-------------------------------------------------
Ile ja tu już siedzę? Nie wiem. Nawet nie wiem czy jest dzień czy może nadal noc? Nie ma tutaj żadnego okna, tylko nad moją głową świecie słaba żarówka. W głowie mi huczy i przy choćby najmniejszym ruchu pulsuję wielkim bólem. Po prostu świetnie.
Usłyszałam szczęk kluczy i drzwi przede mną otworzyły się wpuszczając do środka świrze powietrze. Udało mi się zauważyć, że na dworze jest jasno czyli musi być już dzień.
- Ooo, jak słodko wyglądasz gdy jesteś zła.- Chłopak dotknął mojego policzka, a ja wykręciłam głowę odsuwając ją od jego ohydnej ręki. Starałam się zignorować ból głowy który się nasilił.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.- Uśmiechnęłam się krzywo, a on uderzył mnie z pięści w twarz. Poczułam jak z wargi wypływa mi ciepła ciesz która po woli spływała po brodzie i po chwili na moich brudnych spodniach widniała mała czerwona kropeczka.
- Nie pyskuj.- Chłopak postawił sobie krzesło na przeciwko mnie i wyciągnął z kieszeni telefon łudząco podobny do mojego. Ale chwila.... To mój telefon.!
- No i będę musiała go wyrzucić.- pokręciłam głową, ale zdałam sobie sprawę, że właśnie za takie odzywki oberwałam.
- Powiedz mi kochanie, kim jest Harry?- Pokazał mi mój telefon, a na nim była włączona lista nieodebranych połączeń. Wszędzie było napisane: Harry <3. Co? Przecież ja nie zapisywałam jego numeru, a jeżeli bym zapisała to na pewno nie tak! Ktoś dojebał się do mojego telefonu, niech ja się tylko dowiem kto, a będzie umierać w męczarniach.
- Prawdopodobnie człowiekiem.- No i znów oberwałam. Co za kutas! Matka go nie nauczyła, że kobiet się nie biję?
- Tak? Zaraz zobaczymy.- Kliknął coś i przystawił telefon do ucha..
- Nie!- Krzyknęłam za późno bo on już z uśmiechem na twarzy przysłuchiwał się niewyraźnym dla mnie krzykom Harry'ego.
Harry.
Nie przyszła. Wystawiła mnie, ale należało mi się. Zemściła się na mnie i chyba nawet nie mam jej tego za złe. Po prostu chciała abym poczuł to samo co ona. Dzwoniłem do niej wczoraj kilka razy ale nie odbierała. W końcu zrezygnowałem. Może po prostu nie chce ze mną rozmawiać? Mój telefon zaczął wibrować, a gdy zobaczyłem kto dzwoni odebrałem go bez namysłu.
- Dlaczego nie odbierałaś? Martwiłem się o ciebie. Musisz wiedzieć, że nie jestem na ciebie zły za to, że nie przyszłaś. Rozumiem. Serio, ale... Mogłaś się odezwać! Albo chociaż napisać! Przecież ja tu nie spałem bo się o ciebie bałem! I jak jeszcze Malik powiedział, że wczoraj razem piliście to już całkiem...
- Zamknij się.- Uciszył mnie głos mężczyzny po drugiej stronie. To raczej nie Harriet....
Harriet.
Ten debil wziął na głośno mówiący tak, że słyszałam połowę monologu Harry'ego i nie powiem wywarł na mnie dobre wrażenie. Martwił się o mnie... O mnie! Rozumiecie?!
- Zamknij się.- Na głos chłopaka Harry ucichł i zapanowała niezręczna cisza. Nie chciałam się odzywać aby nie pogorszyć sytuacji.
- Eee, Harriet chora jesteś?- Serio!? On jest aż tak głupi? Aż tak ciężko rozpoznać głos mężczyzny od chorej dziewczyny?
- Tu nie Harriet debilu.- Chłopak chyba tracił cierpliwość do lokowatego. Cóż nie powiem sprawiło mi to satysfakcję, a mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Jeżeli się z tobą przespała i ja mam teraz po nią przyjechać bo on jest naćpana czy coś to moja odpowiedź brzmi: nie. Przeleciałeś ją to teraz ją odstaw do domu.- Dobra to już miłe nie było.
- Ależ ten twój chłopak ma o tobie zdanie.- Byłam pewna, że Harry wszystko słysz dlatego nie chciałam się odezwać ani słowem.- Nie odezwiesz się? Dobrze.- Uśmiechnął się do mnie i jakimś czarodziejskim sposobem miał w ręce wiadro z wodą. Wylał mi na głowę jego zawartość. Nie byłoby tak źle gdyby nie to, że woda była lodowata! Zacisnęłam usta i nie wydałam z siebie żadnego dźwięku.
- Cóż masz mocną dziewczynę nie powiem. Podziwiam ją.- Pogłaskał mnie do mokrym policzku. Po drugiej stornie telefonu było słychać jak Harry mocno wciąga powietrze chcąc się chyba uspokoić.
- To nie moja dziewczyna. A teraz mi powiedz gdzie ona jest i kim do cholery jesteś.- Jego głos przybrał groźny ton. Nawet ja się trochę wystraszyłam.
- Ile jesteś wstanie dla niej poświęcić?- Bałam się odpowiedzi na to pytanie. Przecież może powiedzieć, że nic go nie obchodzę i może się rozłączyć zostawiając mnie na pastwę tego psychola.
- Dużo. Bardzo dużo.- Jego głos był pewny i spokojny. Odetchnęłam z ulgą i lekko się uśmiechnęłam. Poczułam ulgę, że jednak coś tam dla niego znaczę.
- Świetnie. To radzę ci szybko nas znaleźć bo jak nie to, to będzie ostatnie co od niej usłyszysz.- Wyciągnął pistolet i strzelił mi w ramie. Tym razem nie udało mi się powstrzymać krzyku.
- Harriet!- Krzyk Harry'ego i koniec. Chłopak rozłączył się i roztrzaskał mój telefon. Spojrzałam na swoje ramię. Z ranny po woli sączyła się krew spływając na dół.
- Postrzeliłeś mnie! Pojebało cię do końca?!- Krzyk mi nie pomagał w złagodzeniu chociażby bólu głowy który jeszcze bardziej mi doskwierał.
- Spostrzegawcza jesteś.- Zaczął się bawić bronią, a przez mnie przeszedł jakiś dziwny dreszcz strachu. Przecież ten kretyn ma broń!. A co jak mu wystrzeli i mnie zabiję?! No trup na miejscu...
- Dlaczego on? Przecież Jack zna mnie lepiej.- Musiałam go i przede wszystkim siebie czymś zająć. Może uda mi się coś wynegocjować i mnie wypuści? Nadzieja matką głupich Harriet...
- Ale ja nie znam go. A Harry i ja to... Mamy ze sobą coś do wyjaśnienia, a widziałem was w parku i pomyślałem czemu nie...- Dobra. On na serio ma coś nie tego z głową.
- Dlaczego wtedy tam powiedziałeś mi, że to nie tak miało wyglądać?- Starałam się przypomnieć sobie wszystko z tego czarującego wieczoru.
- Nie miałaś mi się oddać. Miałaś walczyć! Ale nie...- Wstał gwałtownie, a krzesło na którym siedział przewróciło się z hukiem na ziemię.
- Chciałeś mnie zgwałcić.- Raczej powiedziałam to do siebie niż do niego ale usłyszał, a na jego twarzy pojawił się jakiś obłąkany uśmieszek.
- Nie jesteś aż tak głupia jak opisywał cię twój były.- Wycelował we mnie broń ale się nie bałam. Wiedziałam, że jak będę dla niego miła to on mi nic nie zrobi. Tylko trzeba być miłym... Harriet czas pokazać swoje umiejętności aktorskie.
- Wiesz mogłeś powiedzieć czy coś. Z chęcią bym się oddała takiemu przystojniakowi jak ty.-Zagryzłam dolną wargę lekko się uśmiechając. Chłopak opuścił broń i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Kręcisz.- Chyba nie chciał uwierzyć mojemu urokowi. nie powiem zranił mnie tym. Przecież mój urok zawsze działa!
- To chyba nie wiesz o mnie wszystkiego. A tak po za tym to jak masz na imię? Bo ty znasz moje, a ja twojego nie.- Oparłam się o krzesło wypinając swój biust do przodu. Jego oczy zrobiły się o wiele większe.
- Max. Wiesz bardzo podoba mi się to zdjęcie.- Wyciągnął z kieszeni zdjęcie które było w moim telefonie. Musiał je wywołać. Zagotowało się we mnie. Nie dość, że ten kutas miał w łapach mój telefonik to jest zdjęcia oglądał! No skandal...
- Masz szansę zobaczyć mnie jeszcze bez tego stroju.- Rzygać mi się chciało gdy widziałam jak jego kolega podnosi się, a na jego twarzy pojawia się znów ten obłąkany uśmiech. Ale cóż chyba trochę przeboleję, a potem ucieknę i tyle. A może nie będzie aż tak źle? Nigdy nie wiadomo. Podchodząc do mnie ściągnął swoją bluzę ukazując swój kaloryfer. Cóż byłam pod wrażeniem. Nie powiem. Odwiązał mi ręce i nogi, a ja powstrzymywałam się od kopnięcia go. Zaczął całować moją szyję, a mi się cholera płakać zachciało. Jeszcze nigdy nie kochałam się z kimś wbrew swojej woli. Starałam się zatuszować to, że trzęsą mi się ręce dlatego ściągnęłam z siebie koszulkę i rzuciłam gdzieś za siebie. Gdy jego twarz znalazła się na wysokości mojej nie wytrzymałam i kopnęłam go w krocze. Zgiął się w pół, a ja wykorzystałam okazję i rzuciłam się w stronę drzwi. Szarpnęłam za klamkę i... nic. Zamknięte. Kurwa klucze! Odwróciłam się i oberwałam w twarz. Wpadłam na drzwi i osunęłam się po nich na ziemię. Przed oczyma miałam jakieś małe mgiełki? Co to kurwa zorza polarna?! Potrząsnęłam głową i mniej więcej znów widziałam normalnie nie licząc małych gumisi i muminków tańczących jakieś murzyńskie tańce.
- Wiedziałem, że gdy trzeba wybierać między mną, a Harrym zawsze wybierzecie jego.- Podniósł mnie i stanął na przeciwko.
- Nie będę z tobą dłużej prowadziła konwersacji, ponieważ blask mojego geniuszu mógłby cię oślepić. Masz inne paradygmaty kwantyfikowane, co nieco koliduję z moją wysublimowaną wiedzą na każdy temat. Proponuję ci poświęcić się gadaniu do lustra.- Uśmiechnęłam się słabo z mojego przypływu geniuszu ale znów oberwałam. Nie udało mi się utrzymam na nogach więc rypnęłam na ziemię jak długa. Nie miałam siły podnieść swojej dupy więc postanowiłam, że się prześpię.
- Harriet?!- Czyjś krzyk ledwo co dochodził do moich uszu. Chciało mi się spać, a oni tu krzyczą! Co za niedobre człowieki...
- Mamo jeszcze pięć minutek.- Ale chwila! To nie było głos mamy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak do środka wlatuję Włóczykij i Tata Muminka? Nie chwila, to Harry i Louis. Ooo, słodko razem wyglądają.
- O Boże. Zabiję cię.- Harry(?) podszedł do Max'a i dosyć mocno przywalił mu w zęby. Normalnie bym się roześmiała, ale z racji na mój dotychczasowy stan zdrowia jakoś nie dałam rady tego zrobić.
- Harry później. Trzeba jej pomóc.- Louis dał mi swoją bluzę i szybko podniósł z zimnej posadzki. Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on to odwzajemnił. Chyba chciał mnie wziąć na ręce ale ja się odsunęłam.
- Umiem chodzić.- Skwitowałam tylko i po woli ruszyłam w stronę wyjścia. Chciałam udawać odważną i silną tylko cholera nie wychodziło mi to. Gdy tylko wyszliśmy z tego czegoś wszystko wzięło nade mną górę i po prostu upadłam na kolana walcząc ze strachem i płaczem. Pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach, a po nich następne.
- Harriet, hej spójrz na mnie.- Przede mną klęczał Harry, a obok niego Louis wpatrujący się w jakąś kartkę.
- Harry.- Lou pokazał lokowatemu, kartkę, a on szybko się zerwał i zaczął gdzieś biec. Jego przyjaciel ruszył za nim, a ja musiałam się podnieść.
- Później będziesz ryczeć. Rusz te kościste dupsko.- Czy gadanie do samego siebie jest oznaką choroby psychicznej? Podniosłam się i odwróciłam. Przy wejściu do magazynu stał szamoczący się z Lou, Harry. Najwidoczniej ten starszy starał się coś wytłumaczyć temu młodszemu.
- Harry! Będziesz cierpiał tak samo jak ja!- Czyjś krzyk dochodził za moich pleców. Harry i Louis spojrzeli za mnie, a na ich twarzach pojawiło się przerażenie.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że ten cały Max celuję do mnie z pistoletu.
- Nie!- Wrzask Harry'ego, a potem głośny huk. Poczułam palący ból w okolicach klatki piersiowej. Dotknęłam bolącego miejsca i zobaczyłam na swoich palcach krew.
Nie mogłam się utrzymać na nogach. Znów runęłam na ziemię. Z trudem oddychałam, i jeszcze kaszleć mi się zachciało. Przy mnie znalazły się dwie postacie które coś mówiły, ale ja ich nie słuchałam. Zobaczyłam go. Stał tam i się uśmiechał. nie czułam już bólu. Czułam się lekko(?). Tak chyba tak.
- Nie zasypiaj. Nie proszę.- Mokre kropelki na mojej twarzy przywróciły mnie do rzeczywistości. To Harry... On płacze. Chciałam się śmiać aby go pocieszyć ale nie mogłam. Ciemność znów mnie porywała, ale tym razem walczyłam. Walczyłam dla niego. Czułam się co raz słabiej i już nie mogłam utrzymać swoich oczu otwartych. Chciałam spać. No i zasnęłam.
- Cóż masz mocną dziewczynę nie powiem. Podziwiam ją.- Pogłaskał mnie do mokrym policzku. Po drugiej stornie telefonu było słychać jak Harry mocno wciąga powietrze chcąc się chyba uspokoić.
- To nie moja dziewczyna. A teraz mi powiedz gdzie ona jest i kim do cholery jesteś.- Jego głos przybrał groźny ton. Nawet ja się trochę wystraszyłam.
- Ile jesteś wstanie dla niej poświęcić?- Bałam się odpowiedzi na to pytanie. Przecież może powiedzieć, że nic go nie obchodzę i może się rozłączyć zostawiając mnie na pastwę tego psychola.
- Dużo. Bardzo dużo.- Jego głos był pewny i spokojny. Odetchnęłam z ulgą i lekko się uśmiechnęłam. Poczułam ulgę, że jednak coś tam dla niego znaczę.
- Świetnie. To radzę ci szybko nas znaleźć bo jak nie to, to będzie ostatnie co od niej usłyszysz.- Wyciągnął pistolet i strzelił mi w ramie. Tym razem nie udało mi się powstrzymać krzyku.
- Harriet!- Krzyk Harry'ego i koniec. Chłopak rozłączył się i roztrzaskał mój telefon. Spojrzałam na swoje ramię. Z ranny po woli sączyła się krew spływając na dół.
- Postrzeliłeś mnie! Pojebało cię do końca?!- Krzyk mi nie pomagał w złagodzeniu chociażby bólu głowy który jeszcze bardziej mi doskwierał.
- Spostrzegawcza jesteś.- Zaczął się bawić bronią, a przez mnie przeszedł jakiś dziwny dreszcz strachu. Przecież ten kretyn ma broń!. A co jak mu wystrzeli i mnie zabiję?! No trup na miejscu...
