piątek, 18 stycznia 2013

14





---------------------------------------------------------------

Co czuję? Pustkę. Jestem taka jakby nie kompletna. Czuję, że czegoś mi brakuję, tylko czego? Wszystko co potrzebuję do życia mam. Ale to nie o to chodzi. Brak mi miłości ale takiej innej. A właściwie to zastanawialiście się co to właściwie znaczy miłość?
Miłość to uczucie którym możemy darzyć drugiego człowieka. Wiążemy z nim perspektywy na przyszłość, chcemy mieć z nim potomstwo. 
A ja mam krótszą definicję.
Miłość to uzależnienie od drugiej osoby. 
Tak to właśnie jest. Ja nie kocham. Ja nie potrafię tego robić. Nie tęsknię za innym człowiekiem. Nie mogę tęsknić ponieważ moje uczucia jakiekolwiek znów zostały pogrzebane. Ale teraz może się nasunąć pytanie dlaczego uciekam? Bo właśnie to robię. Właśnie chcę to zrobić. Chcę uciec od Harry'ego i być samotną gdzie indziej. Ale dlaczego? Może to strach? Strach przed tym, że będę widziała jego uśmiechniętą twarz w czasie mojej wewnętrznej męki? Bo przecież inaczej nie można tego nazwać. Walczę sama ze sobą aby nadal być tą oschłą suką która nie liczy się z innymi. Jakoś nie szczególnie mi to wychodzi. Moja wina? Jasne, że tak! Gdybym tylko była na tyle silna i olała tego chłopaka to teraz prawdopodobnie byłabym nadal zamknięta w swojej klatce ze szkła i nie pozwoliła się nikomu nowemu do mnie zbliżyć. Tylko, że teraz jest za późno. Harry mnie zaintrygował. Jego zachowanie, postawa co do mnie, dobór słów. Był inny niż wszyscy. Nie zależało mu tylko na tym aby mnie przelecieć. Zależało mu na mojej przyjaźni którą stracił razem ze słowami które mi powiedział. Zrobił błąd. Ale ja nie jestem lepsza. Zrobiłam ich kilka set w stosunku do niego. Ale czasu nie cofnę. Muszę z tym żyć. I dam radę. Muszę. Jestem tylko głupią dziewczynką która żyję bo nie ma innego wyjścia. Albo nie, jest. Śmierć. Przynosi ukojenie, spokój. Tylko, że ja nie jestem aż tak odważna aby odebrać sobie coś co dali mi rodzice. Nie mam tyle odwagi aby zakończyć to wszytko jednym czynem. W tej sprawie jestem tchórzem, i to raczej się nie zmieni.
Spojrzałam na zegarek i chcąc nie chcąc musiałam się ruszyć aby zdążyć do szkoły. Jak zwykle wzięłam prysznic, ubrałam się pomalowałam i uporządkowałam swoją szopę zwaną potocznie włosami.
Dziś nie czułam się najlepiej. Było mi niedobrze i bolała mnie głowa ale postanowiłam udawać, że jest w porządku, jak zawsze.Nie lubiłam gdy ktoś się nade mną użala, a tym bardziej jeżeli ma to być matka.
A właśnie. Muszę z nimi pogadać o moim wyjeździe. Chciałam to zrobić wczoraj ale nie byłam tego pewna i musiałam wszystko jeszcze raz przemyśleć. Przemyślałam, i wyjazd to jedyne dobre wyjście z tej sytuacji.
Usiadłam przy stole i spojrzałam na mamę i Josha. Wpatrywali się we mnie jak co rano.
- Chcę wyjechać.- Spuściłam wzrok na talerz i zaczęłam rozgrzebywać jajecznicę. Chyba ich zdziwiłam nie tyle tym co powiedziałam ale tym, że cokolwiek do nich powiedziałam.
- To przez tego chłopca prawda?- Spojrzałam na mamę która chyba nie przyjmowała tego co do niej powiedziałam.
- Co za różnica przez kogo?- Spojrzałam na Josha i miałam nadzieję, że on się za mną wstawi ale po jego minie raczej nie mogłam mieć na to nadziei.
- Harriet czy on coś ci zrobił? Wiesz, że możesz nam wszystko powiedzieć my ci pomożemy.- Tym razem to Josh chyba za wszelką cenę chciał się dowiedzieć o co chodzi z Harrym. Ja tam nie wiem co oni pisali w tych wszystkich gazetach bo tego nie czytałam, ale po ich zachowaniu wnioskuję, że musi być to dość ciekawe.
- Nic mi nie zrobił. Chcę wyjechać i tyle. Jestem pełnoletnia i tylko was o tym informuję. Do końca tygodnia załatwię sprawy z przeniesieniem do innej szkoły. A teraz muszę już iść.- Odłożyłam widelec i chyba trochę zbyt mocno odsunęłam krzesło,bo prawie wywróciło się na ziemię.
