poniedziałek, 21 stycznia 2013

16


--------------------------------------------------------------
Życie, egzystencja człowieka. Zastanawialiście się kiedyś na tym? Co to właściwie jest? Życie jest łatwo określić. Chyba każdy wie co to jest. Rodzimy się, dorastamy, starzejemy i umieramy. Taka kolej rzeczy i nikt tego nie zmieni. A egzystencja? Co to właściwie jest? Zaskoczę was. To jest coś podobnego do życia. Egzystencja jest to istnienie czegoś żywego. Mogłoby się wydawać, że roślina też ma egzystencję. Nie. Egzystencję mają organizmy żywe które muszą utworzyć swoją naturę. To my decydujemy o tym co będzie dla nas ważne, o tym co będziemy robić w przyszłości, o tym jak potoczy się nasze życie. 
Dziwne prawda? Dwa inne pojęcia i wytłumaczenia podobne. Chociaż nie którzy mówią, że trzeba cieszyć się i korzystać z życia. A jak ktoś tego nie potrafi? Jeżeli jest obecny ciałem ale nie duchem to wtedy nie żyję? Już sama tego nie rozumiem. Na prawdę. I właśnie w tym momencie można by było się kłócić co to właściwie jest życie, a co egzystencja. 
Mój telefon zabrzęczał pod poduszką. Sięgnęłam po niego ręką właściwie sama nie wiedząc czemu to robię. 
Od: Louis.
  Przyjdziesz do nas? Chyba musimy pogadać....
Teraz chociaż wiem który do mnie piszę. Wczoraj wpisali mi się do telefonu także mogę spokojnie odpisywać i nie pomylę ich imion. 
Do: Louis.
  Będą za godzinę, lub dwie ewentualnie za trzy.
Co się będę spieszyć. Poczekają sobie na mnie. Nadal leżałam i wpatrywałam się w sufit myśląc co dalej. Nie zbyt odpowiada mi ta przyjaźń między mną, a Harrym. Ale co ja mogę? Nic. Właśnie to jest moja wina. Moja i mojej zrypanej psychiki. Boję się mu zaufać całkowicie. Boję się, że mnie skrzywdzi i będę cierpieć a tego bym nie chciała. Co ja gadam nikt by tego nie chciał. A tak.... No gdy się ''przyjaźnimy'' to chociaż gdy mnie skrzywdzi nie będę mogła mieć do niego żalu ponieważ my się przyjaźnimy, a nie jesteśmy razem. Jestem pewna w 100%, że będzie mnie całował, przytulał i takie tam ale wiecie jesteśmy tylko przyjaciółmi na stopniu zaawansowanym także... Nie nadal mi się to nie podoba, ale teraz już czasu nie cofnę. Mogę tylko czekać i spokojnie przyjmować wszystko co mi los przyniesie. 
Postanowiłam już wstać i doprowadzić się do porządku. 
Wykonałam poranną toaletę, uczesałam swoje siano w wysokiego koka, podkreśliłam oczy i ubrałam przyszykowane ubrania. 
Zeszłam na dół, a tam pusto. No tak dzisiaj czwartek więc wszyscy są w pracy. Zrobiłam sobie dwie kanapki, zjadłam w ekspresowym tempie i zamykając za sobą drzwi na klucz ruszyłam w stronę domu chłopaków. Byłam strasznie ciekawa reakcji Harry'ego na mój widok. Zdziwi się? Ucieszy? Wścieknie? A może wszystko na raz? Jej chyba będzie ciekawie.
Zapukałam do drzwi ale nikt mi nie otworzył więc nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły. Weszłam po cichu i skierowałam się do jedynego pomieszczenia w tym domu w którym mogli siedzieć. Zresztą nie wiem gdzie co jest oprócz salonu także nie mam mam wyboru. Stanęłam w wejściu, a oni siedzieli do mnie tyłem i oglądali chomiki które...powiększały swoją rodzinkę, o to ładniej brzmi.
- Cześć przygłupy!.- Na mój krzyk każdy podskoczył, a Naill(?) spadł z kanapy. Zaśmiałam się i zajęłam jego miejsce. Znaczy prawie. Głowę położyłam na kolanach Zayn'a, a nogi na kolanach Liam'a, więc tylko mój tyłek był na kanapie. Nie no to można zaliczyć do zajęcia jego miejsca prawda?
- Cześć Harriet.- Liam jako pierwszy ogarnął to co się przed chwilą stało i uśmiechnął się do mnie miło. Ciekawe jak ten gościu to robi, że dla wszystkich jest taki miły. Może coś bierze?
