzieło które zostawił po sobie Harry i przeniósł wzrok na mnie.
- Zabiję gnoja.- Jego oczy zapłonęły nienawiścią, a ja bez słowa znów go przytuliłam. Chciałam czuć jego bliskość jak najdłużej mogłam.
- Nic nie rób. Nie warto uwierz mi. Narobisz sobie tylko kłopotów, a ona będzie miał satysfakcję.- Sama zastanawiałam się czy czasem czegoś mu nie zrobić, ale wiecie takiego tyci-tyci ale w końcu doszłam do tego, że nie warto sobie rąk brudzić.
- Harriet co on ci zrobił?- Spojrzał w moje oczy, a ja w jego. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Cóż jego oczy miały specyficzną barwę. Jeżeli był w jasnym miejscu to gdzieniegdzie miał złote plamki, ale gdy było ciemno jego oczy wydawały się być czarne.
- Obiecaj, że nic mu nie zrobisz. I obiecaj, że nie pozwolisz zająć mojego miejsca w ławce tej pustej blondi.- Jakc zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego.
- Obiecuję.- Spoważniał gdy zobaczył coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam PRAWIE całe 1D. Brakowało tylko Harry'ego i jakoś mnie to ucieszyło. Ruszyłam w stronę chłopaków, a oni w moją. Przytuliłam ich do siebie na końcu zostawiając sobie Lou. Spoglądał na mnie niepewnie.
- Harriet ja cię bardzo przepraszam. Nie wiem dlaczego dałem mu się w to wciągnąć. Na początku chciałem mu tylko pokazać, że to jest złe, ale potem...- Chyba w końcu zrozumiał, że jego tłumaczenia i tak dużo nie zmienią. Było mi go żal. Tak, on też nie jest bez winy, ale Harry on... Nie ważne. Przytuliłam do siebie chłopaka.
- Nie zostaniesz prawda?- Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową.
- Pasażerowie lotu 216 do Los Angeles są proszeni o skierowanie się do samolotu przy kanale 8.- Kobieta powtórzyła to dwa razy, a ja wiedziałam, że to już mój czas. Przytuliłam ostatni raz Josha, mamę i Jacka po czym stanęłam przed chłopakami z torbą.
- Jeżeli chciałby wiedzieć gdzie jestem nie mówicie mu. Dam wam znać jak tylko wyląduję i zmienię numer.- Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w wyznaczoną dla mnie drogę. Przed zamknięciem drzwi ograniczającymi widoczność na wielki hol odwróciłam się do nich i pomachał im ze sztucznym uśmiechem. Ruszyłam dalej nie odwracając się więcej.
Jakiś miły i starszy pan pomógł mi w samolocie z włożeniem torby na górę. Siedziałam przy oknie, a on obok mnie. Wystartowaliśmy, a ja ze łzami patrzyłam na opuszczane przeze mnie miasto. To tutaj wszystko się zaczęło i wszystko skończyło. Czas zacząć nowe życie, bez przeszłości, bez błędów, bez miłości. Czas wziąć się w garść. Przepłakać kilka nocy przez nieodwzajemnioną miłość, a potem żyć i cieszyć się tym, że nikt nie będzie mnie znał, i nie będzie znał mojej niezbyt kolorowej przeszłości.

Narrator.

Ona patrząca z góry na miasto które pokochała mimo pogody. Patrzy na miasto  które budzi się do życia mimo wczesnej pory.
On wstający z uśmiech na twarzy dumny z tego co zrobił.
Dziewczyna zaczynająca nowe życie. 
Chłopak dumny z tego, że się zemścił. Dumny, że pomścił śmierć przyjaciela tak jak mu obiecał. 
Ona nie mająca pojęci dlaczego chłopak którego obdarzyła wielkim uczuciem zachował się jak dupek.
On chcący wykrzyczeć jej w twarz powód jego zachowania.
Obaj zaczynający nowy rozdział, ale czy aby na pewno lepszy od tego który zakończyli? 

Jęstę Mistrzę.
------------------------------
A więc jest! Tak szczerze to dzisiaj wpadłam na pomysł podzielenia tego wszystkie na części.
Harry i Harriet byli chwilę parą starczy wam :D
Mam dużoooo pomysłów na dalsze rozdziały i mam nadzieję, że będziecie dalej czytać i nie znienawidzicie mnie za to, że zrobiłam z Harry'ego wrednego chuja :P 
A oto nowy bohater który pojawi się w drugiej części:

Matt Albert Snow


Żeby tak zasnąć i obudzić się za jakiś czas.
Żeby już było po wszystkim.
Żebym nie musiał pamiętać.
Żebym mógł normalnie żyć.
Żeby już tak nie bolało.
Żeby się obudzić bez tego.

2 komentarze:

  1. Zdziwiłaś mnie. I nie nie starczy nam... Ależ ty jesteś okrutna kobita.
    Ale okej wybaczam ci, że zrobiłaś z Harry'ego jak to ujęłaś ''wrednego chuja'' ale serio nie jarzę o co w tym chodzi. O jaką zemstę?! Ja się pytam i żądam odpowiedzi! :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż odpowiedź na pytanie dostaniesz za jakieś trzy cztery rozdziały albo może wcześnie się zobaczy :D

    OdpowiedzUsuń