----------------------------------------------------------------------
23 wrzesień
jak się czuję? Czuję się pusta w środku. Nie wiem co się dzieję. Moje myśli są zajęte tylko i wyłącznie przez tego osobnika płci przeciwnej do mojej z pięknymi zielonymi, oczyma, lokami na głowie i zabójczym uśmiechu. Cały czas czuję jego wargi przy moich. Znów mi się śnił. Ale tym razem chciałam aby ten sen powrócił raz, potem jeszcze i jeszcze... Nie wrócił. Nie ma tego dobrego. Muszę wrócić, muszę mu pokazać, że nie można mnie łatwo zranić i, że nie jestem jakąś cholerną zabawką którą można zastąpić jakąś Taylor.
Zamknęłam zadowolona zeszyt i odłożyłam go na biurko. Spojrzałam na zegarek i z niezadowoleniem stwierdziłam, że muszę się ruszyć. Dzisiaj przejeżdża do nas sistra Josha ze swoimi dziećmi. Nie poprawka dzieckiem. Martin ma 16 lat, a Susie 10. ten pierwszy nie lubi gdy mówi się o nim jak o dziecku. Taka artystyczna dusza. Czuję się przy nim jak zero. On ma pełno talentów. Gra na gitarze, śpiewa, maluję. Jeszcze na desce umie jeździć. Ale obiecał mi, że dziś mnie nauczy także nie długo będę wymiatać tyłkiem po asfalcie.
Z wybranymi rzeczami udałam się do łazienki, i wykonałam poranną toaletę. Włosy związałam w koka na czubku głowy. Wciągnęłam jeszcze swoje czarne trampki na nogi i wyszłam z pokoju. Jutro wraca mama i razem z Joshem mają mi coś powiedzieć. Nie wiem o co chodzi ale tak szczerze? Dynda mi to i powiewa.
- Harriet. Ratujesz mi życie. Chodź tu.- Josh miał całe ręce w czymś pomarańczowym i wyglądał śmiesznie z pomarańczowymi paskami na twarzy. Ale z racji tego, że jestem kulturalna (hahaha!) to nie będę się z niego śmiać.
- Co zepsułeś?- Podeszłam do niego i przekręciłam głowę starając się wymyślić co mam przed sobą. Ogólnie to to coś na tacce wyglądało jakby zostało zjedzone, wyrzygane i wymieszane.
- Nie wiem jak to naprawić. Pomóż mi.- Wyglądał szczerze żałośnie. Brudna twarz, ujebane ręce, głupota wypisana na twarzy. Pokręciłam głową i wzięłam 'to coś' po czym wyrzuciłam do kosza. Oddałam tackę zdziwionemu Joshowi.
- To coś tam nazywa się śmietnik.- Poklepałam go po ramieniu i poszłam pooglądać kreskówki jak co niedzielę. Uwielbiam te bajki gdzie ludki nic nie mówią, spadają z kilkuset metrów, walą się młotkiem po głowie, a i tak wstaną i są szczęśliwe. No tego po prostu nie idzie nie lubić. Może zachowuję się jak małe dziecko ale kurwa dobrze mi z tym!
- Cześć! Przybyłem cieszcie się i pokłony składajcie!- Wszędzie rozpoznam ten jebnięty głos którego mam już dość, ale mimo wszystko go kocham.
- Cześć palancie! Oglądam baje!- Zaraz zlecą się tutaj dwie hieny które będą na mnie żerować. Ale tym razem przyszła tylko jedna.
- Coś się wystroiła jak szczur na otwarcie kanałów?- Martin usiadł obok mnie i pogłośnił telewizor. Jak zawsze zaczynamy naszą miłą konwersację.
- Wjebał ci ktoś dzisiaj?- Spojrzałam na niego miło i uśmiechnęłam się do tego nie pełno sprytnego dziecka specjalnej podwójnej troski.
- Nie?- Nie odpowiada się pytaniem, na pytanie! Młotku!~ Dlaczego tego nie powiem? Bo to słabe i suche jak chleb dla kaczek.
- To ja będę pierwsza.- Cóż to nie jest lepsze ale z moich pięknych malinowych ust zabrzmiało tak jak dość poważna groźba którą nie wolno zlekceważyć.
- Coś słabo jedziesz kuzynka, zakochałaś się czy jak?- Spojrzałam na niego i nic nie powiedziałam.- No bez jaj! Zakochałaś się. Kim jest ten nieszczęśliwiec?- Walnęłam go w ramie, a on mnie przytulił. Uwielbiam się z nim droczyć ale przytulać to wprost uwielbiam.
- W nikim się nie zakochałam. Po prostu czekam aż powiesz, że idziemy się uczyć jeździć. Chcę cię zawstydzić moimi jakże wielkimi zdolnościami.- Szturchnęłam go w ramie, a on dźgnął mnie w żebra i szybko zniknął z mojego pola widzenia. Zerwałam się szybko za nim i wbiegłam do kuchni gdzie Josh rozmawiał z ciocią i Susie. Martin stał za wyspą kuchenną i chyba debil myślał, że go nie widzę. Cóż głupota tu u nas chyba z pokolenia na pokolenie przechodzi z dwojoną siłą.
- Idziemy pojeździć.- Martin zasalutował i chwycił małą Susie na ręce. Razem w trójkę ruszyliśmy na podbój Skate Parku. Szkoda tylko, że ja musiałam taszczyć jego deskę, bo on niósł Susie która swoją drogą umie już chodzić.
- Harriet. Ratujesz mi życie. Chodź tu.- Josh miał całe ręce w czymś pomarańczowym i wyglądał śmiesznie z pomarańczowymi paskami na twarzy. Ale z racji tego, że jestem kulturalna (hahaha!) to nie będę się z niego śmiać.
- Co zepsułeś?- Podeszłam do niego i przekręciłam głowę starając się wymyślić co mam przed sobą. Ogólnie to to coś na tacce wyglądało jakby zostało zjedzone, wyrzygane i wymieszane.
- Nie wiem jak to naprawić. Pomóż mi.- Wyglądał szczerze żałośnie. Brudna twarz, ujebane ręce, głupota wypisana na twarzy. Pokręciłam głową i wzięłam 'to coś' po czym wyrzuciłam do kosza. Oddałam tackę zdziwionemu Joshowi.
- To coś tam nazywa się śmietnik.- Poklepałam go po ramieniu i poszłam pooglądać kreskówki jak co niedzielę. Uwielbiam te bajki gdzie ludki nic nie mówią, spadają z kilkuset metrów, walą się młotkiem po głowie, a i tak wstaną i są szczęśliwe. No tego po prostu nie idzie nie lubić. Może zachowuję się jak małe dziecko ale kurwa dobrze mi z tym!
- Cześć! Przybyłem cieszcie się i pokłony składajcie!- Wszędzie rozpoznam ten jebnięty głos którego mam już dość, ale mimo wszystko go kocham.
- Cześć palancie! Oglądam baje!- Zaraz zlecą się tutaj dwie hieny które będą na mnie żerować. Ale tym razem przyszła tylko jedna.
- Coś się wystroiła jak szczur na otwarcie kanałów?- Martin usiadł obok mnie i pogłośnił telewizor. Jak zawsze zaczynamy naszą miłą konwersację.
- Wjebał ci ktoś dzisiaj?- Spojrzałam na niego miło i uśmiechnęłam się do tego nie pełno sprytnego dziecka specjalnej podwójnej troski.
- Nie?- Nie odpowiada się pytaniem, na pytanie! Młotku!~ Dlaczego tego nie powiem? Bo to słabe i suche jak chleb dla kaczek.
- To ja będę pierwsza.- Cóż to nie jest lepsze ale z moich pięknych malinowych ust zabrzmiało tak jak dość poważna groźba którą nie wolno zlekceważyć.
- Coś słabo jedziesz kuzynka, zakochałaś się czy jak?- Spojrzałam na niego i nic nie powiedziałam.- No bez jaj! Zakochałaś się. Kim jest ten nieszczęśliwiec?- Walnęłam go w ramie, a on mnie przytulił. Uwielbiam się z nim droczyć ale przytulać to wprost uwielbiam.
- W nikim się nie zakochałam. Po prostu czekam aż powiesz, że idziemy się uczyć jeździć. Chcę cię zawstydzić moimi jakże wielkimi zdolnościami.- Szturchnęłam go w ramie, a on dźgnął mnie w żebra i szybko zniknął z mojego pola widzenia. Zerwałam się szybko za nim i wbiegłam do kuchni gdzie Josh rozmawiał z ciocią i Susie. Martin stał za wyspą kuchenną i chyba debil myślał, że go nie widzę. Cóż głupota tu u nas chyba z pokolenia na pokolenie przechodzi z dwojoną siłą.
- Idziemy pojeździć.- Martin zasalutował i chwycił małą Susie na ręce. Razem w trójkę ruszyliśmy na podbój Skate Parku. Szkoda tylko, że ja musiałam taszczyć jego deskę, bo on niósł Susie która swoją drogą umie już chodzić.
Harry.
Musiałem się wyrwać z domu ponieważ miałem już dość tych wszystkich kazań skierowanych w moją stronę. Fajnie by było jakbym wiedział dlaczego oni coś do mnie pierdolą i mają jakieś problemy. A według nich rozwiązaniem naszych znaczy ich problemów byłaby Harriet po którą ja oczywiście miałbym iść lub dzwonić.
A co do Harriet... Ech, co ta wredna i arogancka dziewczyna w sobie ma? Dlaczego mnie tak do niej ciągnie, że nie mogę wyrzucić ją ze swoich myśli? Przed tym naszym pocałunkiem było ze mną źle, ale teraz... Teraz to już jakaś masakra. Albo mi się śni, albo widzę ją na drodze, albo mam ochotę ją po prostu przytulić. Denerwujące uczucie. Chociaż wiem, że to jest moja wina, że między nami panują takie niezbyt miłe stosunki to trochę jej nie rozumiem.
Przychodzi do nas mówi, że nie chcę mnie znać i utrzymywać ze mną kontaktu, później sama umawia się z nami przed biurem jej matki ale trochę się spóźnia, ignoruję mnie, całuję, i jeszcze te słowa Josha, że nie uwierzył jej zbytnio o tym zjebaniu mnie i o tym, że nie przyszedłem na naszą randkę na którą się tak DŁUGO szykowała.
Poczułem wibrację w kieszeni więc to oznaczało jedno.
Dostałem MMS- a.
Od: Marcheweczka! :D
Poznajesz ją? Ja gdzieś ją widziałem ale nie wiem gdzie... Pomożesz mi moje Hazziątko?
Zaśmiałem się cicho. On chyba zrobi wszystko abym tylko o niej nie zapomniał. No co za upierdliwy człowiek! Ile można? Ale nie mogę być na niego zły bo wiem, że robi to z troski o mnie i chce abym był w końcu szczęśliwy z Harriet u boku.
Do: Marcheweczka! :D
Serio Lou? Nie możesz sobie odpuścić? Ale muszę przyznać, że zdjęcie ładne :P
Wysłałem wiadomość do mojego potwora marchewkowego i spojrzałem na zdjęcie. Na prawdę ładne. Widać jej uśmiech i nie tylko... Harry! Dość!~ Upomniałem się sam w myślach. Usiadłem na ławce w parku i zapatrzyłem się w jej piękny uśmiech. Ona jest idealna! Charakter którego nikt nie podrobi, osobowość bardzooo barwna, wygląd idealny. Dlaczego nie może mieć coś co by mnie zniechęciło do niej?
Harriet.
Po skończonej nauce udaliśmy się wgłąb parku. Wszystko by było świetnie gdyby nie widok Harry'ego na ławce zapatrzonego w swój telefon. Susie gdy go tylko dojrzała chciał tam iść po autograf ponieważ to jej zakichany idol. Cóż byłam wprost zmuszona tam iść ponieważ ona sama nie pójdzie, a Martin poszedł jeszcze pojeździć. No świetnie, co nie?
- Ekhem Harry?- Chłopak podniósł na mnie wzrok i lekko się zarumienił. Szybko wyłączył coś na telefonie i schował do kieszeni.
- Hej.- Susie już siedziała obok niego i przyglądała mu się z zaciekawieniem. Chciało mi się śmiać z jej dziwnej miny która wyrażała jej zdziwienie i zaszokowanie.
- Pornole oglądałeś?- Usiadłam jak najdalej ale dość blisko abym mogła poczuć jego perfumy które kurwa były świetne!
- Co? Nie. Po prostu się zaczytałem. Ale co ci się stało, że do mnie podeszłaś i do mnie rozmawiasz?- Uniósł brwi do góry i czekał na moją odpowiedź. Kiwnęłam głową w stronę dziewczynki która straciła już zainteresowanie chłopakiem i szła sobie gdzieś do przodu.
- Chciała twój autograf ale najwidoczniej już nie chce.- Wstałam i chciałam sobie kulturalnie odejść ale on chwycił mnie za rękę i stanął na przeciwko mnie. Za blisko, oj za blisko.
- Możemy pogadać?- Jego ciepły oddech owinął moją twarz i jakoś zapragnęłam poczuć jego usta na swoich tak jak wczoraj.
- Przecież gadamy.- Odwróciłam oczy i napotkałam zdziwionego Martina trzymającego za rączkę Susie która wskazywała na nas rączką.
- Wiesz o co mi chodzi. Harriet nie chcę się z tobą kłócić. Rozumiesz? Wiem, że zawaliłem ale chcę to naprawić.- Spojrzałam na jego piękne zielone oczy które były przepełnione nadzieją.
- Harry!- Wyrwałam rękę z uścisku Harry'ego gdy podeszła do nas blondynka z pięknym uśmiechem. Taylor. Przytuliła się do Harry'ego i spojrzała dziwnie na mnie. Gdyby nie ona to pewnie bym powiedziała mu, że może zacząć wszystko naprawiać ale już drugi raz nam przerwano w momencie tak ważnym dla naszej głupiej przyszłości. Odwróciłam się i zaczęłam iść do mojego kuzynostwa.
- Harriet! Zaczekaj!- Styles zastąpił mi drogę i pocałował znienacka. Na początku byłam oszołomiona jego zachowaniem ale po chwili sama zaczęłam go całować. Nie tak jak wczoraj. Dzisiaj było o wiele wiele namiętnie i zachłanniej. On jak i ja wkładaliśmy w to całe swoje uczucia które do siebie żywiliśmy. Tak jakby od tego pocałunku zależało nasz całe życie. Oderwałam się od niego i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Miej tą świadomość, że moja czarna lista zaczyna się kurwa od twojego nazwiska.- Powiedziałam to wbrew swojej woli ale dla dobra naszej dwójki. Odwróciłam się i spokojnie odeszłam do Martina i Susie. Ani ona, ani on nie wspomnieli nic o mojej małej wymianie sztucznej odporności z Harry do końca dnia.
23 wrzesień
znów się z nim całowałam. Tym razem bez żadnego mojego nikczemnego planu. Sam to zrobił. Podobało mi się? Jasne i to jak!
Harry
Pocałowałem ją! Znów! I nawet mnie nie uderzyła! Cud czy co? Nie wiem już co czuję do tej dziewczyny, ale wiem, że to coś silnego. I ja też na pewno nie jestem jej obojętny. Skąd to wiem? Bo odwzajemniła pocałunek. Nawet więcej! Całowała mnie z wielką pasją której bym się u niej nie spodziewał. Mam nadzieję, że będę mógł ją doznać jeszcze nie raz.
Narrator.
Obaj odłożyli swoje małe zeszyty pod poduszkę. Jej oprawiony w turkusową skórę z wielkim krzyżem na środku, a jego pomarańczowy w marchewki. Również równo ułożyli się w swoich łóżkach i zapatrzyli się w sufit. ''Myśli o mnie?'' Ich myśli również były takie same. Czuli do siebie coś więcej ale bali się sami przed sobą do tego przyznać.
Harriet- nie lubiła mówić o swoich uczuciach, nie lubiła przyznawać się, że w ogóle ma jakieś uczucia.
Harry- pogubiony we własnym życiu. Nie wiem co ma zrobić i jak się zachowywać do pewnej blondynki która wywróciła jego życie do góry nogami.
--------------------------------------------------------------
A więc jest!
Trochę inny niż zawsze ale tak ma być.
Co raz więcej będzie takich nowości.
Chciałam podziękować za wszystkie wejścia i wg....
Harriet + Harry iskrzyy ;* końcówka była świetna. Jakby tylko zmienili nastawienie..
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego, dodaj jak najszybciej ;)
Pozdrawiam i zapraszam : one-direction-is-a-part-of-me.blogspot.com
Dziękuję za miły komentarz :D
OdpowiedzUsuń