- Gdzie Lou? Chciał pogadać, więc się pospieszyłam i przyszłam w dwie godziny.- Uśmiechnęłam się szeroko dumna z siebie, że nie musiał na mnie czekać trzech godzin. 
- Do tego debila nic nie dociera, no nic. Ciekawe jak on chce ją zdobyć skoro....- Louis ucichł gdy zobaczył, mnie leżącą na chłopakach. Domyśliłam się, że mówi o mnie i Harrym. Cóż nie trzeba być Bondem aby na to wpaść.
- Lou jak i reszta zgromadzonych dajcie już spokój jasne? My sobie wszystko wyjaśniliśmy i jest okej.- Sama nie wierzyłam w to co mówię. Cóż oni też niezbyt mi uwierzyli.
- Czyli co ten wasz układ jest niby normalny? Coś mi się nie wydaję.- Louis usiadł na fotelu obok tego blondyna co nie jestem pewna jego imienia i założył ręce na piersi. 
- Dla nas tak. A poza tym to nasz życie więc może odpuście co?- Spojrzałam na każdego z nich. Ale gdy zobaczyłam minę Lou wpatrującego się w schody szybko się podniosłam i luknęłam na co on tam się tak gapi. Na schodach stał Harry w samych spodniach i całował się z jakąś brunetką. Nie powiem zabolało. Do oczu napłynęły mi łzy więc szybko położyłam się z powrotem z zamkniętymi oczami. Nie chciałam aby zobaczyli coś co nikt nie może u mnie zobaczyć.
- Tak Harriet nadal twierdzisz, że jest dobrze?- Louis chyba chciał pokazać, że miła rację i nawet nie zdawał sobie sprawy jak ja cierpię. Tam gdzieś głęboko w sobie krzyczałam, ale na zewnątrz starałam się przybrać pozę która nie zdradzałaby moich uczuć. 
- Louis odpuść.- Liam szeptał ale ja wszystko słyszałam. Dlaczego przy nich pokazuję, że nie podoba mi się to? Dlaczego przy nich pokazuję, że jednak cierpię i mam te zjebane uczucia? Otworzyłam oczy i starałam się uspokoić. 
- Ooo, Harriet cześć.- Harry usiadł na podłodze i oparł się o nogi Lou. Dlaczego on musi tak wyglądać? Rozczochrane oczy dodawały mu uroku, świecące zielone oczy były takie szczęśliwe. I jeszcze palant siedzi bez koszulki. No jak tak można.
- Cześć Harry. Mógłbyś ubrać koszulkę? Nie chcę mieć koszmarów w nocy.- Usiadłam normalnie i omijałam wzrokiem jego twarz.
- Na twoich urodzinach jakoś ci to nie przeszkadzało. A wręcz przeciwnie.- Oo, tak pogrywamy? Ja ci dam ty wstrętny przystojny szczurze. 
- Byłam pijana, i było mi wszystko jedno.- Zayn zaśmiał się pod nosem, a Harry posłusznie poszedł ubrać na siebie jakąś koszulkę. Myślałam, że docinanie mu mi pomoże ale się pomyliłam. Właściwie to poczułam się przez to jeszcze gorzej. 
- Dlaczego nie powiesz mu prawdy? Tak ciężko ci to zrobić? Przyszedł wczoraj do domu kompletnie nawalony z jakąś panienkom. Jak tak dalej pójdzie to wszystko zniszczy. Ale nieee, wielmożna Harriet nie może powiedzieć mu tych dwóch głupich słów.- Louis chyba chciał się wyżyć na mnie. No świetnie jeszcze tego mi brakowało. Nic nie zrobiłam, a jeszcze opierdol zgarnę. Kumulację dziś mają czy coś?
- Co mam mu powiedzieć? To jest jego życie i ja nie mogę mu rozkazywać. Podobno jesteście takimi świetnymi przyjaciółmi, to zrób coś. Porozmawiaj z nim na spokojnie.- On jak i ja byliśmy wściekli. Nie wiem dlaczego on, ale ja byłam po prostu zła bo zaatakował mnie bez powodu.
- A myślisz, że nie próbowałem? Nie chcę mnie słuchać bo podobno ty się zgodziłaś na tą całą waszą przyjaźń. Ale wiesz to gówno prawda. Prawie się poryczałaś jak zobaczyłaś go z tą laską na schodach. Wtedy w parku też ryczałaś. Myślisz, że nie widziałem? Mylisz się. A gdybyś mu powiedziała, że go kochasz tak jak powiedziałaś to Jackowi to nie byłoby problemu.- Louis wstał zdenerwowany więc ja nie chciałam być gorsza i również wstałam. Nie sądziłam, że jest aż taki wysoki, albo ewentualnie ja taka niska.
- A skąd pewność, że nie kłamałam? Przecież jestem wredną suką bez uczuć która rani innych. I wiesz co? Gdyby nie wasz zjebany plan pogodzenia nas nie byłoby problemu. On sobie tylko uroił te uczucia do mnie i nic więcej. Ja bym wyjechała, a on znalazł sobie dziewczynę która jest jego warta. Ja nie mogę go okłamywać. Nie mogę mu powiedzieć tego jebanego kocham cię bo nie chce go ranić.- Mój ton głosu był poważny i nawet mi nie zadrżał chociaż czułam łzy napływające do oczu. 
- Harry...- Louis spojrzał na coś za mną, a ja się odwróciłam i zobaczyłam stojącego tam Harry'ego. Wyglądał na zdziwionego i zdołowanego za razem. Chciałam coś powiedzieć już otwierałam usta, ale on podniósł rękę do góry i wbiegł po schodach i można było tylko usłyszeć głośny trzask drzwi i cisza. Głęboka ciągnąca nas za sobą cisza. Spojrzałam na Louisa który wyglądał nie gorzej niż Harry.
- Zadowolony?- Nie czekając na jego odpowiedź poszłam na górę i stanęłam przed kilkoma parami drzwi. Chwila byłam już u niego w pokoju. Który to.... Tak. Poszłam na koniec korytarz i zobaczyłam ponaklejane na drzwiach naklejki z Pokemonami i innymi postaciami z kreskówek. To na pewno jego pokój. Zapukałam do drzwi ale odpowiedziała mi cisza. Spróbowałam jeszcze raz ale tym razem mocniej. Nacisnęłam na klamkę, zamknięte. Włącz to. :D Jak się skończy to jeszcze raz...
- Harry otwórz te pieprzone drzwi.- Nasłuchiwałam czy może je od klucza ale oprócz jego korków nic nie było słychać. Usiadłam na podłodze na przeciwko drzwi i postanowiłam tutaj siedzieć dopóki nie wyjdzie z pokoju. Wiedziałam, że ktoś może tutaj wejść i zobaczyć, że płaczę ale nie obchodziło mnie to. Po prostu tam siedziałam i ryczałam z powodu własnej głupoty jak i bezradności. On nie miał tego usłyszeć, teraz wszystko jeszcze bardziej się skomplikuję. To nie tak, że go nie kocham, bo kocham. Ale wiem, że jeżeli mu to powiem to wtedy on na pewno sobie na pewno nie odpuści. Chciałabym się cofnąć i nigdy go nie poznać. Chciałabym aby to był jeden wielki sen, abym znów szła drogą spóźniona i wściekła. Wtedy bym nie wsiadła do tego pieprzonego samochodu. Nie pojechałabym z nim. Na balu bym z nim nie rozmawiała, nie przespałabym się z nim, nie umówiła. A tak? Wszystko poszło się jebać.
A teraz? Teraz siedzę pod jego drzwiami i czekam aż je otworzy bo chcę z nim porozmawiać. Ale co ja mu mam powiedzieć? Nie mogę powiedzieć prawdy bo to zniszczy nas oboje, ale kłamać też nie mogę. Cokolwiek teraz zrobię to nie będzie dobre. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz, jego zielone oczy wpatrujące się we mnie z tańczącymi iskierkami, jego usta wykrzywione w szczerym uśmiechu, z dołeczkami w policzkach. Szybko otworzyłam oczy i znów zaczęłam płakać. Tyle, że tym razem ze złości.
Obok mnie usiadł Liam, a ja nawet nie starałam się ukryć swoich łez. Po co? Na pewno już zauważył, że ryczę więc nie było sensu.
- Idź sobie. Nie chce mi się gadać.- Może to nie było miłe z mojej strony, ale ja już taka jestem. Jestem wredna, arogancka, potrafię ranić ludzi. Taka już moja natura.
- Nie musimy rozmawiać. Możemy sobie pomilczeć.- Objął mnie ramieniem, a ja odruchowo się w niego wtuliłam. Liam przytulił mnie do siebie, a ja płakałam i nie przejmowałam się tym co sobie o mnie pomyśli. Życie mi się wali więc może sobie myśleć do chce. A tak na marginesie to wydaję mi się, że tylko on ma inne zdanie o mnie. Chyba nie uwierzył, w tą moją wredną wersję. Czy to dobrze? Nie wiem, ale fajnie jest wiedzieć, że nie wszyscy uważają cię za wredną szmatę.

Harry.

T co powiedziała dało mi do myślenia, ale za razem strasznie mnie zabolało. Nie jest łatwo usłyszeć od osoby którą się kocha coś takiego. A może nie kocha? Sam już nie wiem. Gubię się we własnych uczuciach. Wiem, że mnie do niej ciągnie, serce biję mi przy niej szybciej, mam motylki w brzuchu czuję się szczęśliwy, ale... Właśnie. Czy zawsze musi być te pierdolone ''ale''? Może to moja wina? Może gdybym wczoraj był stanowczy to teraz nie byłoby problemu i bylibyśmy razem albo osobno i próbowalibyśmy o sobie zapomnieć. To byłoby lepsze niż ta niewiedza która nam teraz towarzyszy. 
Pukała do mnie, ale nie otworzyłem. Poszła sobie? Nie. Przynajmniej tak mi się wydaję. Słyszałem jak rozmawiała z Li. No jeżeli dwa zdania można nazwać rozmową. Chcę ją zobaczyć i przytulić ale nie wiem czy dam radę. Nie wiem czy to wszystko jest odpowiednie. Mimo wszystko otwieram drzwi i widzę coś dziwnego. Li przytulał Harriet, a ona płacze. Tak, Harriet płacze. Poczułem mocny uścisk. Ona płacze przeze mnie. To ja do tego doprowadziłem. 
- Liam zostawisz nas?- Dziewczyna nie spojrzała na mnie. Cały czas chowała twarz przytulona do Li, ale teraz gdy on wstał nie miała jak się zakryć. Zająłem miejsce przyjaciela i zastanawiałem się co mam powiedzieć. Chyba powiedzenie czegokolwiek byłoby lepsze niż ta dołująca cisza między nami.
- Przepraszam.- Jej głos był zachrypnięty i cichy, ale dobrze słyszalny dla moich uszu. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. W jej oczach wzbierały się nowe łzy. Przytuliłem ją do siebie, a ona wtuliła się we mnie jakby ktoś miał mnie jej zabrać. Znów płakała. 
- Za co ty mnie przepraszasz? To ja powinienem cię przeprosić, za to, że doprowadziłem do tego, że płaczesz Harriet.- Zacząłem głaskać jej plecy, ale jej szloch nie ustawał.
- To przeproś.- Uśmiechnąłem się po nosem. Chyba jest jej lepiej. Powraca do nas stara Harriet która wszystkim będzie dyrygować. I dobrze, wolę ją wredną niż smutną. Odsunąłem ją od siebie i chwyciłem jej twarz w dłonie ocierając przy tym łzy z jej lekko różowych policzków.
- Przepraszam Harriet.- Uśmiechnęła się smutno i spojrzała w moje oczy. Ona jak i ja cały czas spoglądaliśmy sobie w oczy szukając czegoś co zgubiliśmy bardzo dawno temu. Różnimy się to fakt ale jest coś co sprawia, że jesteśmy tacy sami. Wszystko co do tej pory przeszliśmy, co przeżyliśmy to nas łączy. Ona na pewno wycierpiała więcej niż ja ale sam kolorowego życia nie miałem. 
Popychany jakąś niewidoczną siłą przybliżałem się do niej tonąc w jej niebieskich oczach. Nie chciałem być uratowany. Chciałem tam zginąć i być na zawsze z nią. Żyć w jej oczach. Dziwne prawda? Ale tak się czułem.
 Byłem wystarczająco blisko by poczuć jej przyspieszony oddech na swojej twarzy. Oderwała wzrok od moich oczu i spojrzała na moje usta. Chciała tego. Chciała abym ją pocałował, ale sama nie wykonała żadnego ruchu. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Pokonałem ostatnie dzielące nas milimetry i znów mogłem poczuć to ciepło rozchodzące się w środku mego ciała.
Dotknąłem delikatnie jej usta swoimi i czekałem na jej reakcję. Nie odepchnęła mnie więc to chyba dobrze prawda? Tym razem pocałowałem ją i mocno przyciągnąłem do swojego ciała. Ona rozchyliła usta i pozwoliła na to abym mógł ją całować. Nie bała się. Sama objęła moją szyję rękami, a ja jedną wczepiła w moje włosy przyciskając mnie bardziej do siebie. Podobało mi się to. Zacząłem całować ją namiętniej tak jakby od tego zależało moje i jej życie. Nasze języki prowadziły dziką wojnę i nie zamierzały przestać. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem jej. Teraz moje początkowe obawy zniknęły i liczyło się to co jest teraz. Tutaj. Z nią. Odsunęła się ode mnie i spojrzała w moje oczy.
- Harriet nie. Nie tym razem. Wiem co wczoraj mówiłem ale mi to nie odpowiada. Musisz zdecydować.- Dotknąłem jej policzka, i oparłem swoje czoło o jej. Zamknęła oczy i odsunęła się ode mnie. 
- Nie umiem Harry. Po prostu nie umiem.- Wyszeptała i unikała moje wzroku. Nie mogłem tego zostawić. Nie mogłem znów spaprać tej sprawy tylko dlatego, że nie mam odwagi powiedzieć jej prawdy. 
- Kocham cię Harriet. Wiem, że nie znamy się długo ale jestem tego pewny. Nie mogę żyć bez ciebie. Nie umiem żyć bez ciebie.- Po jej policzku spłynęła łza która mówiła wszystko. Ona na prawdę nie wiedziała co ma robić. Nie wiedziała czy może mi zaufać.
- Boję się Harry. Boję się tego co będzie.- Dlaczego? Przez co ona musiała przejść, że teraz tak bardzo boi się zaufać innym?
- Nie ma czego Harriet. Jestem przy tobie.- Przytuliłem ją do siebie i źle się poczułem, że kazałem jej wybierać. 
- Teraz. Ale potem? Potem mnie zostawisz tak jak wszyscy. Jak Nick, tata... Nie chcę tego.- Ja też nie Harriet, ja też nie. 
- Będę przy tobie zawsze. Rozumiesz? Zawsze gdy będziesz chciała przyjadę i będę przy tobie. Nie musimy rozmawiać, nie musimy nic robić. Tylko musisz mi zaufać.- Tym razem to ona się odsunęła i spojrzała na mnie załzawionymi oczyma. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie. 
- A co jeśli nie potrafię? Co jeśli ja już nigdy nikomu nie zaufam?- Uśmiechnąłem się i starłem ostatnie widoczne łzy. 
- To mam przerąbane?- Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.- Harriet oczywiście, że potrafisz tylko musisz się przełamać. Musisz uwierzyć, że na świecie są też ludzie którzy chcą twojego szczęścia.- Zagarnąłem kosmyk włosów który wyleciał z jej koka i założyłem za jej ucho. 
- Poczekasz? Wiem, że chcesz poznać odpowiedź już teraz ale ja.... Nie mogę. Muszę to wszystko przemyśleć. Oczywiście, nie będę na ciebie zła gdy dojdziesz do wniosku, że jednak masz mnie gdzieś tylko mi o tym powiedz nie kłam. Dobrze?- Czyli dała nam szansę. 
- Jasne, że poczekam Harriet. Będę przy tobie cały czas. I oczywiście nie będziesz na mnie zła ponieważ do tego nie dojdzie rozumiesz? Nikt nie zajmie twojego miejsca u mnie w sercu.- Uśmiechnęła się z widoczną ulgą. Nawet teraz z zaczerwienionymi oczami, rozmazanym makijażem wyglądała pięknie. Wyglądała jakby nic nie mogło jej się stać, jakby nie cierpiała ale gdzieś tam głęboko w sobie dusi te wszystkie emocję, uczucia i kiedyś wybuchnie. Kiedyś wszyscy poznamy prawdziwą Harriet. Harriet która zadziwi nas swoim wnętrzem, Harriet która pokaże, że człowiek może przezwyciężyć wszystko. Trzeba tylko czekać. Trzeba być cierpliwym i uważnie śledzić wszystko co się dzieje wokół nas. Ja i ta zapłakana dziewczyna obok mnie jest tego dowodem. 

Harriet.

4 październik
  po dzisiejszej rozmowie z Harrym czuję się lepiej(?). Tak chyba tak można to kreślić. Powiedział, że poczeka, powiedział, że mi pomoże. Jestem mu za to wdzięczna. Stwierdziliśmy, że możemy się najpierw przyjaźnić i zachowywać tak jakby tej chorej sytuacji wcale nie było. Muszę mu zaufać, muszę zaakceptować to wszystko co się teraz dzieje. Może opiszę końcówkę dnia? Tak to dobry pomysł...

Przesiedziałam u chłopaków cały dzień. Oczywiście nie wspomniałam im z Harrym o naszej rozmowie na korytarzu. Louis był cały czas na mnie zły, a ja po prostu się do niego nie odzywałam. Gdy miałam iść do domu Harry zaproponował, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się, bo niby czemu nie skoro mam mu zaufać? Drogę do mnie przebyliśmy w ciszy ale wcale nie było jakoś nieswojo. On się uśmiechał, a ja na niego spoglądałam. Przed drzwiami mnie przytulił i wyszeptał do ucha:
- Będę o tobie śnił. I obiecuję, że zrobię wszystko abyśmy byli razem.- Po czym pocałował mnie w policzek i odszedł zostawiając mnie uśmiechniętą.

Narrator.

On krążący myślami wokół blondynki i dzisiejszych wydarzeń. 
Ona wspominająca ich pocałunek i piękne zielone oczy które pochłaniały ją całą.
Chłopak zakochany ale czy aby na pewno szczęśliwie?
Dziewczyna bojąca się zaufać. Dziewczyna która opanowała do perfekcji ranienie innych.
Obaj leżący w ciemności wpatrujący się w sufit z uśmiechem na twarzy. Obaj szczęśliwi, ale nie całkiem pewni przyszłości jaka ich czeka. 
Kto może wiedzieć co będzie z nimi dalej? Teraz wszystko zależy od zaufania i obietnic złożonych drugiej osobie.
Jęstę Mistrzę i Staśk. 
----------------------------------------------------------
nie sądziłam, że dziś dodam ten rozdział.... 
cóż trochę namieszane ale jest gicior, od razu się bronię NIE MOJA WINA.
Tak wincie za to Staśka. To on to wymyślił i znów pomógł w pisaniu -.-
Życzenia babią złożone? 
Przepraszam za błędy które mogły się wkraść i dziękuję za wszystkie wyświetlenia, (jest ich ostatnio sporo) i za wszystkie komentarze.... :D

4 komentarze:

  1. Ale żeście namieszaliiiii.
    Ale cóż fajne. Podoba mi się :D Normalnie jak się całowali to myślałam, że będą razem a tu dupa....
    A wiesz, że nawet płakałam? Serio jak oni tam rozmawiali to się poryczałam, tak tak wiem jest beznadziejna ale dobrze mi z tym...
    A życzenia obowiązkowo złożone. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż mi samej nie jest łatwo się w tym połapać, ale jakoś dam radę... :D
    I wcale nie jesteś beznadziejna! Jesteś po prostu wrażliwa, zresztą ja też -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham too :** żałuję, że z telefonu nie mogę czytać i słuchać piosenki ( którą swoją drogą świetnie dobrałaś ) i jeszcze raz z laptopa czytałam ten fragment. Pozatym jak czytam niektóre zdania jak :,, (...) Ale wiem, że jeżeli mu to powiem to wtedy on na pewno sobie na pewno nie odpuści. Chciałabym się cofnąć i nigdy go nie poznać. Chciałabym aby to był jeden wielki sen (...),, normalnie czułam jakby to było o mnie. Masz talent, szczerze to myślę, że Twój blog jest o wiele lepszy od mojego.
    Pozdrawiam serdecznie was obydwoje :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu przeczytałam twój komentarz i mam zaciesz na mordzie jakby mnie żelkami naćpali.
    Dziękuję za tak miłe słowa.
    A co do bloga, to nie sądzę aby był on lepszy od twojego, serio :D

    OdpowiedzUsuń