- Dlaczego on? Przecież Jack zna mnie lepiej.- Musiałam go i przede wszystkim siebie czymś zająć. Może uda mi się coś wynegocjować i mnie wypuści? Nadzieja matką głupich Harriet...
- Ale ja nie znam go. A Harry i ja to... Mamy ze sobą coś do wyjaśnienia, a widziałem was w parku i pomyślałem czemu nie...- Dobra. On na serio ma coś nie tego z głową.
- Dlaczego wtedy tam powiedziałeś mi, że to nie tak miało wyglądać?- Starałam się przypomnieć sobie wszystko z tego czarującego wieczoru.
- Nie miałaś mi się oddać. Miałaś walczyć! Ale nie...- Wstał gwałtownie, a krzesło na którym siedział przewróciło się z hukiem na ziemię.
- Chciałeś mnie zgwałcić.- Raczej powiedziałam to do siebie niż do niego ale usłyszał, a na jego twarzy pojawił się jakiś obłąkany uśmieszek.
- Nie jesteś aż tak głupia jak opisywał cię twój były.- Wycelował we mnie broń ale się nie bałam. Wiedziałam, że jak będę dla niego miła to on mi nic nie zrobi. Tylko trzeba być miłym... Harriet czas pokazać swoje umiejętności aktorskie.
- Wiesz mogłeś powiedzieć czy coś. Z chęcią bym się oddała takiemu przystojniakowi jak ty.-Zagryzłam dolną wargę lekko się uśmiechając. Chłopak opuścił broń i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Kręcisz.- Chyba nie chciał uwierzyć mojemu urokowi. nie powiem zranił mnie tym. Przecież mój urok zawsze działa!
- To chyba nie wiesz o mnie wszystkiego. A tak po za tym to jak masz na imię? Bo ty znasz moje, a ja twojego nie.- Oparłam się o krzesło wypinając swój biust do przodu. Jego oczy zrobiły się o wiele większe.
- Max. Wiesz bardzo podoba mi się to zdjęcie.- Wyciągnął z kieszeni zdjęcie które było w moim telefonie. Musiał je wywołać. Zagotowało się we mnie. Nie dość, że ten kutas miał w łapach mój telefonik to jest zdjęcia oglądał! No skandal...
- Masz szansę zobaczyć mnie jeszcze bez tego stroju.- Rzygać mi się chciało gdy widziałam jak jego kolega podnosi się, a na jego twarzy pojawia się znów ten obłąkany uśmiech. Ale cóż chyba trochę przeboleję, a potem ucieknę i tyle. A może nie będzie aż tak źle? Nigdy nie wiadomo. Podchodząc do mnie ściągnął swoją bluzę ukazując swój kaloryfer. Cóż byłam pod wrażeniem. Nie powiem. Odwiązał mi ręce i nogi, a ja powstrzymywałam się od kopnięcia go. Zaczął całować moją szyję, a mi się cholera płakać zachciało. Jeszcze nigdy nie kochałam się z kimś wbrew swojej woli. Starałam się zatuszować to, że trzęsą mi się ręce dlatego ściągnęłam z siebie koszulkę i rzuciłam gdzieś za siebie. Gdy jego twarz znalazła się na wysokości mojej nie wytrzymałam i kopnęłam go w krocze. Zgiął się w pół, a ja wykorzystałam okazję i rzuciłam się w stronę drzwi. Szarpnęłam za klamkę i... nic. Zamknięte. Kurwa klucze! Odwróciłam się i oberwałam w twarz. Wpadłam na drzwi i osunęłam się po nich na ziemię. Przed oczyma miałam jakieś małe mgiełki? Co to kurwa zorza polarna?! Potrząsnęłam głową i mniej więcej znów widziałam normalnie nie licząc małych gumisi i muminków tańczących jakieś murzyńskie tańce.
- Wiedziałem, że gdy trzeba wybierać między mną, a Harrym zawsze wybierzecie jego.- Podniósł mnie i stanął na przeciwko.
- Nie będę z tobą dłużej prowadziła konwersacji, ponieważ blask mojego geniuszu mógłby cię oślepić. Masz inne paradygmaty kwantyfikowane, co nieco koliduję z moją wysublimowaną wiedzą na każdy temat. Proponuję ci poświęcić się gadaniu do lustra.- Uśmiechnęłam się słabo z mojego przypływu geniuszu ale znów oberwałam. Nie udało mi się utrzymam na nogach więc rypnęłam na ziemię jak długa. Nie miałam siły podnieść swojej dupy więc postanowiłam, że się prześpię.
- Harriet?!- Czyjś krzyk ledwo co dochodził do moich uszu. Chciało mi się spać, a oni tu krzyczą! Co za niedobre człowieki...
- Mamo jeszcze pięć minutek.- Ale chwila! To nie było głos mamy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak do środka wlatuję Włóczykij i Tata Muminka? Nie chwila, to Harry i Louis. Ooo, słodko razem wyglądają.
- O Boże. Zabiję cię.- Harry(?) podszedł do Max'a i dosyć mocno przywalił mu w zęby. Normalnie bym się roześmiała, ale z racji na mój dotychczasowy stan zdrowia jakoś nie dałam rady tego zrobić.
- Harry później. Trzeba jej pomóc.- Louis dał mi swoją bluzę i szybko podniósł z zimnej posadzki. Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on to odwzajemnił. Chyba chciał mnie wziąć na ręce ale ja się odsunęłam.
- Umiem chodzić.- Skwitowałam tylko i po woli ruszyłam w stronę wyjścia. Chciałam udawać odważną i silną tylko cholera nie wychodziło mi to. Gdy tylko wyszliśmy z tego czegoś wszystko wzięło nade mną górę i po prostu upadłam na kolana walcząc ze strachem i płaczem. Pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach, a po nich następne.
- Harriet, hej spójrz na mnie.- Przede mną klęczał Harry, a obok niego Louis wpatrujący się w jakąś kartkę.
- Harry.- Lou pokazał lokowatemu, kartkę, a on szybko się zerwał i zaczął gdzieś biec. Jego przyjaciel ruszył za nim, a ja musiałam się podnieść.
- Później będziesz ryczeć. Rusz te kościste dupsko.- Czy gadanie do samego siebie jest oznaką choroby psychicznej? Podniosłam się i odwróciłam. Przy wejściu do magazynu stał szamoczący się z Lou, Harry. Najwidoczniej ten starszy starał się coś wytłumaczyć temu młodszemu.
- Harry! Będziesz cierpiał tak samo jak ja!- Czyjś krzyk dochodził za moich pleców. Harry i Louis spojrzeli za mnie, a na ich twarzach pojawiło się przerażenie.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że ten cały Max celuję do mnie z pistoletu.
- Nie!- Wrzask Harry'ego, a potem głośny huk. Poczułam palący ból w okolicach klatki piersiowej. Dotknęłam bolącego miejsca i zobaczyłam na swoich palcach krew.
Nie mogłam się utrzymać na nogach. Znów runęłam na ziemię. Z trudem oddychałam, i jeszcze kaszleć mi się zachciało. Przy mnie znalazły się dwie postacie które coś mówiły, ale ja ich nie słuchałam. Zobaczyłam go. Stał tam i się uśmiechał. nie czułam już bólu. Czułam się lekko(?). Tak chyba tak.
- Nie zasypiaj. Nie proszę.- Mokre kropelki na mojej twarzy przywróciły mnie do rzeczywistości. To Harry... On płacze. Chciałam się śmiać aby go pocieszyć ale nie mogłam. Ciemność znów mnie porywała, ale tym razem walczyłam. Walczyłam dla niego. Czułam się co raz słabiej i już nie mogłam utrzymać swoich oczu otwartych. Chciałam spać. No i zasnęłam.
Narrator.
On widząc ją zasypiającą na ziemi w kałuży krwi która się powiększała.
Ona widząca jego smutne i przerażone oczy.
Chciał aby została, aby walczyła i jeszcze nie raz go okrzyczała i wyzwała.
Chciała zostać, być, żyć z nim.
Obaj pragnęli czegoś co jest odległe i prawie niemożliwe.
--------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że nie zawaliłam :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz