poniedziałek, 7 stycznia 2013

6


----------------------------------------------------------------
21 wrzesień
  boję się. Tak przyznaję boję się. Czego? Dwóch rzeczy. Po pierwsze wczoraj byłam zdecydowana o moim powrocie do szkoły, ale teraz z minuty na minutę jestem to tego co raz mniej przekonana.  Nie wiem czy uczniowie naszego liceum zmienili o mnie zdanie w ciągu tego tygodnia czy nie. Mam nadzieję, że nie ale nigdy nic nie wiadomo. 
Druga rzecz to moje wyjście z Harrym. Wiesz, że mi się śnił? Dziwne co nie? Ale najgorsze było to, że w tym śnie byłam z nim...szczęśliwa? No chyba tak bo się uśmiechałam. 

Zamknęłam zeszyt pod napływem emocji. Nie lubię mówić o sobie i najwyraźniej pisać też nie lubię. Świetnie jestem wybrykiem natury. Nie ma co. Mój budzik zadzwonił ustawiony jak zawsze na 6:40. Nikt nie przyszedł się pytać czy może dziś powracam do cywilizacji. Cóż bywa.  Zabrałam przygotowane wczoraj rzeczy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, pomalowałam rzęsy i oczy grubą kredką, usta pomalowałam czerwoną szminką którą swoją drogą często używam. Ubrałam się i nałożyłam na głowę czapkę. Uśmiechnęłam się lekko do lustra. Zabrałam swoją torbę i zeszłam na dół.
W kuchni zastałam samego Josha o.O który jadł śniadanie. Na mój widok zakrztusił się i zaczął kaszleć. Poklepałam go po plechach, tak, że przestał się dusić ale czerwony na twarzy został.
- Idziesz do szkoły?- Odłożył resztę kanapki na talerzyk i wytarł ręce. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem i tak jakby lekkim zadowoleniem? Sama nie wiem co to było.
- Nie chcę być tak tępa jak Jack.- Usiadłam po drugiej stronie stołu i zaczęłam jeść swoje śniadanko które składało się z jabłka i szklanki soku. Może to nie dużo ale przez tydzień prawie nic nie jadłam więc chcę najpierw przyzwyczaić mój pusty żołądek do pracy.
- Ale przecież on chodzi do szkoły.- Josh chyba się trochę zastanawiał nad tym co powiedział. Jakoś nie specjalnie był pewny swojej wypowiedzi co mnie nie dziwi bo po moim przyjacielu można się wszystkiego spodziewać.
- O ironio!- Wzniosłam ręce do góry w teatralnym geście. Josh się zaśmiał, a ja z przerażeniem zorientowałam się, że pewnie mój inaczej inteligenty przyjaciel na mnie czeka. Zabrałam swoją torbę i wybiegłam z domu. Na chodniku czekał na mnie Jack z zniecierpliwioną miną.
- Sorry, zagadałam się z Joshem.- Przytuliłam się do niego i ruszyłam w znanym mi kierunku. Nawet się nie zorientowałam, że on za mną nie idzie. Odwróciłam się.- Na dolej rusz się.- Ponagliłam go ręką aby w końcu ruszył.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Harriet?- Potrząsnął mną lekko. Zaśmiałam się i razem ramię w ramię ruszyliśmy do szkoły.
- Nadal tu jestem. Tylko chciałam być miła i tyle.- Chyba nie zbyt mi uwierzył. Znaczy ja sama nie wiem dlaczego z nim rozmawiałam ale dobrze jest.
- Tak, tak wciskaj sobie. Zmieniłaś się Marie i mama nadzieję, że już taka zostaniesz.- Spojrzałam na niego spod byka.
- Co ci mówiłam o używaniu mojego drugiego imienia dziadzie?- Uśmiechnął się i przewrócił oczami. Nadal nie lubię gdy ktoś mówi do mnie Marie. Może lepiej do mnie pasuję ale brzmi tak jakoś łagodnie. A Harriet brzmi inaczej. Tak wredniej co mi bardzo, ale to bardzo odpowiada.
