niedziela, 20 stycznia 2013

15


----------------------------------------------
Robiłam bo musiałam. Wykonywałam wszystkie czynności jak co rano ale jakby nie przytomna. Nie miałam pojęcia kiedy wstałam z łóżka, kiedy się ubrałam, kiedy pomalowałam.
Teraz siedzę na dole przy stole i zastanawiam jak ja to wszystko zrobiłam. Nie, nie chodzi o przygotowanie się do szkoły. Chodzi o to jak udało mi się odsunąć od innych, wygasić w sobie wszystkie uczucia, stać się obojętnym. Chyba nie wszyscy to potrafią, prawda? Przecież takie stanie się obojętnym na krzywdę innych nie jest łatwe. Nie jest łatwo patrzeć na osobę którą się kocha, a nie może się z nią być. Albo nie chce bo boi się, że ją zrani. Mam to na co dzień. Wczoraj zaczęłam czytać artykuły o nas. Zszokowała się. Niektórzy piszą, że mamy romans, że jestem w ciąży, że wykorzystuję Harry'ego. No po prostu zrobili ze mnie jeszcze gorszą jędzę niż jestem na prawdę. 
Odstawiłam talerz i zaczęłam się kierować ku wyjściu.
- Harriet idziesz na bal?- Mam mnie dogoniła i wpatrywała się we mnie z oczekiwaniem na odpowiedź. Po co się pyta skoro widziała wczoraj, że kupiłam sukienkę?
- Nie idę na murzyńskie mambo-dżambo.- Ominęłam ją i spokojnie wyszłam z domy. Przywitałam się z Jackiem i ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Myślisz, że będzie alkohol?- Jack poruszał śmiesznie brwiami i szturchnął mnie w ramię. Cóż jak dla mnie to było dwuznaczne ale może tego mu nie mówmy.
- Ja sama mam zamiar załatwić kilka flaszek więc tak, Jack będzie.- Chłopak wypuścił z ulgą powietrze, a w mojej głowie pojawiła się myśl: Przez kogo on piję? Zaśmiałam się sama do siebie. No przecież przez mnie. Nawet moje myśli są egoistyczne. Nie ma co. Jestem na wskroś przesiąknięta złą mocą!
- Harriet a byłabyś zła gdybym ingerował w twoje życie prywatne?- Ska ten głąb zna takie mądre słowa? Za dużo telewizji się naoglądał.
- Co ty pierdzielisz? Na haju jesteś?- Moje oczy za pewne zaświeciły się z podniecenia. Ćpałam z nim raz albo dwa razy i szczerze to go nie poznawałam. Gadał wszystko o czym pomyślał i robił wszystko co chciał. Więc jeżeli w szkole się o tym dowiedzą to od razu skapną się kto w tamtym roku na sylwestra biegał nago.
- Ej, ja się tylko pytam. Jesteś dla mnie jak siostra więc się martwię. Proste nie?- Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Na prawdę. Szłam korytarzem przed siebie i śmiałam się jak głupia.
- Ostatni raz tak się uśmiałam jak chodnik kosiłam idioto.- Spoważniałam gdy do mnie doszedł ale tym razem to on się zaczął śmiać. Chyba nie zajarzył, że ja tym śmiechem z niego kretyna robiłam. No idioci, wszędzie idioci!
- Jeszcze mi podziękujesz.- Objął mnie ramieniem, a ja szybko zgarnęłam jego rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Mówiłam ci, że naruszasz moją przestrzeń osobistą. A tak wracając do tematu nie wiem coś ty wykombinował ale radzę ci to odwołać jeżeli chcesz mieć w przyszłości dzieci.- Poklepałam go po plechach i zaczęłam iść w kierunku szafek. Gdy mijałam Nick i jego grupkę klonów dziwnie się poczułam. Byłam świadoma, że mi się przygląda, ale to było dość irytujące. Nie wiem o co chodzi temu człowiekowi ale powinien się leczyć. Tak na pewno. Oo, może mu na urodziny dam numer do tego psychologa co mama mnie zapisała. To nie byłoby takie głupie. I zrobiłabym dobry uczynek, albo pozbyła się jednego idioty z tego irytującego świata. Same plusy, jak by nie patrzeć.
- O czym myślisz?- I znów sytuacja z rana. Siedzę na sali gimnastycznej, obok Jacka który ma zwolnienie z wychowania fizycznego. Jak ja to robię? Mam super moce! Taaaaaaaak.!!