- Harriet nie zjadłaś śniadania.- Matka również wstała i chciała pokazać, że mam ją szanować i słuchać. Szkoda, że ona już na szacunek nie zasługuję.
- Nie jestem głodna.- Wyszłam zostawiając ich oszołomionych. Moje zachowanie zmienia się z dnia na dzień. Staję się coraz bardziej oschła i nie miła dla innych. I dobrze. Osiągam swój cel. Znów będę znana jako laska której się nie podskakuję bo to się źle skończy.
Przez parę miesięcy budowałam mozolnie osłonę przed wszystkimi ludźmi i przed wszystkim przed tym co mi nie wyszło. Pochłania to wiele energii i pracy aby konstrukcja była trwała i mocna, ale prawda jest taka, że runęła w jeden wieczór. W wieczór w którym on wyznał mi swoje uczucia, a ja bałam się przyznać i jemu jak i samej sobie, że również mogę poczuć coś niesamowitego.
Drogę do szkoły pokonałam z Jackiem ale nie powiedzieliśmy ani słowa. Mi było trochę głupio po tym wszystkim co mu powiedziałam i jak przyznałam, że kocham Harry'ego, a on nie wiedział jak zacząć rozmowę która mogłaby się utrzymać i która nie przeszłaby na temat Harry'ego. Stałam z Jackiem przy naszych szafkach i starałam się coś wymyślić z sensem ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Cześć Harriet.- Podniosłam głowę razem z Jackiem i spojrzałam na osobę która się do mnie odezwała i miała pogodny jak i miły wyraz twarzy.
- Spierdalaj Nick.- Uśmiechnęłam się krzywo i spojrzałam na mojego przyjaciela, który chciał się śmiać z wyrazu twarzy Nicka ale chyba stwierdził, że to nie wypada więc zaczął się dusić.
- Możemy porozmawiać w cztery oczy?- Wskazał dwuznacznie na Jacka, a ja westchnęłam i na chwilę udawałam zamyśloną. Tak wiecie aby dodać trochę dramaturgi.
- Możemy porozmawiać w sześć oczy. Nie mam przednim żadnych tajemnic więc i tak mu wszystko powiem. Także zaoszczędź mi fatygi i wyduś co tam masz do wyduszenia abym mogła ci pojechać i odejść spełniona.- Uśmiechnęłam się szeroko i czekałam na jego odpowiedź. Widocznie się zawahał i nie wiedział czy ma mówić przy Jacku czy nie.
- Dobra. Chodzi o to, że słyszałem o tym twoim romansie z tym Stylesem i wtedy zrozumiałem coś ważnego. Nadal cię kocham Harriet. Wiem, że to co zrobiłem było złe ale żałuję. Naprawdę.- Wyglądał na poważnego, a we mnie się gotowało. Czyli piszą, że mamy romans. Jak milutko.
- Ja NIE MAM z nim żadnego romansu to kretyn i tyle. A co do twojego marnego monologu to powiem ci prawdę. NIGDY ci na mnie nie zależało i nie będzie zależeć, a ja byłam głupia, że z tobą byłam, ale wiesz miałam wtedy szesnaście lat i moje emocję nie były ustabilizowane więc robiłam głupie rzeczy, a teraz pozwól, że się oddalę i zostawię cię z twoimi dziwnymi myślami.- Razem z Jackiem odeszliśmy, i zaczęliśmy się śmiać. Serio. Chociaż to raczej nie był śmiech, tylko ryk. Weszliśmy do klasy nadal się chichrając, ale gdy zobaczyłam, że przy NASZEJ ławce jest zbiorowisko to aż mi serce podskoczyło. Podeszłam tam i zobaczyłam jaką plastik is fantastik na MOIM miejscu.
- Ja pierdolę, czy nasza klasa to schronisko dla biednych i pokrzywdzonych przez los dzieci?- Wszyscy na mnie spojrzeli wraz z blondynką. Kilka osób się do mnie uśmiechnęło miło jak zawsze gdy miałam komuś pojechać. Dopingowali mnie tak.
- Harriet!.- Odwróciłam się i zobaczyłam naszą nauczycielkę od angielskiego. Normalnie mnie przyłapała. Och zaraz się przestraszę!
- Obecna!.- Podniosłam rękę do góry, a klasa się zaśmiała. Odwróciłam się do blondynki i miło na nią spojrzałam.- A ty kochana znikasz stąd chyba, że mam przynieść szpachelkę i zetrzeć ci tapetę z twarzy.- Dziewczyna złapała się za policzki i odeszła od naszej ławki. Cóż wypadam z wprawy ale to się da naprawić.

Harry.

Czekaliśmy w domu na Jacka który spóźnia się już piętnaście minut! Mnie tu nerwy zżerają bo nie wiem czy wszystko jutro wypali, a ten się spóźnia! Co za cymbał. On sobie chyba myśli, że ja to wszystko olewam, a to nie prawda. Postanowiłem walczyć o Harriet i jeżeli jutro znów mi da kosza to wymyślę coś jeszcze i będę tak myślał i myślał dopóki ona nie będzie moja. 
- Sorki za spóźnienie.- Obok mnie usiadł Jack, a ja się lekko przestraszyłem. Nawet nie słyszałem jak przyszedł albo jak ktoś szedł otworzyć drzwi.
- Dobra, dobra zgodziła się?- Spojrzałem na niego zdenerwowany. Nawet jeżeli się nie zgodzi to i tak coś zrobię byle by z nią pogadać. Ale ten plan jest dobry i chciałbym aby doczekał realizacji. 
- A więc tak. Spóźniłem się bo byłem z nią na zakupach. Zgodził się iść na ten bal. Tylko, że ona coś podejrzewa. Zapewniałem ją, że nic nie kombinuję, a ona mi powiedziała, że lepiej aby tak było bo inaczej pożałuję i raczej nie żartowała.- Jack przeczesał palcami włosy, a ja spojrzałem przestraszony na Louisa który się nad czymś zastanawiał.
- Posłuchasz jej?- Mój paskowy przyjaciel ubiegł mnie w zadaniu tego pytania. Jack popatrzył na naszą piątkę i zaczął się śmiać.
- Pogięło was? Od kiedy ja się jej słucham? A po za tym chcę zobaczyć minę Nicka gdy cię jutro zobaczy.- Dotknął mnie palcem, a ja spojrzałem na niego jak na debila czyli jak zawsze.
- Co? Jakiego Nicka? Czego żeś się naćpał? Ja się tu denerwuję jak przed sprawdzianem, a ty masz ze mnie ubaw wielkie dzięki.- Oparłem się i zamknąłem oczy.
- Nick to jej były. Ona mniej więcej jest taka przez niego. No, a dzisiaj osioł wyznał jej miłość, ale ona go wyśmiała. Na pewno Nick jutro będzie, a jak cię zobaczy to mu ciśnienie tak podskoczy, że hoho. Już myśli, że ty i Harriet macie jakiś potajemny romans jak to w gazetach piszą.- Otwarłem oczy i uśmiechnąłem się lekko.
- Ooo, mam konkurencję. Rozgniotę go na starcie.- Przybiłem piątkę z Louisem i poszedłem do siebie z uśmiechem na twarzy.
Położyłem się na łóżku i uruchomiłem laptopa kładąc go sobie na brzuchu. Włączyłem sobie zdjęcie w które wpatruję się już od dwóch dni. Skopiowałem sobie je z jej Twittera i nie mogę przestać na nie patrzeć.
Ona jest taka piękna. Piękne oczy, pełne usta, włosy które zostawia sobie w artystycznym nieładzie co dodaje jej tylko urody. Kocham ją. Mogę to powiedzieć bez żadnego zastanowienia. Ta dziewczyna ma w sobie... coś co przyciąga do niej ludzi.
 Pamiętam jak mama kiedyś mi powiedziała: ''Miłość od pierwszego wejrzenia kończy się małżeństwem do ostatniego tchnienia.'' Czy z nami też tak będzie? A może po prostu będzie wypierała się swoich uczuć? Jeżeli tak to wiem, że będzie mi trudno. Trudno jest ignorować osobę którą się kocha. Mam nadzieję, że ja nie będę musiał nauczyć się tej trudnej sztuki. Mam nadzieję, że mi się poszczęści i będę mógł się nią cieszyć. Że właśnie ta arogancka dziewczyna stanie się moim własnym tlenem bez którego nie będę umiał żyć.

Narrator.

Ona patrząca na sukienkę którą dziś kupiła z myślą o nim.
On wpatrujący się w sufit i myślący o niej.
Głupia dziewczyna która ulokowała uczucia w nieodpowiedniej osobie.
Chłopak żyjący nadzieją.
Obaj niespełnieni, obaj pełni miłości, obaj tracący nadzieję, obaj myślący o tej właściwej osobie. 

------------------------------------------------
Przede wszystkim chciałam podziękować ANJI za polecenie bloga!
Dziewczyno jesteś niesamowita :D!
Przepraszam za błędy jeżeli się takowe pojawiły.
Pozdrawiamy: Jęstę Mistrzę i Marek :D

3 komentarze:

  1. Aww na prawdę nie ma za co ;* Directionerki muszą sobie pomagać :D
    Rozdział świetny i przepraszam, że nie skomentowałam kilku ostatnich, ale czytałam je z telefonu i nie miałam czasu wejść na laptopa.
    Pozdrawiam i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak masz rację :D
    Nic się nie stało :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo, świetny jest.
    Ale nie można już pogodzić Harriet i Harry'ego? :*

    OdpowiedzUsuń