- Coś mi się wydaję, że ludzie poznają nową Harriet. A tak po za tym to gdzie wybierasz się ze Stylesem?- Przez jego pytanie wlazłam w bramę szkolną. Otrząsnęłam się i poprawiłam czapkę. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Skąd ty to kurwa wiesz?- Raczej wysyczałam do niego niż powiedziałam. No bo niby skąd ten debil to wie? A po za tym jeżeli jeden kretyn na tym walniętym świecie to wie to na pewno jest tak ciutkę więcej tych kretynów.
- A to jest zabawna historia wiesz?- Włożył do swojej szafki kurtkę i oparł się o nią cierpliwie na mnie patrząc.- Opowiadałem ci?
- Nie.- Zaczynałam tracić tą jakże świętą cierpliwość. Chociaż do niego to jej chyba nigdy nie miałam. Albo miałam ale tylko tak troszkę.
- To może kiedyś ci powiem.- Uśmiechnął się wrednie i poszedł w stronę klasy. Zaczęłam walić głową o szafkę.- Pospiesz się mamy historię!.- Usłyszałam jego krzyk. Wypuściłam głośno powietrze i ze wściekłą miną ruszyłam za nim.
- Ale z ciebie debil wiesz?- Powiedziałam do niego i szybko go wyminęłam. Nasza zasada 'kto pierwszy ten lepszy' obowiązuję również w szkole. Ja jak i on chcemy zawsze siedzieć przy oknie. W lato jak jest ciepło to można je otworzyć, a w zimę ma się obok siebie grzejniczek. No po prostu luksus!
Po wejściu do klasy zwróciłam na siebie uwagę wszystkich uczniów w klasie. Niektóry się do mnie uśmiechnęli. Miłe z ich strony. Wszystko by było dobrze gdyby nie to, że MOJE miejsce było zajęte przez jakąś laskę. Najwyraźniej mnie nie zauważyła, ale klasa już wiedziała, że będą kłopoty. Coś tam do siebie mruczeli ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Położyłam torbę przed dziewczyną, a ta lekko podskoczyła przestraszona.
- Nie wiem czy wiesz ale to moje miejsce więc sio!- Machnęłam ręką jakbym odganiała muchę, a ona patrzyła się na mnie jak na kosmitę.
- Po pierwsze to miejscy nie jest podpisane, a po drugie jak tu przyszłam to cię nie było od poniedziałku.- Co? No co za bezczelna ta dzisiejsza młodzież. Rozejrzałam się po klasie. Wszyscy się  na nas gapili. I dobrze, będę miała okazję im pokazać, że wróciła Harriet i nie będzie już sielanki.
- Po pierwsze jest podpisane.- Wskazałam palcem na napis 'chuj ci w dupę Harriet' wykonany przez Jacka.- pod ławką znajdziesz również pełno gum z moim DNA. Po drugie już jestem, więc jeżeli nie chcesz abym zamieniła twoje życie w piekło to się grzecznie przesiądziesz i będziesz mnie unikać. Zrozumiano?- Przestraszona dziewczyna pokiwała głową i szybko zniknęła z moich oczu przesiadając się na sam przód. Uśmiechnęłam się zadowolona i usiadłam na swoim miejscu.
- Oj, Jack nie było mnie zaledwie tydzień a ty już sobie nie radzisz.- Poklepałam przyjaciela po ramieniu i pokręciłam głową z uśmiechem.
***
Stałam przed lustrem i zastanawiałam się czy aby po pierwsze: dobrze wyglądam, i po drugie: czy aby dobrze robię? On myśli, że to randka, a co to jest dla mnie? Spotkanie przyjacielskie? A może również randka? Albo tylko normalne spotkanie? A co jeżeli później będę chciała więcej? Jezu pieprzyłaś się z nim dwa razy to trzeci też możesz.~ Zaśmiałam się cicho z własnych myśli. Ale to prawda. Wątpię czy by mi się oparł. Raczej nie.
Poprawiłam jeszcze raz swoje włosy i wyszłam z pokoju. Mieliśmy się spotkać w parku, niedaleko ich domu. Nie chciałam jechać samochodem, wolałam się przejść i jeszcze pomyśleć.
- Wychodzisz gdzieś?- Na dole złapał mnie Josh który miał dziś wyjątkowo dobry humor który tak troszkę udzielił się mi.
- No.- Szybko, precyzyjna i treściwa odpowiedź chyba go nie do końca zaspokoiła bo szedł za mną dopóki się nie odwróciłam do niego przodem.
- A z kim jeśli można wiedzieć?- Wziął łyżeczkę lodów do ust. Co on w ciąży?
- Z Harrym. Nie wiem gdzie. Nie wiem o której wrócę, mam kluczę. Muszę iść bo się spóźnię część.- Uśmiechnęłam się do niego krzywo i zniknęłam za drzwiami domu. Znałam drogę ponieważ nie raz tam byłam.
Szłam chodnikiem mijając różne sklepy i kawiarenki. W jednym z lokali przy szybie siedział uśmiechnięty Harry, a na przeciwko niego jakaś blondynka której na początku nie rozpoznałam, ale później zobaczyłam w nie Taylor. Przecież mogą się spotykać. Na pewno przyjdzie.~ Skąd u mnie takie optymistyczne myśli? Dalej szłam do celu. Aż w końcu usiadłam na ławce na której mieliśmy się spotkać. Jedna część mnie cieszyła się jak głupia, że zaraz go ujrzy, a druga chciała stąd spieprzać i wcisnąć mu kit, że byłam wtedy naćpana i dlatego się zgodziłam. Cóż niestety zwyciężyła ta pierwsza.
Było już coś po 20, a jego nadal nie było widać. Z sekundy na sekundę robiło się co raz zimniej i moje złudne nadzieję wygasały. Postanowiłam pójść do niego i mu wygarnąć. A może chciałam go zobaczyć i wysłuchać jego wytłumaczenia? Cóż kórz to wie... Ja! Nie żart.
Zacisnęłam dzwonek do drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Jak się okazało tym dobrym człowiekiem był Liam(?)
- Hej, ty jesteś Liam?- Zapytałam dla pewności. Wolałam się upewnić niż powiedzieć coś co będzie od czapy i jakieś takie nijakie.
- Tak. Cześć Harriet. Wejdź.- Zaprosił mnie gestem ręki do środka. Stanęłam w holu i odwróciłam się do niego.
- Zastałam może Harry'ego?- W mojej głowie małe ludki skakały z podekscytowania i chciały go zobaczyć, ale ja miałam nadzieję, że jednak go nie ma.
- Tak. Jest w salonie chodź.- Liam ruszył przodem, a ja poszłam za nim. Wydawał się bardzo miły. I chyba najbardziej rozgarnięty. Ale cóż rozmawiałam jak na razie tylko z dwójką (nie licząc Liam'a) z całej piątki.
- Harry masz gościa.- Weszłam nie pewnym krokiem do środka. Harry zrobił smutną minę, a Louis zagwizdał. Ale to był raczej taki gwizd współczucia(?)
- To my was może zostawimy.- Louis machnął na chłopaków ręką i cała czwórka wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie sam na sam z loczkiem.
- Harriet ja...- Wstał i zaczął swój monolog ale ja mu przerwałam podsieniem ręki do góry. Zatrzymał się i zamknął.
- Nie przyszłam słuchać twoich wytłumaczeń- Właśnie, że przyszłaś.- Chciałam ci tylko powiedzieć, że dobrze się stało. Dobrze zrobiłeś nie przychodząc.
- Co? Dlaczego?- Podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłam bez problemu poczuć zapach jego perfum. Za blisko, jak dla mnie stoi za blisko.
- Sama miałam co do tego spotkania wątpliwości, a ty je rozwiałeś.- Spuściłam wzrok nie mogąc wytrzymać jego natarczywego spojrzenia.
- To nie tak, że ja nie chciałem przyjść. Po prostu przeciągnęło mi się spotkanie, a potem....
- Widziałam cię.- Znów mu przerwałam ale tym razem słowami. Odważyłam się na niego spojrzeć. Wydawał się nie na tyle zdziwiony co zawstydzony.
- Ale Harriet...
- Zamknij się. Widziałam cię z Taylor i nie mam ci tego za złe chyba. Ale mniejsza o to. Ja po prostu nie chcę z twojej strony takie zachowania. Jeżeli jesteś z nią umówiony to po cholerę umawiasz się ze mną? Żeby mnie wystawić? Żeby mieć nade mną tą jebaną przewagę? Ja za takie coś dziękuję.- Spuściłam na dół głowę, a on uchwycił mój podbródek i zmusił mnie tym do spojrzenia sobie w oczy.
- Chciałem się z tobą spotkać. Na prawdę zafascynowałaś mnie.
- Ty też mnie zafascynowałeś ale najwyraźniej ta fascynacja minęła ponad godzinę temu gdy siedziałam w tym jebanym parku i marzłam z jakąś głupią nadzieją, że może przyjdziesz.- Przełknęłam ślinę.- Może lepiej będzie jeżeli skończymy naszą znajomość już teraz. Oszczędzimy sobie tym wiele cierpień. - Ściągnęłam jego ręką z mojej twarzy i wyszłam z pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. Przy ścianie zastałam czwórkę chłopaków którzy urządzili sobie seans z nami w roli głównej.
- Koniec teatru.- Chyba się zmieszali na mój widok i słowa skierowane do nich. Pewnie wdałabym się z nim w jaką konwersację gdyby nie Harry który również wyszedł z salonu. Nie patrząc na niego wyszłam z ich domu. Jednak na chodniku zatrzymał mnie głos wołający moje imię.
- Matko jak ty szybko chodzisz.- Blondyn który stał również przy ścianie zatrzymał się przede mną i zgiął się w pół próbując złapać oddech.
- Co chcesz, śpieszy mi się.- Chciałam stąd uciec abym czasem nie natknęła się na Harry'ego który postanowi się przejść czy coś.
- Harriet nie rób mu tego. On bardzo chciał się z tobą spotkać ale Taylor miała jakiś problem, a oni się przyjaźnią i chciał jej pomóc. Dlatego się spóźnił.- Najwyraźniej jego przyjaciel chciał go jeszcze uratować.
- Mógł wysłać mi chociaż SMS-a, że się spóźni. Mógł przyjść po czasie. Ja tam siedziałam i czekałam! Jak skończona idiotka! Nie pozwolę aby znów jakiś samiec mnie zranił!- Zaczęłam krzyczeć, a blondyn chyba się mnie trochę przestraszył. Nie czekałam na jego odpowiedź. Po prostu odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domu z wielką chęcią rzucenia się na łóżko napisania czegoś w zeszycie i pójścia spać.

21 wrzesień
  cóż moje wątpliwości nie było bezpodstawne. Harry nie przyszedł. Spotkał się ze swoją przyjaciółką- Taylor i zapomniał o mnie. Poszłam do niego aby powiedzieć mu, że nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu. Ciężko mi było to powiedzieć bo mimo tego, że prawie go nie znam to tak trochę go lubię.
W szkole znów pokazałam, że jestem sobą. No tylko dla nich bo Jack stwierdził, że się zmieniłam na lepsze. Jeszcze się zdziwi.
Od jutra przystępuję do mojego planu ''Powrót Harriet''. Nie będzie im ze mną tak lekko.
-------------------------------------------------
Jest! Napisałam! Za wszystkie błędy przepraszam. 
Cóż nie będzie jeszcze sielanki :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz