sobota, 12 stycznia 2013

9

-------------------------------------------

24 wrzesień
  dziś poniedziałek. Znów będę musiała zmierzyć się z szarą rzeczywistością mojego wspaniałego życia. Mam już trochę dość tego udawania jaka ja to nie jestem w szkole, ale cóż muszę przyznać, że władza sprawia mi wielką przyjemność którą mogę dzielić z moim przyjacielem Jackiem.

Harry.

Leżę już od kilku godzin i wpatruję się jak głupi w sufit czekając na jakieś zbawienie. Jak na razie to nie przyszło. Moje myśli zaprzątała pewna blondynka często używająca czerwonej szminki. Wiecie kogo ona mi przypomina? Taylor. Ale tylko z wyglądu bo z charakteru to one wcale, a wcale nie są podobne. Ale co ja robię? Porównuję moją przyjaciółkę do dziewczyny którą darzę niezidentyfikowanym uczuciem. Świetnie.
- Hazzuś wstałeś?- Do pokoju wszedł ubrany i uśmiechnięty Louis. Jak zwykle usiadł na brzegu łóżka i ściągnął ze mnie kołdrę.
- Nie.- Nie przerwałem swojego oglądania sufitu ponieważ on wydawał mi się na prawdę bardzo fascynujący. 
- To wstawaj. Przecież mamy jechać do szkoły. Zapomniałeś?- Lou zepchnął mnie z łóżka i wybiegł z pokoju śmiejąc się jak nie normalny. Co chyba kłamstwem nie jest. 

Harriet.

Schowałam swój zeszyt pod poduszkę i wraz z moim parszywym humorem podreptałam do łazienki po drodze zabierając moje rzeczy do szkoły.
Stałam przed lustrem w samej bieliźnie z mokrymi włosami i lekko podkrążonymi oczami. Cały czas wyglądam tak samo. Nic się we mnie nie zmienia. Cały czas ta sama monotonia która uzależniła mnie od siebie. Chciałabym w sobie coś zmienić, tylko co? Włosy, makijaż? Przytyć trochę? Schudnąć to raczej już nie mam z czego ale przydałoby mi się kilka kilogramów tu i tam. Może to dziwne, że tak mówię bo jaka normalna dziewczyna chciałaby przytyć? Tylko, że ja nie jestem normalna... Jestem walnięta na umyśle, niezrównoważona. I może to czas zmienić? Może gdyby zmieniła swoje zachowanie byłoby inaczej? Ale co by się zmieniło? Stosunek innych do mnie? To nie byłoby dobre dla mnie. Teraz przynajmniej ludzie wiedzą, że ze mną się nie zadziera bo to się dla nich źle kończy.  Wiem, że się mnie boją i nawet mi się to podoba, albo chociaż podobało do czasu... Teraz nie mam prawdziwych przyjaciół nie wliczając w to Jacka oczywiście ale.... Prawda jest taka, że chcą się ze mną zaprzyjaźnić tylko dla tego bo chcą się czuć bezpieczni.

Mała dziewczynka w wieku 6 lat stała obok chłopczyka w tym samym wieku. Obaj mieli dwa takie same kwiatki i takie same trampki. Dziewczynka spojrzała na chłopczyka swoimi dużymi niebieskimi oczyma. Chłopczyk nie został jej dłużny i również na nią spojrzał tylko, że on miał mniejsze oczy i brązowe jak kakao. 
 - Nie opuścisz mnie prawda?- Mała bała się odpowiedzi z jego strony. Od roku obawiała się, że kiedyś on nie przyjdzie pod drzewo pod którymi stali i już nie powie jej, że ją lubi i kiedyś będą małżeństwem. 
- Nigdy.- Złapał ją za dłoń i uśmiechnął się do niej wesoło. Tego samego dnia wyryli na drzewie starym cyrklem swoje inicjały. H+J

Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić z głowy wspomnienia i skupić się na świecie teraźniejszym. Co było to było i już nie wróci. trzeba iść do przodu z osobami które naprawdę coś dla nas znaczą i my znaczymy coś dla nich.
Ubrałam się i związałam włosy w kucyka. Pomalowałam rzęsy i podkreśliła oczy grubą kredką. Wpakowałam jeszcze do torby kilka zeszytów i jakieś książki i byłam gotowa do zmierzenia się ze światem który za każdym razem jest inny i zawsze przeraża mnie tak samo. Byłam w domu sama ponieważ Josh pojechał po mamę na lotnisko. Polubiłam go. Na prawdę. Jest on z mamą od roku, ale dopiero teraz tak na prawdę go poznałam i mogę śmiało powiedzieć, że nie jest on aż taki zły ale ojca mi nie zastąpi. Właśnie! Dawno nie byłam na cmentarzu. Może pójdę tam po szkole? Oo, może Jack pójdzie ze mną.
- Hej.- Przytuliłam się do przyjaciela który jak zwykle czekał na mnie przed furtką. Nie wiem dlaczego nie wchodzi do domu ale co mnie to obchodzi? Duży z niego chłopiec.
- No witaj. Jak tam twoje sprawy sercowe?- Spojrzałam na niego zdziwiona. Co mu się stało? W głowę się uderzył czy znów się naćpał.
- A od kiedy rozmawiamy o takich sprawach?- Włożyłam sobie zakupioną przed chwilą drożdżówkę do torby i nadal patrzyłam się na niego jak na kretyna.
- No wiesz, jesteś dziewczyną więc chyba musisz się komuś wygadać co nie?- Wzruszył ramionami ale ja nadal wiedziałam, że on coś kreci.
- Spostrzegawczy jesteś ale teraz tak na serio. Czemu pytasz o tak nie istotne rzeczy?- Znów wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko.
- Po prostu wydaję mi się, że między tobą, a nijakim Harrym Stylesem coś iskrzy.- Dźgnął mnie w żebro przez co się skrzywiłam i lekko wygięłam.
- To źle ci się wydaję. Miłość nie istniej tak samo jak kraina żelek i różowych jednorożców. - Tym razem to ja go dźgnęłam ale na niego to zbytnio nie podziałało co nie oznacza, że on to lubi.
- Zepsułaś moje marzenia. To, to co jest między nami to nie jest taka przyjacielska miłość?- Przytrzymał mi drzwi od szkoły i puścił przodem.
- Nie kochanie, to tylko przyzwyczajenie.- Zaśmiałam się i ruszyłam szybciej w stronę szafek. Po chwili Jack mnie dogonił i objął ramieniem jak to miał w zwyczaju często robić.
- Ja ci dam przyzwyczajenie.- Zaczął mnie łaskotać, a ja próbowałam się mu wyrwać ale nie zbyt dobrze mi to wychodziło. Już byłam bliska kopnięcia go w krocze gdy on oderwał ode mnie ręce i stanął wyprostowany z uśmiechem na twarzy. Podążyłam za jego wzrokiem i aż serce mi stanęło. W naszej szkole był cały zespół One Direction. Cieszmy się lub skaczmy z wieżowców.
- Nie wiem jak ale zrobiłeś to specjalnie.- Wycelowałam w rozśmieszonego Jacka palec. On podniósł ręce w obronnym geście i pokręcił głową.
- Dzisiaj pierwsza filharmonia, zapomniałaś? Pewnie będę grać. Tak skaczmy z radości.- Zaczął podskakiwać w miejscu i machać rękami jak te nawiedzone fanki które mają pająki w gaciach.
- To ja już wolę jak grają nam na wibrafonach.- Stwierdziłam i z hukiem zamknęłam szafkę. Jack zaśmiał się głośno i razem ruszyliśmy w stronę klasy. Nie wiem dlaczego ale czułam jakieś dziwne podekscytowanie i strach za razem. Cieszyłam się, że zobaczę Harry'ego ale bałam się jego reakcji i przede wszystkim mojej. Jakoś w stosunku do niego nie potrafię powstrzymać swoich słów i zachowania. Ciekawe co nie?
Zajęliśmy nasz miejsca na końcu klasy i spojrzeliśmy na nauczyciela który szukał czegoś na liście.
- Jest! Harriet tylko ty mi nie podałaś z czego będziesz pisać maturę.- W klasie zapanowała grobowa cisza. Wszyscy byli ciekawi mojej odpowiedzi i tego co będę dalej robić.
- Wybrałam profil humanistyczny.- Usłyszałam kilka szumów i zdziwionych głosów. Chyba nikt się nie spodziewał, że wybiorę własnie to. Spojrzałam niewzruszona na Jacka który się do mnie uśmiechał. Od zawsze namawiał mnie abym dalej rozwijała się w tym kierunku ale jakoś kiedyś nie podobała mi się przyszłość jaka wiązałaby się z profilem humanistycznym.
- Dobra ruszyć się i na aulę. Harriet i Jack siedzą z przodu.- Pan Smith pogroził nam palcem, a my przybiliśmy sobie piątki. Od naszej ostatniej filharmonii musimy siedzieć z przodu. ogólnie to nie problem ale dzisiaj... Cóż dzisiaj to już jest problem ale nie zaczynam się kłócić bo wiem, że mój wychowawca ma na mnie haki.
A więc tak zajęliśmy miejsca przy samej małej scenie na której były już porozstawiane instrumenty.  Co raz bliżej pojawienia się ich, a ja mam co raz bardziej mokre dłonie i moje serce biję co raz mocniej. Boję się, boję się, że jego widok wywoła jakieś niechciane przeze mnie uczucia których nie będę mogła się za cholerę pozbyć.
Jack szybciej wyszedł z auli i pozostawił mnie na pastwę losu. Postanowiłam poczekać aż wszyscy wyjdą, przecież nie będę się przeciskać. Cóż cała na filharmonia minęła dość dziwnie. Nie mogłam oderwać wzroku od Harry'ego, a ona natomiast wręcz przeciwnie. Wcale na mnie nie spojrzał, a ni razu.
- Cześć.- Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam, że obiekt moich częstych myśli siedzi obok mnie i przygląda mi się z uśmiechem.
- Hejooo. Muszę iść.- Wstałam z miejsca ale on chwycił mnie za rękę i zmusił abym się zatrzymała. Dla własnego bezpieczeństwa wyszarpnęłam rękę z jego uścisku chcąc uniknąć sytuacji z wczoraj.
- Harriet spotkamy się dziś?- Walnął prosto z mostu, a mnie zamurowało. Co mam mu odpowiedzieć? Zgodzić się? Może powiedzieć mu żeby spadał? Kurwa!!
- Ok. W parku o 19. Tam gdzie wtedy. Cześć.- Wyszłam szybkim krokiem z auli zastanawiając się co ja własnie zrobiłam.

Stałam nad szarym pomnikiem który przyciska mi tatę. Właśnie tam pod tym szarym kawałkiem marmuru i pod ziemią jest on. Jest schowana osoba za którą tęsknię i będę tęsknić. Nigdy jej nie zapomnę i nigdy nie pozwolę powiedzieć na niego złego słowa.
Poczułam wielką ochotę na alkohol. Musiałam znów zatopić swoje smutki w kieliszku lub siedmiu kieliszkach. Ostatni raz spoglądam na nagrobek i szybkim krokiem wychodzę z tego ponurego i smutnego miejsca w którym leży pełno ludzi. Z miejsca w którym kiedyś i ja będę leżała.
W klubie blisko parku w którym mam się spotkać z Harrym spotkałam Zayn'a. Chociaż nie muszę pić sama. Cóż za pocieszenie.
- Wzruszenie, płacz? nie to nie dla mnie. Polej dalej.- Wskazał głową na kieliszek, a ja wykonałam jego polecenie.
- Dobra Malik to ostatni. Ty musisz wrócić do domu, a ja zmierzyć się ze swoją przyszłością.- Stuknęliśmy się kieliszkami i na raz wszystko wypiliśmy.
- Z przyszłością?- Zayn pomógł mi ubrać moją bluzę i razem wyszliśmy na świeże zimne powietrze.
- Z Harrym. Trzymaj się.- Poklepałam go po plecach i udałam się w przeciwnym kierunku do jego. Czułam jak w głowie mi szumi ale byłam całkiem świadoma swoich czynów i myśli. Weszłam w dróżkę między budynkami aby dojść szybciej na miejsce. Poczułam silne szarpnięcie i zostałam przygnieciona do ściany. Nie widziałam twarzy tego debila ale nie wydawał się dużo starszy ode mnie. Z nieba zaczęły po woli spadać zimne kropelki które po chwili lunęły na nas całą swoją siłą, a z dziurawej rynny zaczęła wylatywać woda. Mój oprawca zaczął mnie całować, a ja wcale się nie sprzeciwiałam. Ściągnął ze mnie bluzę i zaczął jeszcze natarczywiej gwałcić moje wargi swoimi. Czułam gdzieś tam głęboko w środku, że źle robię ale nie mogłam się powstrzymać. Moje pożądania były silniejsze ode mnie.
- To nie tak miało wyglądać.- Nie rozpoznał głosu chłopaka. Poczułam jak pcha mnie na ścianę, a moja głową z lekkim hukiem uderza o czerwone cegły, a świat przed moimi oczami wiruję tysiącami barw i ciemność która wydaję się być zbawienna pochłania mnie do końca. Poddaję się całkowicie.
Próbuję otworzyć zmęczona oczy i po którejś tam próbie mi się to udaje. Mrugam kilka razy aby wyostrzyć sobie pole widzenia. Znajduję się w jakimś starym magazynie i jestem przywiązana do krzesła. Nie mam pojęcia gdzie jestem, nie wiem która godzina, nie wiem ile czasu spałam, nie wiem czego chce ode mnie ten psychol który najpierw mnie podnieca, a później próbuję roztrzaskać moją głowę i mur. Tak się nie robi! Co za nie dobry pan....

Narrator.

On siedzi i czeka na nią nie zwracając już uwagi na zimne krople które moczą jego ciało.
Ona nie może się poruszyć. Krzyczy ale nikt jej nie słyszy. Prze głowę przemknęła jej smutna twarz Harry'ego który myśli o tym, że go wystawiła. Że się zemściła. Obaj cierpią. Obaj potrzebują swojej bliskości, swego wyglądu ale żadne tego nie otrzyma. 
W dziewczynie płonie nadzieja, ma nadzieję, że on tutaj zaraz przyjdzie i ją uratuję. Może on to wszystko widział? A co jeżeli chciał jej pomóc, i sam został ranny? Nie przebaczyłaby sobie tego. 

----------------------------------------------
Trochę późno ale wiecie małe komplikację zdrowotne. 
Jakaś grypa mnie złapała i wiedzę kolorowe gumisie skaczące na suficie więc rozdział bez składu. 
Proszę o wybaczenie błędów ale rozumiecie... Nie łatwo jest napisać, poprawić gdy ma się gorączkę "D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz