--------------------------------------------------------------------------
Cóż powiem może tak. Ni chuja nie pamiętam co robiłam w niedzielę. Znaczy coś tam wiem... Wróciłam do domu coś około 6 nad ranem. Od razu położyłam się spać, i tak cały dzień z przerwami na piciu, tableteczkę, siusiu i znów nyny. Tak więc, ten... Dzień minął mi wielce ekscytująco.
Ale dzisiaj już poniedziałek i do szkoły trza zapieprzać. Przetarłam swoje zaspane oczy i ziewnęłam przeciągle. Nie znoszę wstawać wcześnie rano. Dla mnie godzina 6:40 to jest noc! Pewnie zastanawiacie się czemu tak wcześnie, a więc tłumaczę. W łazience zawsze zejdzie mi jakieś 20-25 minut, później jeszcze śniadanie, i tak o 7:30 muszę wyjść z domu żeby zdążyć. Znaczy już nie długo, bo wczoraj moja matka się postarała i sprawiła mi autko. Dostałam kluczyki ale nie zobaczyłam tego cudeńka. Dopóki nie zdam prawka nie ujrzę go na me piękne oczęta.
Wygrzebałam się z mojej kołderki w pikaczu i stanęłam na środku wielkiego syfu. Nie ma co chyba dziś wpuszczę tutaj sprzątaczkę. Podrapałam się po głowie i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej jedyne rzeczy jakie w niej pozostały i zadowolona, że nie muszę przekopywać podłogi poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam suszyć włosy. Dziś nawet je rozczesałam. Pomalowałam swoje niebieskie oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie. Często tak robiłam. Z uśmiechem mi ładnie, ale przy ludziach staram się nie uśmiechać. Wolę aby postrzegali mnie jako wredną jędze która ma wszystkich w dupie i uwielbia uprzykrzać innym życie. No, nie mija to się z prawdą, ale to i tak nie wszystko o mnie. Jestem całkiem inną osobą, ale życie nauczyło mnie żeby nie pokazywać, że ma się dobą stronę, bo ludzie to wykorzystają prędzej czy później.
- Jeśli życie kopie cię po dupie, kopnij je mocniej.- Czy mówienie samemu do siebie jest oznaką choroby psychicznej? Chyba tak... Takie zdanie zapamiętałam z wywodu mojej babci po tym jak Nick mnie zostawił. Właśnie! Nick, ehh znów zobaczę tą jego krzywą mordę, kiedyś bym się ucieszyła, a teraz? Teraz mam ochotę przyjebać mu patelnią i nic więcej.
Zabrałam swoją torbę która leżała na biurku tak jak ją zostawiłam w piątek i zeszłam na dół. Wszędzie cicho, aż miło.
Zrobiłam sobie jedyne danie(?) które umiałam: płatki! Koks! Zjadłam je powoli delektując się smakiem tych przepysznych czarnych kuleczek. Zostawiłam talerz na blacie i wyszłam z domu porządnie trzaskając drzwiami. A niech się pobudzą.
Przed domem czekał na mnie wierny przyjaciel, czyli Jack nie jakiś pies. Takie małe sprostowanie.
- Cześć.- Przywitałam się jak kultura nakazuję, i przeszłam obok niego. Po chwili ćwok dorównał mi kroku.
- No hej.- Szczerzył się tak, że myślałam iż zaraz mu zęby wyschnął! o_o
- Cieszysz się jak dziwka z kolejnego klienta.- Obrażanie siebie na wzajem jest już u nas na porządku dziennym także nie mam co się martwić, że się na mnie obrazi czy coś.
- Nie chcę ci pracy zabierać, wiesz kryzys nadciąga.- Szturchnął mnie w ramie i udało mu się wywołać na mojej twarzy uśmiech.
- Aniołku bardzo bolało jak spadłeś z nieba? Bo po twojej twarzy wnioskuję, że musiałeś mocno przypierdolić.
- Oooo, Harriet ma dziś nowe teksty. Wesoło będzie.- Objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. Razem przeszliśmy przez bramę szkolną i dumnie kroczyliśmy do szkoły. U nas jest coś takiego jak ta jebnięta 'elita szkolna'. Ja do niej nie należę. Moim zdaniem to jest głupota, aczkolwiek uczniowie wiedzą kim jest Harriet Marie Lane. Boją się mnie bardziej niż Muminki Buki. Ta cała elita może mnie tylko w dupę pocałować. Kiedyś gdy jeszcze byłam z Nickiem to należałam to tej grupy uczniów o niskim inteligencie społecznym ale teraz gdy już z nim nie jest m oni mnie 'wykluczyli'(?) Za co byłam im cholernie wdzięczna bo przez nich spadał mi poziom ego.
Wyciągnęłam z szafki potrzebne na dziś książki, a schowałam te co miałam w torbie. Zatrzasnęłam ją i spojrzałam na Jacka. Pokazał głową na coś za mną. A raczej na kogoś. Jak zwykle powtórka z rozrywki. Odwróciłam się zadowolona i napotkałam bandę pustych dzieci z wielkimi marzeniami.
Witaj Harriet. Jak impreza?- Nick uśmiechnął się cwano. Podeszłam o krok bliżej i stanęłam na palcach abym mogła spokojnie wyszeptać mu do ucha jedno zdanie:
- A chuj cię to obchodzi.- Uśmiechnęłam się i razem z Jackiem odeszliśmy aby nie zniżać swojej pozycji społecznej w szkole.
Z racji tego, że pierwsza była godzina wychowawcza musieliśmy iść do klasy historycznej. Nasz wychowawca pan Smith ( bardzo nie znane nazwisko) jest nauczycielem historii, on również uczy nas tego przedmiotu. Nie powiem spoko gościu ale wymagający. Chociaż czy ja wiem.... Jak zwykle klasa była otwarta więc spokojnie do niej weszliśmy. Było już kilka osób które powiedzmy toleruję.
Udaliśmy się na koniec klasy i zajęliśmy naszą ostatnią ławkę. Ja przy okienku. Nie pozwolę mu zając mojego miejsca.
- Jack?- Przysunęłam się do niego bliżej. Zrobiłam smutną minkę i oparłam głowę na jego ramieniu. Westchnął i spojrzał na mnie.
- Co znów chcesz?- Wiedział, że jak tak robię to mam w tym jakiś interes.
- Bo mi zimno. I tak sobie pomyślałam, że z ciebie gorący facet to może dasz mi bluzę?- Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on pokręcił głową i dał mi swoją zapinaną szarą bluzę. Ubrałam ją zadowolona z siebie i owinęłam się nią jeszcze.
- Tylko tą mi oddaj.- Wskazał na mnie palcem, a ja posłałam mu w powietrzu całusa.
- Dziękuję.- Znów uśmiech, który za dużo dziś występuję na mojej twarzy.
Gdyby nie to, że mój telefon zadzwonił to pewnie bym go znów nie wyciszyła. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam SMS-a od mamy.
Po szkole masz przyjść do mnie do biura. Zaczynasz odpracowywać godziny.
- Ja pierdolę.- Mruknęłam pod nosem i rzuciłam telefon na stolik przed nami. Jack wziął telefon i przeczytał wiadomość. Zaśmiał się złośliwie i usiadł zadowolony, że ja będę harować, a on konia walić.
Szłam wściekła do biura matki. Nie dość, że w szkole dostałam jedynkę za brak zadania, i nawet moje wytłumaczenie o goniących królikach nic nie dało. No cóż, może Jack miał rację, że to trochę głupie. Ale tego tu mu nie powiem. Nie przyznam racji temu debilowi.
Otworzyłam z impetem drzwi i weszłam zadowolona do środka. W biurze oprócz matki była ta band kretynów, wśród nich mój przyjaciel, i jeszcze jakaś młoda laska która gdy tylko mnie ujrzała wszyła omijając mnie szerokim łukiem i nawet na mnie nie patrząc.
- Zrobiłam jej coś? Bo nie pamiętam.- Rzuciłam torbę w kąt i usiadłam na fotelu wyciągając nogi przed siebie.
- Już nie pamiętasz?- Matka spojrzała na mnie spod okularów. Pokręciłam głową i czekałam na wyjaśnienia.- Przespałaś się z jej bratem, zrobiłaś jej zdjęcia na których całuję się ze swoim nauczycielem i chciałaś wysłać je do dyrektora.
- Aaa, Becky.- Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. No teraz to mi świta, ale sama sobie zasłużyła. Gdyby nie robiła afery, że spałam z jej bratem to bym nie zrobiła tych zdjęć i nie było by krzyku.
- Boże Harriet zmień się w końcu.- Mama ściągnęła okulary i położyła je na biurku. Wyglądała na starszą, ale jakoś się tym nie przejęłam.
- Na cuda musisz do grudnia czekać, ale nawet wtedy nie masz na co liczyć. Teraz weź mi powiedz co mam zrobić odbębnię swoje i spadam do domu.- Wstałam i czekałam aż matka powie mi co mam tutaj zrobić. Jak znam życie to dopieprzy mi coś takiego że będę musiała tutaj zamieszkać.
- Tam masz ubrania, dobierz je kolorystycznie i tak aby pasowały do siebie i po uwieszaj je na wieszakach.- Wskazała ręką na kanapę zawaloną rzeczami. Westchnęłam i zabrałam się do brudnej roboty, bo inaczej tego nie da się nazwać.
Mama wyszła zamykając mnie z tą piątką niezainteresowanych moją osobą osób. Wykorzystałam to, że jej nie ma i włączyłam sobie All Time Low- I Feel Like Dancin (jest w odtwarzaczu u góry). Podśpiewywałam sobie pod nosem moim fałszem i lekko kołysałam się na boki. Dobierałam ubrania i wieszałam je na wieszaki i tak w kółko. Gdy prawie kończyłam zadzwonił mój telefon. Odebrałam i od razu włączyłam sobie głośnik aby było mi wygodniej rozmawiać.
- Czego dziecko specjalnej troski?- Poczułam na sobie wzrok całej piątki ale jakoś się tym nie przejęłam. Jak zawsze.
- Jest dzisiaj impreza wyrwiesz się?- Głos Jacka dobiegał łagodnie do moich uszu, co zawsze działało na mnie kojąco.
- Dzisiaj nie mam ochoty. Muszę skończyć robotę u matki, później pójdę do domu, zrobię te pieprzone zadanie i idę spać.
- Mówiłem ci, że wymówka o atakujących królikach nie jest wiarygodna.
- Dobra tam. Jedna bania w te czy w te. Ale wracając do tematu to nawet jakoś nie mam ochoty umierać trzeci dzień z rzędu. Więc ja stopuję i tobie też radzę.
- Matka Teresa się znalazła. A zauważyłaś, że dzisiaj obraziłaś mnie chyba tylko trzy razy?
- No widzisz? Mam dzień dobroci dla zwierząt. Cześć.
- Pa, koniczynko.- Uśmiechnęłam się do telefonu. Tylko on mówił do mnie 'koniczynko' co bardzo mi się podobało. Czułam się wtedy ważna i kochana przez kogoś.
- Och, koniczynko! Koniczynko moja!.- Louis(?) przytulał się do Harry'ego i zaczął całować go po policzkach. Wzięłam poduszkę i w nich rzuciłam.
- Ej! Za co?- Krzyknęli razem oburzeni.- Powiesiłam ostatni wieszaczek, a do biura wróciła mama. Wzięłam swoją torbę i byłam już przy drzwiach gdy się odwróciłam.
- Jak widzę wasze dwie mordy to jest za aborcją.- Oprócz naszej dwójki reszta się zaśmiała. Mama spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem.
- Harriet!- Krzyknęła do mnie zdenerwowana co poprawiło mi znacznie humor.
- Tak mam na imię. Ooo, cześć Becky. Śliczna bluzka.- Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana i przestraszona jakby powiedziała jej, że kogoś zabiłam. Zamknęłam drzwi i wyszłam z biura kierując się do domu w wiele lepszym humorze niż wcześniej.
Ale dzisiaj już poniedziałek i do szkoły trza zapieprzać. Przetarłam swoje zaspane oczy i ziewnęłam przeciągle. Nie znoszę wstawać wcześnie rano. Dla mnie godzina 6:40 to jest noc! Pewnie zastanawiacie się czemu tak wcześnie, a więc tłumaczę. W łazience zawsze zejdzie mi jakieś 20-25 minut, później jeszcze śniadanie, i tak o 7:30 muszę wyjść z domu żeby zdążyć. Znaczy już nie długo, bo wczoraj moja matka się postarała i sprawiła mi autko. Dostałam kluczyki ale nie zobaczyłam tego cudeńka. Dopóki nie zdam prawka nie ujrzę go na me piękne oczęta.
Wygrzebałam się z mojej kołderki w pikaczu i stanęłam na środku wielkiego syfu. Nie ma co chyba dziś wpuszczę tutaj sprzątaczkę. Podrapałam się po głowie i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej jedyne rzeczy jakie w niej pozostały i zadowolona, że nie muszę przekopywać podłogi poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam suszyć włosy. Dziś nawet je rozczesałam. Pomalowałam swoje niebieskie oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie. Często tak robiłam. Z uśmiechem mi ładnie, ale przy ludziach staram się nie uśmiechać. Wolę aby postrzegali mnie jako wredną jędze która ma wszystkich w dupie i uwielbia uprzykrzać innym życie. No, nie mija to się z prawdą, ale to i tak nie wszystko o mnie. Jestem całkiem inną osobą, ale życie nauczyło mnie żeby nie pokazywać, że ma się dobą stronę, bo ludzie to wykorzystają prędzej czy później.
- Jeśli życie kopie cię po dupie, kopnij je mocniej.- Czy mówienie samemu do siebie jest oznaką choroby psychicznej? Chyba tak... Takie zdanie zapamiętałam z wywodu mojej babci po tym jak Nick mnie zostawił. Właśnie! Nick, ehh znów zobaczę tą jego krzywą mordę, kiedyś bym się ucieszyła, a teraz? Teraz mam ochotę przyjebać mu patelnią i nic więcej.
Zabrałam swoją torbę która leżała na biurku tak jak ją zostawiłam w piątek i zeszłam na dół. Wszędzie cicho, aż miło.
Zrobiłam sobie jedyne danie(?) które umiałam: płatki! Koks! Zjadłam je powoli delektując się smakiem tych przepysznych czarnych kuleczek. Zostawiłam talerz na blacie i wyszłam z domu porządnie trzaskając drzwiami. A niech się pobudzą.
Przed domem czekał na mnie wierny przyjaciel, czyli Jack nie jakiś pies. Takie małe sprostowanie.
- Cześć.- Przywitałam się jak kultura nakazuję, i przeszłam obok niego. Po chwili ćwok dorównał mi kroku.
- No hej.- Szczerzył się tak, że myślałam iż zaraz mu zęby wyschnął! o_o
- Cieszysz się jak dziwka z kolejnego klienta.- Obrażanie siebie na wzajem jest już u nas na porządku dziennym także nie mam co się martwić, że się na mnie obrazi czy coś.
- Nie chcę ci pracy zabierać, wiesz kryzys nadciąga.- Szturchnął mnie w ramie i udało mu się wywołać na mojej twarzy uśmiech.
- Aniołku bardzo bolało jak spadłeś z nieba? Bo po twojej twarzy wnioskuję, że musiałeś mocno przypierdolić.
- Oooo, Harriet ma dziś nowe teksty. Wesoło będzie.- Objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. Razem przeszliśmy przez bramę szkolną i dumnie kroczyliśmy do szkoły. U nas jest coś takiego jak ta jebnięta 'elita szkolna'. Ja do niej nie należę. Moim zdaniem to jest głupota, aczkolwiek uczniowie wiedzą kim jest Harriet Marie Lane. Boją się mnie bardziej niż Muminki Buki. Ta cała elita może mnie tylko w dupę pocałować. Kiedyś gdy jeszcze byłam z Nickiem to należałam to tej grupy uczniów o niskim inteligencie społecznym ale teraz gdy już z nim nie jest m oni mnie 'wykluczyli'(?) Za co byłam im cholernie wdzięczna bo przez nich spadał mi poziom ego.
Wyciągnęłam z szafki potrzebne na dziś książki, a schowałam te co miałam w torbie. Zatrzasnęłam ją i spojrzałam na Jacka. Pokazał głową na coś za mną. A raczej na kogoś. Jak zwykle powtórka z rozrywki. Odwróciłam się zadowolona i napotkałam bandę pustych dzieci z wielkimi marzeniami.
Witaj Harriet. Jak impreza?- Nick uśmiechnął się cwano. Podeszłam o krok bliżej i stanęłam na palcach abym mogła spokojnie wyszeptać mu do ucha jedno zdanie:
- A chuj cię to obchodzi.- Uśmiechnęłam się i razem z Jackiem odeszliśmy aby nie zniżać swojej pozycji społecznej w szkole.
Z racji tego, że pierwsza była godzina wychowawcza musieliśmy iść do klasy historycznej. Nasz wychowawca pan Smith ( bardzo nie znane nazwisko) jest nauczycielem historii, on również uczy nas tego przedmiotu. Nie powiem spoko gościu ale wymagający. Chociaż czy ja wiem.... Jak zwykle klasa była otwarta więc spokojnie do niej weszliśmy. Było już kilka osób które powiedzmy toleruję.
Udaliśmy się na koniec klasy i zajęliśmy naszą ostatnią ławkę. Ja przy okienku. Nie pozwolę mu zając mojego miejsca.
- Jack?- Przysunęłam się do niego bliżej. Zrobiłam smutną minkę i oparłam głowę na jego ramieniu. Westchnął i spojrzał na mnie.
- Co znów chcesz?- Wiedział, że jak tak robię to mam w tym jakiś interes.
- Bo mi zimno. I tak sobie pomyślałam, że z ciebie gorący facet to może dasz mi bluzę?- Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on pokręcił głową i dał mi swoją zapinaną szarą bluzę. Ubrałam ją zadowolona z siebie i owinęłam się nią jeszcze.
- Tylko tą mi oddaj.- Wskazał na mnie palcem, a ja posłałam mu w powietrzu całusa.
- Dziękuję.- Znów uśmiech, który za dużo dziś występuję na mojej twarzy.
Gdyby nie to, że mój telefon zadzwonił to pewnie bym go znów nie wyciszyła. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam SMS-a od mamy.
Po szkole masz przyjść do mnie do biura. Zaczynasz odpracowywać godziny.
- Ja pierdolę.- Mruknęłam pod nosem i rzuciłam telefon na stolik przed nami. Jack wziął telefon i przeczytał wiadomość. Zaśmiał się złośliwie i usiadł zadowolony, że ja będę harować, a on konia walić.
Szłam wściekła do biura matki. Nie dość, że w szkole dostałam jedynkę za brak zadania, i nawet moje wytłumaczenie o goniących królikach nic nie dało. No cóż, może Jack miał rację, że to trochę głupie. Ale tego tu mu nie powiem. Nie przyznam racji temu debilowi.
Otworzyłam z impetem drzwi i weszłam zadowolona do środka. W biurze oprócz matki była ta band kretynów, wśród nich mój przyjaciel, i jeszcze jakaś młoda laska która gdy tylko mnie ujrzała wszyła omijając mnie szerokim łukiem i nawet na mnie nie patrząc.
- Zrobiłam jej coś? Bo nie pamiętam.- Rzuciłam torbę w kąt i usiadłam na fotelu wyciągając nogi przed siebie.
- Już nie pamiętasz?- Matka spojrzała na mnie spod okularów. Pokręciłam głową i czekałam na wyjaśnienia.- Przespałaś się z jej bratem, zrobiłaś jej zdjęcia na których całuję się ze swoim nauczycielem i chciałaś wysłać je do dyrektora.
- Aaa, Becky.- Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. No teraz to mi świta, ale sama sobie zasłużyła. Gdyby nie robiła afery, że spałam z jej bratem to bym nie zrobiła tych zdjęć i nie było by krzyku.
- Boże Harriet zmień się w końcu.- Mama ściągnęła okulary i położyła je na biurku. Wyglądała na starszą, ale jakoś się tym nie przejęłam.
- Na cuda musisz do grudnia czekać, ale nawet wtedy nie masz na co liczyć. Teraz weź mi powiedz co mam zrobić odbębnię swoje i spadam do domu.- Wstałam i czekałam aż matka powie mi co mam tutaj zrobić. Jak znam życie to dopieprzy mi coś takiego że będę musiała tutaj zamieszkać.
- Tam masz ubrania, dobierz je kolorystycznie i tak aby pasowały do siebie i po uwieszaj je na wieszakach.- Wskazała ręką na kanapę zawaloną rzeczami. Westchnęłam i zabrałam się do brudnej roboty, bo inaczej tego nie da się nazwać.
Mama wyszła zamykając mnie z tą piątką niezainteresowanych moją osobą osób. Wykorzystałam to, że jej nie ma i włączyłam sobie All Time Low- I Feel Like Dancin (jest w odtwarzaczu u góry). Podśpiewywałam sobie pod nosem moim fałszem i lekko kołysałam się na boki. Dobierałam ubrania i wieszałam je na wieszaki i tak w kółko. Gdy prawie kończyłam zadzwonił mój telefon. Odebrałam i od razu włączyłam sobie głośnik aby było mi wygodniej rozmawiać.
- Czego dziecko specjalnej troski?- Poczułam na sobie wzrok całej piątki ale jakoś się tym nie przejęłam. Jak zawsze.
- Jest dzisiaj impreza wyrwiesz się?- Głos Jacka dobiegał łagodnie do moich uszu, co zawsze działało na mnie kojąco.
- Dzisiaj nie mam ochoty. Muszę skończyć robotę u matki, później pójdę do domu, zrobię te pieprzone zadanie i idę spać.
- Mówiłem ci, że wymówka o atakujących królikach nie jest wiarygodna.
- Dobra tam. Jedna bania w te czy w te. Ale wracając do tematu to nawet jakoś nie mam ochoty umierać trzeci dzień z rzędu. Więc ja stopuję i tobie też radzę.
- Matka Teresa się znalazła. A zauważyłaś, że dzisiaj obraziłaś mnie chyba tylko trzy razy?
- No widzisz? Mam dzień dobroci dla zwierząt. Cześć.
- Pa, koniczynko.- Uśmiechnęłam się do telefonu. Tylko on mówił do mnie 'koniczynko' co bardzo mi się podobało. Czułam się wtedy ważna i kochana przez kogoś.
- Och, koniczynko! Koniczynko moja!.- Louis(?) przytulał się do Harry'ego i zaczął całować go po policzkach. Wzięłam poduszkę i w nich rzuciłam.
- Ej! Za co?- Krzyknęli razem oburzeni.- Powiesiłam ostatni wieszaczek, a do biura wróciła mama. Wzięłam swoją torbę i byłam już przy drzwiach gdy się odwróciłam.
- Jak widzę wasze dwie mordy to jest za aborcją.- Oprócz naszej dwójki reszta się zaśmiała. Mama spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem.
- Harriet!- Krzyknęła do mnie zdenerwowana co poprawiło mi znacznie humor.
- Tak mam na imię. Ooo, cześć Becky. Śliczna bluzka.- Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana i przestraszona jakby powiedziała jej, że kogoś zabiłam. Zamknęłam drzwi i wyszłam z biura kierując się do domu w wiele lepszym humorze niż wcześniej.
Nareszcie znalazłam chwilkę czasu, aby do Ciebie zajrzeć. Polubiłam główną bohaterkę, bo wręcz kocham wulgarne postacie, dlatego ma u mnie dużego plusa. Mimo wszystko zrezygnowałabym z potocznego słownictwa np. 'trza' zamiast trzeba. Warto byłoby tez do dialogów dodawać krótki opis reakcje rozmówców, aby łatwiej było sobie wyobrazić całą konwersację. pozdrawiam ciepło i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńkorzystając z okazji chciałabym również zaprosić Ciebie na nowy rozdział na blogu happy end, który nareszcie się pojawił po długiej przerwie (:
Dziękuję za komentarz i postaram się dopracować jeszcze te dialogi. :D
UsuńHej ♥ Jestem fanką twojego opowiadania, dlatego znalazłaś się na liście jedenastu blogów, które nominowałam do zabawy „Liebster Awards”. Pytania, na które musisz odpowiedzieć, znajdziesz na moim blogu z zakładce „Liebster Awards”. Jeśli nie chcesz brać udziału w zabawie to napisz to w komentarzu pod postem, gdzie znajdują się pytania, a ja nominuję w zamian inny blog. Życzę weny :D
OdpowiedzUsuńAdres bloga: http://i-am-alone-onedirection.blogspot.com/p/liebster-awards.html :P
UsuńBardzo dziękuje! Nie spodziewałam się... :**
Usuń