- O wariatach.- Uśmiechnęłam się do niego, a on uderzył się w czoło i poszedł do swoich zakichanych kumpli. Ja natomiast zaczęłam przypatrywać się dziewczyną które zaczęły się rozgrzewać. Oczywiście ja miałam zwolnienie lekarskie i nie ćwiczyłam. Nie mogę za dużo biegać, ponieważ gdy byłam mała miałam astmę dziecięcą i teraz nie mogę się przemęczać. I wiecie co? Jakoś się tym nie martwię i nie żałuję.
Kilka dziewczyn również nie ćwiczyło i dokładnie słyszałam jak nawijają o dzisiejszym balu. Nie wiem co w tym takiego świetnego. W ogóle bym tam nie szyła gdyby nie Jack. Czego nie robi się dla przyjaciół.
- O Matko! Na prawdę?!- Jedna z dziewczyn zaczęła się drzeć i wstała z miejsca podekscytowana. Spojrzała na mnie razem ze swoimi koleżaneczkami. Nie wiem o co im chodziło. Wpatrywały się we mnie jak w obrazek i jakby czekały aż coś powiem. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Nawet się nie skapnęłam, że dostałam SMS-a.
Od: jeden z pedałów.
 Możemy się spotkać? Jestem u cb w szkole.
Do: jeden z pedałów.
 Jestem na sali gimnastycznej.
Nie wiem który to debil, ale na pewno nie Harry ponieważ mam jego numer normalnie zapisany. Trochę to dziwne, że oni mają mój numer, a ja nie wiem który jest którego. Ciekawe czy tu przylezie. Jak tak to serio sobie nagrabi, przecież te napalone laski mu spokoju nie dadzą ale to już nie mój problem.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanął... Zayn?! No tego to jeszcze nie było. Wszyscy na niego patrzyli, a on jakby trochę się zmieszał ale zaczął kroczyć w moją stronę. Usiadł obok i uśmiechnął się lekko.
- Co cię do mnie sprowadza inteligentny inaczej człowieku?- Usiadłam prosto i spojrzałam na niego. Po chwili razem zaczęliśmy się śmiać.
- A tak chciałem pogadać. Co u Harry'ego?- Zmarszczyłam czoło i wpatrywałam się w jego facjatę próbując odgadnąć o co mu chodzi.
- Przecież to ty z nim mieszkasz debilu.- Zayn jakby pierwszy raz usłyszał coś takiego bo odwrócił ode mnie wzrok i zaczął wpatrywać się w dziewczyny grające w siatkówkę. No może nie tyle w dziewczyny co  w ich tylne części ciała.
- Wiesz on jest teraz taki cichy, że zapomniałem o tym.- Jej długo wymyślał tak banalne wytłumaczenie. Już chyba nawet Jack wymyśliłby coś bardzie sensownego.
- Taaa. Na pewno. Zayn jeżeli przyszedłeś pogadać o nim to możemy już zakończyć tą konwersację.- Poklepałam go po ramieniu i zaczęłam się zastanawiać czy nie przydałoby się wyrwać jakiegoś chłopaka. Tak wiecie na pokaz. Ale szczerze po co? Przecież nie długo mnie tu nie będzie to bez sensu.
- Nie przyszedłem rozmawiać o nim tylko chciałem zobaczyć jak się trzymasz.- Tym razem wydawał się poważny i nawet przybrał taką pozę. Oparł łokcie na kolanach i wpatrywał się we mnie tymi swoim czekoladowymi oczami jakby to miało coś zmienić.
- Jak się trzymam? Cholera Zayn ja z nim nie zerwałam więc jak mam się trzymać? Przecież mnie i Harry'ego nic nie łączy, a on sobie to wszystko po prostu wymyślił i tyle.- Nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia. Wzięłam swój plecak i zaczęłam zmierzać ku wyjściu.
- Ja i tak wiem swoje!- Krzyknął za mną, a ja odwróciłam się do niego. Byłam prawie przy wyjściu więc jedynie zostało nam krzyczeć do siebie.
- A ja swoje! I ja mam rację!- Usłyszałam śmiech Malika i wyszłam z sali aby nie wciągać się z nim w jeszcze dłuższe i bezsensowne konwersację.
Udałam się do toalety aby posiedzieć sobie chwilę w ciszy. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się wpatrywać w swoje odbicie. Dlaczego nie mogę przyznać, że go kocham? Zrobiłam to raz, więc chyba powinno być już łatwiej, co nie? Tylko nie jest. Jest jeszcze gorzej. Im bardziej staram się o nim zapomnieć on tym bardziej pojawia się w moich snach i myślach.
- Jesteś jebnięta.- Zaczynam wariować, i gadam sama do siebie. No świetnie.

Wpatrywałam się w swoje błękitne paznokcie i stwierdzam, że wyglądają niesamowicie! Sprawdziłam czy są już suche i zrzuciłam z siebie szlafrok. Ubrałam bieliznę i wzięłam się za makijaż który wykonywałam sama. Wystarczy, że byłam u fryzjera tyle wystarczy. Czym bliżej tej zakichanej szopki tym bardziej nie chce mi się tam iść, ale przynajmniej będę miała wymówkę żeby zostać jutro w domu. Powiem, że jestem zmęczona i tyle. I tak pewnie nikogo jutro nie będzie. Albo te kujonki przyjdą.
Wyciągnęłam z kartonu sukienkę i buty po czym się w nią wcisnęłam.  Buty jednak zdjęłam, a zaczęłam ubierać kolczyki i naszyjnik. Wszystko co kupiłam to z myślą o zielonookim debilu. Nie wiem dlaczego, ale po prostu pomyślałam sobie, że spodobało by mu się to co kupiłam. Głupie, nie?
Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie wyglądałam aż tak źle. Chociaż ta kiecka to mogłaby być dłuższa ale Jack się nie zgodził. Także ten jak zawieję to wszyscy dowiedzą się, że mam na sobie czerwone gatki. Ale będzie się działooo..... Wzięłam do ręki buty i zeszłam na dół. Akurat do środka wszedł Jack ubrany w garnitur w lekko zawiązanym krawacie. Cóż wyglądał... dobrze, a nawet lepiej niż dobrze ale wiecie to mój przyjaciel więc nie wypada.
- Łał Harriet ty jednak jesteś dziewczyną.- Jack za swoją wypowiedź zgarnął w łeb ode mnie. Usiadłam na krześle i zaczęłam ubierać te głupie buty które mogłyby posłużyć do samoobrony.
- Kurwa! Znaczy Harriet szybko.- Jack zaczął mnie ciągnąć w stronę wyjścia, a ja skakałam za nim w jednym bucie.
- Jack! Daj mi chociaż buta ubrać.- Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam zapinać drugiego buta przed taksówką.
- W środku.- Wepchnął mnie do środka i kazał jechać szybko do szkoły. Nie wiem po co mu się tak śpieszy przecie jak nie przyjedziemy na czas to nic nie się nie stanie, a on mi tu jakieś murzyńskie tańce urządza. Zapięłam tego przeklętego buta akurat gdy podjechaliśmy pod szkołę. Tak samo szybko jak weszliśmy do taksówki tak samo wyszliśmy. Jack ciągnął mnie za rękę w stronę sali gimnastycznej. Prawie bym się zabiła ale pomińmy ten fakt.
Sala była dość ładnie udekorowana. Na suficie były poprzyczepiane serpentyny, a na nich balony. Małe kolorowe światełka były poprzyczepiane pod parapetami, na końcu sali były poustawiane jakieś instrumenty, światło były maksymalnie przyciemnione i tylko kolorowe lasery dawały trochę światła. Chyba im się dyskoteka pomyliła z balem ale po naszej szkole można było się tego spodziewać.
- Już mam ochotę wrócić do domu.- Powiedziałam do Jacka gdy w końcu stanęliśmy gdzieś na środku. Nie wiem dlaczego wszyscy się na mnie patrzyli i lekko uśmiechali, albo zabijali spojrzeniem.
- Nie marudź. Zaraz się zacznie.- Powiedział i zatarł ręce wyraźnie czymś podekscytowany. Wpatrywałam się w niego, aż światło całkowicie zgasło i wszystko owinęła ciemność. Po chwili dwa reflektory zostały skierowane na koniec sali tam gdzie stały instrumenty. Moje serce zamarło gdy zobaczyłam tam całe 1D. Od razu w oczy rzucił mi się Harry ubrany w ... zbroje. Spojrzałam zmieszana na Jacka a on uśmiechnął się lekko.
- Jack jak.... przecież wiesz, że....- Nie mogłam nic sensownego powiedzieć. Mogłam jedynie wpatrywać się w jego niespokojną minę.
- Że go kochasz i mam dość tej twojej barykady przed ludźmi.- Popchnął mnie lekko do przodu, a ja zrobiłam jeden krok. Harry wziął mikrofon do ręki i nie spuszczając ze mnie wzroku zaczął swoją przemowę.
- Pewnie co niektórzy z was wiedzą po co tu jesteśmy. Ale nie wszyscy. Zapewne każdy czytał o tym, że ja i Harriet mamy romans.- Po sali przeszły jakieś pomruki.- Ale to nie prawda. Znaczy tak była ze mną na tym wieżowcu i uciekła stamtąd ale z mojej winy. Chciałem cię przeprosić, i chyba tylko tak mi się to uda bo inaczej mnie unikasz. Nie dziwię się.- Na jego twarz spadła klapka od hełmu. Uśmiechnęłam się lekko.
Odwrócił się do swoich kolegów i kiwnął głową na znak zgody. Zaczęli grać piosenkę której nie słyszałam, ale co się dziwić skoro ich nie słucham. Zdziwiło mnie to, że on opisuję sytuację między nami.
Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem Ci odejść kiedy...
...kiedy powinienem był Cię pocałować...
Dobra zdziwiłam się jeszcze bardziej gdy zaczął iść w moim kierunku. Chciałam się wycofać i wyjść, ale Jack stał za mną i nie mogłam tego zrobić. Po skończonej piosence nastała taka cisza, że masakra. Harry widocznie chciał coś powiedzieć.
- Nie tu Harry.- Chwyciłam go za rękę i wyszłam z nim ze sali. Szarpnęłam za pierwsze lepsze drzwi, a one otworzyły się z cichym kliknięciem. Jak się okazało była to klasa biologiczna. Usiadłam na stoliku i zaczęłam machać nogami jak dzieci w przedszkolu gdy nie sięgają ziemi.
- Nie wyjeżdżaj.- Podniosłam głowę i napotkałam jego wzrok. Stał tak wystarczająco blisko mnie abym mogła poczuć jego oddech na twarzy i zapach perfum.
- Wszystko ci powiedział?- Uśmiechnął się lekko i ściągnął hełm. Poprawił swoje włosy i spojrzał w moje oczy wielką tęsknotą.
- Nie bądź na niego zła. On chciał pomóc.- Zeskoczyłam z ławki i podeszłam do okna. Na dworze stali chłopaki i wyraźnie na jakiś temat dyskutowali.
- Po co to zrobiłeś? Dlaczego? Masz dziewczynę, więc daj mi spokój. Przyznaj się sam sobie, że miałam rację co do twoich urojonych uczuć.- Chciałam stamtąd wyjść, ale on mi nie pozwolił.
- Nie mam dziewczyny. Zostawiła mnie gdy zobaczyła jak na ciebie patrze. Gdyby nie ona nie byłoby mnie tutaj. To ona kazała mi o ciebie walczyć. Gdyby nie ona poddałbym się i pozwolił ci odejść.- Dotknął mojego policzka, a ja mimowolnie zamknęłam oczy ciesząc się jego dotykiem.
- Harry wiesz, że to się nie uda.Mogę ci jedynie zaproponować przyjaźń.- W jego oczach zgasły te wesołe iskierki które zawsze mu towarzyszyły. Nie powiem zrobiło mi się przykro.
- A jaki rodzaj przyjaźni masz na myśli?- On chyba za wszelką cenę chciał mieć ze mną zbliżone kontakt. Ale nie powiem kusiło mnie to.
- Robimy co chcemy nie mamy do siebie oto pretensji, możemy się pocałować ale nie w miejscach publicznych.- Uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli przyjaźń.- Pokiwałam głową i wyciągnęłam ku niemu rękę, ale on jej nie uścisnął. Przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się i zacisnęłam mocno powieki aby się nie rozpłakać.
- Pocałowałbym cię przyjaciółko gdyby nie to, że jesteśmy w klasie od biologi i jakiś starszy pan nas obserwuje..- Zaśmialiśmy się razem, a ja gdzieś głęboko w sobie poczułam się źle gdy powiedział przyjaciółko.
- Nic się nie stało przyjacielu.- Spojrzałam w jego oczy i też wiedziałam, że niezbyt mu się ta przyjaźń podoba. To jest po prostu chore ale wolę mieć go przy sobie jako przyjaciela którego mogę pocałować i przytulić niż patrzeć na niego z oddali.

Narrator.

On szczęśliwy i nie pewny za razem. 
Ona z dziwnym uczuciem towarzyszącym jej w jego obecności.
Ich myśli oddzielne ale takie same. 
Ich serca bijące tak samo ale oddalone od siebie.
Ich życie złączone w jeden wielki znak zapytania. 

------------------------------
Albo mi się wydaję albo ten rozdział wyszedł dłuższy....
Cóż bywa. 
Muszę coś napisać: Dziękuję Ci Marku za pomoc.
Tak, wiem katastrofa dziękuję swojemu bratu. Powieszę się....
Ale tak na serio gdyby nie on nie byłoby tego rozdziału :D Także ten dziękuję.

4 komentarze:

  1. Ooo jestem pierwsza!
    Kurdę myślałam, że Harry i Harriet będą już razem, a tu nieee.
    Ale ciekawi mnie jak rozwinie się ta ich przyjaźń. I jeszcze Harry w zbroi! :P To było dobre.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :**
    Chociaż mi też średnio odpowiada ,,przyjaźń ,, Harriet i Harrego..
    Ale czuję, że długo tak nie wytrzymają :D
    Pozdrowiewnia dla Ciebie i dla Twojego brata :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za pozdrowienia!
      Cóż co do ich przyjaźni to sama nie wiem ile tak pociągną...
      To nie ode mnie zależy tylko do tego geniusza co mi pomagał :D

      Usuń